Reklama

"Nie chcę być gwiazdą jednego sezonu"

Alicja Janosz, 17-letnia wokalistka pochodząca z Pszczyny, zrobiła w programie "Idol" ogromne wrażenie na jurorach. Z każdym kolejnym odcinkiem stawała się jednym z najpoważniejszych kandydatów do zwycięstwa. W finałowej rozgrywce niewysoka, ale przepełniona pozytywną energią Ala, pokonała Szymona Wydrę i Ewelinę Flintę, otrzymując w sumie 40 procent głosów. Teraz czeka ją nagranie solowego, debiutanckiego albumu. O tym, jak oceniała swoje szanse na zwycięstwo w "Idolu", o ciężarze sławy i planach związanych z płytą, tuż po ogłoszeniu wyników z Alicją Janosz rozmawiał Konrad Sikora.

Na początek banalne pytanie - jak się czujesz po ogłoszeniu wyniku?

Wszyscy spodziewali się, że będę skakać pod sufit i krzyczeć "wooow, wooow", ale ja to przyjełam normalnie. Sądziłam, że wygra Ewelina. Jakoś tak to ogłaszali, iż na początku myślałam, że to ona zwycięży. Jestem ogromnie tym wszystkim zaskoczona i szczerze mówiąc chyba jeszcze to do mnie tak naprawdę nie dotarło. Czuję się tak, jakbym latała...

Skąd u ciebie tyle dziś radości i energii?

Bo popsułam plany Roberta Leszczyńskiego... To żart.(śmiech)W sumie każdy ma w sobie taką energię, tylko nie wszyscy potrafią ją w sobie odnaleźć.

Reklama

Czy masz już pomysł, jak będzie brzmiała twoja debiutancka płyta, której nagranie jest nagrodą za zwycięstwo w "Idolu"?

Mam bardzo dużo pomysłów na piosenki. Jedną z nich, która na pewno znajdzie się na płycie, napisze dla mnie Tomek Makowiecki. Mam to już obiecane. Stylistycznie chcę, aby było to coś pomiędzy Shampoo a Anastacią. Takie klimaty mnie ruszają. Na pewno czymś zaskoczę, a przynajmniej będę się starała pozytywnie zaskoczyć ludzi...

Czy nie sądzisz, że jesteś za młoda na zostanie gwiazdą?

Jestem być może za młoda na wiele innych rzeczy, wśród nich ewentualnie także na to, by zostać gwiazdą. Ale ja nie czuję się gwiazdą, więc nie mogę być na to za młoda. Z drugiej strony byłoby nudno, gdybyśmy mieli same gwiazdy po pięćdziesiątce. Ja gwiazdą? To jakiś żart. Zawsze czytałam kolorowe magazyny mówiąc sobie, że byłoby fajnie mieć taką sławę. Sądziłam, że ktoś sławny musi całkiem inaczej czuć. A tymczasem ja wciąż czuję się tak, jak na pierwszym castingu.

Czy czujesz się przygotowana na sławę?

Nie wiem. Nie zaznałam jej jeszcze. Będę mogła odpowiedzieć na to pytanie za jakiś czas. Mam nadzieję, że sobie jakoś z tym wszystkim poradzę. Boję się bardzo, by nie okazało się, że jestem gwiazdą jednego sezonu. Teraz wszyscy wokół mnie skaczą. Nieznajomi mówią do mnie po imieniu, wielu z nich twierdzi, że mnie kocha. To dla mnie ogromne zaskoczenie, bo przecież sama nigdy bym się w ten sposób do nikogo nie zwracała. A co będzie dalej?

Czego się najbardziej boisz?

Tego, że będę zbyt zmęczona, by sobie z tym wszystkim poradzić. Oczywiście jest jeszcze krytyka. Nie przejmuję się nią zbytnio, ale mam świadomość tego, że istnieje. Jestem strasznie wrażliwą osobą i łatwo mnie w jakiś sposób zranić. Najbardziej boli mnie, kiedy zarzuty są wyssane z palca i absurdalne.

Masz świadomość tego, że stracisz całą swoją prywatność?

Nie wyobrażam sobie tego i nieco boję się tego, że ktoś będzie chciał ze mnie zrobić kogoś, kim nie jestem, że moja osoba zostanie przerysowana. W razie gdyby doszło do naruszenia granic przyzwoitości, mamy tu ochroniarza Kruszynę i poproszę go o pomoc. Mam jednak nadzieję, że uda mi się tego uniknąć. Poza tym są jeszcze rodzice. Oni na pewno nie dadzą mi zrobić krzywdy.

Jak przedstawiają się twoje dalsze plany - singel, teledysk?

Niedługo będziemy kręcić teledysk, ale na razie zbiorowy. O moim własnym jeszcze nie było mowy. Myślałam już o tym, jak ma wyglądać, ale mam tyle różnych pomysłów, że nie wiadomo, który akurat w danej chwili zostanie zrealizowany. Nie wiem jeszcze, co z koncertami. W sumie chciałabym jak najszybciej wyruszyć w jakąś trasę, bo uwielbiam śpiewać dla ludzi.

Który z momentów w całym programie był dla ciebie najtrudniejszy?

Było ich kilka. Zawsze wtedy, kiedy odpadali ludzie, którzy moim zdaniem bardzo dobrze śpiewali - Ania Dąbrowska, Gosia Stępień i Tomek Makowiecki byli wspaniali i odpadli o wiele za szybko. Kiedy odpadł Tomek, trochę się popłakałam, gdyż wszystko zaczynało być już za bardzo stresujące.

Ale przecież wszyscy wiedzieliście, że ktoś musi odpaść w każdym z odcinków...

W sumie tak. Wiedzieliśmy o tym od początku, ale całkowicie się o tym zapomina, kiedy nadchodzi moment, w którym ktoś bliski musi opuścić program. To się działo tak nagle i tak niespodziewanie...

Jak oceniałaś swoje szanse na zwycięstwo w tym programie w finale i na etapie, kiedy było was jeszcze 48 osób?

W finale oceniałam je na 33.3333 proc. Wcześniej sądziłam, że moje szanse są naprawdę bardzo marne. Wiedziałam, że wiele z tych osób ma już na swoim koncie profesjonalne występy, że sami piszą piosenki, a ja w życiu nie napisałam żadnej... No dobra, pisałam takie w stylu Słońce świeci, deszczyk pada, a ja biedna siedzę i gadam ? to były takie głupotki. Sądziłam, że czegoś mi brakuje.

A czy teraz zdecydujesz się coś sama napisać?

Na pewno chciałabym. Zależy mi jednak na tym, aby te teksty nie były banalne, aby coś ze sobą niosły. Próbowałam też komponować melodie, ale to też były raczej dziecięce próby. Teraz w sumie nie powinnam się już tym wszystkim martwić, bo mam Tomka Makowieckiego, on jest teraz niczym mój ?przyszywany? brat. Znamy się już ponad rok i uwielbiam go.

Nie miałaś za złe Kubie Wojewódzkiemu, że tak traktował kandydatów na idola?

Oczywiście, że miałam. Ale nie mogłam mu otwarcie tego powiedzieć. Nie powiem chyba nic nowego, ale szczytem było dla mnie rzucenie przez Kubę notatnikiem i jego uwagi na temat śpiewających kelnerów.

Wierzysz w to, że po tym programie kilka polskich wokalistek na pewno uda się do psychoanalityka?

Chyba tak. Sądzę, że powinna to zrobić Maryla Rodowicz, która niedawno bardzo ostro mnie skrytykowała w jednej z gazet. Twierdziła, że z moją barwą jest coś nie w porządku. Ma prawo mieć własne zdanie, ale na szczęście to ludzie głosują i wybierają sobie tego artystę, którego chcą słuchać, kupując jego płyty, a nie ona im go poleca.

Masz już na swoim koncie pierwsze nagrania w studiu. Jak czułaś się pracując tam?

Bardzo dobrze. Czułam się bardzo odpowiedzialna za to, co robię, bo wiedziałam, jak wiele ode mnie zależy, że muszę to zaśpiewać. Uważam, że bardzo dobrze sobie tam poradziłam. Udało mi się chyba ukryć to zmęczenie i wydobyć z siebie tylko tę pozytywną energię. Przy płycie na pewno będzie ciężej, bo to znacznie większa ilość materiału. Mam nadzieję, że sobie poradzę. Na razie muszę trochę odetchnąć i nabrać energii do dalszej pracy.

Czy będziesz chciała, aby Szymon, Ewelina lub Tomek zaśpiewali na twojej płycie?

Tak, bardzo bym tego pragnęła. Nie wiem tylko, czy uda mi się ich namówić. Na razie jednak nie wiem, jaki wpływ będę miała na to wszystko. Mogę więc na razie jedynie dywagować. Mimo wszystko jednak, jeśli będzie to możliwe, to oczywiście ich zaproszę. Pracować ze mną zgodził się już Adaś Sztaba.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: nagranie | 'Gwiazdy'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy