Reklama

"Metal zespolony"

Metal zmienia się niczym żywe srebro w pracowni alchemika. Wie to każdy, kto zaczynał swą przygodę z tym rodzajem muzyki chociażby w latach 90. Klasyczne gatunki podlegają ciągłemu rozwojowi, mutują się i przenikają wzajemnie. Łączenie różnych stylów, niegdyś wręcz nie do pomyślenia, dziś nikogo już nie dziwi. Taki właśnie hybrydowy charakter posiada debiutancki album brytyjskiej formacji My Cross To Bare, który w połowie lutego 2006 roku wydała angielska Retribute Records. Na "Lex Talionis" grindcore miesza się z death metalem, brutalna siła łagodzona jest odrobiną melodii, a progresywne elementy współgrają z nieprzewidywalnymi dźwiękowymi interwałami. O tym, dlaczego My Cross To Bare obrał właśnie tę intrygującą muzyczną drogę opowiedzieli Bartoszowi Donarskiemu gitarzysta Matt Draper i wokalista Andy Baz.

Od powstania waszego zespołu mija pięć lat. Jesteście zadowoleni z tego, co udało się wam do tej pory osiągnąć?

Tak i nie. Już dawno temu mogliśmy wziąć się do kupy i wydać album, choć będąc szczerym, tamten czas nie był zbyt sprzyjający. Utwory, które mamy to najlepsza muzyka, jaką do tej pory napisaliśmy i wydaje się, że wszystko idzie dalej w dobrym kierunku. Skład wreszcie jest kompletny. Naprawdę cieszy nas gra na żywo, jak i słuchanie tej płyty.

Czy "Lex Talionis" to wasz debiutancki album? Jeśli tak, to czym w takim razie jest materiał "The Ephemerai Theories"?

Reklama

Tak, "Lex..." to nasz debiut, pierwszy duży album. "The Ephemerai Theories" to z kolei nasze ostatnie demo, które ukazało się w formie EP-ki, nagranej jeszcze w oryginalnym składzie, tak samo zresztą, jak poprzedzający je mini-album "Transmogrification Of Dionysus".

"Lex Talionis" to bez wątpienia materiał, który powinni sprawdzić wszyscy fani lubujący się w znajdywaniu nowych środków muzycznego wyrazu. Podejrzewam, że nie zależy wam zbytnio, ani na przewidywalnym graniu, ani na schlebianiu masom. Jaki jest zatem wasz cel?

Chcemy po prostu łączyć w jedną całość różne rodzaje muzyki, które sami lubimy słuchać. To metal zespolony. Wiem, że może to brzmieć banalnie, ale tak właśnie jest.

Jeśli ludziom podoba się to, co tworzymy, to fajnie. Jeśli nie, spokojnie możemy z tym żyć. Nie inspirujemy się, ani nie lubimy muzyki metalowej, która brzmi wtórnie, szczególnie jeśli na każdym kroku możesz przewidzieć, co za chwilę nastąpi. Dlatego właśnie w pewnym sensie robimy to po swojemu, mieszając trochę to i owo.

Gracie bardzo skomplikowane aranżacje, które po części potrafią docenić wyłącznie muzycy. Jednak trudno chyba adresować własną muzykę jedynie do profesjonalistów?

Prawdę mówiąc lubimy słuchać i grać muzykę bogatą w podziały czasowe, anormalne rytmy i zagrywki. Uważamy, że jest to o wiele bardziej interesujące. Intensywność naszej muzyki znajduje swe źródło właśnie tam. Nie staramy się też pisać muzyki dla określonej grupy odbiorców. Gramy to, co nam się podoba.

Zawsze tak było?

Nie od początku. Wpływy grindu czy technika i skomplikowanie przyszły z czasem, gdyż zawsze chcieliśmy iść do przodu. Tak stopniowo tworzyło się nasze własne brzmienie, które wydaje się czerpać z większości metalowych stylów. To nam jak najbardziej pasuje.

Nagrany przez was materiał jest bardzo agresywny i brutalny. Jak mniemam, to coś, z czego nie zamierzacie zrezygnować.

(Śmiech) Nie wyobrażam sobie nas próbujących wymiękać z brzmieniem. Jeśli już, to raczej będziemy dążyć do zwiększenia ciężaru. Pewnie nigdy nie będziemy najcięższym zespołem na świecie, ale zawsze będziemy zmierzali do rozwijania samych siebie i naszej muzyki.

Poza przytłaczającą brutalnością, na albumie znalazło się jednak trochę miejsca na łagodniejsze partie, a nawet melodie, co uważam za bardzo fajny pomysł. Nie boicie się takiej gry. Będzie tego więcej?

Do końca trudno powiedzieć, w jakim kierunku pójdziemy, głownie ze względu na wspomnianą wielość inspiracji, która zapewne wpłynęła też na obecność tych bardziej melodyjnych momentów na "Lex...".

Obecnie pracujemy nad nowym materiałem, choć na razie bardziej eksperymentujemy. Najbardziej zależy nam na skoncentrowaniu się na zwiększeniu intensywności przekazu, i na tę chwile nie zdecydowaliśmy jeszcze, w jakim stopniu melodyjne elementy pozostaną w naszym stylu.

Album ma jakieś głębsze przesłanie?

Baz: Raczej nie nazywałbym tego przesłaniem, a jedynie pewną opinią. Nie zależy nam na namawianiu kogokolwiek do czegokolwiek czy poddawaniu ludzi naszemu wpływowi. Piszę o sprawach, które mnie wkurzają i wyrzucam to z siebie na koncertach i próbach. Inaczej nie byłbym w stanie o tym mówić. Nie wydaje mi się, żebym potrafił krzyczeć w ten sposób o byłych laskach czy innych tego typu brudach. To nie byłoby metalowe.

Czujecie się związani z jakąś konkretną sceną? Gracie w końcu dość wielowymiarowo.

Gramy metal i nie boimy się tego powiedzieć. Możemy jednak zagrać gdziekolwiek i z kimkolwiek. Mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy to zrozumieją.

Nie wiem za bardzo, co tu jest do rozumienia i czego się bać, ale zostawmy to. Wspomniałeś na początku o zmianach w składzie. Czy aktualna sytuacja jest stabilna?

W ciągu tych kilku lat faktycznie przytrafiło nam się trochę zmian składu, ale w chwili obecnej nasze szeregi są zwarte i gotowe na koncerty i pisanie nowego materiału.

Niemniej, wymiana wokalisty tuż przed sesją nagraniową była zapewne sporym kłopotem.

To prawda. Ta sytuacja wprowadziła więcej stresu w poczynania nas wszystkich. Wiedzieliśmy jednak, że Baz świetnie poradzi sobie z wokalami na tym albumie. Nie przeszkodziło to jednak w skorzystaniu z drobnej pomocy Roba Frencha z Thy Kingdom Come, który napisał nam kilka tekstów.

Gdzie właściwie nagraliście "Lex Talionis"? Prawdę mówiąc, nigdy nie słyszałem o studiu "No Recording".

Studio znajdujące się w Hullbridge w hrabstwie Essex prowadzi John Hannon, i to on wyprodukował naszą płytę. Wszystkie wcześniejsze nagrania My Cross powierzyliśmy w jego ręce, i gdy przyszło do robienia dużego albumu, wybór był oczywisty. Ten człowiek pracował już z wieloma metalowymi i hardcore'owymi zespołami, typu Light Of The Morning czy Radien, a także grupami rockowymi, jak choćby Hundred Reasons.

Gracie gdzieś jeszcze poza My Cross To Bare?

Jesteśmy zaangażowani w inne projekty i zespoły, w takiej czy innej formie, ponieważ każdy z nas uwielbia różne rodzaje muzyki. Muszę jednak zaznaczyć, że My Cross To Bare jest dla nas wszystkich kwestią priorytetową.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: metal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy