Reklama

"Podsumowanie i otwarcie nowego etapu"

Vader, jedna z legend nie tylko rodzimego death metalu, zgodnie z ostatnią tradycją, po minialbumie przygotował dużą płytę. Dlatego po "The Art Of War", we wrześniu 2006 roku do sklepów trafił album "Impressions In Blood", zapowiadany jako "najszybsza płyta w historii Vadera". W dniu premiery z Emilią Chmielińską spotkał się Peter (wokal, gitara), najważniejsza osoba w pochodzącej z Olsztyna ekipie. Muzyk opowiedział o tytułowych "krwistych impresjach", kompozytorskim udziale gitarzysty Mausera, powrocie do starego brzmienia i jak zwykle bogatych planach koncertowych. Nie zabrakło oczywiście tematyki wojennej, ponieważ Peter od dawna jest znany jako kolekcjoner mundurów i uzbrojenia armii niemieckiej z czasów II wojny światowej.

Przed premierą padały wypowiedzi, że "Impressions In Blood" to najszybsza płyta w waszej historii. Czemu zdecydowaliście się na takie rozwiązanie? Chęć udowodnienia, że na naszej scenie metalowej to właśnie Vader jest najbardziej brutalny i basta?

Nie jesteśmy zespołem, który się ściga. Oczywiście prędkość zawsze była jednym z atutów muzyki Vadera. Jednak jest pewien limit, poza który wchodzimy już w strefę takiego grania, gdzie prędkość jest główną cechą muzyki. U nas jest jednym z elementów muzyki Vadera.

Reklama

Troszeczkę próbowaliśmy zwolnić na ostatnich płytach - "Revelations" i "The Beast". Okazało się, że jednak Vader przez lata stworzył taki styl, gdzie prędkość ma dość duże znaczenie, jest jedną z ważniejszych części naszej ekspresji, właśnie tej vaderowskiej - i to były oczekiwania fanów. Stąd wracamy z tą płytą do tej charakterystycznej, również szybkiej gry - szczególnie mając takiego perkusistę - trzeba wykorzystać jego talent i możliwości.

Dlatego w porównaniu z poprzednimi płytami, na pewno jest to powrót do jeszcze szybszego - niż na "Litany", która do tej pory była uważana za najszybszy album - grania. Z tym, że nie jest to na pewno jedyny atut tej płyty. Nie jest to płyta tylko i wyłącznie szybka, w przeciwieństwie do "Litany", gdzie ta prędkość i sama konstrukcja była surowa, a tu jest więcej polotu.

Obok tej szybkości jest dużo atmosfery, dużo tej mistyki, której być może troszeczkę zabrakło na ostatnim albumie. Po prostu próbowaliśmy pokazać inną twarz Vadera, inną twarz brutalności, troszeczkę zwalniając. Okazało się, że jednak oczekiwania są inne. Wszyscy oczekują tego, co nam zarzucali wcześniej, czyli jednak Vadera bezkompromisowego, prędkiego i ciężkiego, jak na "Impressions In Blood".

Co oznacza tytuł tego albumu "Impressions In Blood"? Podobno tematem przewodnim jest krew - czy mógłbyś ujawnić więcej na ten temat?

Krew, ale krew jako pewien symbol, źródło inspiracji głównie dla artystów tworzących od początku ludzkości. Ale też dla tego co się wiąże z ludzkością. Czyli krew jako inspiracja z jednej strony dla artystów, z drugiej strony dla zbrodniarzy.

Coś, co towarzyszy nie tylko nam bezpośrednio, utrzymując nas przy życiu jako płyn życia, ale równocześnie jako coś, co ma jakiś wymiar duchowy. Stąd cztery teksty Pawła Frelika i krew pojawiająca się w różnych aspektach. Oczywiście pozostałe teksty, chociaż pisane przez innych autorów również - przynajmniej część z nich - ma związek pośrednio, czy bezpośrednio z krwią przelaną, czy krwią, która pojawia się w muzyce metalowej.

To jeden z tych podstawowych symboli tak często pojawiających się w tekstach utworów nie tylko Vadera, ale wielu innych zespołów grających taką muzykę od lat.

Opowiedz o tematyce tekstów, bo podobno pojawiło się kilku autorów?

Nie mogę się wypowiadać na temat inspiracji autorów, skoro nie jestem to ja. Poza tym twórczość Vadera od samego początku pozostawiała wiele do interpretacji. Wyjawiając swoją wizję utworu to tak jakbym pokazał już film.

Dla prostego porównania - oglądając film, a potem czytając książkę, zawsze przed oczami ma się obraz tego filmu, a tego chcielibyśmy uniknąć. Chodzi tutaj o pewną wyobraźnię i tą dość, czasami może za swobodną, jednak interpretację własną. I to jest w ogóle bardzo istotny element naszej twórczości.

Można zauważyć, że tematyka terroryzmu, wojny od dawna cię zajmuje. Czy uważasz, że to obecnie jeden z najważniejszych problemów współczesnego świata?

Terroryzm nie jest niczym nowym. On jest po prostu bardziej zaznaczany, bardziej widoczny na dzień dzisiejszy. Nie da się ukryć, że w tych sprawach nagłośnienia wiodą prym Stany Zjednoczone. Poza tym jest to nowy, bardzo podstępny typ działania i z drugiej strony wynikający z jakiejś obawy przed konkretniejszymi - niestety wymagającymi ofiar - działań. Taki jest współczesny świat, że jeżeli ludzie dostają zbyt dużo swobody, potrafią to w bardzo nikczemny sposób wykorzystywać.

Korzystając z mediów i nastawienie mediów na sensacje stworzyli coś nowego, podstępnego, nazwanego terroryzmem, czyli zabijanie ludzi, zastraszanie, tworzenie pewnej atmosfery. Niestety media jeszcze to całe napięcie potęgują. Nie jest to dobra rzecz. Ludzie powinni czuć się bezpiecznie i walczyć o to bezpieczeństwo, czasami dosłownie.

To są sprawy bardzo trudne do dyskusji dlatego, że jeżeli coś wiąże się z ofiarami to zawsze wywołuje kontrowersje. Dzisiaj ludzie nie są w stanie poświęcać się, a już na pewno nie swoje życie, czy życie swoich bliskich dla jakichś wyższych celów, przyszłych pokoleń. Te czasy niestety do końca minęły i niestety inni muszą z tego powodu cierpieć. Jeżeli mentalność ludzkości się nie zmieni, jeżeli ludzkość nie podejmie pewnych ofiar, to na pewno nie będzie lepiej.

Na płycie znalazły się cztery utwory autorstwa Mausera. W związku z tym pytanie: czy to aż cztery, bo w końcu od lat kompozycjami w grupie Vader zajmowałeś się sam? Jak wyglądała praca nad materiałem?

Cztery, aż cztery. Do tej pory gros całej kompozycji albumów było na mojej głowie. Spróbowaliśmy czegoś nowego, że Maurycy na poprzednim albumie [minialbum "The Art Of War" z 2005 roku - przyp. red.] przyniósł "Lead Us!!!". To świetny utwór - jego debiut kompozytorski jeśli chodzi o Vadera, tak inny niż kompozycje które można usłyszeć na projekcie Dies Irae. W tym projekcie Mauser był liderem, bo chociaż nie był jedynym kompozytorem, to miał decydujące znaczenie jeżeli chodzi o kształt utworów, kształt albumu, przekaz.

Myślę, że pozostaniemy na wspólnym komponowaniu, pięknie się wpasował do Vadera. Oczywiście jest pewna różnica między utworami skomponowanymi przez niego, ale jest to Vader i czuć tego Vadera i to jest najważniejsze.

Po prostu Maurycy znalazł się już po latach - w tej chwili oprócz mnie jest już kolejnym weteranem zespołu, grającym niezmiennie od lat i znalazł się już na tyle dobrze w zespole, że potrafi wyczuć styl i wkomponować się w ten styl. Co zresztą słychać na płycie.

Tym razem za grafikę odpowiadał grecki artysta Seth, znany m.in. z pracy dla Rotting Christ, Paradise Lost. Czy to był jego pomysł, żeby grafika nawiązywała do prac malarza Hieronima Boscha? Kto miał decydujący wpływ na ten projekt?

Okładka to w 90 procentach talent i wyobraźnia Setha, czyli autora. Natomiast główna koncepcja, ten charakter boschowski, taki raczej średniowieczny pewien kolaż - zbiór pewnych symboli, symboli również z poprzednich albumów - to jest moja koncepcja.

Chodziło o to, żeby ten album był pewnym podsumowaniem całej naszej dotychczasowej działalności. Jednocześnie ta płyta otwiera jakby nowy etap w historii zespołu. Było więcej czasu na wspólne ustalenie kierunku. Charakter Boscha, ten właśnie średniowieczny i ta symbolika to jest generalnie moja koncepcja, natomiast wykonanie i sposób aranżowania, kolorystka to jest Seth i jego wizja i talent.

Czy to doświadczenia z odbiorem ostatniej płyty "The Beast", która chyba zebrała najwięcej różnych opinii, sprawiły, że zdecydowałeś się na swego rodzaju powrót do starego brzmienia?

Byłem chyba troszeczkę za mocno otwarty na otwartość naszych słuchaczy, naszych fanów. Wiadomo, że jestem daleki od szukania jakiejś oryginalności, w poszukiwaniu innych stylów. Oczywiście nie oznacza to, że jestem skostniały w poglądach. Tyle tylko, że trzymam się stylistyki zespołu i staram się rozwijać w ramach tych przysłowiowych granic stylu.

Troszeczkę zwolniliśmy - to fakt. Były pewne zarzuty, że trzymamy się zbyt mocno pewnego obranego stylu - gdzieś od drugiej płyty. Okazało się, że jednak próba nawet delikatnego wyjścia poza ten obrany schemat wywołała większe poruszenie, niż podążanie tą ścieżką od początku. Więc powróciliśmy do tego klasycznego Vadera - z tym, że bardzo mocno odświeżonego, głównie przez świeżą produkcję studia Hertz i braci Wiesławskich. I okazało się, że to była słuszna decyzja.

Koncertowo znów będziecie mocno zajęci, bo już wkrótce rusza czwarta odsłona trasy "Blitzkrieg". Jak wyglądają dalsze plany?

Generalna taktyka nie zmienia się - będziemy grać intensywnie koncerty. Kolejne dwa lata to będzie promocja płyty "Impressions In Blood" - zarówno w Europie, jak i na pozostałych kontynentach.

Zaczynamy w Europie dużą trasą 90 koncertową. I chociaż Vader należy do tych zespołów, które grają bardzo intensywnie, to takiej trasy, żeby grać 90 koncertów pod rząd, praktycznie codziennie, nie graliśmy. Więc to też jest pewien eksperyment, pewna nowa taktyka. Chodzi o to, żeby potem mieć więcej czasu między trasami, żeby robić duże, intensywne trasy, a potem odpocząć i przygotować się do nowych tras. Wtedy jest szansa na przygotowanie czegoś nowego, świeżego.

Będąc tak mocno zaangażowanym w wyjazdy trudno jest usiąść i przygotować nowe utwory i nowy set na nadchodzące koncerty. A poza tym druga sprawa - chcielibyśmy też troszkę pobyć z naszymi rodzinami, bliskimi - mieć na to czas- nie tydzień, a trochę więcej. Stąd ta zmiana taktyki.

Już w tej chwili przewidujemy odświeżenie setu, będzie sporo innych kawałków, parę niespodzianek. Przyszły rok poświęcamy głównie letnim festiwalom. Przez ostatnie 2 lata bardzo zaniedbaliśmy ten w sumie dość ważny element promocji. Więc przyszły rok to duże festiwale w Europie i poza Europą. Nie będzie w przyszłym roku na pewno trasy europejskiej, będzie natomiast uzupełnienie trasy polskiej.

Już w tej chwili są prośby o większą ilość koncertów - więc na pewno około 10 koncertów zorganizujemy w okolicach lutego przyszłego roku. Na pewno pod koniec roku wyjeżdżamy do USA, Australii, Japonii i Indonezji - to są zaległe trasy, które z braku czasu musieliśmy przesuwać z roku na rok, chyba od 3 lat.

Po prostu teraz ustaliliśmy sobie pewien plan i na pewno będziemy go ściślej przestrzegać. Więc duża promocja, więcej koncertów i więcej czasu na przygotowanie tych koncertów. Chcemy również wrócić do tego, czym był Vader na początku, czyli tym, czym heavy metal był zawsze - a o czym troszeczkę zapomnieliśmy w ostatnich latach. Zapomnieliśmy o tym, że koncert to nie tylko sama muzyka, ale też światło, pewna scenografia, pewne stroje, koncepcja koncertu - tu też planujemy zmiany i mam nadzieję, że dużą część będzie można zobaczyć już na najbliższych koncertach w kraju.

Wynika z tego, że nie będziesz miał czasu na działalność w grupie rekonstrukcyjnej. Czy gdybyś nie był muzykiem, to poświęciłbyś więcej czasu swojej drugiej pasji?

Gdybym nie był muzykiem, to 100 procent mojego czasu poświęciłbym rekonstrukcji. I na pewno zmieniłbym fryzurę, i na pewno profesjonalnie tym bym się zajął. To jest moja pasja. Jednak moje życie to już trochę więcej, niż pasja - to muzyka. I tu się nakreśliłem lata temu i tą ścieżką podążam.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: talent | Peter | krew | podsumowanie | trasy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy