Reklama

"Jestem rewolucjonistką"

Madonna to artystka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Od lat 80. ubiegłego wieku udaje się jej utrzymać status niekwestionowanej gwiazdy światowego show-biznesu. Zagrała w kilkunastu filmach, z których większość została bezlitośnie zniszczona przez krytyków. Jej płyty też często bywają krytykowane, ale mimo to sprzedają się w wielomilionowych nakładach. Ostatni album "American Life" (2003) zadebiutował na pierwszych miejscach list przebojów w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Przy okazji promocji tej płyty, Madonna udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała m.in. o tym, co daje jej nowa umiejętność gry na gitarze, o współpracy z producentem Mirwaisem, a także o wadach i zaletach wynikających z bycie Amerykaninem.

Co oznacza dla ciebie zwrot "American dream" (amerykański sen)?

Wydawało mi się, że w Ameryce możesz przyjechać znikąd, być nikim, wylądować w Nowym Jorku z 35 dolarami w kieszeni i powiedzieć sobie - będę kimś i tylko niebo mnie ogranicza. Tak z pewnością było ze mną. Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę - zwłaszcza dzięki podróżom dookoła świata - że jako Amerykanie mamy możliwości, jakich ludzie w innych częściach świata nie mają. Jestem za to bardzo wdzięczna, ale uważam także, że my, Amerykanie, jesteśmy kompletnie opętani i otoczeni niewłaściwymi wartościami: mamy dobrze wyglądać, trzymać dużo gotówki w banku, inni mają nas postrzegać jako bogatych i sławnych, odnoszących sukcesy lub choćby tylko sławnych.

Reklama

Bije w oczy jakaś nienaturalna obsesja, zwłaszcza z tych wszystkich reality shows, obsesja na punkcie bycia sławnym dla samego bycia sławnym. Nie dlatego, że masz coś ważnego do powiedzenia, czy że na coś specjalnie zapracowałeś. To najbardziej sztuczna strona amerykańskiego marzenia.

Zdaję sobie teraz sprawę, że sława, bogactwo i dobry wygląd nic nie znaczą, jeśli nie masz właściwego systemu wartości, jeżeli nie dotrze do ciebie, że żadna z tych rzeczy nie uczyni cię szczęśliwym. Kto może o tym wiedzieć lepiej niż ja... Jedyna rzecz, która uczyni cię szczęśliwym, to miłość, sposób, w jaki traktujesz swoją drugą połowę oraz wzajemne współczucie między istotami ludzkimi. Zastanawiam się nad tym, co się dzieje w świecie teraz, czuję, że bez względu na to, jak bardzo sprawy są popiep***ne w Ameryce, mam dużo szczęścia, że jestem Amerykanką, bo mogę mówić to, co myślę oraz mogę wyrażać samą siebie. Tak obecnie wygląda moje amerykańskie marzenie.

Jeżeli chodzi o tworzenie piosenek, w jaki sposób powstają u ciebie nowe pomysły?

To coś w rodzaju poetyckiej magii. Piosenki pojawiają się, kiedy słyszę muzykę - coś we mnie drga, reaguję emocjonalnie i po prostu zaczynam pisać. Teraz, kiedy już umiem grać na gitarze, nie muszę polegać na pomocy innych ludzi, więc być może dlatego piosenki na nowej płycie mogą wydawać się bardziej intymne od innych. Po prostu zaczynam grać na gitarze i pewne akordy wywołują uczucia, czy skojarzenia, płynie strumień świadomości, coś się zaczyna pojawiać, a ja siedzę i zapisuję. Piszę dziennik i mam go zawsze przy sobie, więc jeżeli jadę gdzieś czy lecę, czytam go, coś dodaję, coś odejmuję, zmieniam, tak że pomysł jest w ciągłej obróbce.

Co daje ci nowa umiejętność gry na gitarze?

Gra na gitarze to jeszcze jedno absorbujące zajęcie na scenie. Mogę śpiewać, mogę grać na gitarze, lub też mogę tańczyć i śpiewać. Mam więcej możliwości i więcej rzeczy do zrobienia na scenie. Oczywiście, gdy grasz na gitarze musisz być dużo bardziej dokładny - dla mnie to dodatkowa trema na scenie. Szczerze mówiąc, podczas ostatniej trasy gra na gitarze, wydobycie każdej nuty tak, aby wszystko dobrze brzmiało, to był największy kłopot dla mnie, zwłaszcza, że mam tendencję do miotania się po całej scenie.

Czy reagujesz emocjonalnie, kiedy grasz na gitarze?

Miło wiedzieć, że mogę po prostu siąść sobie z gitarą, że nie potrzebuję niczego więcej, że mogę być z moim własnym zespołem i stwarzać moje własne muzyczne tło, z publicznością obok. Powstaje coś bardzo intymnego, kiedy podczas wielkiego, ekstrawaganckiego show, z mnóstwem świateł, ruchomą sceną i tancerzami, gdzie mnóstwo się dzieje, nagle wszystko gaśnie, zostaje jedno światło, siedzę na stołku, gram na gitarze - to coś prostego i intymnego. To mi się podoba.

W jaki sposób Mirwais wpłynął na ciebie przy nagrywaniu płyty "American Dream"?

Mirwais to ktoś bardzo wyjątkowy. Z bardzo wyjątkowym podejściem do życia, a także sposobem słuchania muzyki. Zawsze wywierał duży wpływ na mnie. Jest fantastycznym muzykiem, naprawdę dobrze gra na gitarze, a przy okazji wie, jak programować syntezatory, by dzięki programom komputerowym wydobyć z nich najwspanialsze, futurystyczne, technologiczne dźwięki. Mam szczęście, że jest obok.

Co on takiego robi ? Przynosi ci taśmę i mówi, żebyś posłuchała?

Wygłupiamy się w studiu. On przez jakiś czas pracuje sam; każde z nas spędza trochę czasu samemu. Siedzę nad moją częścią, piszę bardzo proste nutki na gitarę - zdziwiłbyś się, że to, co słychać na płycie, wielkie brzmienie, high-tech, czy złożone aranżacje na taśmie demo, są tylko prostymi dźwiękami, na gitarze nagranymi u mnie w domu. Uwielbiam chwile, kiedy mogę mu zanieść nagranie, a on je przerabia. Albo też wygłupiamy się w studiu, coś mu przychodzi do głowy, przekręca pokrętło, a ja na to mówię: "Boże, jakie to piękne, kocham tę melodię, nagram ją i do niej zaśpiewam". Wszystko się może zdarzyć.

Co robisz, by ciągle czuć się spełniona twórczo?

Staram się pracować z interesującymi, twórczymi osobami, które są głodne, które są ciekawe, które wnoszą coś nowego, z osobami, które nie są wyczerpane, bo wszystko przeżyły. Lubię odkrywać nowe lądy z innymi, lubię współpracować z ludźmi, którzy myślą w ten sam sposób.

Jaka jest twoja ulubiona piosenka na płycie "American Life"?

"X-Static Process". To moja ulubiona piosenka: tylko ja i gitara. Śpiewam moje własne harmonie, moje własne melodie. Nie wiem, ale jest w niej coś, co przypomina mi dzieciństwo, coś prostego.

Uważasz, że łatwiej odsłaniać się śpiewając piosenki ?

To mój sposób wyrażania się. Mogę przekazać to, co chcę nieco bardziej poetycko, niż w serii pytań i odpowiedzi, które w jakiś sposób ograniczają lub trywializują moje osobiste doświadczenie. Wolę opowiadać moje historie w moich piosenkach i pozwolić ludziom czuć to, co sami chcą poczuć. Wolę pozwolić, by wyciągali swoje własne wnioski, niż wskazywać: "Jest tak a tak, a ty masz myśleć w taki właśnie sposób".

Opowiedz coś więcej o okładce płyty. Kogo miałaś na myśli, projektując ją?

Che Guevarę. Jestem w rewolucyjnym nastroju, świat potrzebuje zmiany. Poważnie. Zatem szukałam czegoś wyrazistego, rewolucyjnego, a każdy zna to zdjęcie Che Guevary.

A na ile okładka oddaje charakter twojej muzyki?

Myślę, że moje uczucia, teksty i piosenki, są rewolucyjne.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: show | umiejętność | piosenki | Madonna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy