Reklama

"Mam wiele pomysłów"

Piosenka "Lepszy model" pojawiła się na antenie polskich rozgłośni radiowych wiosną 2002 roku i szybko podbiła listy przebojów. Sprawczynią zamieszania była Kasia Klich, pochodząca z Poznania wokalistka, absolwentka katowickiej Akademii Muzycznej na wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Po kilku latach śpiewania w chórkach oraz nagrywania piosenek do reklam, los zetknął ją z Yaro, jednym z najbardziej utalentowanych polskich producentów muzycznych. Zostali parą w życiu prywatnym i zdecydowali się popracować razem nad płytą. Tak powstał album "Lepszy model". O stosunku do mężczyzn, pracy nad płytą oraz komercyjnym sukcesie, z Kasią Klich rozmawiał Konrad Sikora.

Czy nie za ostro potraktowałaś mężczyzn w piosence "Lepszy model"?

Opisałam w tej piosence sytuację, w której kobieta nie jest już zadowolona z tego, co dzieje się w jej związku. Można było napisać to banalnie i użyć słów: "Już cię nie kocham, nie spełniasz moich oczekiwań, chcę żebyś sobie poszedł, bo zasługuję na kogoś lepszego". W tym tekście rzeczywiście potraktowałam faceta przedmiotowo, ale to wcale nie znaczy, że nie lubię mężczyzn i traktuję ich tak na co dzień. Chciałam po prostu tę konkretną sytuację opisać w sposób niebanalny, a nawet dowcipny. Ale z tego co wiem, ta piosenka równie dobrze działa na wszelkiego rodzaju psujące się sprzęty RTV i AGD, a także stare ciągniki.

Reklama

Jesteś zaskoczona, że refren piosenki nie stał się tak popularny i żyje już właściwie własnym życiem?

To jest strasznie przyjemne. Gdzieś tam po cichu spodziewałam się, że trochę zamiesza, szczególnie w tej materii tekstowej, że to tak bez echa nie przejdzie. I cieszę się, że to się sprawdziło.

Czy materiał zawarty na debiutanckiej płycie jest jakąś wypadkową twoich muzycznych fascynacji, czy też może zdecydowałaś się na taką muzykę, bo uważałaś, że ludzie będą się przy niej bawić?

Ten album zrobiłam razem z Yaro, z którym mamy bardzo podobne gusta muzyczne. Jako producent jest on także dość mocno rozpoznawalny. Gdybym miała krótko określić tę płytę, to powiedziałabym, że jest to zestaw sympatycznych piosenek, które nie silą się na naśladownictwo. Tworząc te piosenki nie staraliśmy się myśleć o nich w kategorii konkretnego gatunku, czy też rodzaju produkcji. Nie szukaliśmy żadnych wzorów. Po prostu wszystko, co jest na tej płycie, wyszło jakoś tak samo z siebie. Nigdy nie zdecydowałabym się śpiewać czegoś, co mi zupełnie nie pasuje. To płyta solowa i musi w jakiś sposób odzwierciedlać moje muzyczne upodobania, ale nie ma to być naśladownictwo. Pracując jako muzyk sesyjny, miałam okazję robić różne rzeczy, ale wtedy się nie patrzy na swój gust, tylko robi to, za co ci płacą. Gdyby muzycy sesyjni mieli kierować się swoim gustem, żyliby w nędzy.

No właśnie, jak to się stało, że nawiązałaś współpracę z Yaro?

Stało się to całkiem przypadkiem. Pewnego dnia jeden z moich znajomych powiedział do mnie: Klich, przestań już śpiewać te reklamówki radiowe i zacznij robić coś na poważnie. Masz tu telefon do Yara, zadzwoń, może napisze ci piosenkę. Po roku znajomości rozpoczęliśmy pracę nad płytą.

Czy twoje wykształcenie muzyczne było pomocne w trakcie nagrywania materiału?

Posiadanie dyplomu Akademii Muzycznej nie jest wyznacznikiem ani talentu, ani jakichś żadnych wyjątkowych umiejętności. Przecież jest mnóstwo naturszczyków, którzy są genialni. Wykształcenie muzyczne na pewno przydaje się w takich momentach, kiedy musisz wejść do studia, szybko i sprawnie coś nagrać. Szczególnie wtedy, kiedy dostajesz pod nos partyturę i musisz śpiewać z nut. Miałam taką sytuację, kiedy nagrywałam dwie płyty z piosenkami dla dzieci. Były to dość trudne utwory i bez znajomości nut, bez płynnego ich czytania a vista, byłoby to niezmiernie trudne. Jednak tak naprawdę w tej materii nikt nikogo nie rozlicza z wykształcenia.

Co było dla ciebie w takim razie najprzyjemniejsze i najtrudniejsze w pracy nad płytą "Lepszy model"?

Najprzyjemniejszy był dla mnie efekt końcowy, kiedy usłyszałam te piosenki już po zmiksowaniu i masteringu, kiedy to wszystko zabrzmiało wreszcie tak jak powinno. Miałam pecha, ponieważ w trakcie nagrywania potwornie się rozchorowałam i było to dla mnie okropnie męczące, utrudniało życie. Wyglądało to tak - o godzinie 11 biegłam do szpitala na inhalacje, po czym wracałam i śpiewałam piosenki. Ale jakoś udało mi się chorobę pokonać. Tutaj także przydaje się uczenie się śpiewu, ponieważ jeśli masz jakąś technikę, później można umiejętnie ją wykorzystać i przy głosowych niedyspozycjach w jakiś sposób nadrobić śpiew.

Skoro muzyką zajmujesz się już od dość dawna, to dlaczego usłyszeliśmy o tobie dopiero teraz? Nie myślałaś o szukaniu swojej szansy w programach typu "Idol", "Szansa na sukces", czy też "Droga do gwiazd"?

Zanim zaczęłam pracę nad albumem, "Idola" i "Drogi do gwiazd" jeszcze nie było, więc pole manewru miałam dość ograniczone. Przypuszczam, że gdybym na swojej drodze nie spotkała Yara, to prawdopodobnie szukałabym swej szansy w tych programach. Jakby na to nie patrzeć, na pewno można się w nich pokazać i zabłysnąć.

Co poczułaś, kiedy wzięłaś do ręki gotową płytę?

W sumie z tymi piosenkami jestem obyta i raczej nic mnie nie zaskoczyło. Cały gotowy materiał oddaliśmy wytwórni Sony Music jeszcze w kwietniu, dlatego miałam sporo czasu, aby się z tym materiałem oswoić. To nie jest tak, że z niedowierzaniem przyglądam się tej płycie. Oczywiście, towarzyszyć mi jakieś poczucie dumy, szczególnie, że jest to moja pierwsza solowa płyta.

Dlaczego zdecydowaliście się wydać ten materiał akurat w Sony?

Dlatego, że była to wytwórnia, której reakcja na nasz materiał podobała mi się najbardziej. Nie było sytuacji pod tytułem - no tak, wszystko bardzo ładnie, ale jaki to target, albo jak to promować, kto to kupi, czy to może odnieść sukces - i innego tego typu gdybania. Po prostu któregoś dnia zadzwonił Piotr Mikołajczak i mówi: "To co Klich, robimy?". Wyczułam w tym jakiś entuzjazm i wiarę firmy w to, że ten materiał może się spodobać. Wtedy człowiek czuje się bardziej podbudowany i od razu chce mu się z kimś takim współpracować.

Sukces komercyjny... Bardzo zależy ci na tym, aby ta płyta dobrze się sprzedawała?

Gdyby zależało mi tylko i wyłącznie na tym, by ten album spodobał się określonej grupie słuchaczy, prawdopodobnie wydałabym go w jakiejś małej niezależnej firmie i zeszła do undergroundu. Nie będę mówić, że nie zależy mi na sprzedaży, bo jeśli ktoś tak mówi, to uważam, że nie jest szczery. Jeśli ktoś decyduje się na to, aby w ogóle w tym biznesie zaistnieć, to na pewno liczy na jakiś sukces. Chciałabym, aby ta płyta sprzedała się dobrze, bo jeśli tak się stanie, to jako debiutantka mam większe szanse na to, aby wydać drugi album. Firma fonograficzna nie straci wówczas na inwestycję w takiego artystę i daje mu kolejną szansę. Było wiele osób, które nagrały kiepską debiutancką płytę i na tym się ich kariera skończyła, bo nikt nie chciał im zaufać. Ja nie chcę tak skończyć...

Ale były też osoby, które nagrały ciekawy album, a również nie dały sobie rady. Nie boisz się zostać gwiazdą jednego sezonu?

Nie myślę o tym na razie. Czasami jest tak, że sama muzyka to nie wszystko. Potrzebna jest jeszcze jakaś osobowość, charyzma i determinacja. Różne czynniki tak naprawdę o tym wszystkim decydują i nie chcę na razie gdybać. Zobaczymy, co się stanie. Mam wiele pomysłów w głowie, Yaro też mnie kolejnymi zasypuje, dlatego po prostu będziemy robić swoje.

W odniesieniu sukcesu na pewno może pomóc trasa koncertowa. Planujesz ją w ogóle?

Chciałabym bardzo zagrać jak największą ilość koncertów, ale jak wiadomo, dzisiaj jest to wyłącznie kwestia sponsoringu, bo bez pieniędzy nic się nie da zrobić. W tej chwili wiem, że trwają rozmowy w tej sprawie. Jeżeli taka trasa doszłaby do skutku, to przypuszczam, że odbędzie się w październiku.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: piosenka | piosenki | Bogdan Klich
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy