Reklama

"Mieszanka stylistyczna"

Po prawie pięciu latach istnienia ukazał się debiut Mess Age, album "Self-Convicted". Czy to dlatego, że Mess Age preferuje metodę drobnych, ale pewnie stawianych kroków, czy były też inne, nazwijmy to obiektywne przyczyny? Demówki pojawiały się przecież w dość regularnych odstępach czasowych.

Demówki trzaskaliśmy, bo sami za to odpowiadaliśmy, sami płaciliśmy, sami sobie ustalaliśmy terminy. Dlatego też pojawiały się powiedzmy regularnie. Natomiast już jak podpisaliśmy kontrakt, to musieliśmy się dostosować do wytwórni która miała swoje terminy, jakieś tam swoje plany i choć płytę nagraliśmy w styczniu 2002, to potem przez pół roku czekaliśmy aż ona się ukaże. W zasadzie to Conquer Rec. spowodowała taką obsuwę, ale nie jest to dla nas powód do jakichkolwiek pretensji.

Reklama

Trochę czasu od premiery już minęło. Jak dziś patrzycie na "Self-Convicted"? Czy wszystko jest tak, jak chcieliście przed wejściem do studia, czy teraz czasem kręcicie nosem, że tu czy tam można było jednak zrobić coś inaczej, coś zmienić, a coś zrobić lepiej?

Na płycie na pewno znajdujemy rzeczy, które można by poprawić, ale jakoś specjalnie tym sobie głowy nie zaprzątamy, bo chyba nie ma sensu się cofać do tego, co było. Pewne jest to, że błędy, które gdzieś tam popełniliśmy przy nagraniu pierwszej płyty, zostały przez nas już obgadane i drugi raz już ich nie popełnimy.

Podjęliście się odpowiedzialnego zadania produkcji płyty. Wiem, że Piotr Łukaszewski wspomagał was jako inżynier dźwięku i osoba odpowiedzialna za miks i mastering. No i nagrywaliście u niego w RED Studio. Nie pierwszy raz z nim pracowaliście. Czy jego rady, wskazówki, miały wpływ na to, że postanowiliście produkować własny album? Już czujecie się pewni w studiu?

To obecność Piotra wzbudza w nas taką pewność. (śmiech) Piotr jest bardzo pomocny i dlatego zdecydowaliśmy tak, że nikt inny nie będzie się w to angażował, że jego rady i nasze pomysły złożą się na całą produkcję.

Pewnie to, że jest muzykiem miało też duże znaczenie, bo instrumenty na płycie są dobrze słyszalne.

Tak. To jest bardzo dobra droga dla realizatora, żeby najpierw był muzykiem, i nie ma większego znaczenia jakim - choć najlepiej, żeby był rockowym oczywiście, a później zabrał się za realizację, bo wtedy zna od podszewki temat i dla zespołu, który nagrywa jest to bardzo pomocne.

Wiem, że zaprezentowaliście materiał z "Self-Convicted" na koncertach zagranicznych. Jak tam był on przyjmowany?

Bardzo sympatycznie. Graliśmy na dwóch trasach poza granicami jako tak zwany rozgrzewacz, czy też support. Całkiem fajnie ludzie reagują. Zainteresowani są przede wszystkim tym, co gramy. Może nie ma jakiegoś żywiołowego szaleństwa pod sceną, ale ludzie patrzą, obserwują i widać, że ich to interesuje. Są ciekawi tego, co im zaprezentujemy. Całkiem miłe przyjęcie spotkało nas na obu tych trasach. Mam nadzieję, że na zbliżającej się czerwcowej będzie co najmniej równie fajnie.

W sumie więcej do tej pory graliście za granicą niż w Polsce, a na pewno o tych koncertach więcej się pisze i słyszy.

Faktycznie tak jest. Może niekoniecznie więcej graliśmy, ale rzeczywiście więcej o tych zagranicznych koncertach się pisze. Z jednej strony to zrozumiałe, bo wyjazd polskiego zespołu za granicę jest godny odnotowania, z drugiej jednak wolałbym żeby nie pomijano milczeniem koncertów które zagraliśmy w kraju, bo nie tylko było ich znacznie więcej, ale również wiele z nich było naprawdę bardzo, bardzo udanych.

Dawniej na koncertach grywaliście covery, między innymi "Seek And Destroy". Dalej pojawiają się takie niespodzianki?

Ostatnimi czasy nie grywaliśmy "Seek And Destroy" i wróciliśmy sobie do niego, ale pojawią się niebawem nowe numery. Jeszcze nie możemy się zdecydować, jaki numer zrobimy do grania na dłuższy czas na koncertach. Ostatnio chwyciliśmy się za Sepulturę i Panterę i musimy trochę z nimi powalczyć, żeby zagrać na koncercie.

Jak już powiedziałeś o nowych numerach to teraz przyznaj się, czy powstały już jakieś numery na następcę "Self-Convicted"?

Jesteśmy w trakcie robienia siódmego numeru. Wczoraj go właśnie ruszyliśmy. Kawał mięsa będzie.

Wsłuchując się w "Self-Convicted" można znaleźć nawiązania do klasycznego metalu, thrashu, deasth metalu. Wokalista mógłby spokojnie śpiewać w każdym z tych gatunków, a i chyba nawet w zespole hardcore'owym by się sprawdził. Dalej będziecie robić taką zupę stylistyczną?

Z całą pewnością. Nie wiem, jaki styl zdobędzie przewagę. W sumie to nie wiem, czy w ogóle będzie przewaga któregokolwiek ze stylów. Numery, które teraz robimy dalej są taką mieszanką stylistyczną, z tym, że troszeczkę poszliśmy w skrajności, bo jak gramy wolno, to kawałek jest zaj******e wolny. Jak gramy szybki, to jest on zdecydowanie szybszy niż najszybsze kawałki jakie do tej pory graliśmy, chociaż do hiperszybkości deathmetalowych zespołów jeszcze nam daleko.

Czyli macie problemy z wyważeniem utworów?

Nie. My robimy to celowo. (śmiech)

Wszyscy was pewnie pytają o obecność Nergala w studiu. Wiem, że jesteście zaprzyjaźnieni od lat. Powiedz mi jak to wygląda, czy jak wchodzicie do studia, to dalej panuje taka luźna kumpelska atmosfera, czy wtedy wychodzi na jaw profesjonalista, który stara się zrobić wszystko, jak najlepiej?

Jak Nergal przyszedł do studia, to dopiero nam pokazał jak się pracuje profesjonalnie. Rzeczywiście poza studiem panują układy jak najbardziej koleżeńskie. Natomiast jak już wszedł do studia, to dokładnie wiedział, co ma zrobić. Miał wcześniej numer na taśmie, przygotował go i zrobił to totalnie zawodowo. Szczęki nam poopadały. Niewiarygodne. Dużo nam pokazał będąc w studiu powiedzmy godzinę czy półtorej.

Czy myślicie o tym, aby zaistnieć na Zachodzie na taką skalę, na jaką udało się to po długich latach ciężkiej pracy jemu i Behemoth?

Marzę o tym, ale nie wiem, czy marzenie się spełni.

Jak przedstawia się obecnie kondycja sceny metalowej w Gdańsku i jego rejonie?

Gdańsk pod tym względem chyba dość dobrze stoi. Jest dużo fajnych zespołów . Behemoth zdecydowanie wiedzie prym. Jest Yattering, który przyznam, że mam nadzieję, będzie wiódł prym i to nie tylko w Gdańsku. Mamy tu jeszcze Dark Legion, który teraz jest chyba na etapie drugiej płyty. Mamy Medebor, który właśnie wydał płytę. Mess Age mamy, słyszałem, że są z Gdańska. (śmiech) Damnation, Hell-Born. Damnation obecnie nie gra, ale słyszałem, że Less myśli coś o ponownym sianiu zła. Jest nieźle. Chciałbym, żeby Gdańsk był nazywany metalowym zagłębiem Polski.

Chyba portem, bo bliżej wam do morza.

Dobra, niech będzie portem. (śmiech)

Czytałem w waszej biografii, że inspirowała was stara muza, różna stylistycznie, od Iron Maiden, poprzez thrash metal, death metal. Ale ciebie chciałem zapytać o coś innego. Ty grasz na garach. Powiedz mi, kto z tych grających na garach zachwycał cię dawniej, a kto zachwyca cię teraz?

Dawniej zachwycał mnie Lombardo.

A teraz już nie?

Teraz poznałem Ząbka. [perkusista Yattering-red.] (śmiech) I niestety pan Lombardo stracił troszeczkę w moich oczach. Nadal jest świetny i nie ma co na ten temat dyskutować, zrobił wiele dla metalu, dla perkusistów metalowych, pokazał jak można być szybkim i precyzyjnym. Na pewno zaszczepił w wielu chęć grania na bębnach. Ale to, co w tej chwili wyprawia Ząbek na zestawie jest po prostu niewiarygodne.

Powiedz mi na zakończenie, jak przedstawiają się najbliższe plany Mess Age ? Oprócz tego, że pracujecie nad nowymi kawałkami coś się jeszcze wydarzy?

Tak. Właśnie zaczynamy próby z nowym basistą.

?!

Taka zaskakująca rzecz. Nas też to zaskoczyło.

A co się stało z poprzednikiem?

Poprzednik, nasz kochany Andrzej [Gruby-red.], stwierdził, że już ma dość i nie ma ochoty dalej robić wspólnie muzy. Zaszył się gdzieś z dwoma takimi bardzo młodymi ludźmi ( niemniej bardzo zdolnymi i bardzo interesująco zapowiadającymi się ) i tak sobie grają. Trudno mi powiedzieć, co będą robili i jak ich granie się potoczy, ale słyszałem, że szukują się do grania koncertów, więc Andrzej sceny nie zostawia. To bardzo dobrze, bo naprawdę niezły z niego basista i szkoda by było, gdyby odpuścił całkiem.

W takim razie proszę parę słów o nowym człowieku.

Nowy człowiek to basista nieistniejącego już zespołu Oblivion. To był zespół z Gdańska. Zanim się rozpadli to nagrali dwie czy trzy demówki. Koleś gra już kilka lat na basie, więc żółtodziobem nie jest. Bardzo fajnie gra i myślę, że sobie damy z nim radę.

Ma jakieś imię, ksywę?

Ksywę ma Maryś, a nazywa się Artur Olkowicz.

Ogrywa z wami stary materiał i przygotowuje nowy?

Jeszcze nie przygotowuje nowego. Jest z nami od tygodnia i w tej chwili przygotowuje set koncertowy, czyli w zasadzie materiał z płyty.

A jakieś koncerty Mess Age zagra?

W czerwcu ruszamy na trasę.

Po Polsce?

Nie, ponownie ruszamy na zachodnie sceny. Od 20 czerwca do 5 lipca zagramy chyba 14 koncertów supportując Yattering. Odwiedzimy tym razem Anglię, Belgię, Holandię, Szwajcarię i Francję. Podczas trasy zaliczymy najprawdopodobniej Nuclear Fest. we Francji i jeszcze jeden festiwal w Szwajcarii. Jeszcze dwa tygodnie temu zapowiadał się zupełnie inny wyjazd, mieliśmy jechać z Hell-Born na kilka koncertów, ale wytwórnia zmieniła plany i dołączyła nas do wyjazdu Yattering. Ale nie narzekamy na taką zmianę, więcej koncertów, dłuższy wyjazd i impreza z jednym z najbardziej rozrywkowych bandów jaki znam, będzie ostro !

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: studio | plany | studia | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy