Reklama

"Jesteśmy geniuszami!"

Groteskowe maski, jednolite kombinezony, kody kreskowe na ramionach, muzyka odpychająca i zarazem fascynująca, znacznie cięższa niż przewidują niepisane normy muzyki popularnej, a jednak znajdująca miliony odbiorców na całym świecie. Trudno ogarnąć całość zjawiska zwanego Slipknot, jeszcze trudniej zrozumieć jego fenomen, ale jedno jest pewne - to grupa, o której nieraz jeszcze usłyszymy i której lekceważyć nie wolno. Nawet jeśli zapewnienia samych muzyków, że są największym zespołem na świecie, wydają się cokolwiek przesadzone, a już na pewno przedwczesne. Rozmówcą Jarosława Szubrychta był numer 6, albo - ponoć wystawionym na takie nazwisko legitymuje się paszportem - Shawn Crahan. Klaun, o którego istnieniu wolelibyście swoich dzieci nie informować...

Ludzie = gówno. Czy to dotyczy również mnie i ciebie?

Oczywiście, wszystkich ludzi! Slipknot to zespół, który otwarcie mówi o tym, co dzieje się wokół nas wszystkich, dlaczego tak się dzieje i jak postępować, by dziać się przestało. Nie prosiłem się o to, by urodzić się właśnie tu i teraz, o tym zdecydował ktoś za mnie i nie zamierzam się z tym pogodzić. Nikt nie pytał mnie o to, czy chcę przeżyć koszmar, którym były pierwsze cztery lata mojego życia. A kiedy wreszcie zrozumiałem, że nie jestem nieśmiertelny, że kiedyś umrę, tak jak umrą wszyscy moi bliscy, straciłem motywację do tego, by codziennie wstawać z łóżka i cieszyć się życiem. Przecież i tak się kiedyś skończy... Żyjemy w bardzo, bardzo brutalnej rzeczywistości i to ona zrodziła Slipknot.

Reklama

Nie dostrzegasz w żadnych pozytywnych aspektów naszej ziemskiej egzystencji?

Nie przeczę, czasem pojawiają się w moim życiu jasne chwile, krótkie przebłyski szczęścia. Trzeba je chwytać, uciekać z nimi, kochać je, pielęgnować, wielbić... Musimy być wdzięczni światu, że mamy chociaż tyle, kiedy inni nie mają nic. Ja miałem to szczęście, że byłem przy narodzinach moich dzieci. To było najwspanialsze, co mogło mnie w życiu spotkać.

Kerry King uparcie twierdzi, że Slipknot to jedyni godni następcy Slayera. Jak myślisz, czym zasłużyliście sobie na takie wyróżnienie?

Czuję się zaszczycony, to wielki komplement! Gdy słyszę takie słowa wypowiedziane przez gitarzystę Slayera, nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by je skomentować... Jestem jednak przekonany, że Kerry'emu nie chodziło o podobieństwo muzyczne, bo chociaż tak jak oni gramy metal, robimy to całkiem inaczej. Wspólnych cech należy szukać gdzie indziej. Slayer to zespół, który w swoim czasie wstrząsnął muzycznym światem, zburzył obowiązujące reguły, a przy tym nie zniknął po jednym sezonie. Wciąż bezkompromisowi i wierni swoim ideałom, dotrwali do dziś i wciąż ustalają reguły w swoim gatunku. Są dumni z tego, co robią i słusznie, bo dokonali czegoś wielkiego. Myślę, że w pewnym momencie muzycy Slayera zauważyli, że pojawił się Slipknot - młody zespół, który poprzeczkę ustawił sobie równie wysoko, jak niegdyś oni. Tak jak oni nie zamierzamy podporządkować się prawom rządzącym muzycznym biznesem, ani prawom rządzącym tym światem. Dlatego postawienie nas w jednym szeregu ze Slayerem odbieramy jako wielki zaszczyt.

Bardzo podoba mi się "Iowa", ale nie spodziewałem się, że na drugiej płycie zawędrujecie tak blisko death metalu...

Dla nas to wynik naturalnej ewolucji. Gramy muzykę tylko dla siebie, dla nikogo innego i skoro w pewnym momencie poczuliśmy, że chcemy pójść właśnie w tym kierunku, grać tak a nie inaczej - po prostu zrobiliśmy to. Ludzie z wytwórni oczywiście przerazili się, że stajemy się zbyt ekstremalni, ciągle się tego boją, ale nie przestają nas wspierać. W końcu liczyli się z tym, kiedy podpisywali z nami kontrakt i o ile wiem, źle na tym nie wyszli. Widocznie są ludzie na tym świecie, którzy potrzebują Slipknot.

Po co więc tak naprawdę piszecie łagodniejsze utwory, w których Corey zamiast krzyczeć i charczeć, śpiewa czystym głosem? Czy takie "Left Behind" powstało wyłącznie dlatego, że musieliście mieć numer, który puści MTV?

Każdy utwór Slipknot pisaliśmy wyłącznie dla siebie, by zaspokoić własne gusta i ambicje. Nigdy nie myślimy o radiostacjach i telewizji, nie uwzględniamy opinii dziennikarzy. Tak się składa, że "Left Behind" to najstarszy utwór na "Iowa", dlatego nieco odstaje od pozostałych kompozycji, które znalazły się na płycie. Mimo to bardzo lubimy go grać, Corey uwielbia go śpiewać i tylko o to chodzi. Nie interesuje nas, co cała reszta świata z nim zrobi, jak go przyjmie, do czego wykorzysta, gdzie umiejscowi... My jesteśmy geniuszami, a wy wszyscy pracujecie dla nas, rozumiesz?!

Wasza poprzednia trasa koncertowa przebiegała pod hasłem Zabić ten przemysł!. A przecież takie zespoły, jak Slipknot i sukces, który stał się waszym udziałem, to najlepsza pożywka dla przemysłu rozrywkowego. Jestem pewien, że ciągle kręci się wokół was mnóstwo osób i nie masz pojęcia, co tak naprawdę robi połowa z nich...

To prawda. Wiem, że zdążyło się przyczepić do nas sporo pijawek i całe to gówno wymknęło się nam już spod kontroli. Dawno się z tym pogodziłem, więc siedzę na uboczu i podliczam punkty. Koniec będzie taki, że wszyscy przegracie...

Wiesz, zastanawiam się, czemu większość dziennikarzy nazywa Slipknot zespołem nu-metalowym, stawiając was w jednym szeregu z takimi formacjami, jak Korn, Limp Bizkit, czy Linkin Park. Wszystko wskazuje na to, że zadebiutowaliście w złym momencie...

Ignorancja i braki podstawowej orientacji w muzyce - oto co leży u podstaw takich opinii na nasz temat. Wszyscy idioci, którzy je wygłaszają, to znudzeni i leniwi śmierdziele, którzy piszą o muzyce od 40 lat i już dawno nic do nich nie dociera. Jeżeli ktoś twierdzi w recenzji, że Slipknot brzmi jak jakiś pier**lony Linkin Park, to powinien przestać pisać raz na zawsze. To znaczy, że jest kompletnym dupkiem i tak naprawdę nigdy nie potrafił pisać o muzyce! Głusi recenzenci, proszę zróbcie coś dla świata i nie zajmujcie się już nigdy muzyką! Zatrudnijcie się w fabryce pier**lonych gwoździ, zróbcie coś pożytecznego...

Gdzie w takim razie umieściłbyś Slipknot na metalowej mapie?

Jesteśmy Slipknot. Gramy swoją muzykę, hałasujemy w wyjątkowy sposób. Kiedy ktoś puści utwór Slipknot, od razu wiesz, że to my, nie pomylisz nas z żadnym innym zespołem. Nie brzmimy, jak ktokolwiek inny, nikt nie brzmi tak jak my. Jesteśmy najlepszym zespołem na świecie i nie interesuje mnie, co myślą na ten temat inni. Kropka. Koniec pier**lonego wywodu.

Jak wiele zawdzięczacie Rossowi Robinsonowi? Czy możesz sobie dzisiaj wyobrazić płytę Slipknot wyprodukowaną przez kogoś innego?

Pewnie, że tak. Chociaż nie zastanawialiśmy się jeszcze nigdy nad tym, a Ross to nasz dobry kumpel. Muzyka jest najważniejsza i jeśli dojdziemy do wniosku, że czas na kolejny etap naszej podróży, nagramy płytę z innym kolesiem. Teraz jednak nie zaprzątamy sobie głów takim gównem, tym bardziej, że Ross to naprawdę świetny producent. Potrafi dopilnować, żeby podczas sesji nagraniowej każdy z członków zespołu wykorzystał 100 procent swoich możliwości.

Jeśli przerażający klaun to Mr Hyde, kim będzie Dr Jeckyll? Jakim jesteś człowiekiem, gdy nie nosisz maski? Trudno mi wyobrazić sobie ciebie, jak zasiadasz z rodziną do niedzielnego obiadu.

Nie oddzielam tego tak wyraźnie, nie prowadzę podwójnego życia. Moje dzieci dobrze wiedzą, że jestem tym klaunem i są ze mnie dumne. Kochają swojego ojca i ufają mu. Zresztą najważniejszym i zarazem najtrudniejszym zajęciem, jakie przyszło mi w życiu wykonywać, jest właśnie bycie ojcem. Na szczęście moje dzieci mnie kochają i tylko to się liczy!

Wbrew powszechnemu mniemaniu "Slipknot", wasz debiut pod skrzydłami wytwórni Roadrunner, to druga płyta w dorobku grupy. Czy jest jakakolwiek szansa na wznowienie "Mate, Feed, Kill, Repeat"? Wasi fani daliby się za to pokroić...

(śmiech) Wiem o tym. Wątpię jednak, czy kiedykolwiek do tego dojdzie. Ten materiał nagraliśmy w innym składzie, więc musielibyśmy spytać o zgodę również ludzi, którzy wtedy grali w Slipknot, a z którymi niekoniecznie mamy ochotę rozmawiać. Poza tym wydawanie "Mate, Feed, Kill, Repeat" dzisiaj mogłoby być odczytane jako łatwa próba zarobienia paru groszy. Lepiej zapomnieć o tym materiale i skupić się na przyszłości.

1 lutego 2002 roku Slipknot zawita po raz pierwszy do Polski. Czego możemy się po was spodziewać?

Wiem, że Polska jest niczym Iowa tego świata. Wiem, że polscy fani wiedzą, czym jest Slipknot i że czekają na nas. Dlatego damy z siebie wszystko i pokażemy wam, jak wygląda niebo!

Dziękuję za wywiad.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | Iowa | maski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy