Reklama

"Muzyczna schizofrenia"


Niedawno na rynku pojawił się debiut francuskiego duetu The Clones, zatytułowany "Safety Copy". Można na nim usłyszeć oszałamiającą mieszankę muzyki klubowej, techno, rocka i popu. Wytwórnia określa muzykę grupy jako "euforyczny hard-house-techno-jungle-rock połączony z arogancją teen popu i uporczywym minimalizmem. Przymierze białej wściekłości i czarnej namiętności". Bliźniacy Nicolas i Julien dorastali w nietypowej rodzinie, jak na francuskich nastolatków. Ich rodzice żyli w hipisowskiej komunie, a słuchali raczej eksperymentatorów (Can, Gong, Jimi Hendrix), niż rodzimych tuzów piosenki. Dlatego nic dziwnego, że bracia szybko zaczęli grać na ulicy ze swoim pierwszym zespołem Stakhanovites, waląc opętańczo w perkusję, aby mieć pewność, że ktoś ich słyszy. Po raz pierwszy dwójka muzyków pojawiła się na scenie w 1996 roku nieopodal Montpellier. Mieli już za sobą prace w przeróżnych zawodach - układali kafelki, czyścili buty, zajmowali się sprzedażą i pracami budowlanymi. Na początku kariery trudno im było utrzymać się z grania muzyki. Po pierwszych scenicznych sukcesach do The Clones zaczęły zgłaszać się wytwórnie płytowe z propozycjami kontraktów. Duet podpisał umowę nie mając nawet nagranego materiału demo. Prace nad płytą trwały długo, bliźniacy coraz częściej się kłócili. Doszło nawet do rozwiązania zespołu. Jednak ostatecznie (przy współpracy Erika Truffaza i wokalisty Camelleona) udało im się nagrać "Safety Copy".

Reklama

O debiucie, francuskiej scenie klubowej i korzyściach z posiadania brata bliźniaka z Julienem rozmawiała Marta Szymonik-Majewska.


Czy zdarza się, że jesteście myleni z projektem The Clones, który w 2003 roku stworzyli Pharrell Williams i Chad Hugo?

Nie, między nami nie ma żadnego związku, zresztą we Francji wydaliśmy naszą płytę trochę wcześniej niż The Neptunes, bo tak bym ich raczej nazywał i rzadko zdarzają się pomyłki.

Wydaliście album zatytułowany "Safety Copy" (kopia bezpieczeństwa). Jak w takim razie wygląda oryginał?

No cóż, właśnie tego nie wiemy, od zawsze chcieliśmy się dowiedzieć, który z nas to oryginał, a który kopia. Mamy różne charaktery, dlatego trudno powiedzieć, który ma ten oryginalny. Ten problem istnieje od momentu, kiedy zaczął się morderczy wyścig plemników do jajeczka naszej mamy.

Jaką formę występów wolicie - sety DJ-skie, czy koncerty (takie jak na przykład Chemical Brothers)?

Uwielbiamy grać na żywo. Nigdy nie są to sety DJ-skie, gramy z instrumentami, używamy na scenie komputerów i innych rzeczy. Nie mamy nic przeciwko DJ-owaniu, ale to nie nasza dziedzina. My jesteśmy muzykami. Podobają nam się koncerty jakie dają Chemical Brothers - to najlepsza formuła dla muzyki elektronicznej. Zdecydowanie bardziej lubimy kiedy na scenie coś się dzieje, więcej niż po prostu zwykłe puszczanie płyt. Nie chcemy żeby nasze występy ograniczały się do nas dwóch i VJ-a. Taka formuła to już przeszłość.

Jesteście pod wpływem wielu gatunków muzycznych. Jakie imprezy lubicie najbardziej - klubowe, czy koncerty rockowe?

Trudno powiedzieć, co wolimy. Najważniejsze żeby wieczór był udany, niezależnie od tego czy to koncert rockowy, impreza klubowa, techno czy rave. Dla nas nie ma to najmniejszego znaczenia, liczy się atmosfera, chęć dobrej zabawy, ludzie. My chodzimy na wszystkie rodzaje imprez. Kiedy posłuchasz naszej muzyki, zobaczysz, że nasz album ma mnóstwo odcieni, nie można zaliczyć go do jednego stylu, nie skupiamy się na jednym gatunku muzycznym. Chodzimy na różne imprezy i dokładnie tak gramy. Lubimy występować w klubach, na festiwalach i na free party. Tak samo chętnie chodzimy na koncerty rockowe, reggae, hiphopowe i muzyki elektronicznej, nie mamy ulubionego gatunku. Chociaż prawdą jest, że od trzech, czterech lat częściej bywamy na imprezach klubowych i rave party.

No właśnie, wasza muzyka to mieszanka różnych styli, opowiedzcie z czego to wynika?

Ależ nasza muzyka wypływa prosto z nas! (śmiech). Nie, oczywiście jesteśmy pod dużym wpływem różnych styli. W 1993 lub 1994 roku to było nasze spotkanie z techno, my już wtedy byliśmy muzykami, graliśmy na perkusji i tak dalej. Zachwyciliśmy się i zaczęliśmy tworzyć tę muzykę, ale dołączając do niej wszystko to, czego do tej pory słuchaliśmy. Tak jest też dziś, staramy się mieszać wszystko to co poznaliśmy, od naszych duchowych urodzin, aż do teraz. Dlatego na naszej płycie można posłuchać kawałków, które trochę przypominają French Touch, mają w sobie trochę melancholii i spokojnych dźwięków, jest też trochę rocka i mocniejszych wpływów, no i drum`n`bass. Po prostu jesteśmy muzykami i mamy różne inspiracje.

Co przyciągnęło was do muzyki elektronicznej?

To był wtedy rodzący się ruch, dla nas zupełnie nowy i po prostu musieliśmy dodać do niego coś własnego. W dodatku podobał się nam sposób jej tworzenia, mogliśmy grać u siebie w domu, z kimś lub sami. No cóż, to muzyka jak każda inna, ale w momencie jej pojawienia się mieliśmy 17 lat, a jej nowość popchnęła nas do zajęcia się nią i współtworzenia tego nurtu. Dzięki temu staliśmy się rozpoznawalni.

Zajmowaliście się w życiu różnymi rzeczami, co pchnęło was w stronę produkcji muzycznej?

To wypłynęło bardzo naturalnie. Rzeczywiście, zajmowaliśmy się wieloma rzeczami, ale zawsze były one związane z show businessem, w pewnym momencie zaczęliśmy słuchać techno, graliśmy na perkusji i to wszystko dało nam pomysł komponowania muzyki elektronicznej. Zaczęliśmy od bycia DJ-ami, ale nas to nie interesowało, byliśmy już wtedy muzykami, chcieliśmy więc pisać i grać własną muzykę. Był to po prostu naturalny rozwój.

Czy możesz wymienić artystów, których twórczość jest dla was ponadczasowa?

Jest ich bardzo wielu i naprawdę trudno mi wymienić kilku. Jeżeli chodzi o muzykę elektroniczną to Spiral Tribe, Joey Beltram, wszystko z wytwórni Bristol, a co do francuskich artystów, nie mogę nie wspomnieć o Daft Punk, Phoenix, z kolei dziś w Anglii Zongamin, wszystko co zrobili B-Peach. Tak naprawdę, to nie mamy ulubionych artystów, ale ulubione kawałki, ale na pewno nie powiemy, że ten lub inny artysta jest najlepszy na świecie. Mogę wymienić tytuły, takie jak "Exit Planet Dust" Chemical Brothers, uwielbiam tę płytę. Na pewno The Streets, "Zongamix" zespołu Zongamin, ale równocześnie niezapomniane są płyty Jimi'ego Hendrixa, "Riders on the Storm" Doorsów, "God Save the Queen" [Sex Pistols]...

Czy myśleliście o współpracy z innymi artystami?

My od zawsze współpracujemy z innymi artystami, na naszej płycie gra Eric Truffaz. Na pewno chcemy nagrać duety z różnymi artystami, w tej chwili pracujemy nad remiksami z Julienem Vibeaux, z grupą Freakkar, z DJ-em Yum Selector, potem też zamierzamy współpracować z innymi, mamy już następny projekt z Ericem Truffaz. Oprócz tego, prawie cały czas jesteśmy w studio i koncentrujemy się nad nową płytą, no i oczywiście nad naszymi koncertami.

Jakiego artystę wybralibyście do zrobienia waszego remiksu?

No, nie wiem, może Eternals? Nasz remiks zrobili już The Film i bardzo miło wspominamy tę współpracę.

Jakie są wasze dalsze plany? Co się zmieniło od ukazania się waszej płyty w tworzonej przez was muzyce?

Zmienili się przede wszystkim ludzie. Przeprowadziliśmy się z południa Francji do Paryża, czyli mocno zmieniło się nasze środowisko. Jeżeli chodzi o koncerty, to gramy trochę więcej. Poza tym chcemy wydać nasz następny album, który będzie zupełnie różny od pierwszego. Dodatkowo, ciągle spotykamy się z muzykami, z którymi chcielibyśmy coś nagrać. Niedługo jedziemy w zaplanowaną trasę koncertową po Meksyku, Kanadzie i Niemczech, więc czas mamy wypełniony.

Przeszkadza wam czy pomaga, że jesteście bliźniakami?

No cóż, na pewno kiedyś, w dzieciństwie przeszkadzało nam to bardziej. Takie zwykłe problemy bliźniaków, które zdarzają się w każdej rodzinie, w każdej grupie ludzi. Ale dzisiaj widzimy w tym więcej pozytywów, pomaga nam to w tworzeniu muzyki, dlatego na naszej płycie można usłyszeć dużo styli. To taki muzyczny przykład wspólnej schizofrenii, prowadzimy ze sobą wieczną muzyczną wojnę, jeden stara się narzucić swoje pomysły drugiemu i daje to niesamowite rezultaty, bardzo wzbogaca naszą twórczość. Toteż fakt bycia bliźniakami bardzo nam pomaga, pozwala połączyć różne wpływy w jeden.

Jaki jest twój ulubiony utwór na płycie?

Bardzo lubię "War Games", lubię "Which One Is Which", który jest kawałkiem reggae-muffinowym. Ale tak naprawdę to nie mam ulubionego, to są właściwie te, których najmniej nie lubię.

Dziękuję za rozmowę.

(Na podstawie materiałów Sony Music)

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: muzyczne | muzyka | debiut | techno | koncerty | muzyczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy