Reklama

"Oddaję fanom kawałek siebie"

Irlandczyk Ronan Keating zasłynął jako wokalista boysbandu Boyzone. Od kilku lat działa na własny rachunek, czego efektem są płyty "Ronan" (2000), "Destination" (2002) oraz wydana pod koniec 2003 roku "Turn It On". Albumy, w nagraniu których wziął udział, rozeszły się w nakładzie przeszło 17 milionów egzemplarzy. Ponad karierę gwiazdy pop Ronan przedkłada szczęsliwe życie rodzinne, a od fanów oczekuje, aby cenili go wyłącznie za muzykę. Miło wspomina swój pobyt w Polsce, ale nie zna nazwiska ani jednego Polaka. Uwielbia drogie samochody i motocykle, nie przepada natomiast za irlandzkim piwem. Można się o tym wszystkim przekonać, czytając rozmowę Keatinga z Jackiem Fudałą (RMF FM).

W jakich sytuacjach życiowych brakuje ci słów?

Myślę, że w tych najbardziej romantycznych albo delikatnych. Wtedy właśnie czuję się najmniej pewnie. Niełatwo jest mi wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.

Czy takie właśnie chwile były inspiracją do napisania przeboju "Lost For Words"?

Myślę, że tak. Przesłanie tego utworu jest takie, że działanie jest ważniejsze od słów. Jeśli nie potrafię wyrazić swych uczuć słowami, jest nadzieja, że moje uczynki to pokażą.

Muzycznie ta piosenka kojarzy mi się z Bryanem Adamsem. Zgadzasz się z tym?

Reklama

Tak, to jest bardzo gitarowa piosenka, a z takich właśnie słynie Bryan. Jest tam trochę gitary elektrycznej, trochę akustycznej. To taki energetyczny utwór, przypominający faktycznie dokonania Bryana Adamsa.

Przed wydaniem albumu "Destination" powiedziałeś: "Nie jestem pewien, czy ludzie zaakceptują te piosenki". Czy teraz też masz takie obawy?

Nie. To jest dokładnie taka płyta, jaką starałem się nagrać przez ostatnie dziesięć lat. Mocno w nią wierzę, jestem nią bardzo podekscytowany. To jest pierwszy album, na którym oddaję fanom kawałek siebie. Mam nadzieję, że go zaakceptują.

Jak długo nagrywałeś tę płytę?

Samo nagrywanie zajęło około trzech miesięcy.

W trakcie nagrywania wywaliłeś z pracy swojego menedżera...

"Wywaliłem" to za mocno powiedziane. Nasze drogi rozeszły się parę miesięcy temu - myślę, że z korzyścią dla nas obu. Pracowaliśmy razem przez 10 lat i to był już najwyższy czas, żeby coś zmienić. Wciąż jednak jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.

Na tej płycie jest trochę ballad i trochę żywiołowych utworów. Który rodzaj bardziej ci odpowiada?

Wolę śpiewać ballady, wtedy czuję się bardziej zrelaksowany. Mogę też włożyć w mój głos więcej uczucia. Mam nadzieję, że kobietom też się to podoba. (śmiech)

Pamiętasz pierwszą wizytę w Polsce w 2001 roku?

Pewnie, że ją pamiętam - śpiewaliśmy na rozdaniu nagród [Fryderyków - przyp. red.]. Osobiście wręczałem nagrodę jednej wokalistce rockowej, ale nie pamiętam w tej chwili jej nazwiska. To był bardzo miły wieczór. Wylądowaliśmy w takim klubie... Jak on się nazywał...? To było duże, białe pomieszczenie, z bardzo minimalistycznym, niebieskim światłem... W każdym razie świetnie się tam bawiliśmy.

Z czym w takim razie kojarzy ci się nasz kraj?

Byłem tam, dobrze się tam czułem, mam tam fanów, którzy lubią moją muzykę. Zresztą dlatego tam pojechałem.

Ale z czym ogólnie kojarzy ci się Polska?

Generalnie? Wiem, że jest tam zimno - trochę tak jak w Irlandii, tam też jest cholernie zimno. Co jeszcze kojarzy mi się z Polską? Hmm... Niech pomyślę... To trudne pytanie. Po prostu świetnie się tam bawiłem, poznałem wielu fajnych ludzi. Architektonicznie przypominało mi to trochę Paryż, te stare budynki były bardzo ładne. Pamiętam, że było to bardzo duże miasto z ogromnymi budynkami i w ogóle.

Wielu Polaków żywi bardzo ciepłe uczucia w stosunku do Irlandii. Jak się żyje na tej zielonej wyspie?

Żyję się tam cudownie. Wielu ludziom Irlandia kojarzy się z problemami w Irlandii Północnej, w Belfaście. Ale w Dublinie w ogóle się tym nie przejmujemy. To może dość smutne, ale naprawdę niewiele wiemy o tym, żyjemy w błogiej nieświadomości, choć mamy to za miedzą. Ale na szczęście ten problem zaczyna się powoli rozwiązywać - oby stało się to jak najszybciej. Mam nadzieję, że moje dzieci będą żyły w kraju, w którym wreszcie zapanował pokój.

W jednym z wywiadów powiedziałeś kiedyś: "Czuję się bardzo komfortowo jako artysta solowy". Czy nadal tak się czujesz?

Bardziej niż kiedykolwiek, tego jestem pewien. Czasy Boyzone traktuję jak zupełnie inne życie. Teraz jestem sobą, dużo lepiej realizuję się jako artysta solowy.

Co myślisz o reaktywowaniu grupy Boyzone?

To się nigdy nie stanie.

Podobno zaczynałeś karierę w zespole o nazwie Namaste...

Tak, ten zespół powstał w 1991 lub w 1992 roku, w każdym razie dawno temu. To była grupa rockowa, graliśmy covery Bryana Adamsa, Nirvany i tego typu rzeczy.

Czy kiedyś jeszcze poznamy twoje rockowe oblicze?

Uwielbiam muzykę rockową i cały czas się rozwijam. Ale nie zanosi się na jakieś dramatyczne zmiany, nie zacznę grać muzyki takiej jak Linkin Park czy Metallica. Muzycznie najbardziej podziwiam Bryana Adamsa i Stinga.

To byłaby duża niespodzianka, gdybyś nagrał płytę w stylu Linkin Park...

Tak, ale nie byłbym wtedy sobą. Po co miałbym nagrywać tego typu płytę? Na pewno nie zmienię nagle stylu i nie nagram takiego albumu.

Na twoim nowym albumie jest sporo ballad. Spodziewałem się, że będzie trochę bardziej rockowy...

Jest tam parę dobrych rockowych kawałków, np. "Back In The Day", "Lost For Words" czy "Turn It On Again". Myślę, że jest zachowana równowaga. Nie chcę się odcinać od moich fanów, wiem czego oni oczekują. Mam nadzieję, że nagrałem płytę, która spodoba nie tylko im, ale też paru innym osobom.

Patrząc z perspektywy czasu - czy uważasz, że to był dobry pomysł, aby zaczynać karierę jako członek boysbandu?

Tak. Wtedy raczej nie było łatwo artystom solowym - wytwórnie płytowe wolały podpisywać kontrakty z zespołami i boysbandami. To była taka furtka. Poza tym wtedy właśnie dokładnie tego chciałem, nie bardzo chciałem być artystą solowym. Wolałem być członkiem Boyzone, kochałem każdą chwilę spędzoną w tym zespole. Nie zastanawiałem się nad tym zbytnio.

Co sądzisz o metodach robienia gwiazd z młodych ludzi za pomocą programów typu "Idol" czy "Pop Stars"?

To dość niebezpieczne. W Anglii właśnie zaczyna się kolejny program tego typu i wygląda na to, że stawiają już krzyżyk na zwycięzcach poprzednich edycji, takich jak Gareth Gates czy Will Young. Tamci idą w odstawkę, teraz trzeba znaleźć ich następców, z którymi będzie można podpisać kontrakt i ich wylansować. Nie tędy droga! Gareth i Will powinni spokojnie kontynuować kariery i zobaczylibyśmy, co z tego by wynikło. Lepiej byłoby w nich zainwestować pieniądze, a nie szukać kolejnych artystów, z którymi można by podpisać kontrakt.

Ale ludzie uwielbiają oglądać takie programy...

Tak, kochają to, bo telewizja uzależnia. Ale to nie jest w porządku.

Jak wpływa na twoją karierę fakt posiadania rodziny i dzieci?

To jest cudowne. Dzięki temu mam motywację, aby robić to, co robię i mocno stąpać po ziemi.

Nie sprawia ci to żadnych problemów?

Oczywiście, że nie. To niemożliwe.

Czy twoja rodzina jest z tobą podczas tras koncertowych?

Jeździli ze mną po Europie, mój syn towarzyszył mi też w Australii i w Południowej Afryce. W przyszłym roku idzie do szkoły, więc z podróżowaniem będzie trochę trudniej.

Z marketingowego punktu widzenia posiadanie żony i dzieci nie jest chyba najlepsze. A może się mylę?

Absolutnie się mylisz. Nie jestem tego typu artystą, który musiałby się czymś takim przejmować. Kiedy byłem w boysbandzie, to co innego. Teraz nie sądzę, aby którykolwiek z fanów kupujących moje płyty zaprzątał sobie głowę tym, czy jestem żonaty, czy nie. Ludzie, którzy dziś kupują moje płyty, robią to, bo podoba im się muzyka. Tak właśnie powinno być.

Powiedz, co najbardziej cię denerwuje?

Nieprzyjemni, aroganccy ludzie, tacy, którzy robią z mojego prywatnego życia temat dla prasy, wchodzą bez pozwolenia do mojego osobistego świata.

Jaki jest twój ideał kobiety?

Moja żona. On mnie rozumie, daje mi powód, abym robił to, co robię i jednocześnie daje mi dużo swobody. Niełatwo jest znaleźć kogoś takiego.

Masz dwoje dzieci?

Tak, mam dwójkę cudownych dzieci - Jacka i Marie w wieku 4 i 2 lat.

Czym się interesujesz poza muzyką?

Motocyklami i samochodami - to jest moje największe hobby, nie licząc muzyki. Mogę o tym gadać bez przerwy, cały czas chodzę oglądać nowe motory i samochody.

Ile masz samochodów?

Pięć. I trzy motocykle.

Jakie marki?

Mam BMW Z8 z limitowanej serii, Bentleya GT Continental - sportowy samochód, który dopiero trafia do sklepów. Poza tym Range Rovera, Mercedesa SL i trzy Harley?e Davidsony.

Bierzesz udział w jakichś rajdach?

Nie, po prostu jeżdżę sobie nimi, dbam o nie, wyposażam je.

Chciałbym cię zapytać o twoje preferencje. To będą krótkie pytania.

OK.

Co wolisz: ambicję czy bycie cool?

Nikt nie powinien starać się być cool - albo taki jesteś, albo nie. Ja w każdym razie się nie staram. Wiem, że taki jestem, choć nie wiem, co na ten temat sądzi prasa. Co do ambicji - jestem ambitną osobą, ale najważniejsza jest miłość do muzyki.

Piwo irlandzkie czy z importu?

Jack Daniels. Nie piję irlandzkiego piwa. Od czasu do czasu piję Guinessa, ale Jack Daniels jest najlepszy.

Bycie w trasie czy z rodziną?

Bez wątpienia z rodziną. Jeśli nie można tego mieć jednocześnie, wolę być z rodziną.

Podaj nazwisko jakiegoś znanego Polaka - pierwsze, jakie przychodzi ci do głowy.

Oooch... Musisz mi pomóc. Wymień jakichś znanych Polaków.

Ale to jest zadanie dla ciebie.

To nie fair, stary, zaskoczyłeś mnie. Pomóż mi, proszę.

Papież.

Papież - no pewnie! (śmiech) Wiesz co, nie wiedziałem, że on jest Polakiem!

A mówi ci coś nazwisko Lech Wałęsa? On pomógł obalić komunizm w moim kraju...

Mógłbyś powtórzyć jego nazwisko?

Wałęsa.

Wałęsa... Coś mi się obiło o uszy... O Jezu, stary, zapytaj mnie o coś łatwiejszego!

Czy kusi cię czasem, aby zrobić coś dziwnego, na przykład kompletnie zmienić styl muzyczny?

Czasami postanawiam, że ogolę sobie głowę, potem kupię nowe ciuchy i zacznę tworzyć hip hop. (śmiech) Ale nigdy tego nie robię.

Może mógłbyś wtedy nagrać duet z Eminemem?

Być może, kto wie... Dwóch białych, na dodatek blondynów. To byłoby zabawne...

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: życie rodzinne | nazwiska | samochody | śmiech | nazwisko | Lech Wałęsa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy