Reklama

"Wszyscy kiedyś umrzemy"

Motorhead - tą nazwę zna (albo przynajmniej powinien znać) każdy fan rock'n'rolla. Brytyjskie trio, dowodzone przez Iana Kilmistera, o którym mało kto mówi inaczej niż Lemmy, w ciągu ponad 30 lat działalności stało się symbolem ciężkiego grania. Muzycy właśnie ukończyli prace nad kolejną studyjną płytą "Kiss Of Death", która powinna trafić do sklepów pod koniec sierpnia. Członkowie Motorhead nie zamierzają czekać do tego momentu z założonymi rękami i ponownie ruszyli z trasą koncertową. W jej ramach 13 czerwca Lemmy Kilmister (wokal, bas), Phil Campbell (gitara) i pochodzący ze Szwecji perkusista Mikkey Dee wystąpią w warszawskim klubie "Stodoła". Na parę dni przed tym występem do Michała Boronia zadzwonił jego imiennik Mikkey Dee, żeby porozmawiać o najbliższych koncertach i płycie "Kiss Of Death". Perkusista Motorhead chętnie wypowiedział się także na temat trwających właśnie piłkarskich mistrzostw świata w Niemczech.

Cześć Mikkey, jak tam na razie idzie na trasie?

To trasa festiwalowa, na razie zagraliśmy trzy koncerty [rozmawialiśmy w czwartek, 8 czerwca - przyp. red.]. Reakcje ludzi były dobre, daliśmy niezłe występy, więc jak na razie idzie całkiem nieźle.

Czy gracie jakieś nowe utwory z szykowanej płyty "Kiss Of Death"?

Na razie jeszcze nie. Pod koniec lata prawdopodobnie pojawi się jeden nowy utwór, ale na razie jest na to za wcześnie. Gramy głównie na festiwalach, więc to pod tym kontem ustawiany jest zestaw utworów. Tak robiliśmy w zeszłym roku i to się sprawdziło. Więc się tego trzymamy, choć teraz ten zestaw nieco zmieniliśmy. Bardzo nam się podoba taki zestaw utworów.

Reklama

Jak byś opisał różnice pomiędzy płytą "Kiss Of Death" a poprzednią "Inferno"?

Jeśli podobała ci się płyta "Inferno", to zdecydowanie polubisz także "Kiss Of Death". Na razie jeszcze nie mamy wystarczającego dystansu, żeby właściwie ocenić, czy to jest dobra czy zła płyta. Dopiero ją ukończyliśmy. Ale mogę powiedzieć, że mi się podoba ta płyta i to chyba nawet bardziej niż "Inferno".

Ta płyta jest bardzo ciężka, lecz również bardzo melodyjna. Pojawi się na nim jedna mocna ballada zatytułowana "God Was Never On Your Side". Napisaliśmy ją w ostatnim czasie, dlatego chcieliśmy ją zamieścić na tej płycie.

Czy na płycie pojawią się jacyś goście?

Tak, w jednym utworze pojawił się Mike Inez na basie [muzyk z Alice In Chains - przyp. red.], a C.C. DeVille [gitarzysta znany z amerykańskiej rockowej grupy Poison - przyp. red.] zagrał solo w tej balladzie "God Was Never On Your Side". To nie było jakoś specjalnie planowane, po prostu pojawili się w odpowiednim czasie. To nasi przyjaciele.

Pojawiły się informacje, że ma zaśpiewać także Zoli Teglas, wokalista hardcore'owej grupy Ignite.

Nie, to nie prawda. To jakieś plotki.

Czy możesz coś więcej opowiedzieć o pierwszym singlu "Kingdom Of The Worm"?

Nie wiemy jeszcze dokładnie jak to wszystko będzie wyglądać. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem, że "Kingdom Of The Worm" będzie pierwszym singlem. To zabawne (śmiech). Tak mówisz? No to w porządku, widać tak będzie (śmiech).

Czy nie uważasz, że wasza muzyka stała się w ostatnim czasie bardziej agresywna?

Nie wydaje mi się. W naszej muzyce jest wiele gniewu i wściekłości, ale ciężko mi powiedzieć, czy jest tego więcej niż było.

Gracie ze sobą już tyle lat, w sumie Motorhead ma już ponad 30 lat na scenie. Zawsze zastanawiałem się jak udaje wam się znaleźć energię i motywację do ciągnięcia tego wszystkiego dalej, jak uniknąć rutyny, która pewnie jest częścią tego zawodu?

Ale bez tej rutyny nie moglibyśmy tego tyle ciągnąć! Potrzebna jest odpowiednia dawka rutyny.

Do chwili gdy granie sprawia ci frajdę i daje dużo radości, to nie jest to rutyna w takim złym sensie. A w przypadku grania na żywo nie można mówić o rutynie, bo my to uwielbiamy.

Jak wspominasz występy w Polsce, gdzie macie wielu fanów?

Kiedy ostatnio graliśmy w Polsce, mieliśmy spore opóźnienie. Bardzo stęskniliśmy się za występowaniem w waszym kraju, a także na Węgrzech. Nie było nas tutaj naprawdę długo.

Dlaczego? Nie mam pojęcia, bo my co roku pytamy, czy Polska jest w rozpisce, ale przypuszczam, że nie ma tu promotora, który mógłby tym się zająć. Ale teraz jest i mam nadzieję, że będzie wszystko w porządku.

Czy przypominasz sobie jakieś polskie zespoły?

Teraz nie. Jestem bardzo zmęczony i wszystko wyleciało mi z głowy (W tle naszej rozmowy dochodziły odgłosy pluskania, a Mikkey prawdopodobnie po ciężkim dniu szykował się do odprężającej kąpieli).

9 czerwca rozpoczęły się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Zamierzasz je oglądać?

Oczywiście, że tak! Bardzo interesuję się piłką nożną. Do finału czeka nas wiele spotkań (śmiech).

Co w takim razie sądzisz o szansach szwedzkiej i angielskiej drużyny, które występują w jednej grupie?

Obie drużyny są bardzo dobre. Tym razem Szwecja ma bardzo mocną i doświadczoną drużynę, z znakomitą trójką Henrik Larsson, Fredrik Ljungberg i Zlatan Ibrahimovic. To wspaniali zawodnicy. Wspomagani przez młodszych graczy mogą być bardzo groźni dla każdego i sprawić wielką niespodziankę.

A Anglia to Anglia - nawet jeśli grają bardzo słabo, to wcale nie będzie z nimi łatwo. No, ale to zobaczymy.

A co sądzisz o Polakach?

Polacy też mają mocny zespół, może nie aż tak doświadczony, ale dzisiaj futbol jest inny niż 10, czy nawet 5 lat temu. Drużyna, która jest faworytem wcale nie musi wygrać. Teraz wszystkie ekipy są dobre. Chodzi o to, żeby strzelić gola i zachować czyste konto - to wszystko.

Uważam, że jeśli by doszło do meczu pomiędzy Polską a Szwecją lub Anglią to raczej przejdzie ta druga drużyna, choć nic nie jest przesądzone.

To kto twoim zdaniem będzie mistrzem świata?

Brazylia - bez wątpienia. Cudownie się ogląda mecze z ich udziałem. Mają tylu wspaniałych zawodników - Ronaldinho, Ronaldo, Kaka... Jeżeli nie dotrą do finału, to będzie dla nich straszna porażka.

W takim razie na koniec jeszcze powróćmy do Motorhead. Czy czasem zastanawiasz się, ile jeszcze Motorhead będzie grać, kiedy się ta przygoda zakończy?

Raczej o tym nie myślę na co dzień, ale przecież wszyscy kiedyś umrzemy. Może to się zdarzyć jutro, a może za 50 lat. Póki potrafimy pisać dobry materiał i są ludzie, którzy chcą nas oglądać to Motorhead będzie nadal na scenie.

Trzymam cię za słowo. Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Motorhead
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy