Reklama

"Na metalu muzyka się nie kończy"

To jeden z ostatnich wywiadów udzielonych w imieniu Emperor przez Ihsahna, wyłącznego twórcy albumu "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise". Choć ostatnia dekada to dla Norwegów pasmo nieprzerwanych sukcesów, choć wciąż cieszą się równym uwielbieniem ze strony fanów, jak i dziennikarzy, choć nic nie wskazuje na to, by pokłady ich talentu uległy wyczerpaniu, własnie teraz postanowili zakończyć działalność. Lepiej odejść u szczytu chwały i zostawić sobie jak najlepsze wrażenie, niż narazić się na śmieszność i zapomnienie, mocując się bezskutecznie z własną legendą - wynika z rozmowy, którą z Ihsahnem przeprowadził Jarosław Szubrycht.

Myślę, że wiesz, jak będzie brzmiało moje pierwsze pytanie...

Powodów było wiele. Najważniejsze jednak jest to, że wspólnie doszliśmy do wniosku, że czas Emperor dobiegł końca. Lepiej odejść w chwale, niż zostać zapomnianym za życia... Po wydaniu "Emperial Live Ceremony" zdaliśmy sobie sprawę, że pewna epoka dobiegła końca. Zrezygnowaliśmy z grania koncertów, ale postanowiliśmy wydać jeszcze jeden, pożegnalny album. Początkowo myśleliśmy nawet o tym, by z Emperor uczynić projekt studyjny, ale nie miałoby to nic wspólnego z konsekwentnym rozwojem zespołu. Sztuczne przedłużanie tego, co się w naturalny sposób kończy, nie miałoby sensu.

Reklama

Mam wrażenie, że to projekty uboczne - Peccatum, Thou Shalt Suffer, Zyklon - którym poświęcaliście coraz więcej czasu, zabiły Emperor.

Nie, nic z tych rzeczy. Powiedziałbym nawet, że granie w grupach, które wymieniłeś, uzupełniało i wzbogacało muzykę Emperor. Dla muzyka jedną z najważniejszych rzeczy jest rozwój, artystyczne dojrzewanie i dzięki temu, że mogliśmy grać również inne dźwięki, z innymi ludźmi, poszerzały się nasze horyzonty. Granie w jednym zespole bardzo ogranicza.

Skoro nie projekty uboczne, to co zniszczyło Emperor? Nieporozumienia na tle osobistym?

Nie, raczej nie. Przyznam jednak, że z czasem więcej zaczęło nas z Samothem dzielić, niż łączyć. Chodzi przede wszystkim o inne koncepcje muzyczne, inne życiowe ambicje. Zawsze się różniliśmy i do pewnego momentu właśnie to stanowiło o sile Emperor, nasze odmienne punkty widzenia wielu spraw przeważnie owocowały konstruktywnym kompromisem. W pewnym momencie zauważyliśmy jednak, że już w ogóle przestajemy się rozumieć i najlepiej będzie, jeśli każdy pójdzie swoją drogą. Dzięki tej decyzji udało nam się ocalić przyjaźń i dobre wspomnienia z czasów, kiedy zrobiliśmy razem sporo dobrych rzeczy.

Twierdzisz, że postanowiliście nagrać razem jeszcze jeden album, ale tak naprawdę "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise" to twoja solowa płyta. Samoth nie był zainteresowany jej współtworzeniem?

Cóż mogę powiedzieć, tak po prostu wyszło... Z każdą kolejną płytą Emperor miałem coraz więcej do powiedzenia na temat muzyki, więc naturalnym zwieńczeniem tego procesu jest fakt, że "Prometheus" jest w całości moim dziełem. Kiedy powstawały te kompozycje, Samoth i Trym zajęci byli koncertami z Zyklon, ich nowym zespołem. Podczas nagrywania płyty również rzadko ich widywałem, bo większość instrumentów zarejestrowałem sam, w moim domowym studiu.

W związku z tym, gdyby zubożyć "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise" o kilka najbardziej szybkich, wściekłych partii, otrzymalibyśmy płytę Peccatum, czyż nie?

Nie. Po pierwsze, gdybym traktował "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise" jako mój album solowy, brzmiałby całkowicie inaczej. Ani na moment nie zapomniałem, że komponuję płytę Emperor i musi ona powstać na muzycznych fundamentach charakterystycznych dla tego zespołu. Natomiast porównania do Peccatum, które słyszałem już kilka razy, uważam za co najmniej dziwne i nieuzasadnione, bo materiał Peccatum jest w ogromnej większości autorstwa Ihriel, a ona pisze muzykę w całkowicie odmienny ode mnie sposób. Naprawdę, nie potrafię znaleźć punktów wspólnych pomiędzy nowym Emperor a Peccatum. Gdybyś nie wiedział, że gram w obu zespołach, takie porównanie na pewno nie przyszłoby ci do głowy.

Niezrażony reprymendą pozwolę sobie na jeszcze jedno porównanie. "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise" przypomina mi również wczesne nagrania Duńczyków z Mercyful Fate. Co ty na to?

Prawdę mówiąc, dużo bardziej lubię solową twórczość Kinga Diamonda. Myślę, że coś z klimatu jego płyt mogłem nieświadomie przemycić na nowy album Emperor. Wydaje mi się, że w ogóle słychać tu dużo odwołań do metalu z lat 80., do twórczości takich grup jak Judas Priest czy Iron Maiden. Do głosu doszła muzyka, na której się wychowaliśmy i te klasyczne heavymetalowe patenty połączyłem z epicką potęgą "Into The Nightside Eclipse", histeryczną wściekłością "Anthems To The Welking At Dusk" i deathmetalowymi naleciałościami "IX Equillibrium". Nowy album Emperor to w pewnym sensie połączenie tego wszystkiego, co stworzyliśmy przez lata.

Królowie black metalu nagrywają płytę, która więcej ma wspólnego z klasycznym heavy metalem czy death metalem. Nie uważasz, że dowodzi to poważnego kryzysu blackmetalowej estetyki?

Owszem, ale to trwa od lat... Myślę, że Emperor przestał być zespołem blackmetalowym po nagraniu "Anthems To The Welking At Dusk". Wolę nazywać tę muzykę ekstremalnym metalem, niż black metalem, szczególnie, gdy przypomnę sobie, co prawdziwy black metal powinien reprezentować. Z trudem przychodzi mi zresztą poruszanie się wśród tych wszystkich etykietek, wymyślanych przez dziennikarzy i nowe zespoły z braku lepszego zajęcia. Tym bardziej, że to do niczego nie prowadzi. Może niektórych oburzy to, co teraz powiem, ale na "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise" znalazło się sporo fragmentów, które - zaaranżowane w inny sposób i nagrane z innym brzmieniem - mogłyby bez przeszkód pełnić rolę refrenów w piosenkach pop. (śmiech) Black metal to bardziej rodzaj ekspresji, niż gatunek muzyczny.

Czy w trwającej dziesięć lat karierze Emperor znalazłyby się momenty, do których nie lubisz wracać pamięcią?

Nie. Zawsze byliśmy szczerzy w tym co robiliśmy, nie ulegaliśmy naciskom, nie znaliśmy takiego słowa jak kompromis. Chociaż czasem żałuję, że w paru momentach nie byliśmy jeszcze bardziej bezkompromisowi, bardziej nieugięci...

Wiem, że to najmniej odpowiedni moment do zadania tego pytania, ale chciałbym wiedzieć, czy istnieje choćby cień szansy powrotu Emperor w bliższej lub dalszej przyszłości?

Nie. Nie ma najmniejszej szansy. Spełniłem się w pełni w takiej muzyce, a nawet odczuwam juz przesyt tym, co robiliśmy w Emperor. Mentalnie tak oddaliłem się już od tego zespołu, że trudno mi nawet myśleć o powrocie. W tej chwili koncentruję się na tworzeniu materiału na kolejny album Peccatum, potem być może nagram kilka płyt solowych, zapuszczając się w muzyczne terytoria, które były mi do tej pory całkowicie obce. Przez lata gry w Emperor wiele wspaniałych dźwięków przechodziło mi koło nosa, teraz postaram się je odszukać. Cały rwę się do nowych doświadczeń, do uczenia się czegoś nowego o muzyce. Chcę przy tym podchodzić do niej w nieprofesjonalny, bardziej czysty, wręcz dziecinny sposób, chcę znów poczuć ten dreszcz podniecenia związany z nieprzewidywalnością muzyki, z jej bogactwem.

Trym i Samoth twierdzą, że największy problem z tobą polega na tym, że tak naprawdę sam nie wiesz, co chcesz robić...

(śmiech) To prawda. Zaczęliśmy już tworzenie nowego materiału Peccatum, ale trudno przewidzieć, jaki będzie ostateczny efekt naszej pracy. To, że nie wiem, co się wydarzy, bardzo mi się podoba! Wiesz, stworzenie "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise" było dla mnie wielkim wyzwaniem... Zagrałem na większości instrumentów, produkowałem tę płytę, byłe inżynierem dźwięku, ale sam proces komponowania muzyki był dość nużący i przewidywalny. Po 10 latach wiem już wszystko o tej muzyce i chcę spróbować czegoś nowego, chcę zwiedzać światy, których nie znam... Jestem bardzo ambitnym człowiekiem i nie zamierzam ograniczać się do pisania szybkich, metalowych utworów.

Czy to oznacza, że "Prometheus" jest nie tylko pożegnaniem z Emperorem, ale również twoim pożegnaniem z muzyką ekstremalną?

Niekoniecznie. Może za kilka lat zatęsknię za ta formą ekspresji i wrócę do niej jako muzyk bardziej doświadczony, mający więcej do powiedzenia... Nie palę za sobą mostów, chcę po prostu poszerzyć swój repertuar. Pamiętaj jednak, że moim podstawowym instrumentem jest gitara elektryczna i cokolwiek będę grał, będzie oparte na jej brzmieniu. Zdałem sobie jednak sprawę z tego, że na metalu muzyka się nie kończy.

Emperor to nie tylko ekstremalna muzyka, ale również specyficzny przekaz. Czy i to zamierzasz porzucić? O czym będziesz pisał teksty?

Wszystko zależy od tego, co w danej chwili mnie zainspiruje. Chociaż trudno to zauważyć przy pobieżnej lekturze, teksty które napisałem na "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise" zawierają wiele odwołań do mojego życia, do spraw, które zaprzątały mój umysł. Już dawno przestałem przestrzegać jakichkolwiek granic, jeśli chodzi o tematykę i formę tekstów. Ale jeśli twoje pytanie brzmi tak naprawdę: Czy zamierzasz pisać miłosne piosenki dla boysbandów?, odpowiadam: Nie!.

Wiesz, ludzie zabrnęli w ostatnim czasie w jakieś potworne uprzedzenia. Black metal ma brzmieć tak, a nie inaczej, śpiewać trzeba o tym, albo o tamtym... To wszystko gówno warte! Najważniejsze to być szczerym wobec samego siebie i iść za głosem serca. Najśmieszniejsze jest to, że właśnie na scenie blackmetalowej każdy twierdzi, że jest największym indywidualistą, wymyślając jednocześnie setki absurdalnych reguł i ograniczeń. W ten sposób dorobiliśmy się sporego stada czarnych owiec. (śmiech)

Nie masz przypadkiem wrażenia, że to właśnie wy stworzyliście tego potwora? W końcu nie bez powodu nazywa się Emperor najbardziej wpływowym zespołem metalowym lat 90.

My po prostu robiliśmy swoje. I nie próbuj mi wmówić, że wytyczaliśmy jakieś granice, że mówiliśmy ludziom, czego nie powinni robić...

Wróćmy do tekstów. O czym tak naprawdę jest "Prometheus - The Discipline Of Fire & Demise"?

Tytuł jest dość zwodniczy, bo tak naprawdę przesłanie albumu niewiele ma wspólnego z mitem o Prometeuszu. Jego postać służyła mi jedynie, podobnie jak wcześniej postać Lucyfera, za symbol osoby, która rzuca wyzwanie obowiązującym konwencjom i regułom, bez względu na konsekwencje. Walka z ograniczeniami, wszelkiego typu, to tak naprawdę temat przewijający się przez większość tekstów Emperor, od początku istnienia grupy.

Powiedz, jak według ciebie Emperor zostanie zapamiętany? Co będzie się o was mówiło i pisało za 10 lat?

Hm, trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że zostaniemy zapamiętani jako zespół bezkompromisowy, który przez 10 lat był ważnym elementem światowej sceny metalowej i być może w jakiś sposób wpłynął na jej dalszy rozwój. Chciałbym jednak, by za 10 lat nie obchodziło mnie, co się mówi o Emperor. Wierzę, że będę wtedy zajęty tworzeniem innej, jeszcze bardziej interesującej muzyki.

Czego ci szczerze życzę i dziękuję za rozmowę.

Dziękuję tobie i wszystkim polskim fanom Emperor za wsparcie, którego udzielaliście nam przez ostatnią dekadę. Mam nadzieję, że dacie szansę również nowym projektom muzyków związanych z Emperor, bo każdy z nas zamierza coś robić. Zrzućcie klapki z oczu i otwórzcie się na dźwięki, których do tej pory nie zauważyliście. Być może omija was coś wspaniałego...

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: śmiech | metal | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy