Reklama

"Wielki żelazny punkt"

Śląski Horrorscope od dobrych kilku lat z powodzeniem uprawia swoje thrash metalowe poletko - ostatnim jego owocem jest wydana 30 października płyta "Evoking Demons". Poza autorskimi nagraniami formacji znalazła się na niej także (w formie bonusu) przeróbka "Evil" Mercyful Fate z 1983 roku. Pogoń za pieniądzem, codzienna frustracja, wyścig szczurów - to główne przesłanie tej płyty. Z gitarzystą i założycielem zespołu Blackpitfatherem oraz perkusistą Pienałem demony wywoływał Michał Boroń.

Słuchając "Evoking Demons" faktycznie mogą się różne demony pojawić, bo płyta to mocny strzał między oczy. A jakie demony wy chcecie wywołać tym albumem?

Pienał: Witaj, jeśli ten strzał między oczy to pozytywna opinia, to dziękuję bardzo. Co do wywoływania demonów, nie wiem czy chcemy wywołać jakieś demony - my o nich opowiadamy, o tych demonach, które siedzą w każdym z nas i są wywoływane przez nas samych.

Prostym przykładem takiego demona jest pogoń ludzi za pieniądzem - nie bacząc często na to, komu i w jaki sposób wyrządzamy krzywdę, dążąc po trupach do posiadania lepszej pozycji, np. w pracy, a tym samym do większych pieniędzy. Dlatego jeśli już, to my wywołujemy swojego demona, który m.in. opowiada o takich właśnie sytuacjach.

Reklama

Blackpitfather: W tej kapeli schronienie znalazło 5 demonów, które lepiej niech zostaną uśpione. Nie próbujcie ich wpuścić do swojego świata, bo może okazać się to dla Was zgubne (śmiech). A tak serio, jest prawie tak jak powiedział wcześniej Pienał. Jest tyle "demonów", ile postaci ludzkiej agresji i frustracji w codziennym, otaczającym nas świecie. To o tym jest zawartość tekstowa płyty.

O czym traktują liryki z "Evoking Demons"? Czy można mówić o jakimś głównym przekazie tekstowym?

Pienał: Jak już wcześniej wspomniałem, teksty na tej płycie opowiadają o negatywnych postawach ludzi, którzy nie zwracają uwagi na konsekwencje wynikające z pewnych zachowań, a że w dzisiejszym świecie najczęściej liczy się pieniądz, pozycja, układy, cały ten syf, który nierzadko powoduje negatywne zachowania ludzi, którzy się w nim taplają - na to chcieliśmy zwrócić waszą uwagę.

I jeśli mówić tutaj o jakimś głównym przekazie to chyba teksty na "Evoking Demons" krytykują ten chory wyścig szczurów.

Mówicie o tym, że "Evoking Demons" to kontynuacja "The Crushing Design". Rozumiem to tak, że po prostu bardziej się przyłożyliście do kompozycji i nagrań, ale zamysł stylistyczny był dość podobny, co przy poprzedniej? Czy w takim razie kolejne płyty będą rozwijać te patenty, czy też można spodziewać się w niedalekiej przyszłości pewnych nowinek?

Blackpitfather: Hmm, kontynuacja w sensie obranej stylistyki i skrupulatnego podążania w wyznaczonym kierunku - to tak. Zespół, jak sądzę, ewoluuje... Nowy album jest mocniejszy, aranżacje bardziej przemyślanie, całość wydaje się być bardziej spójna, jakby monolityczna.

Pienał: Wiesz, co, mówiąc o tym, że "Evoking Demons" jest kontynuacją poprzedniej płyty nie mieliśmy na myśli tego, że tylko po prostu przyłożyliśmy się do kompozycji i nagrań. Bardziej chodzi o to, że "The Crushing Design" pokazał, że Horrorscope ciągle się rozwija, w jakim kierunku zmierza nasza muzyka i myślę, że "Evoking Demons" udowadnia, że nie mamy zamiaru się zatrzymać i wciąż mamy wiele ciekawych pomysłów oraz siły żeby kolejną płytą zaskoczyć jeszcze bardziej.

Gracie thrash metal, ale raczej ten rodem z Bay Area w stylu Testament, a nie ten niemiecki spod znaku Sodom, choć przecież geograficznie wam bliżej do naszych zachodnich sąsiadów.

Pienał: Zdecydowanie gramy thrash metal i zdecydowanie bliżej nam do tego z Bay Area, ale nie w sensie odległości, a tego, co nam w duszy gra. Niemiecki thrash metal jest bardziej "toporny", mniej jest w nim finezji.

To bardziej takie niemieckie, że się tak wyrażę "kwadratowe granie". A ten spod znaku Bay Area jest bardziej przemyślany, techniczny i chyba bardziej dopracowany brzmieniowo i produkcyjnie, do którego chyba nam bliżej, nie umniejszając oczywiście zespołom, które grają lub grały, jak to określiłeś, thrash spod znaku Sodom.

Blackpitfather: Nie zostaje mi nic do dodania jak tylko okrzyk - "Thrash will never leave the stage"!

Podobnie jak kilka innych śląskich ekip macie kontrakt z niemiecką Shark Records, ale to właśnie wy przecieraliście tamte szlaki. Czujecie się w pewnym sensie weteranami i jednocześnie patronami tej śląskiej sceny thrashowej?

Blackpitfather: Nie, absolutnie nie czujemy się za nic odpowiedzialni, ani też nie niesiemy brzemienia związanego z przecieraniem szlaków dla innych. Każdy nich robi co uważa za stosowne.

Takie zasady stosujemy w życiu i w muzykowaniu, totalna swoboda i demokracja ograniczona jedynie jednym wspólnym celem jakim jest dobry soczysty thrash. To miłe i naprawdę motywujące, że zadajesz pytanie w podtekście doceniając to, że gdzieś wdarliśmy się jakiś czas temu, ale naprawdę nie ma to dla nas większego znaczenia.

Po blisko 10 latach grania wciąż uważamy, że najlepsze rzeczy są jeszcze przed nami i z uporem maniaków uprawiamy swoje poletko wyrzucając z niego chwasty. Chętnie pomożemy kumplom z innych dobrych bandów, by już bez strzelania pustymi nabojami trafiali tam, gdzie zostaną docenieni. Jakaś lojalność i braterstwo powinno być...

Pienał: Nie czujemy się patronami, a tym bardziej weteranami śląskiej sceny thrash metalowej. Owszem, tak się zdarzyło, że to my pierwsi tutaj na Śląsku trafiliśmy do Shark Records.

Po prostu znamy się i utrzymujemy kontakty z zespołami, które działają na naszym podwórku, wymieniamy poglądy, spotykamy się rozmawiamy o tym, co dzieje się z naszymi zespołami. Wynikiem czego jest to, że i nasi znajomi spróbowali nawiązać współpracę z tą wytwórnią i jak sam zauważyłeś udało im się, ale chyba bardziej za sprawą tego, że tworzą dobrą muzykę, a nie że znają Horrorscope i są z tego samego rejonu Polski.

Czy ta umowa z zachodnim wydawcą ma jakieś przełożenie na promocję zespołu poza granicami kraju? Szczególnie, jeśli chodzi koncerty czy trasy?

Pienał: Tak naprawdę zdecydowaliśmy się na niemiecką firmę, dlatego że polskie firmy wydawnicze nie były tym materiałem zainteresowane na tyle, żeby chcieć podpisać z nami poważną umowę, a że Shark Records spełnił wszystkie nasze wymagania, to wybraliśmy właśnie współpracę z nimi i myślę, że jak na razie nie ma powodów do niezadowolenia z tej współpracy.

Jeśli chodzi o promocję i koncerty poza granicami naszego kraju, to na pewno po części też zasługa naszego wydawcy, bo owszem udaje nam się grać tam koncerty, ale jest to również zasługa, chyba największa, naszego gitarzysty Blackpitfathera, który założył Horrorscope, traktuje go jak swoje dziecko i wkłada dużo siły, czasu i pracy w to, żeby jak najwięcej ludzi na świecie o nas usłyszało.

Właśnie, jeśli chodzi o koncerty to wydaje mi się, że żelaznymi punktami w waszym programie szybko staną się utwory, "Mephisto", "Branded" i bonusowy "Evil". Czy to także wasze ulubione kawałki, czy może jeszcze nie macie takiego dystansu by je oceniać?

Pienał: Też tak myślę, że "Mephisto", "Branded" będą żelaznymi punktami naszych koncertów. Chociaż jak dla mnie praktycznie cała płyta mogłaby być jednym wielkim żelaznym punktem naszych koncertów, ale zdaję sobie sprawę z tego, że na poprzednich płytach jest wiele utworów, które podobają się zarówno nam, jak i naszym fanom, i je również będziemy chcieli grać.

Jeśli chodzi o "Evil" nie wiem czy będzie żelaznym punktem, gramy kilka ciekawych coverów, m.in. właśnie ten, a na koncertach to chyba gramy je dla zabawy i nie mamy takich, które są stałym punktem podczas koncertów, bo bardziej są nim nasze kompozycje.

Blackpitfather: Nie zamierzamy marnować czasu i energii fanów na koncertach. Szykujemy bezlitosny set, bez żadnych słabizn i smętnych kawałków. Z prawie 10-letniego dorobku zespołu do setu koncertowego włączyliśmy teraz 3/4 zawartości najnowszej płyty oraz kilka sztandarowych numerów, które będziemy grać do usranej śmierci.

Na "Evoking Demons" słychać, że przywiązujecie sporą wagę do detali, bo i wokale są dość mocno zróżnicowane, to tu, to tam śmignie ciekawe solo, słychać wyeksponowany bas (szczególnie "Evil"), a nie tylko ścianę dźwięku.

Pienał: Myślę, że masz rację. Przywiązujemy dużą wagę do tego, żeby każdy utwór, który nagrywamy, był dopracowany brzmieniowo, od strony tekstowej, jak i od strony technicznej. Każdy z nas, oprócz tego, że pracujemy ze sobą na próbach, pracuje nad swoim warsztatem muzycznym, jak i nad tym, co chce zrobić, jak chce zabrzmieć i jakiego sprzętu użyć do nagrań, żeby finał prac w studiu był jak najbardziej zadowalający dla nas wszystkich.

Jeśli chodzi o wokal, to Baryła akurat ma ten atut, że oprócz tego, że potrafi mocno krzyczeć, ma świetną barwę głosu w partiach bardziej śpiewanych, który wykorzystuje. Walec również nie jest początkującym basistą, który potrafi ciekawie zagrać.

Cała sztuka w tym, żeby muzyka tworzona przez 5 osób nie była tylko ścianą dźwięku, ale muzyką, w której słuchający odnajdzie właśnie te ciekawe elementy, jakimi są m.in. zauważone przez ciebie zróżnicowane wokale i wyeksponowana gitara basowa.

Nakręciliście teledysk do utworu "Inner Pride", dlaczego akurat wybraliście to nagranie? Wydaje mi się, że takim najbardziej reprezentatywnym jest raczej taki "Mephisto"?

Blackpitfather: Nie, to byłoby zbyt oczywiste. Pierwszy kawałek na płycie, teledysk - to banalne! (śmiech)

Zawsze chcemy coś zmienić i wybraliśmy "Inner Pride" z czystej przekory i być może dlatego, że to killer song (śmiech).

Pienał: Nie pamiętam w tej chwili, dlaczego akurat to nagranie, ale wydaje mi się, że drogą losowania padło właśnie na ten utwór (śmiech). A tak poważnie, to utwór szybki, nie za długi, nie za krótki, w sam raz żeby do niego nakręcić klip, a i chyba nienajgorszy?

Wspomniany "Evil" to przeróbka klasyka Mercyful Fate z 1983 roku. To wasz hołd dla King Diamonda i jego ekipy?

Pienał: Nie, to nie jest nasz hołd dla Kinga Diamonda i jego ekipy, chyba bardziej hołd naszego gitarzysty Pistoleta, który jest wielkim fanem Kinga i Mercyful Fate. Zrobiliśmy mu przyjemność i za jego prośbą graliśmy go czasami na koncertach i potem z tych samych względów nagraliśmy go na płycie. Co nie znaczy oczywiście, że reszcie zespołu King Diamond i Mercyful Fate się nie podoba.

Blackpitfather: Bardzo lubię twórczość Kinga, ale do grona zagorzałych jego fanów się nie zaliczam. Hmmm, ja też traktuję ten cover raczej jako wyzwanie - szczególnie wokalne.

Płyta na początku nowego roku ukaże się także w Japonii, czy wiążecie z tym jakieś nadzieje? Jak myślicie, dlaczego akurat właśnie w tym, dla nas egzotycznym kraju, metal jest tak popularny?

Pienał: Zgadza się, na początku przyszłego roku "Evoking Demons" ukaże się w Japonii. To już drugi nasz materiał, który wydany zostanie na tamtejszym rynku, bo poprzedni "The Crushing Design" również został tam wydany i muszę wspomnieć, że jest to akurat zasługa naszego niemieckiego wydawcy.

Jeśli chodzi o nadzieję, to pozostawmy ją tym, którzy przesiadują w kościołach, dla nas jest to rynek, który być może kiedyś otworzy się szerzej dla Horrorscope - czas pokaże.

Blackpitfather: Płyta ukaże się w Japonii nawet już pod koniec 2006 r - to najświeższe dane od Spiritual Beast. W tym samym dniu w którym zagramy nasz pierwszy koncert w nieco zmienionym składzie osobowym.

Słyszałem i czytałem sporo opinii, że najlepsze przed wami. Czego byście sobie, zatem życzyli na przyszły rok?

Pienał: Miło nam z takowych opinii jest dużo, a życzylibyśmy sobie koncertów i kompletu publiczności na każdym. Dzięki za wywiad, słuchajcie "Evoking Demons", czekamy na wasze opinie i do zobaczenia na koncertach.

Blackpitfather: Thrash till we all fuckin die!

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Horrorscope
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy