Reklama

"Jestem jednostką dość nerwową"

Tym razem postanowiliście nie nagrywać w Sunlight Studio z Tomasem Skoksbergiem. Dlaczego?

Zapewne dlatego, iż uznaliśmy, że już wykorzystaliśmy wszystkie możliwości tego miejsca. Chcieliśmy iść do przodu i spróbować nowy sposób nagrywania. Sunlight to całkowicie analogowe studio i możesz tam nagrywać tylko na 24 ślady. To w pewnym sensie nas ograniczało. Nie mogliśmy tam zrobić wszystkiego, co zamierzaliśmy.

Jesteście więc zadowoleni z ostatecznego rezultatu, z brzmienia "Viva Emptiness"?

Tak. Wydaje mi się, że płyta wyszła mniej więcej tak, jak chcieliśmy, żeby wyszła. Ma bardziej czysty i ostrzejszy dźwięk. Coś takiego chcieliśmy osiągnąć, ponieważ dzięki temu muzyka jest lepiej słyszalna.

Reklama

Nagrywaliście w Soundtrade Studio w Sztokholmie. Czy w tym studiu jest lepszy sprzęt niż w Sunglight?

O tak. Wiesz, Sunlight to takie piwniczne studio z mnóstwem starego sprzętu. Soundtrade Studio to zupełne przeciwieństwo, bardzo ekskluzywne i drogie miejsce. Nagrywanie tam było miłym doświadczeniem. Myślę, że udało nam się uzyskać coś nowoczesnego, coś, co idealnie pasuje do naszej szóstej płyty. Nadszedł najwyższy czas na zrobienie albumu w taki właśnie sposób.

Dzieliłeś obowiązki producenta z Andersem Nyströmem. Czujecie się już na tyle pewni w kwestiach produkcyjnych, by zrobić album taki, o jakim marzycie?

Tak mi się przynajmniej wydaje. Po tych wszystkich latach grania, zarówno ja, jak i Anders wiemy, co należy zrobić, aby nasza muzyka zabrzmiała jak najlepiej. Produkowanie płyt Katatonii jest czymś, co umiemy robić. Poza tym ten zespół istnieje przecież już tyle lat.

Wiem, że twój dobry przyjaciel Dan Swanö też miał swój udział w produkcji "Viva Emptiness". Co on właściwie zrobił?

Nie tak wiele. Zdaje mi się, że skontaktowaliśmy się z nim po to, aby nadał takie ekstra brzmienie bębnom. Zrobił to w swoim domowym studiu, a potem efekt przesłał tam, gdzie miksowaliśmy album.

Jonas, w twoich tekstach jest pełno smutku, strachu, niepewności. Do jakiego stopnia to odbicie prawdziwego życia autora, a do jakiego to jego fantazja?

Mogę powiedzieć, że teksty są w znacznym stopniu odzwierciedleniem tego, jaką jestem osobą. Może nie wszystkie i nie przez cały czas. Jako człowiek jestem jednostką dość nerwową i paranoiczną. (śmiech) To dotyczy większości spraw.

Cały czas taki jesteś?

No może nie cały czas. To w dużym stopniu zależy od sytuacji, w której się znajduję. Mam poważny problem ze zrelaksowaniem się. (śmiech) Mam coś takiego, że niemal cały czas muszę oglądać się za siebie i patrzyć, czy coś się nie stanie.

Nie dostrzegasz jakichś jasnych stron? Potrafisz się na przykład cieszyć z prostych rzeczy?

Oczywiście, że potrafię. Uważam, że jestem takim człowiekiem, który głównie potrafi się cieszyć z rzeczy małych. Dostrzegam także jasne strony życia.

Nie obraź się, ale gdyby z muzyki Katatonii wyciąć wokale, byłaby ona doskonałą ścieżką dźwiękową na przykład do jakiegoś psychologicznego thrillera. Zgodziłbyś się z taką opinią?

Jak najbardziej. Właśnie coś takiego chcemy mieć w naszej muzyce. Ona powinna istnieć samoistnie po zabraniu wokali. Nasza muzyka musi być na tyle silna, aby funkcjonować nawet wtedy, gdy nie ma śpiewu. Ten filmowy aspekt muzyki nie jest przypadkowy, bo muzyka filmowa jest jedną z naszych wielkich inspiracji. I to muzyka do różnych gatunków filmów.

Ktoś wam już proponował skomponowanie muzyk filmowej?

Nie, nigdy. Wspaniale by było skomponować coś takiego.

Do jakiego filmu ty chciałbyś skomponować muzykę? Czy byłby to wspomniany przeze mnie thriller psychologiczny, czy może film innego gatunku?

Wydaje mi się, że ten element psychologiczny pasuje do nas najlepiej. Szczególnie gdyby rozgrywał się w takiej specyficznej miejskiej atmosferze, bo moim zdaniem do niej właśnie pasuje nasza muzyka. Wiem, że Anders jest fanem gier wideo i on pewnie wolałby zrobić muzykę do takiej właśnie gry.

"Viva Emptiness" to dość dziwny tytuł, bo słowo viva ma raczej pozytywny wydźwięk, zaś emptiness już na pewno nie. Co możesz na ten temat powiedzieć?

Po pierwsze, powiem to, że bardzo mi się taki kontrast podoba. Jest to coś nieoczekiwanego. Także jest to moje spojrzenie na to, co to znaczy żyć we współczesnym świecie. W tym samym czasie czuję się bardzo niepewnie i w tym samym czasie nie mam w sobie na tyle odwagi, żeby to zmienić. Świata nie zmienię, bo nie mam wystarczająco dużo siły, by tego dokonać. To taki mój sposób uczczenia bycia słabym człowiekiem. (śmiech)

Ale jako muzycy, kompozytorzy czujecie się chyba dość silni po tylu latach grania i dobrym przyjęciu fanów i krytyków?

Tak. Tu masz całkowitą rację. Akurat w tym przypadku można mówić o pewności siebie. Robię to już od tylu lat i w zasadzie jest to jedyna rzecz, którą potrafię robić, bo nie mam odpowiedniego wykształcenia. Zdecydowałem w bardzo młodym wieku, że muzyka będzie tym, czym będę się zajmował w życiu. Oczywiście ciągle się uczę czegoś o muzyce, ale też do dziś trochę się nauczyłem.

Wspomniałeś o nauce. Czy mam też rozumieć przez to, że czytasz dużo i starasz się także poszerzać swoją wiedzę z różnych dziedzin?

O tak. To jedno z moich hobby. Czytam bardzo dużo książek, nie wszystkie z nich są dobre. Muszę cały czas mieć coś do czytania pod ręką. Ostatnio wnikliwie studiuję mapę świata.

Mapę świata?

Tak. (śmiech)

Z powodu sytuacji politycznej na świecie?

Z tego też, ale nie tylko. Inny powód jest taki, że jak otworzę raz mapę świata, ona tak bardzo przykuwa moją uwagę, że nie mogę jej zamknąć. Dawniej nie przepadałem za bardzo za podróżowaniem. Jednak z czasem, jak z zespołem zaczęliśmy jeździć na koncerty po świecie, polubiłem to. Marzy mi się, aby zobaczyć cały świat. Patrzę więc na mapę świata. Tylko tak na razie mogę dotrzeć w pewne miejsca.

Co jest na czele listy krajów, które chciałbyś odwiedzić?

W tej chwili jest to Ameryka Południowa. Nigdy nawet nie byłem w pobliżu niej. Jest w tym kontynencie coś, co sprawia, że bardzo mnie on interesuje. Mój ojciec żył w Kolumbii przez sporą część swego dzieciństwa. Być może w pewnym momencie i ja się tam wybiorę.

Nie umiałbym sobie wyobrazić lepszej osoby do zaprojektowania okładki Katatonii niż Travis Smith. Między wami jest chyba jakieś pokrewieństwo duchowe?

Owszem jest. Można tak powiedzieć. Mamy wiele podobnych wizji artystycznych. Z nim bardzo łatwo się nam pracuje. Prawie zawsze on ma jakiś obrazek, który doskonale pasuje do czegoś, co w danym momencie chcemy zrobić.

Ta dziewczynka na okładce waszej nowej płyty to córka Travisa, prawda?

Tak, to prawda.

Czy ta okładka to był całkowicie jego pomysł, czy może coś dołożyliście do jego propozycji?

Chyba wszystko zaczęło się od tego, że Travis przysłał nam zdjęcie córki trzymającej w ręku wiaderko. Zapytał nas, czy chcemy coś do tego dodać, może wrzucić coś do wiaderka, do otoczenia. Bardzo spodobał nam się pomysł, żeby na okładce znalazło się niewinne dziecko. Chcieliśmy je tylko umieścić w takiej przerażające scenerii. I tak znalazła się na drodze, a do wiaderka włożyliśmy kości. Tak powstała wspaniała, przynajmniej moim zdaniem, okładka.

"Viva Emptiness" moim zdaniem brzmi nieco ostrzej niż "Last Fair Deal Gone Down". Taki mieliście zamiar? W jednej piosence słychać nawet growling.

Tak, w pierwszym kawałku "Ghost Of The Sun". Czuliśmy po prostu, że musimy nagrać właśnie coś takiego. We mnie siedziało coś takiego, co mówiło mi, iż ta musi być płyta ostrzejsza. Napisanie takiego materiału było to dla nas wyzwaniem. Wydaje mi się, że ludzie oczekiwali od nas pójścia w stronę bardziej melodyjnego grania, może eksperymentów elektronicznych. Czegoś takiego jednak w ogóle nie zamierzaliśmy zrobić. Zależało nam na czymś bardziej wybuchowym, bardziej agresywnym, ale jednak w klimacie Katatonii.

Jonas, załóżmy, że w knajpie poznałeś kogoś, kto w ogóle nie słyszał o Katatonii i nie ma pojęcia, co ten zespół gra. Jak zachęciłbyś kogoś takiego do posłuchania waszej muzyki?

Powiedziałbym, że... Cholera to trudne. (śmiech) Nie jestem najlepszym marketingowcem samego siebie. Chyba powiedziałbym, że gramy współczesną muzykę, o bardzo osobistym wydźwięku. Mającą w sobie sporo mroku. Jeżeli ktoś lubi mroczną muzykę zalecałbym posłuchanie Katatonii. Ciężko jest mi zachęcać. Niech muzyka przemówi za mnie.

Jesteś również członkiem deathmetalowej grupy Bloodbath, wraz z Andersem, Danem Swanö i Mikaelem Akerfeldtem z Opeth. Jak wygląda przyszłość tego zespołu? W zeszłym roku wydaliście album "Resurrection Through Carnage". Zagracie jakieś koncerty, a może znowu coś nagracie?

Do koncertów raczej nie dojdzie, ponieważ każdy z nas ma bardzo szczelnie wypełniony grafik. Zwłaszcza Mikael, który jest cały czas na trasie. Katatonia też wyruszyła w długą trasę. Musimy porozmawiać na temat zagrania może na kilku festiwalach. Nic nie jest ustalone. Naprawdę bardzo chciałbym zagrać trasę z Bloodbath. Chciałbym też bardzo, abyśmy wydali nową płytę. Wszystko sprowadza się do tego, czy będziemy mieli czas na to, aby się tym zajmować.

Lubisz taki prosty, bezkompromisowy death metal?

Tak, on jest dla mnie bardzo ważny. Dorastałem słuchając takiej muzyki. Ona wywarła na mnie duży wpływ. Natychmiast się z nią identyfikowałem. Death metal ma cięgle wielkie miejsce w moim sercu.

Dziękuję ci bardzo za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: jak wygląda | Down | śmiech | studio | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy