Reklama

"Mam swoją własną wizję"

James Byrd jest dziś postacią znaną właściwie tylko nielicznym. Tym, którzy bardzo lubią posłuchać melodyjnych rockowych piosenek, z ciekawymi patiami gitary. W latach 80. Mick Varney, do dziś szef wytwórni Shrapnel Records, odkrył wielu wspaniałych gitarzystów i umożliwił im start, a wielu odniosło wielki sukces. Wśród nich był właśnie James Byrd, wówczas członek zapomnianego dziś zespołu Fifth Angel. Później, na skutek nieporozumień na tle finansowym, drogi gitarzysty i Varney?a rozeszły się, a gitarzysta zaczął działać na własny rachunek. W 2002 roku ukazała się nowa płyta Jamesa Byrda "Anthem", a dla jej powstania inspiracją były wydarzenia z 11 września oraz poważne kłopoty ze zdrowiem muzyka, które postawiły pod znakiem zapytania jego dalszą karierę. Z okazji premiery albumu "Anthem", z Jamesem Byrdem rozmawiał Lesław Dutkowski.

Twój poprzedni album "Flying Beyond The 9" miał moim zdaniem o wiele pozytywniejszy klimat niż najnowsza płyta "Anthem". Utwory są zbudowane podobnie, ale wyczuwa się, że tym razem komponowałeś pod wpływem negatywnych emocji. Czy tak właśnie było?

Wydaje mi się, że masz rację. Moim zdaniem, jeśli chce się być uczciwym w sensie artystycznym, nie można fabrykować tego, co chce się przedstawić, ale należy przedstawić swoje prawdziwe emocje. Wydarzenie takie jak 11 września, nie może pozostać bez śladu, nie może zostać zignorowane, chyba że ktoś chce zaproponować coś nieprawdziwego dla jakichś celów.

Reklama

Wiem, że zanim doszło do wydarzeń z 11 września, miałeś już kilka piosenek. Potem jednak zacząłeś wszystko od nowa. Czy po atakach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton te utwory nie pasowały do twojej wizji płyty "Anthem"? I co zamierzasz zrobić z tymi wcześniej napisanymi piosenkami, czy znajdą się na kolejnej płycie?

Prawdopodobnie już nic z nimi nie zrobię. Kiedy tworzę muzykę, odzwierciedla ona mój punkt widzenia w określonym czasie. Nie cierpię na kryzys twórczy i aby mieć kompozycje na płytę, nie muszę grzebać w tym, co zrobiłem w przeszłości. Dla mnie muzyka jest przede wszystkim wyrażaniem chwili, a płyta jest niczym innym, jak serią momentów zamrożonym w czasie niczym obraz. Moja filozofia tworzenia nigdy nie zakładała wracania do przeszłości.

Wiem, że miałeś poważne problemy zdrowotne. Co właściwie ci było i czy teraz już jest wszystko w porządku?

Miałem poważnie uszkodzone dwa kręgi kręgosłupa. Nie mogłem funkcjonować jako artysta przez blisko rok. Nie mogłem chodzić, prawie nic nie mogłem robić. Nie zgodziłem się na operację neurochirurgiczną, pomimo nalegań lekarzy, ponieważ istniało 20-procentowe ryzyko niepowodzenia, przynajmniej według ich słów. Mogło się zdarzyć tak, że nie mógłbym się w ogóle poruszać. Tak więc przeleżałem pięć miesięcy w łóżku, a potem jeszcze parę jeździłem na wózku inwalidzkim. Później zacząłem poruszać się o lasce. Zażywałem również leki o działaniu narkotycznym i to w dużych ilościach. Potem musiałem się od nich odzwyczajać przez długie miesiące. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ktoś chce być uzależnionym od narkotyków. To jest straszne. Nie było mi trudno odstawić te leki, gdyż zwyczajnie ich nie cierpiałem. Wymazały mi z pamięci niemal cały rok, który wart był zapamiętania. Prawie nic już nie pamiętam. W 95 procentach jestem teraz zdrowy, ale mam jeszcze bóle w plecach, które ograniczają moją aktywność. Całe szczęście z moimi rękami wszystko jest w porządku.

W wielu tekstach podkreślasz, że poczucie jedności jest tym, czego ludzie potrzebują, aby otrząsnąć się z tragedii 11 września. Odczuwasz taką jedność amerykańskiego społeczeństwa w tej chwili? Blackie Lawless z WASP na przykład uważa, że w chwili obecnej wszystko bardziej przypomina sytuację sprzed zamachów i ludzie o wiele bardziej są zainteresowani swoimi sprawami. Jak ty to postrzegasz?

Zaraz po pierwszym ataku wszyscy byli zjednoczeni, jak nigdy dotąd. Ale z czasem to, co wydaje się oczywiste jednego dnia, następnego już takim nie jest. Nie chcę tutaj roztrząsać swoich politycznych opinii, więc wystarczy, że powiem, iż niezbyt odpowiada mi sposób, w jaki nasz rząd zareagował na to wszystko. W zasadzie nie zrobił nic, aby podnieść bezpieczeństwo kraju, a to, niestety, jest aż nadto oczywiste. Tysiące ludzi każdego dnia przechodzą granicę z Meksykiem i znika gdzieś w naszym społeczeństwie. Dla mnie to jest skandaliczne.

Piosenkę "Thank You" zadedykowałeś Kelly. Kim jest Kelly i za co jej dziękujesz?

To moja dziewczyna. Opiekowała się mną w czasie, kiedy przez blisko rok nie mogłem chodzić.

W dzisiejszych czasach wspaniali gitarzyści już nie są tak popularni, jak to było na przykład w latach 80. Ritchie Kotzen powiedział mi nawet, że zmieniło się podejście do gitary jako instrumentu i teraz mało kto jest zainteresowany tym, aby mieć w piosence fantastyczne solo zagrane przez fantastycznego gitarzystę. Zgadzasz się z taką opinią?

Tak, jestem skłonny się z tym zgodzić. Jestem również zdania, że jest naprawdę wielki niedobór ludzi, którzy potrafią w piosence zagrać fantastyczną solówkę. Jednak wydaje mi się, że nie wszyscy wzdragają się przed tym, aby mieć solo w piosence, jeśli tylko może ono coś do tego utworu wnieść. Osobiście wolałbym nie słyszeć żadnej solówki, niż słyszeć gównianą, a niestety gówniana jest zdecydowana większość, jeśli chcesz znać moje zdanie. Naprawdę mało mnie obchodzi, co inni ludzie robią ze swoimi piosenkami. Ja mam swoją własną wizję, moje własne muzyczne wartości, a komponując muzykę jestem szczery wobec samego siebie.

Wiele lat temu wytwórnia Shrapnel Records umożliwiła start wielu wspaniałym gitarzystom, w tym tobie, wówczas jeszcze członkowi zespołu Fifth Angel. Potem jednak narosło wiele nieporozumień między tobą a jej szefem Mickeim Verney?em. Ciekawi mnie, czy piosenkę "Nevermore" z płyty "Flying Beyond The 9", zadedykowałeś właśnie jemu?

Być może masz rację i tak właśnie jest. (śmiech)

Od czasu kiedy pojawiły się nieporozumienia ze Shrapnel Records, nie podpisujesz już kontraktów z wytwórniami, w zamian udzielając licencji na każdą kolejną płytę. Jednak "Anthem" to twoja druga płyta wydana przez fińską wytwórnię Lion Music. Czy to oznacza, że wreszcie po latach odnalazłeś właściwego partnera w interesach?

To prawda, że z nikim nie mam podpisanego kontraktu płytowego. Lion Music wydało moją drugą płytę, ponieważ postępują ze mną w sposób właściwy i wspaniale pracowali przy promowaniu pierwszego albumu. Czyż nie tak właśnie powinna pracować wytwórnia? Tak powinno być za każdym razem. Mogę tylko poradzić młodszym artystom, aby unikali za wszelką cenę kontraktów z wielkimi wytwórniami, które zwiążą cię ze sobą tak, iż nie będziesz miał żadnej możliwości manewru. Możesz uciec, ale nie możesz po prostu odejść. Podpisanie długoterminowego kontrakty jest najgłupszą rzeczą, jaką artysta może zrobić. A wiem, co mówię, bo sam kiedyś taki podpisałem.

Jesteś jednym z niewielu gitarzystów, których podziwia sam Yngwie Malmsteen. Czy to działa również w odwrotną stronę i tobie też podoba się jego gra?

Oczywiście, to niesamowity gitarzysta. Moim zdaniem niewielu, naprawdę niewielu gitarzystów, może stanąć z nim w jednym szeregu.

A czy nie planowaliście nigdy nagrania czegoś wspólnie?

Kilka razy rozmawialiśmy o tym dość dawno temu, ale nic z tego nie wyszło. Rozważaliśmy również, i zgodziliśmy się, na zagranie gościnnych solówek na swoich albumach.

Na twoich dwóch ostatnich płytach jest sporo fragmentów orkiestrowych, które skomponowałeś. Czy można z tego wnioskować, że marzeniem Jamesa Byrda jest nagranie płyty z orkiestrą symfoniczną? Czy chciałbyś w ogóle zrobić coś takiego?

W 1996 roku skomponowałem i nagrałem trzyczęściowy koncert na gitarę i orkiestrę symfoniczną. Niestety, nie starczyło mi pieniędzy, aby to skończyć. Gotowa była tylko pierwsza część i można było nawet jej posłuchać na stronach mp3.com. Yngwie wydał pół miliona dolarów na nagranie swojej płyty z orkiestrą i bardzo wątpię, aby mu się te nakłady zwróciły. Nie sądzę również, aby mógł sobie na coś takiego pozwolić, gdyby nie fakt, że miał kilka platynowych płyt w latach 80. i 90. Chciałbym bardzo mieć środki na zrealizowanie czegoś takiego, ale muszę patrzyć realistycznie. Publiczność nastawiona na taką twórczość jest naprawdę nieliczna, zaś koszt całości ogromny. Tak więc nie widzę szansy na nagranie czegoś takiego, chyba, że ktoś będzie chciał się pozbyć dużej ilości pieniędzy. (śmiech)

Z tego, co mi wiadomo, już dawno przeniosłeś się z Los Angeles do Seattle. Co możesz powiedzieć o obecnej scenie muzycznej w tym mieście? Działa tam kilka niezłych zespołów, np. Queensryche, Nevermore, a wcześniej Sanctuary czy Metal Church...

Owszem, mieszkam tu od dawna i powiem ci, że to miasto było do niczego w latach 80. W ogóle nie było wsparcia dla lokalnych zespołów z lat 70. i 80. Grupa Heart musiała przeprowadzić się do Kanady i dopiero potem miała przebój Numer Jeden. Wcześniej żadna rozgłośnia nie chciała puszczać ich piosenek. To było żałosne. Już po rozpadzie Fifth Angel nastąpił boom na grunge, dzięki czemu to miasto zaistniało na muzycznej mapie nieco bardziej. Jednak wówczas wspaniałe zespoły metalowe z tego miasta zupełnie nie miały wsparcia ani uznania. Grupy wynajmowały miejsca do jazdy na wrotkach, aby móc gdzieś zagrać koncert, ponieważ lokalne kluby nie chciały takiej muzyki. Podobnie stacje radiowe. Tak wygląda prawda, a ja ją obserwowałem, bo mieszkałem już w Seattle. Ale wielu facetów w biznesie malowało zupełnie inny obraz tego miasta, wszystko było przedstawione w dobrym świetle. Mam wrażenie, że ludzie od spraw repertuaru pracujący w wytwórniach, którzy w połowie lat 80. przyjeżdżali do Seattle, byli chyba największymi idiotami, jakich kiedykolwiek widziałem. Był taki czas, że w Seattle pojawiło się kilka naprawdę sporych talentów, a ci goście oczywiście podpisali kontrakty z kimś zupełnie innym, nie patrząc na to, czy umiał grać czy nie.

Nie tylko grasz na gitarze, lecz również je projektujesz. Czy jesteś jedynym muzykiem, który na nich gra, czy może sprzedałeś lub podarowałeś komuś swoją gitarę?

Jest gość, który nazywa się John Januese, który gra na jednym z instrumentów wyprodukowanych przez mnie. Obecnie każdy istniejący model gitary Byrd Super Avianti Ž został całkowicie zaprojektowany i wykonany przeze mnie. Nie jest to więc instrument, na którym każdy może sobie zagrać w sklepie muzycznym. Staram się to zmienić, ale do tego potrzebny byłby mi jakiś poważny i duży wykonawca.

Płyta "Anthem" powstała pod wpływem tragedii z 11 września. Powiedz mi czy teraz, po tym wszystkim czego doświadczyłeś, powróciła ci radość życia i możemy się spodziewać, że twoja następna płyta będzie o wiele bardziej optymistyczna?

To, jak ja się czuję, w dużym stopniu zależy jednak od tego, co dzieje się w moim najbliższym otoczeniu. Nie jestem teraz takim optymistą, powiedziałbym nawet, że to zmieniło się na gorsze w porównaniu z czasem, w którym komponowałem materiał na "Anthem".

Czy jesteś osobą religijną? W piosence "Flying Beyond The 9" jest taki fragment: "Turn To God - only faith will bring you peace you seek" (Zwróć się do Boga - tylko wiara przyniesie ci spokój, którego szukasz). Podobne wersy można odnaleźć w co najmniej kilku utworach.

Najkrócej mogę odpowiedzieć, że tak, jestem osobą religijną. Jednak prawda jest taka, że moja wiara, to, w co wierzę, jest całkowicie złożone przeze mnie samego i jest to dość skomplikowane. Moje opnie nie są reprezentowane przez jakąś jedną religię, czy też instytucję religijną, o której bym słyszał.

Co uważasz za swój największy dotychczasowy sukces?

Zależy, jakie kryteria przyjmiemy - komercyjne czy artystyczne. Jeśli komercyjne, to odpowiedź brzmi "Flying Beyond The 9", a "Anthem" też zapowiada się całkiem nieźle, bo sprzedaż jest na przyzwoitym poziomie. Poza tym ja bardzo lubię tę płytę. Odpowiedź bardziej ogólna byłaby taka, że skoro cały czas, po tylu latach, wydaję płyty, można to uznać za sukces. Jeśli przyjrzeć się sukcesowi przez pryzmat konkretnych utworów, to mam kilku faworytów. To nagrania, które sprawiają, że czuję się całkiem dobrze, gdy ich słucham - "The Price Of War", "Anthem". To tylko dwa przykłady utworów, które spełniają moje muzyczne ambicje.

Czy wiesz coś o Polsce? Może znasz jakichś kompozytorów?

Przykro mi to mówić, ale nie wiem za wiele. Byłem przed laty, jako małe dziecko, na wakacjach w Europie z moją rodziną. Zwiedziłem wówczas wiele krajów, ale Polski wśród nich nie było. Wydaje mi się poza tym, że w latach 70. wcale nie było tak łatwo przyjechać do Polski, jak to jest możliwe teraz. Znam kilka szczegółów historycznych dotyczących Polski, których nauczyłem się w szkole. No i oczywiście wiem to, co podają w naszych wiadomościach.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | start | nagranie | seattle | 11 września
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy