Reklama

"Różnorodność jest naszą siłą"

Francuska scena metalowa z pewnością do najsilniejszych nie należy. Pochodząca właśnie z tego kraju formacja Hacride pewnie nie wpłynie zasadniczo na kondycje tamtejszego metalu. Nie zmienia to jednak faktu, że ich debiutancka płyta "Deviant Current Signal" - wydana pod koniec maja, nakładem rodzimej Listenable Records -wprowadza przyjemny powiew świeżości. Jest ciężka, agresywna i ponad wszystko nieprzewidywalna. Wyobraźcie sobie mariaż polotu Strapping Young Lad, syntetyki Meshuggah i konkretnego thrashmetalowego rozpędzenia, a powoli zacznie się przed wami rysować obraz muzyki tej młodej francuskiej grupy. Ze słów gitarzysty Adriena Grousset bije niespotykana przy tak niewielkim stażu wysoce rozwinięta świadomość własnej twórczości. To właśnie z nim rozmawiał Bartosz Donarski.

"Deviant Current Signal" to kawał świetnie zagranej muzyki, szczególnie zaś, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że jest to właściwie wasz debiut. Jak długo gracie w tym składzie?

Zespół powstał w 2001 roku, z inicjatywy Bena (bas), Oliviera (perkusja) i mojej. Zamknęliśmy się na cztery spusty i zaczęliśmy składać w całość kawałki muzyki, którą skomponowałem już nieco wcześniej. W 2002 roku dołączył do nas Sam, co pozwoliło nam dotrzeć do punktu, w którym się aktualnie znajdujemy.

Dzisiejsza forma i doświadczenie Hacride jest wynikiem waszej dość ciekawej muzycznej przeszłości. Każdy z was grał ponoć wcześniej w różnego rodzaju zespołach, począwszy od thrash i black metalu, a skończywszy na hardcore. Może w tym należałoby upatrywać nieprzewidywalności waszej obecnej twórczości?

Reklama

Tak. Każdy z nas grał poprzednio w bardzo różniących się od siebie grupach. Słuchamy też bardzo różnych rodzajów muzyki. Ben ma za sobą doświadczenie na scenie blackmetalowej, ale słucha zarówno U2, jak i Immortal. Olivier lubi jazz i uwielbia Meshuggah. Z kolei Sam słucha muzyki elektronicznej, choć również np. Morbid Angel. Wachlarz moich muzycznych zainteresowań i gustów sięga od Opeth do Paco de Lucia. Różnorodność jest naszą siłą.

Mimo, że wasz album bogaty jest wielością temp, jest także całkiem mocny i absolutnie spójny. Podejrzewam, że nie gracie w ten sposób, dlatego, aby brzmiało to dziwnie. Płyta ma solidną konstrukcję. To chyba ma w Hacride spore znaczenie?

Nie do końca. Z jednej strony część naszej muzyki jest oczywiście spontaniczna, dlatego też brzmi rockowo. Jednak z drugiej strony, to jak brzmi Hacride jest również rezultatem sukcesywnego filtrowania dźwięków. Na początku, sam komponuję muzykę w domu, którą później nagrywam na taśmę. Dalej przesyłam te fragmenty do pozostałych członków zespołu, aby mogli się do nich odnieść. Aranżacje robimy na próbach, dopracowując poszczególne kompozycje. Trzeci etap filtrowania następuje wówczas, gdy Sam dodaje do tych utworów swój głos. Można powiedzieć, że refleksja i czas są prawdziwymi narzędziami naszej twórczości. Niektóre kompozycje mogą nabierać kształtów nawet przez trzy miesiące, powstając w różnych miejscach. Tak samo dzieje się na próbach.

W utworze "Protect" słuchać saksofon, co - muszę przyznać - robi piorunujące wrażenie. Jak do tego doszło?

Prawdę mówiąc, nad tymi samplami pracowałem wspólnie z Matthieu Metzgerem z Anthurus d?Archer i Klone. Matthieu bardzo chciał zaimprowizować coś do tej melodii. Bardzo spodobało nam się to, co z tego wyszło i dlatego postanowiliśmy to zostawić. Połączenie naszej muzyki z instrumentem, którego rezonans jest bliski ludzkiemu głosowi był zabiegiem trochę ryzykownym. Nie wydaje mi się, aby wszystkim się to spodobało, ale to nasza wizja muzyki. Łączenie sprzeczności to dla nas rodzaj gry. Może chodziło o sprawdzenie odporności ludzi ze sceny metalowej?

Jeśli już o ludziach mowa. Myślisz, że ten album może spodobać się przeciętnemu fanowi metalu? Łatwo to się tego raczej nie słucha.

Uważam, że ta płyta może przypaść do gustu szerokiemu gronu odbiorców, z różnych scen. Nie mamy zamiaru tworzyć muzyki elitarnej, ale jednocześnie chcemy zaproponować granie zrobione przez muzyków. Mówiąc to mam na myśli czytelny i interesujący styl, którego da się słuchać. Muzyka została stworzona do przekazywania uczuć. Jeśli ktoś czuje się zagubiony podczas słuchania "Deviant..." to znaczy, że właśnie o to nam chodziło!

Pod względem tekstowym, co sugeruje już nawet sam tytuł płyty, też nie jest typowo.

Na ten temat o wiele więcej i głębiej mógłby ci poopowiadać Sam, bo to on pisze teksty. Są one dosłownie mówiąc odzwierciedleniem muzycznego wrażenia. Dotyczą gównie emocji i uczuć wyrażonych poprzez metafory codziennego życia. Tu bardziej chodzi o pewną filozofię, niż przekazywanie jakiegoś konkretnego przesłania.

Nie sądzisz, że europejski rynek nie jest do końca wymarzonym miejscem dla takiej muzyki, jak wasza?

Wiesz, nie wydaje mi się, żeby zespoły powermetalowe, czy z kobietami za mikrofonem, miały taki sam pogląd na pewne kwestie, szczególnie z komercyjnego punktu widzenia. Obecność tych stylów nie spędza mi snu z powiek. W końcu łatwa w odbiorze muzyka też musi istnieć. Naszym celem nie jest sprzedaż płyt, a rozwijanie naszego stylu coraz dalej i sprawienie, aby ludzie zapomnieli o tych wszystkich banałach metalowej sceny.

"Deviant Current Signal" kończą dwa utwory, pochodzące z wcześniejszego materiału demo. Nie wiem, czy przyznasz mi rację, ale oba wydają się być zdecydowanie bardziej melodyjne. Brzmi to trochę, jak postnarkotyczny At The Gates.

Tak, wiem co masz na myśli. Niemniej, nigdy zbyt wiele nie słuchaliśmy muzyki tego zespołu, nawet jeśli rzeczywiście jest doskonała. Te dwa utwory brzmią trochę tak, jak grało się pod koniec lat 80, w stylu Death i Atheist. Musze jednak przyznać, że byliśmy wówczas pod dużym wpływem The Haunted.

Brzmienie waszego debiutu jest bardzo bezpośrednie, żeby nie powiedzieć

surowe. Taki był cel?

Może trochę. Ale nasza muzyka brzmiała kiedyś łagodniej. Frank Hueso nadał tej płycie bardziej agresywnego klimatu, aby dzięki temu wzmocnić chaotyczny aspekt naszej muzyki. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.

Wiesz już może, w jakim kierunku pójdzie muzyka Hacride na kolejnej płycie? Czy może być to granie jeszcze bardziej zawikłane?

"Deviant..." nagraliśmy w 2004 roku i już zaczęliśmy pracować nad następnym albumem. Podejrzewam, że można się spodziewać czegoś mocniejszego i bardziej eksperymentalnego. Jednak, na tym etapie nie mamy jeszcze wystarczającej ilości materiału, żeby rozmawiać na ten temat poważniej. Mimo to sądzę, że znów pójdziemy o krok do przodu.

Co właściwie oznacza słowo "hacride"?

Nasza na nazwa wywodzi się od angielskiego słowa "acrid", które oznacza coś w guście "żrący" [po polsku acrid można by przetłumaczyć jako ostry, gryzący - przyp. red.]. Definiuje to uczucie bólu i niepokoju. Zaś, co do "H" i "E" - to czyste ozdobniki.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy