Reklama

"Opowieści z pola bitwy"

Od wydanego w 1995 roku albumu „A Black Moon Broods Over Lemuria” brytyjska grupa Bal-Sagoth komponuje muzykę, której nie sposób pomylić z twórczością jakiejkolwiek innej grupy. Rozbudowane utwory, bombastyczne aranżacje, epicki nastrój i jedyna w swoim rodzaju narracja w wykonaniu Byrona – dzięki temu wszystkiemu zespół od lat cieszy się uznaniem fanów i przychylnością recenzentów. Najnowszy album grupy, zatytułowany „Atlantis Acendant” to kolejna porcja wyśmienitej muzyki i następny rozdział barwnej opowieści o dzielnych mieszkańcach Atlantydy, walczących o swoją przyszłość z siłami zła. Na pytania Jarosława Szubrychta odpowiadał wokalista zespołu Byron Roberts.

W tekstach, które napisałeś na „Atlantis Ascendant“ powróciłeś do sagi hiperborejskiej. Dlaczego?

To prawda. Imperium Hiperborejskie znów zagościło w naszych tekstach. Na „Atlantis Ascendant” znajdziecie trzeci i ostatni rozdział mitologii. Król Hiperborei w ostatecznej bitwie staje oko w oko ze swoim przeznaczeniem, z Panem Chaosu – na tę chwilę czekało wielu fanów Bal-Sagoth, przeczuwało, że musi ona nadejść i słyszałem już od ludzi, że utworem „The Splendour Of A Thousand Swords Gleaming Beneath The Blazon Of The Hyperborean Empire (Part: III)” sprawiłem im wielką radość. Nie spodziewajcie się jednak szczęśliwego zakończenia. W bitwie większa część hiperborejskiej armii zostaje wybita w pień i król musi poświęcić własne człowieczeństwo. Tylko poprzez tę ofiarę Miecz Cieni uzyska moc nieśmiertelnych i stawi czoła potędze ciemności. Król wygrywa więc, ale jest to pyrrusowe zwycięstwo. Płaci za nie bardzo wysoką cenę.

Reklama

Saga hiperborejska zakończona. Czego możemy spodziewać się na następnej płycie?

Jest wiele możliwości. Najprawdopodobniej wskrzeszę kilka wątków z poprzedniej płyty. Na pewno pojawi się dalszy ciąg opowieści o Circus Maxiumus, z którego tym razem gladiatorom uda się zbiec. Szykuję również parę nowych, równie interesujących historii.

Skąd bierzesz te wszystkie pomysły?

Już jako kilkuletni chłopiec fascynowałem się światem fantasy i science-fiction. Pochłaniałem wszystko – od powieści, poprzez opowiadania, komiksy, aż po filmy i seriale telewizyjne. Kiedy odkryłem książki Roberta E. Howarda, H.P. Lovecrafta i J.R.R. Tolkiena, zmieniło się moje życie. Później wciągnęły mnie starożytne mity i legendy z zamierzchłej przeszłości, okultyzm i historia... A wszystko to trafiło na podatny grunt mojej wyobraźni, gdzie rozwija się w opowieści, które możecie poznawać za pośrednictwem płyt Bal-Sagoth.

Słyszałeś o Erichu Von Danikenie, niemieckim pisarzu, który twierdzi, że pochodzimy z kosmosu?

Tak. Zabawne jest jednak to, że dowiedziałem się o jego istnieniu od ludzi, którzy przeczytali teksty „Power Cosmic”, naszego poprzedniego albumu. Kupiłem kilka jego książek, przeczytałem je uważnie i muszę ci powiedzieć, że zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Niektórzy ludzie myślą, że Von Daniken jest walnięty, ale jestem przekonany, że w tych wszystkich jego fantastycznie brzmiących teoriach można znaleźć ziarna prawdy. Właściwie wszystko, co opisał, mogło się zdarzyć. On tego nie udowodnił, ale nikt nie dowiódł również, że było inaczej.

Pomysły Von Danikena upowszechniły się w Polsce za sprawą wydanych w latach 80. komiksów. Nie myślałeś o przetransponowaniu swoich tekstów na język obrazków?

Mówiąc szczerze, skończyłem już kilka scenariuszy komiksów, w których pojawia się wiele wątków i postaci występujących również w tekstach Bal-Sagoth. Nad ilustracjami pracuje obecnie ten sam artysta, który zaprojektował okładki naszych trzech ostatnich płyt. Mam nadzieję, że już niedługo do rąk wszystkich zainteresowanych trafi graficzny zapis opowieści, które po raz pierwszy zmaterializowały się w naszych tekstach. Przede mną jeszcze trudne zadanie znalezienia wydawcy tego komiksu, ale mam nadzieję, że i z tym się jakoś uporam.

Pójdę więc za ciosem i zapytam, czy nie myślałeś o spisaniu hiperborejskiej sagi w formie powieści?

Owszem, o tym również myślałem, ale na razie jestem na etapie pisania krótkich opowiadań. Ćwiczę pióro, wyławiając co ciekawsze epizody z tekstów Bal-Sagoth i nadając im kształt prozy. Być może to jest właśnie pierwszy krok do napisania powieści, a może kiedyś opublikuję te opowiadania w jednym zbiorze? Bardzo chciałbym poświęcić się pisaniu i kto wie, może tak się kiedyś stanie...

Powróćmy do płyty „Atlantis Acendant”, koncentrując się tym razem na jej muzycznej zawartości. Nie odeszliście zbyt daleko od „Power Cosmic”, prawda?

Przede wszystkim wydaje mi się, że „Atlantis Ascendant” jest płytą prostszą niż „Power Cosmic”, a przy tym o cały odcień ciemniejszą. Kiedy zabieraliśmy się za komponowanie materiału, moją pierwszą i najważniejszą dyrektywą dla zespołu było to, że potrzebujemy albumu mroczniejszego i bardziej agresywnego niż „Power Cosmic”. W pewnym sensie powróciliśmy do złowieszczej atmosfery z pierwszych płyt i połączyliśmy ją z bombastycznymi, zwycięskimi melodiami, które pojawiły się na ostatnich wydawnictwach.

Wypracowaliście swój własny, niepowtarzalny styl i co do tego nie mam wątpliwości. Ale czy nie boicie się, że staniecie się jego niewolnikami, że starając się brzmieć za bardzo jak Bal-Sagoth, zaczniecie gonić w piętkę?

Cała dyskografia Bal-Sagoth to dowód na to, że wyróżniamy się spośród tłumu i to od samego początku. Większość zespołów na pierwszej czy nawet drugiej płycie poszukuje jeszcze swojego miejsca, muzyki w której czuliby się najlepiej. Potem nagle zmieniają muzykę o 180 stopni, stają się całkowicie innym zespołem, zrywając z własnym brzmieniem, z muzyką za którą daliby się pokrajać jeszcze parę miesięcy wcześniej. Zawsze mnie to trochę irytowało. Tymczasem Bal-Sagoth od początku zamanifestował swoją niepowtarzalność, później rozwijając swój styl i ewoluując. Nigdy jednak nie spodziewaj się po nas drastycznych zmian. Na pewno nie nagramy płyty, w której nasi fani nie rozpoznaliby Bal-Sagoth już po pierwszym przesłuchaniu. Czasem trudno jest utrzymać równowagę pomiędzy pożądanym rozwojem a wiernością samemu sobie, jestem jednak przekonany, że jak dotąd nam się to udaje.

Od początku istnienia Bal-Sagoth nagrywacie w studiu Academy. Czy i w tej materii nie szykujecie żadnych zmian?

Zamierzamy korzystać z usług tego samego studia i tego samego producenta najdłużej, jak to będzie możliwe. Zdążyliśmy się już dobrze poznać, wiemy czego możemy się po sobie spodziewać i nie widzę potrzeby, by cokolwiek zmieniać. Zmieni się natomiast samo studio, bo trwa właśnie przenoszenie Academy w inne miejsce.

Gdy rozpoczynaliście karierę, większość ludzi postrzegała was jako grupę blackmetalową. Tymczasem ta etykieta już dawno chyba przestała być aktualna, nieprawdaż?

Nieczęsto nazywa się nas teraz zespołem blackmetalowym, chociaż sam uważam, że jądro zespołu, jego fundamenty, na zawsze pozostaną blackmetalowe. Poza tym wciąż wydaje mi się, że pierwszym punktem odniesienia, jaki przychodzi ludziom na myśl, kiedy słuchają Bal-Sagoth, jest właśnie black metal, oczywiście ten najbardziej symfoniczny i otwarty na zapożyczenia z innych gatunków muzyki. Nie gniewam się więc, kiedy słyszę to określenie.

Nie bez wpływu na uważanie Bal-Sagoth za zespół blackmetalowy jest sposób, w jaki wykorzystujesz swój głos, szczególnie w tych wysokich, wrzaskliwych partiach.

Na pewno. Oprócz mojego głosu bardzo wiele z black metalem mają niektóre partie gitar czy bardzo szybkie partie perkusji. Poza tym black metal to bardzo szerokie pojęcie, mieszczące w sobie wiele skrajności, a sam uważam, że różnorodność w muzyce to podstawa. Cieszę się, że akurat w black metalu pojawiło się wiele oryginalnych i niepowtarzalnych zespołów.

Słyszałem jednak, że tak naprawdę tylko ty interesujesz się taką muzyką?

Dużo w tym prawdy. Pozostali muzycy Bal-Sagoth słuchają raczej innych dźwięków. Grający na klawiszach Jonny uwielbia The Police i A-ha, David, nasz perkusista, jest wielkim fanem progresywnego grania, Rush i Dream Theater, Chris, gitarzysta, jest fanem Metalliki, a Mark, basista, uwielbia klasyczny heavy metal w stylu Helloween.

Ja jeszcze dorzuciłbym do wymienionych przez ciebie zespołów jakiegoś przedstawiciela epickiego power metalu. Niektóre partie ostatnich płyt Bal-Sagoth zdradzają, że nieobce są wam takie dźwięki.

Jednym z moich ulubionych zespołów jest Manowar i to chyba wiele wyjaśnia. Co ciekawe, większość fanów Bal-Sagoth nie przepada za ekstremalnym black metalem i przyznaje się raczej do fascynacji tradycyjnym power metalem. W naszej muzyce pociąga ich szczególnie melodia i symfoniczne aranżacje oraz, co dla niektórych znaczy więcej niż mogłoby się wydawać, epicki, bitewny koncept zawarty w tekstach.

Często wśród swoich ulubionych zespołów wymieniacie Sabbat i wcale mnie to nie dziwi. Chciałbym natomiast wiedzieć, co sądzisz o Skyclad, zespole założonym przez Martina po rozpadzie Sabbat?

Podoba mi się Skyclad, szczególnie trzy pierwsze płyty. Być może dlatego, że pobrzmiewają w nich wciąż echa twórczości Sabbat, a naprawdę uwielbiałem ten zespół. Miałem już okazję poznać Martina Walkyiera i kto wie, może kiedyś udałoby się nam zrobić coś razem. To byłoby naprawdę interesujące.

Skoro o tym mowa, metalowi muzycy często zakładają rozmaite projekty uboczne, grają ze sobą w najróżniejszych konfiguracjach. Was nigdy nie interesowały zabawy tego typu?

Owszem, interesowały, ale Bal-Sagoth pochłania cały nasz czas. Często rozmawiamy z Jonnym o wspólnym projekcie, który ograniczyłby się głównie do muzyki elektronicznej, nie mającej zbyt wiele wspólnego z metalem. Chcielibyśmy tworzyć coś w stylu muzyki filmowej.

Słyszałem, że wasze koszulki były wielokrotnie nagradzane na rozmaitych festiwalach. Moje gratulacje.

Rzeczywiście. Nasze koszulki otrzymały wiele nagród na konkursach organizowanych w Stanach Zjednoczonych, na rozmaitych targach branżowych. Uważam, że to doskonała reklama dla zespołu i dzięki świetnym koszulkom możemy dotrzeć nawet do ludzi, którzy w ogóle nie słuchają metalu. Najlepszym przykładem są Cradle Of Filth, których koszulki ciągle wywołują jakieś skandale i przy okazji reklamują zespół. W Anglii na ulicy możesz spotkać mnóstwo ludzi w koszulkach Cradle Of Filth, ale połowa z nich nigdy nie słyszała żadnej płyty zespołu, spodobał im się tylko nadruk na koszulce. W Bal-Sagoth przywiązujemy wielką uwagę do gadżetów związanych z zespołem i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości obejmować będą one nie tylko koszulki, ale również gry komputerowe, komiksy, figurki przedstawiające bohaterów tekstów.

Gry komputerowe? O tak, to mogłoby być ciekawe...

Poznałem niedawno kilku kolesi, którzy współtworzyli takie gry jak „Unreal Tournament” i „Diablo II”. Okazało się, że są zagorzałymi fanami Bal-Sagoth i bardzo chcieliby kiedyś stworzyć grę RPG opartą na wszechświecie przedstawionym w tekstach Bal-Sagoth, zaludnioną wymyślonymi przeze mnie postaciami. My mielibyśmy skomponować muzykę do tej gry. Mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie.

Taka gra nie musiałaby się bardzo różnić od „Diablo II”.

Nie ty pierwszy mi to mówisz. Co ciekawe, słyszałem to również z ust jednego z współtwórców „Diablo II”. (śmiech)

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: metal | król | partie polityczne | Atlantis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy