Reklama

"Pieniądze wydajemy na płyty"

Fiński duet Bomfunk MC’s podbił w ostatnich miesiącach niemal całą Europę. Nagranie „Freestyler” podbiło wiele list przebojów, a debiutancki album grupy – „In Stereo” cieszył się sporą popularnością. Z okazji wydania płyty także w Polsce, Tomasz Słoń spotkał się z Raymondem Ebanksem, znanym jako B.O.W, i Ismo Lappalainenem, czyli DJ-em Gismo, by porozmawiać o sukcesie, fińskiej scenie techno-house’owej, listach przebojów, pieniądzach i Internecie.

Czy pamiętacie dzień, kiedy spotkaliście się po raz pierwszy?

DJ Gismo: Stało się to jakieś trzy, cztery lata temu, gdy byłem DJ-em w jednym z klubów w Finlandii. B.O.W. po prostu wszedł tam, podszedł do mnie i zaczął rapować do muzyki, którą puszczałem. Tak to się zaczęło.

Jakie wywarliście wtedy na sobie wrażenie?

B.O.W.: Co za DJ... (śmieją się)

Dlaczego zdecydowaliście się pracować razem?

B.O.W.: Mieliśmy takie same pomysły, poza tym obaj pracowaliśmy wcześniej z tym samym producentem, który zasugerował nam wspólną pracę, jako że obaj mieliśmy podobne podejście do muzyki. Spotkaliśmy się i doszliśmy do wniosku, iż rzeczywiście możemy coś wspólnie zrobić.

Reklama

Jak wymyśliliście nazwę?

B.O.W.: Ma ona oczywiście kilka znaczeń. Ja miałem związek z kulturą hiphopową, robiłem sporo graffiti i tego typu rzeczy, których częścią jest właśnie ‘Bom’, natomiast ‘funk’ często jest elementem naszych nagrań. Teraz, gdy jesteśmy już większym zespołem, chcemy być postrzegani jako bardzo dynamiczny wykonawca i dlatego tłumaczymy obecnie, że ‘bom’ oznacza właśnie energię, dynamikę...

Wiele osób jest zdziwionych faktem, że pochodzicie z Finlandii. Powiedzcie coś więcej o scenie techno-house’owej i hiphopowej w waszym kraju...

DJ Gismo: Mamy naprawdę wielu wspaniałych wykonawców, wiele klubów, w których co tydzień odbywa się wiele imprez, nieraz wielkich party. Co tydzień przyjeżdża też do Finlandii znany DJ ze świata.

B.O.W.: Teraz ta scena zmienia się i to dość gwałtownie. Do tej pory radia grały muzykę z playlist, bezpieczną i grzeczną, ale wiele z nich, jak również wytwórnie płytowe, zdało sobie sprawę, że dzieciaki słuchają czegoś zupełnie innego – czegoś, co do tej pory nazywano ‘muzycznym podziemiem’, a co jest czymś bardzo twórczym i zdobywającym coraz szerszą popularność. Musieli więc pójść w zgodzie z tą falą – w radiach coraz częściej goszczą nagrania z tego kręgu, a największym wydarzeniem tego lata będzie zapewne pojawienie się wykonawców rapujących po fińsku. To również bardzo nam pomoże, jako że bariera językowa była do tej pory dość poważnym ograniczeniem. Ludzie wreszcie będą mogli zdać sobie sprawę, o co tak naprawdę chodzi w muzyce rapowej. Chcę jednak podkreślić, że nigdy nie określaliśmy się jednak jako wykonawca rapowy, jako że wykorzystujemy różne elementy muzyczne – od rocka po drum’n’bass, od reggae po electro-house. Nie jesteśmy więc czyści gatunkowo.

Przyznam, że byłem nieco zaskoczony waszą muzyką, tym bardziej że wiedziałem, iż B.O.W. był jednym z pionierów kultury hiphopowej w Finlandii, ale na płycie „In Stereo” nie ma zbyt wielu elementów tej muzyki. Dlaczego? Zrobiłeś to celowo, czy też DJ Gismo jest silniejszy od ciebie?

B.O.W.: Nie, z pewnością nie... (śmieje się). To był świadomy zamiar. Staramy się podejść do naszych nagrań z różnych stron, gdyż od ponad 10 lat interesujemy się wieloma gatunkami muzycznymi i chcemy, by było to widoczne także w naszych nagraniach. Chcemy pokazać ludziom coś nowego, a jednocześnie, że możemy robić to, na co mamy ochotę. Zostawiamy sobie otwarte drzwi, dzięki czemu ludzie ufają nam, wiedzą, że nie robimy tego z wyrachowania, czy też dla pieniędzy. Tak po prostu żyjemy, to nas interesuje, to słuchać w naszych utworach.

DJ Gismo: Poza tym na scenie, podczas koncertów, gramy wiele rzeczy, których nie ma na płycie.

To ciekawe, że mimo iż macie za sobą różne doświadczenia muzyczne i że dzieli was spora różnica wieku, jesteście w stanie ze sobą pracować i tworzyć muzykę. Jak to robicie, jak to działa w praktyce?

B.O.W.: Mówię mu, co ma robić... (śmieje się). Łączy nas przede wszystkim wspólne podejście do muzyki, do tego, co chcemy stworzyć....

DJ Gismo: ... i to, że słuchamy tej samej muzyki.

B.O.W.: W naszym wypadku wiek to nic innego, jak tylko cyfry.

Jak w takim razie powstawała wasza pierwsza płyta?

DJ Gismo: Teraz pracujemy nieco inaczej, ale przed pierwszym wejściem do studia nie oczekiwaliśmy niczego. Weszliśmy tam i po prostu jamowaliśmy, trochę improwizowaliśmy. Wybieraliśmy jakieś stare płyty i rapowaliśmy przy nich.

                                                                                                          

B.O.W.: Poza tym, gdy już wyszedłem ze studia po nagraniu, po zaśpiewaniu tekstów, ci faceci robili remiks danego numeru, gdyż wszystko robiliśmy z dokładnością do jednego beatu, tak jak to się robiło w ramach ‘starej szkoły’. Gdy więc pojawiałem się w studiu następnego dnia, słyszałem zupełnie nowy utwór. To w sumie było miłe i pokazywało nam zupełnie nowe możliwości.

DJ Gismo: Musieliśmy oczywiście osiągnąć jakiś kompromis, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Te utwory robiło przecież w sumie trzech facetów i każdy z nas miał za sobą różne doświadczenia muzyczne.

B.O.W.: Nasz kolejny album z pewnością będzie inny, gdyż podróżując ostatnio po świecie spotkaliśmy mnóstwo ludzi i wielu z nich chce zająć się produkcją i remiksowaniem naszych nagrań, a poza tym chcemy popracować z innymi artystami. Będziemy mieli poza tym do dyspozycji cały zespół.

Wasz póki co jedyny album spotkał się z bardzo pozytywnym przyjęciem w Europie, czy myślicie w związku z tym o wyruszeniu na podbój Ameryki?

B.O.W.: Tak, toczą się na ten temat pewne rozmowy, choć zdarzyć się to może najwcześniej pod koniec roku. Póki co jesteśmy bardzo szczęśliwi, że udało nam się tu, w Europie, w tym w Polsce. Wszystko wymaga jednak czasu i nie osiągniemy wszystkiego od razu.

Nie obawiacie się, że dla wielu ludzi możecie stać się wykonawcą znanym z jednego tylko przeboju „Freestyler”?

DJ Gismo: Nie, z pewnością nie. W Finlandii ukazało się już sześć singli pochodzących z albumu „In Stereo” i wszystkie znalazły się na listach przebojów. W Szwecji było podobnie, natomiast w Danii nasz ostatni singel dotarł nawet wyżej niż „Freestyler”. Dlatego nie martwimy się tym, że możemy być znani tylko z jednego przeboju.

A tak przy okazji - jak ważne jest dla was to, że wasze nagrania pojawiają się na listach przebojów?

B.O.W.: To ważne może nie tyle dla nas, ile dla naszej wytwórni. (śmieje się) My oczekujemy jedynie szacunku dla tego, co robimy. Na pewno cieszy nas, że ludziom podobają się nasze numery. Szczególnie gdy występujemy na żywo – wówczas stajemy oko w oko z naszymi słuchaczami i nasza muzyka musi bronić się sama. Skoro przychodzą nas zobaczyć, to znaczy, że im się podoba to, co robimy.

DJ Gismo: Poza tym zdobycie uznania poza Finlandią na pewno zawdzięczamy obecności na listach przebojów. Bez tego z pewnością nie przebilibyśmy się poza granicami naszego kraju. Nie traktujemy tego jednak w tych samych kategoriach co boysbandy, czy wykonawcy popowi. Miejsca na listach przebojów nie są najważniejsze, choć pomagają dotrzeć do nowych ludzi. Dla nas najważniejsze jest robienie coraz lepszych nagrań, i tyle.

Jak określilibyście waszą muzykę ludziom, którzy do tej pory nie mieli okazji posłuchać nagrań firmowanych nazwą Bomfunk MC’s?

B.O.W.: O, to trudna sprawa. (śmieje się) To na pewno muzyka na imprezy. Jest w niej tyle różnych elementów, iż trudno jednoznacznie opowiedzieć. Przede wszystkim bez wątpienia jest to muzyka taneczna, w której jest jednak także sporo z muzyki electro, a także house, pop, bas’n’drums, jest i rock, a także typowe rapowe utwory. Obecnie szukamy dobrego nagrania country (śmieje się). W każdej muzyce jest coś dobrego, interesującego, mamy wiele szacunku także dla znanych DJ-ów i producentów, takich jak Fatboy Slim czy Armand Van Helden. To ludzie, którzy w podobny sposób jak my patrzą na muzykę. Taki Moby sporo czerpie z tanecznej muzyki lat 20., którą adaptuje do współczesnych wymagań muzyki klubowej.

Czy jesteście obecnie w stanie utrzymać się z muzyki Bomfunk MC’s?

B.O.W.: Teraz już tak.

Na co więc wydajecie najwięcej pieniędzy?

(śmieją się obaj)

DJ Gismo: Głównie na płyty..

B.O.W.: Na to samo, na co zawsze wydawaliśmy. Nasz styl życia nie zmienił się zbytnio.

Macie już jakieś plany związane z nagraniem drugiego albumu?

B.O.W.: To jeszcze sprawa przyszłości. Wiem jednak, że będzie to znacznie lepsza płyta od „In Stereo”. Teraz wiemy już, co ludzie naprawdę o nas sądzą i czego oczekują w różnych krajach.

DJ Gismo: Na pewno nadal będą to mocno zróżnicowane utwory. Poza tym w studiu towarzyszył nam będzie cały zespół, więc nasze nowe numery będą miały bardziej ‘żywy’ charakter.

Korzystacie z Internetu?

B.O.W.: Czasami. Jest tam niewątpliwie mnóstwo fajnych rzeczy, ale my wciąż jesteśmy facetami, którzy odwiedzają sklepy z używanymi płytami i lubią tam trochę pogrzebać. Internet to niewątpliwie przyszłość, a wielu ludzi twierdzi, że w przyszłości znikną wytwórnie płytowe, a dystrybucja nagrań odbywać się będzie wyłącznie w Internecie. Musimy jednak jeszcze trochę poczekać, by zobaczyć, w którą stronę się to rozwinie.

I ostatnie pytanie – co będziecie robić za 10 lat?

B.O.W.: Na pewno zorganizujemy wówczas nasz wielki comeback – ‘Czy pamiętacie te złote przeboje z roku 2000? A to jeden z nich - ‘Freestyler’”.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: techno | utwory | muzyka | nagrania | Dr House
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy