Reklama

"Staliśmy się bardziej otwarci"

Kelly Family to rodzinna grupa, która w połowie lat 90. była jednym z najpopularniejszych zespołów w Europie. Po ogromnym sukcesie albumów "New World", "Growin´Up " czy też "Almost Heaven", zespół nagle zniknął ze sceny muzycznej. Po 1998 roku kilkoro członków zdecydowało się opuścić jego szeregi. Jednak w 2002 roku grupa przygotowywała na południu Francji płytę "La Patata", która nagrana została przez Angelo, Maite, Paddy'ego, Barby, Joeya, Jimma i Patricię. Przyjęto prostą zasadę - każdy z siedmiu wokalistów śpiewa w utworze, który sam skomponował. W ramach promocji albumu, zespół odwiedził także Polskę. O pracach nad albumem "La Patata", zmianach, jakie zeszły w Kelly Family i planach na przyszłość, z Joye'em i Paddym rozmawiał Paweł Amarowicz.

To nie pierwsza wasza wizyta w Polsce. Jak wspominacie nasz kraj i czy zauważyliście już jakieś zmiany?

Joey: Jeśli mamy być szczerzy, to niewiele widzieliśmy. Dopiero co przyjechaliśmy z Budapesztu. Ale byliśmy już w Polsce w wielu miastach i podobało nam się.

Co działo się z zespołem od momentu wydania poprzedniego albumu?

Joey: Dużo się działo. Jesteśmy starsi. Nasz ostatni album studyjny ukazał się trzy lata temu. Jest nas teraz w zespole siedmioro, a zazwyczaj było ośmioro lub dziewięcioro. Johnny zrobił sobie przerwę, a Kathy próbuje swych sił w karierze solowej. Tak więc zmieniło się parę rzeczy. Nasz nowy album to jednak nadal Kelly Family, ale jednocześnie to coś nowego.

Reklama

Czy przygotowując nowy album zdecydowaliście się na jakieś zmiany w

swojej muzyce? Wiadomo, że teraz modne są taneczne brzmienia...

Paddy: Myślę, że przez to, iż Johnny'ego nie ma teraz w zespole, zniknęło wiele klasycznych dodatków i wpływów hiszpańskich. Staliśmy się bardziej otwarci. Osobiście nie lubię muzyki tanecznej i hip-hopu. Angelo za to jest na to otwarty, wprowadza te brzmienia, a nawet trochę jazzu. Jego nauczycielem był Billy Cothern, znany bębniarz. On też pierwszy raz przejął rolę producenta. Dzięki temu album "La Patata" być może jest bardziej na czasie. Nie musimy jednak podążać za modą, nie jesteśmy w takiej sytuacji, że jeśli nie będziemy nadążać za modą, to nie sprzedamy naszych płyt...

Nad płytą "La Patata" pracowaliście we Francji i w Niemczech... Dlaczego właśnie tam?

Joey: Pracowaliśmy w studiu na południu Francji, robiliśmy tam wcześniej już parę rzeczy. To bardzo fajne, ciche studio, z dobrą atmosferą do pracy. Album kończyliśmy jednak już w Niemczech i Belgii.

Co w ogóle oznacza ten tytuł?

Paddy: La Patata to restauracja w Kolonii, a my mieszkamy niedaleko jej. To nasza ulubiona knajpa, tam spędzamy czas, spotykamy się ze znajomymi. Tam mamy spokój. Odbywały się tam przyjęcia zaręczynowe dwóch moich braci. Nie szukaliśmy jakiegoś głębokiego tytułu. La Patata to coś jak Hotel California - proste, ale związane z jakimś fajnym miejscem. Właściciel, który jest naszym znajomym zgodził się, byśmy tak nazwali nasz album. Zrobiliśmy więc tam zdjęcia i teraz dzięki nam jest tam ciągle pełno ludzi.

Czy praca nad tym albumem w jakiś sposób różniła się od tego, jak nagrywaliście poprzednie?

Paddy: Tak, tym razem nie trzymaliśmy się jakichś ram. Mój ojciec i Kathy wcześniej mieli zawsze jakieś wyznaczone kierunki i restrykcje, np. nie za głośne gitary, bez brzydkich słów, itp. Teraz mamy więcej swobody na eksperymenty, a poza tym tematy naszych piosenek są poważniejsze. Jesteśmy już dorośli, trzech z nas już się ożeniło i ma dzieci...

Jak powstają wasze utwory, czy za kompozycje odpowiada tylko jedna osoba?

Joey: Wszyscy piszą muzykę, kiedy tylko mogą. Paddy i Angelo produkuje nagrania. Właściwie to wszyscy komponują piosenki.

Powiedzcie coś o otwierającym album utworze "What's A Matter You People"...

Paddy: To Jimmy napisał. Jego trzeba by spytać.

Joey: Ten utwór mówi o tym, co ostatnio dzieje się na świecie, a co gryzie Jimmiego. To całe szaleństwo.

... i "Lord Can You Hear My Prayer" oraz "Oh God". Jesteście bardzo religijni?

Paddy: Jesteśmy rodziną irlandzkich katolików, ale staramy się robić muzykę dla wszystkich, bez względu na wyznanie.

Jakie macie plany koncertowe, czy przyjedziecie do Polski?

Joey: Zobaczymy, co się da zrobić. Pewnie jesienią przyjedziemy na kilka koncertów i to nie tylko do Warszawy.

Na waszej stronie internetowej można znaleźć pliki mp3. Co sądzicie o Internecie i tych plikach? Zgadzacie się na to, by wasze piosenki krążyły w Sieci?

Joey: Dla nas to nie problem. To nie jest zagrożenie dla naszej egzystencji, ale np. dla mniej znanych zespołów to może być duży problem, bo przez to nikt nie kupuje ich płyt i tracą połowę swoich możliwych dochodów.

Wiem, że często korzystacie z Internetu. Jak często spotykacie się z waszymi fanami na czacie? Co sądzicie o tego typu spotkaniach?

Paddy: Ja nie za bardzo korzystam z Internetu. Sprawdzam tylko pocztę. Angelo za to jest w tym dobry. Dla mnie z Intrenetem jest jak ze wszystkim, ma on swoje dobre i złe strony.

Joey: Jeśli masz żonę, nie masz czasu na czatowanie z innymi ludźmi, ale mimo wszystko staramy się robić to w miarę regularnie.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy