Reklama

"Teraz zbieramy owoce"

W 2005 roku grupa Goya, dowodzona przez wokalistkę Magdaleną Wójcik, obchodziła 10-lecie istnienia. W tym czasie ukazały się trzy płyty - ta ostatnia, "Smak słów", odniosła największy sukces. Pod koniec marca 2006 roku zespół otrzymał za nią nagrodę Fryderyka w kategorii "Album roku - pop", a powodzeniem cieszyły się single "Smak słów", "Mój" (udział w festiwalu w Sopocie) i "Tylko mnie kochaj", promujący romantyczną komedię o tym tytule, z udziałem Macieja Zakościelnego i Agnieszki Grochowskiej. Emilia Chmielińska, z okazji zdobycia przez Goya Fryderyka, rozmawiała z Magdą Wójcik o tej nagrodzie, historii zespołu, a także o polskim rynku muzycznym. Wokalistka opowiedziała także o najbliższych planach swojego zespołu.

Otrzymaliście Fryderyka w kategorii "Album Roku - Pop", za płytę "Smak słów". Liczyliście na tę nagrodę?

Grono nominowanych do Fryderyków było bardzo mocne i już sam fakt nominacji był dla nas bardzo ważny. My od 10 lat niczego nie dostaliśmy - żadnej nagrody, żadnego wyróżnienia, więc naprawdę nie liczyliśmy na Fryderyka. I to nasze podejście nie wynika z jakiejś szczególnej skromności - tylko rzeczywiście mieliśmy dotychczas sporo wzlotów, sporo upadków.

Później były chwile sukcesów, po których znowu następowały jakieś momenty lekkiego zwątpienia, ale cały czas wierzyliśmy w to, co robimy i dlatego tak się cieszymy, że za tę konsekwencję zostaliśmy docenieni. To bardzo wyjątkowa sytuacja dla nas.

Reklama

Płyta "Smak słów" okazała się wreszcie sukcesem. Jak go przyjęliście?

Ja cały czas nie mogę w to wszystko uwierzyć. Od płyty "Smak słów", która właściwie stała się dla nas przełomem, żyjemy tak trochę jak w półśnie. Niesamowite jest dla nas duże zainteresowanie ze strony słuchaczy, to że właśnie oni docenili tę płytę - to dla nas było najważniejsze.

Jednak najmilszą konsekwencją tych wszystkich zdarzeń jest to, że jesteśmy zapraszani na koncerty, że możemy się pokazywać. W czasach, kiedy zainteresowanie zespołem było mniejsze, tych koncertów też było mniej. Bardzo nad tym ubolewaliśmy - bo to jest najfajniejsza część w tej pracy, którą wykonujemy.

Dlatego teraz cały czas jesteśmy- tak jak powiedziałam wcześniej - w takim półśnie. Jeszcze nie do końca wierzymy w te wszystkie sytuacje, które się zdarzają - dlatego chyba z każdej rzeczy potrafimy się naprawdę cieszyć. Przeżywaliśmy różne chwile i w tym momencie bardzo się cieszymy z tych wszystkich dobrych rzeczy, które się wokół nas dzieją.

Jakie macie plany na najbliższy czas?

Przede wszystkim będziemy dużo koncertować. Zaczyna się sezon wiosenno-letni, doskonały na koncerty, chociaż i zimą zagraliśmy sporo koncertów, więc bardzo mile nam się zaczął ten rok.

Będzie bardzo pracowicie, ale to jest najprzyjemniejsze - spotkania z naszymi fanami. A w tzw. międzyczasie zaczynamy zbierać materiał na nową płytę.

No właśnie, macie już wizję nowego krążka?

U nas w pierwszej kolejności zawsze skupiamy się na kompozycjach. Najważniejsze dla nas jest to, żeby brzmiały - nawet w prostej formie. Jeśli gitara i wokal są w porządku - to wiemy, że to jest dobra kompozycja. I nad takim podstawowym brzmieniem skupiamy się w pierwszej kolejności. Jednak efekt końcowy będzie zależał od całej aranżacji, oprawy w studio - teraz jeszcze trudno mi powiedzieć, jaka ta płyta będzie.

Myślę, że my nie odejdziemy od stylu, który gramy - czyli od własnych utworów i od tego, o czym piszę na co dzień - czyli cały czas ta sfera uczuciowa jest mi najbliższa i w tym się najlepiej czuję.

Na pewno będziemy chcieli trochę poeksperymentować w studiu, wykorzystać rzeczy, które przy pierwszym odsłuchu mogą nam się wydać trochę dziwne, jednak później można byłoby zacząć o nich myśleć poważniej.

Jaki jest według ciebie polski rynek muzyczny? Ciężko jest się przebić?

Na pewno jest bardzo trudno. Jednak, może to brzmi trochę górnolotnie, ale naprawdę wychodzimy z założenia, że konsekwencją i uporem można zdziałać najwięcej. Istotne jest przede wszystkim to, żeby być wiernym sobie. Jeżeli coś się robi na siłę, tylko dlatego, że wymaga tego rynek - albo na zasadzie: "zróbmy coś innego, bo to się nie sprzedaje" to myślę, że to jest działanie na krótką metę.

My od początku byliśmy wierni takiej zasadzie, że chcemy robić własne utwory. Zawsze wychodziliśmy z założenia, że jeżeli jesteśmy w stanie coś zrobić, jeżeli mamy w sobie potencjał - to wykorzystajmy go. I myśmy się przede wszystkim na tym skupili. Cała otoczka, która jest wykorzystywana jest mniej ważna.

Trzeba robić swoje, skupić się na muzyce, a reszta sama przyjdzie. Teraz my zbieramy owoce naprawdę wieloletniej pracy i to jest konsekwencja ciężkiej pracy, także pracy nad sobą.

Co w ciągu 10 lat waszego istnienia było najtrudniejsze. Były chwile zwątpienia?

Były momenty, kiedy mieliśmy wątpliwości co do tego, czy nam się uda wyjść z tym, co robimy. I mieliśmy tak naprawdę świadomość tego, że wystarczy tylko dać nam szansę. Czekaliśmy na tę szansę, cały czas mocno i szczerze wierząc że to, co robimy, jest dobre.

Nie wyobrażaliśmy sobie, że moglibyśmy zrezygnować z muzyki i mielibyśmy zająć się czymś innym. Nic innego nas tak nie pociąga i nie cieszy, jak muzyka. Oczywiście były wątpliwości, co do tego czy uda nam się pokazać w tej chwili, czy uda nam się wyjść z tą piosenką, czy uda nam się zaistnieć.

Takie wątpliwości były, bo rynek polski jest dosyć trudny i trzeba się po prostu przebijać. Myśmy jednak postawili na to, żeby skupić się przede wszystkim na muzyce. No i to jakoś wyszło, a teraz owocuje.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: album roku | wójcik | Goya | owoce | smak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy