Reklama

"Nie pokazaliśmy jeszcze siebie"

Koligacja Gie-Ka to gliwicki zespół, który tworzy dwójka raperów: Majkel i Kecaj. Zadebiutowali w roku 2000 nielegalem "Domufka" (jeszcze w trzyosobowym składzie, wspierał ich Bełi). Następnie, po kilku miesiącach, wydali taśmę "Urwane Chwile" i to właśnie ten materiał wzbudził zainteresowanie wrocławskiej wytwórni Blend Records. Legalna płyta, na skutek wielu powodów, powstawała bardzo długo, ostatecznie ujrzała światło dzienne we wrześniu 2003 roku. "Kuriozum", bo taki nosi tytuł, zawiera 16 kawałków, za produkcję większości z nich odpowiada Magiera, oprócz niego swe bity dostarczyli: Urb, KRI, Wspólny Mianownik i Król Maciuś I. Niedawno grupa nawiązała współpracę z Puzzlem, producentem z Warmii, i to właśnie on będzie czuwał nad brzmieniem drugiej płyty, która już powstaje. Z członkami Koligacji rozmawiał Keb (Czyste Słowa).

Po Magierze mogliśmy się spodziewać wiele, tymczasem bity na waszej płycie brzmią jakby się do nich nie przyłożył. Zgodzicie się z tym twierdzeniem?

Majkel: Tak. Magiera ewidentnie nie przyłożył się do naszej płyty, mógł to zrobić lepiej.

Kecaj: Zacznijmy od tego, że według ostatecznej wersji okładki, zrobił on dwa bity, a tak naprawdę maczał palce przy wszystkich, które są podpisane "Koligacja". W przypadku niektórych można się uprzeć, że to nasz bit, bo np. my daliśmy sample, ale ze dwa Magiera zrobił od początku do końca sam i do dziś nie wiem, dlaczego podpisano je "Koligacja" (co najlepsze, Magiera też tego nie wie). Ogólnie nie jesteśmy zadowoleni ze współpracy i z otrzymanych bitów, ponieważ nie są to produkcje na poziomie Magiery.

Reklama

Jak to jest - nie miał szczególnej motywacji, by się do tego przyłożyć?

Majkel: Zauważyłem, że w przypadku płyt, które nie wypływają z jego własnej inicjatywy (jak nasza, która była zleceniem), główną motywacją są dla Magiery pieniądze, a z tego, co się orientuję, tutaj nie był za bardzo zadowolony z ostatecznego rozliczenia z Blendem. Myślę, że potraktował naszą płytę jako konieczność, jako coś, co musi zrobić, najlepiej jak najmniejszym nakładem czasu i pracy.

Kecaj: Niektóre bity dla nas powstawały w tym samym czasie, co bity na "Kodex", a porównując ich poziom nie da się nie zauważyć, że współpracę z nami potraktował bardzo ulgowo.

Majkel: To nawet nie są odrzuty.

Czyli raz, że narzucony projekt, dwa, nie zarobił tyle, ile mógłby?

Kecaj: Tak, poza tym my nie jesteśmy prestiżowymi raperami, więc zbyt wiele osób nas nie posłucha i najwidoczniej bity, w jego założeniu, mogły mieć niski poziom. Chociaż na pewno nie robił tego wbrew sobie, bo gdyby kazano mu pracować z beznadziejnymi raperami o miesięcznym stażu, nigdy by się na to nie zgodził.

Majkel: Zgodziłby się, gdyby dali mu po 2000 zł za bit (śmiech). Przecież robił bity na Evah, co jest zbrodnią przeciwko muzyce.

Dlaczego Blend nie zaoferował Magierze większych pieniędzy, w trosce o jakość waszej płyty?

Majkel: Nie wiem dokładnie, jak wyglądało rozliczenie między Magierą a Blendem, wiem natomiast, że nie było satysfakcjonujące dla Magiery, a w sytuacji, kiedy on robi wiele projektów naraz, choćby z braku czasu nie jest w stanie szlifować wszystkich do końca. I po naszej płycie słychać, że zrobił ją na szybko.

Kecaj: A jeśli chodzi o pieniądze - cóż, od początku było wiadomo, że nasza płyta nie będzie żadnym komercyjnym hitem. Im więcej mijało czasu, tym bardziej stawało się jasne, i Blend miał tego świadomość, że "Kuriozum" się nie sprzeda. Dlatego wytwórnia postępowała tak zachowawczo i nie traktowała naszej płyty ze szczególną troską.

Na jakiej podstawie snuto prognozy, że płyta się nie sprzeda?

Kecaj: Ponieważ powstawała prawie trzy lata i w tym czasie rynek bardzo się zmienił. Na początku były nadzieje, że przy dobrej promocji wszystko będzie OK, później Blend nastawiał się na średnią promocję, aż w końcu promocja była minimalna, wkład finansowy zresztą też.

Majkel: Materiał jest po prostu zbyt rozciągnięty w czasie - niektóre kawałki dzisiaj mają już 3 lata - przez co jego poziom jest tak zróżnicowany, że było wiadomo, że nie jest to płyta, która ma szanse odnieść na scenie jakikolwiek sukces. Scena, mimo tego wszystkiego, co się dzieje, jest coraz mocniejsza i coraz trudniej się wybić. Myśmy nigdy nie liczyli na komercyjny sukces tego materiału, bo to nigdy nie miała być płyta dla wszystkich. A poza tym wyszła najzwyczajniej w świecie średnio, jest przestarzała, trochę zbyt długo powstawała, trochę producent się nie przyłożył...

Tych czynników nazbierało się na tyle dużo, że nie za bardzo jest się z czym przebijać. A wydawcy nie są na tyle głupi, żeby inwestować swoje pieniądze w materiały, które mają niewielkie szanse na zaistnienie.

Ale jednak zainwestowali, skoro płyta wyszła.

Kecaj: Tak, bo na początku nikt nie podejrzewał, że płyta ukaże się z takim opóźnieniem. Blend zobowiązał się ją wydać, podpisaliśmy umowę, i nie miał wyjścia.

Majkel: Ten projekt się zaczął bardzo dawno, a zawieszając go Blend tak czy owak umoczyłby pieniądze, chociażby te zapłacone Magierze. A tak zawsze istniała szansa, że coś się z tego zwróci. Poza tym podpisaliśmy umowę na dwie płyty i ja w dalszym ciągu uważam, że jesteśmy w stanie zrobić taki materiał, który nie tylko się zwróci, ale i na siebie zarobi, nie będąc przy tym materiałem komercyjnym.

Kto więc zarobił na "Kuriozum" - Blend, wy, czy tylko Magiera?

Majkel: Na razie chyba tylko Magiera.

Kecaj: Zespoły zawsze zarabiają na końcu. (śmiech)

Co we współpracy z Magierą najbardziej wam przeszkadzało?

Majkel: Wiesz, pracy studyjnej towarzyszyła zawsze miła atmosfera, dopiero z czasem doszliśmy do tego, że nasze nagrywki u Magiery przebiegały pod hasłem "jak najszybciej", a nie "jak najlepiej". Chciał po prostu zrobić to szybko, pozbyć się nas ze studia i zabrać się za inne rzeczy.

Kecaj: Chociażby nagrywanie wokali - robiliśmy to na szybko. Wiele rzeczy można było podszlifować, nagrać lepiej, bardziej dynamicznie, ale Magiera, jeżeli tylko nie było wpadki, mówił "spoko, następny". Nie było szansy naprawdę tego dopracować.

Nie zależało mu na jakości?

Majkel: Myśmy wtedy o tym nie wiedzieli. W momencie, kiedy Magiera mówił: "OK, jest dobrze, następna zwrotka", ja się bardzo cieszyłem, myślałem, że jestem raperem, który przychodzi, nagrywa zwrotkę i jest git. (śmiech)

Kecaj: Brakowało nam doświadczenia, przebicia, żeby w pewnym momencie powiedzieć: "Czekaj, chcę to nagrać jeszcze raz". W efekcie jest dużo niedociągnięć, brak np. wycięć oddechów.

Majkel: No i brakuje w tych wokalach dynamiki. Są za bardzo wyklepane, nie powinno tak być.

Nie jest to poniekąd wasza wina?

Majkel: Tak, oczywiście, kwestia umiejętności. Ale po to się siedzi w studio, żeby wyciągnąć z siebie jak najwięcej. Tak naprawdę dopiero teraz, z perspektywy czasu, wiem, że te umiejętności podniosłem, i teraz zupełnie inaczej zachowałbym się, będąc w takiej sytuacji, bo wtedy nie wiedziałem, a teraz już wiem, jak chce brzmieć na bicie.

Kecaj: Nie chcemy powiedzieć, że nasze wokale brzmią monotonnie przez Magierę. Ale jednak - było bez wpadek w tekście, to było dobrze, nie liczyła się dynamika.

Majkel: A producent, który jest jednocześnie producentem wykonawczym, realizatorem nagrań i człowiekiem, który czuwa nad brzmieniem całej płyty, powinien ciągnąć raperów za uszy, wyciągnąć z nich jak najwięcej i starać się, żeby wyszło to jak najlepiej. A nie dbać tylko o to, żeby szybko skończyć płytę. Wiesz, Magiera to sympatyczny koleś, z którym chętnie się napiję wódki. Ale nie chciałbym nagrywać z nim następnej płyty.

Zmieniliście producenta?

Majkel: Tak. Drugą płytę wyprodukuje, praktycznie w całości, Puzzel, nasz człowiek z Warmii.

Kecaj: Dobre bity, będzie ciekawiej. Poza tym jest coś, czego brakowało u Magiery: podjaranie współpracą i motywacja. Puzzel jeszcze nie zaistniał, jest popularny w bardzo wąskich kręgach, dlatego chce, tak samo jak my, żeby ta płyta wyszła jak najlepiej. Nakręcamy się wzajemnie do wspólnej pracy.

OK, wróćmy do waszej płyty. Abstrahując już od bitów, powiedzcie, co jest jej mocną stroną?

Majkel: Teksty, ich przekaz. Myśli przewodnie kawałków. Ta płyta być może ma wiele niedociągnięć, ale jest o czymś i jest na pewno przemyślana. Zauważ, że nie została pojechana przez recenzentów, a to też świadczy na jej korzyść. Ona nie jest słaba. Brakuje jej wykończenia, brakuje jej smaczków, które robią z płyty niezłej zaje**stą.

Kecaj: Zgadzam się - treść. Sądzę, że gdybym dostał same teksty na kartce, miałyby dla mnie dużą wartość.

Ale jak rozumieć w waszym przypadku słowa "przekaz", "treść"? Każdy raper ma pewnie swoją definicję i się pod nią podpisuje, czy nagrywa hardkor czy kawałki imprezowe.

Majkel: Po pierwsze, każdy kawałek jest o czymś innym, po drugie, coś za sobą niesie. Nawet jeśli są to numery mniej zaangażowane, mają ciekawe pomysły i ciekawe porównania. Ale najważniejsze dla mnie są utwory, które dotyczą poważniejszych kwestii, które poruszają pewne aspekty naszego życia, czy życia ogólnie. A niewiele jest na rynku materiałów, które ujmują ważne tematy w taki sposób, że zdradzają stosunek artystów do nich, przy czym nie są pseudo-moralizatorskie, nie są narzucaniem niczego w stylu: "masz robić tak i tak dzieciak, bo tak jest dobrze. Elo ziomuś".

Kecaj: Poruszyliśmy wiele tematów i przy tych poważniejszych każdy może pomyśleć nad sobą, zastanowić się, co mówimy, czy on się z tym zgadza, czy nie. Przykładowo kawałek "Kim on jest?", gdzie opinii może być wiele.

Majkel: Ta płyta jest poszukiwaniem swojego miejsca w hip hopie, stąd taka rozbieżność stylistyczna kawałków. Są numery w nurcie około true-schoolowym, czyli przechwałki i zabawa słowem ("Akcja Alfabet"), są numery traktujące o zjawiskach społecznych, są numery ujęte w kontekście filozoficzno-duchowym.

Wymienię kilka określeń, powiedzcie, czy pasują do waszej płyty. Przebojowa?

Kecaj: Nie. Brak chwytliwych refrenów, melodyjnych gadek, brak polotu...

Majkel: Brak lekkich, łatwych i przyjemnych tekstów, które wpadają w ucho po pierwszym przesłuchaniu.

Świeża?

Majkel: Też nie.

Kecaj: Ja bym Blend porównał do sklepu, a naszą płytę do przeterminowanego towaru, w który sprzedawca zainwestował i chciałby na tym nie stracić. Płyta nie jest świeża, bo tak późno wyszła, nie jest też na rynku żadną nowością. Może 1,5 roku temu byłoby inaczej.

Majkel: Nie pokazaliśmy jeszcze na tyle siebie i swojego indywidualnego charakteru, żeby uczynić tą płytę świeżą. Chociażby dlatego, że jeszcze wtedy nie zdążyliśmy go nabyć.

Przemyślana?

Majkel: Tak, chociaż przemyślenia mają to do siebie, że się starzeją. Ta płyta jest przemyślana na rok 2001 i 2002, bo wtedy powstawała.

Kecaj: Na pewno każdy tekst na płycie jest przemyślany. Nie pisaliśmy kawałków w 20 minut, byłe szybko, byle napisać, byle nagrać czwartą płytę (śmiech). Nad każdym tekstem się zastanawiałem, od tej strony płyta jest na pewno przemyślana.

Majkel: Nie jest na pewno od początku do końca taka, jak byśmy chcieli, ponieważ nie mieliśmy zbyt wielkiego wpływu na warstwę muzyczną. Nie powiem o "Kuriozum", że właśnie taką płytę chciałbym zrobić. Daleko nam jeszcze do tego.

Jakich określeń wy byście użyli?

Kecaj: Nieaktualna.

Majkel: Niespójna.

Żadnych pozytywów?

Majkel: Ciekawa. Wiesz, ja staram się oceniać nas rzetelnie, uczciwie i krytycznie. Ale nie mogę powiedzieć, że nie słucham tej płyty z przyjemnością. Jestem zaje**ście zadowolony, że w ogóle ją wydaliśmy, bo wiem, że jest wielu raperów, którzy o tym marzą, ale nigdy nie będzie im dane. I tego nam nikt nie zabierze.

Kecaj: Jest jeszcze jeden przymiotnik, którego można użyć odnośnie naszej płyty - ponadgodzinna. (śmiech)

A co wydanie tej płyty zmieniło? Czujecie się lepsi? Czujecie się ponad tymi raperami, którzy nagrywają demówki i wciąż tkwią w undergroundzie?

Kecaj: Jasne, gramy 3 koncerty tygodniowo, zbijamy kupę hajsu, jesteśmy rozpoznawani w autobusie i tramwaju. (śmiech)

Majkel: Na pewno nie jesteśmy ponad raperami z undergroundu, bo ja się nie czuję nie undergroundowym artystą. Czuje się artystą, który jest wręcz pod tymi raperami, bo podoba mi się w szeroko pojętym podziemiu i będę w nim siedział. A to, czy płyty ukazują się w sklepach nie jest wyznacznikiem wyjścia z podziemia. Liczy się mentalność, podejście do muzyki i forma. Nie zmieniło się nic w kontekście osiągnięcia sukcesu, sposobu spędzania czasu czy ilości hajsu w kieszeni. Zmieniło się to, że jesteśmy mądrzejsi i dojrzalsi o tę płytę.

Robimy drugą, która będzie zupełnie inna, chociaż jeśli ktoś przesłucha obie bardzo dokładnie, to pewną ciągłość zauważy, bo "Kuriozum" nie jest zaprzeczeniem nas, to jesteśmy my sprzed dwóch lat. Na pewno nie czuję się lepszy od raperów, którzy nagrywają demówki tylko dlatego, że ja wydałem płytę na legalu, a oni nie. Czuję się natomiast lepszy od większości polskich raperów, bo mam lepszy styl i lepsze teksty.

Kecaj: Jesteśmy bogatsi w doświadczenia. Nic się nie zmieniło w kwestii hajsu i koncertów, tak jak wcześniej zażartowałem.

Płyta nie dała wam lansu przez duże "L"?

Majkel: Nie dała nawet przez małe. (śmiech)

Kecaj: Ja się czuję dojrzalszy muzycznie i hiphopowo, bardziej wiem na czym to polega i staram się nie popełniać tych samych błędów. Dużo mi pomogły wszystkie krytyczne uwagi na temat tej płyty, bo cały czas pracuje nad sobą, a dzięki temu, że płyta ma sporo niedociągnięć, które ludzie wyciągnęli na wierzch, mogę być w przyszłości lepszy.

Majkel: No i płyta dała nam na pewno pierwsze bolesne zetknięcie z show-biznesem. Chcąc nie chcąc jesteśmy częścią czegoś dużego, co zajmuje się wciskaniem ludziom kitu pod postacią muzyki, a bagno, które panuje w tym biznesie jest tak wielkie, wciągające i tak bardzo śmierdzi, że nie da się tego nie zauważyć, jeżeli się tylko do niego zbliża. A to akurat mi się nie podoba i ustosunkowuję się anty.

Zaraz, mówiliście, że płyta się nie sprzedaje, nie macie teledysku, nie gracie koncertów, więc w jaki sposób się zbliżacie do show-biznesu?

Kecaj: Otarliśmy się o to wszystko, poprzez pewne elementy promocyjne. Był nasz kawałek na "Polskim hip hopie", było parę wywiadów, płyta leży w sklepach, są jakieś rozliczenia.

Majkel: Z tym, że ja mówię bardziej o branży, czyli o ludziach. A ludzi z czasem się poznaje, będąc raperem i grając jakieś koncerty. Zresztą nie trzeba nagrywać płyt, żeby widzieć, że polski rynek muzyczny jest karykaturą muzyki, a hip hop jeszcze napędza ten wizerunek, wystarczy włączyć Vivę, żeby wiedzieć, o co mi chodzi.

Narzekacie na sprzedaż, ale nie macie ani jednego teledysku. A mieliście mieć.

Kecaj: Teledysk stoi w miejscu. Nie chcę tego opisywać, bo jak tylko o tym myślę, robi mi się smutno. Da się odczuć, że stawiają nas z boku, na samym końcu. Trudno tłumaczyć to tym, że płyta się nie sprzedaje i nie ma za co zrobić teledysku, bo teledysk powinien być przed płytą. Jak można oczekiwać, że ona się sprzeda bez teledysku? A widzimy, że wytwórnia i reżyser robią w tym czasie inne klipy, więc może nam być tylko przykro.

Majkel: To jest jeden z przejawów tego, o czym mówiłem przed chwilą. Ale my nie będziemy się prosić i błagać naszego wydawcy, żeby nam zrobił klip. Będziemy realizować swoje inicjatywy tutaj, na Śląsku, w Gliwicach. Chodzi o przekaz, o formę, o show, a nie o to, żeby robić biznes. Wiesz, to nie jest jakiś śmieszny lans, tylko naprawdę jesteśmy independent as fuck, na tyle, na ile w polskim hip hopie jest to możliwe.

Aby stworzyć prawdziwą podziemną scenę, musi być ona przeciwwagą dla tej komercyjnej, a płyty w Polsce nie sprzedają się prawie wcale. Jeżeli ktoś wyskakuje ponad 7000 egzemplarzy to już jest sukces. Tak czy inaczej będziemy robić po swojemu. Stwarzamy sobie warunki do nagrywania u siebie i myślę, że zrobimy jeszcze wiele ciekawych rzeczy, a że nie każdy będzie miał szansę do nich dotrzeć... to może jest też jego wina, że nie próbuje?

Mówicie, jakby wam w ogóle nie zależało na sukcesie.

Kecaj: Wiesz co, bo płyta jest od strony promocyjnej zepsuta. Reklamy były w czerwcu, a wyszła we wrześniu, ale byłoby bezsensem siedzieć teraz i płakać nad rozlanym mlekiem w nadziei, aż ktoś je weźmie i wleje z powrotem do dzbanka. My musimy robić dalej, iść do przodu, a nie czekać na klip, na reklamę, na wywiad. Przy następnej płycie postaramy się, żeby wszystko miało ręce i nogi.

Majkel: Dyskusja kręci się wokół jednej ważnej rzeczy - wokół pieniędzy, bo one mogą generować rozwój. Ja bym bardzo chciał zarobić jakąś kasę na hip hopie (albo niekoniecznie na hip hopie, chociaż na tym mam mimo wszystko największe szanse, bo nic innego na razie nie potrafię), po to żeby stworzyć sobie tutaj, w moim pokoju, warunki do robienia muzyki z prawdziwego zdarzenia. Trzeba by było dołożyć trochę sprzętu, myślę, że kilkanaście tysięcy złotych bym na to potrzebował.

Ale nie zrobimy tak, że nagramy pierwszą płytę komercyjną, która się zaje**ście sprzeda, a potem już będziemy robić swoje projekty. Bo to jest bagno, które wciąga, tu nie ma powrotu do niezależności. Ja podchodzę do tego trochę punkowo: my robimy muzykę na miarę swoich możliwości (wiadomo, że staramy się je zwiększać), natomiast nie będziemy lizać tyłków, żeby załatwić sobie wywiad, zdjęcia czy plakaty. Działamy swoim tempem i po swojemu. Załatwiliśmy np. sponsoring, ale nie na siłę. Ludzie byli zainteresowani, spodobał im się materiał, to w to weszli.

Dzięki za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: teksty | show | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy