Reklama

"Interesuje mnie piosenka"

Püdelsi działają od 1985 roku, a powstali na gruzach kultowego zespołu Düpą. W skład grupy weszli wówczas także jej twórca Andrzej 'Pudel' Bieniasz oraz basista Dariusz Adamczyk, lepiej znany jako Franz Dreadhunter. Rok później dołączył do nich wokalista Maciek Maleńczuk, a pierwszą płytę wydali w 1988 roku. Na albumie zatytułowanym "Bela Pupa" zaśpiewała Kora z Maanamu, a w dwóch kompozycjach również Maleńczuk. Wkrótce zespół rozpadł się. Ponownie muzycy spotkali się w 10. rocznicę śmierci Piotra Marka, lidera Düpą. Największy sukces komercyjny Püdelsi odnieśli płytą "Wolność słowa" (2003), która osiągnęła status Złotej. W 2004 roku zespół postanowił podsumować swoją dotychczasową karierę i wydał kompilację "Jasna strona. Legendarni Püdelsi 1986-2004". Z tej okazji o historii, dyskografii i planach Püdelsów oraz reaktywcji grupy Homo Twist, Franz Dreadhunter opowiedział Arturowi Wróblewskiemu.

Czy Püdelsom udało się już przedrzeć na "jasną stronę"?

Na pewno tak, sukces został osiągnięty. Udało nam się zaprezentować nasze utwory szerszej publiczności.

Niebawem Püdelsi powrócą na moment na "ciemną stronę", gdyż planujecie wydanie składanki z waszym mroczniejszym i trudniejszym materiałem.

Wszystkim wydaje się, że ten materiał będzie trudny, ale nie do końca tak jest. Oczywiście te piosenki nie będą skoczne i wesołe, ale na pewno da się ich wysłuchać. Nie będą to kakofoniczne dźwięki nie do przejścia. Zadbamy o to, żeby to była zjadliwa historia, że się tak wyrażę. Tych utworów rzecz jasna słucha się inaczej, może wymagają na przykład późniejszej pory, ale w sumie są OK. Jestem przekonany, że to także będzie dobra płyta.

Reklama

Czy zastosujecie ten sam zabieg, co przy "Jasnej stronie", to znaczy czy nagracie jeszcze raz te piosenki?

Zdecydowanie tak. Obowiązują tu identyczne kryteria, co przy "Jasnej stronie". Byliśmy kompletnie niezadowoleni z tego, co się wydarzyło na płytach "Viribus Unitis" i "Narodziny Zbigniewa". Poza tym wciąż nie mamy praw do albumu "Psychopop". Dlatego z tych powodów trzeba ten materiał nagrać jeszcze raz i na pewno zyska on na tym.

Na "Jasnej Stronie" znalazł się całkowicie nowy utwór, "Dawna dziewczyna". Czy na "Ciemnej stronie" również planujecie wydanie piosenki, która będzie promowała nowe wydawnictwo?

W przypadku "Dawnej dziewczyny" sytuacja była dosyć naturalna, gdyż ten utwór był już wcześniej nagrany. Nie ukrywam jednak, że firma płytowa naciskała na nas, abyśmy zarejestrowali coś całkowicie premierowego. Jej zdaniem na kompilacji powinny znaleźć się ze dwa nowe kawałki. Osobiście tego kompletnie nie rozumiem, bo co ma piernik do wiatraka - to jest materiał, który ma pokazać naszą historię, więc po co nowe numery? A "Dawna dziewczyna" osiągnęła status przeboju, zaprezentowaliśmy ją w Opolu, gdzie zajęła drugie miejsce. To usprawiedliwia obecność tego utworu na albumie.

Na "Ciemną stronę" nic takiego nie mamy, chociaż z drugiej strony może firma coś wymyśli i będzie chciała, abyśmy zamieścili coś nowego. Nigdy nie wiadomo, jak to ostatecznie będzie.

Czy macie w swoich archiwach jakieś niepublikowane utwory, rarytasy, które mają szansę znaleźć się na "Ciemnej stronie"?

Jednym z największych rarytasów, białych kruków, jest przechowywany głęboko w sejfie materiał nagrany z Maciejem Miecznikowskim jako wokalistą. Jak wiadomo Maciek Maleńczuk odszedł z Pudelsów na chwilę, a my znaleźliśmy Miecznikowskiego i nagraliśmy z nim prawie całą "Wolność słowa". Mało tego, niektóre utwory nagrane są z innymi tekstami. Wydaje mi się, że to jest prawdziwy archiwalny hit.

Jest taki numer "Zaćmienie", nagrany właśnie z Miecznikowskim, który okazuje się mieć bardzo aktualny tekst z perspektywy ostatnich wydarzeń w Biesłanie i innych "rewelacji" terrorystycznych. I on ukaże się na "Ciemnej stronie", jako niepublikowana rzecz z naszych archiwów.

Pudel określił kiedyś Miecznikowskiego jako "księcia jasności", w przeciwieństwie do Maleńczuka, który jest "księciem ciemności". A jednak to Miecznikowski bardziej pasuje na "Ciemną stronę"?

Pudlowi chodziło zapewne o sam charakter człowieka, a nie o twórczość. On reprezentuje całkowicie inne podejście, inny świat. Pamiętam, jak przyjechał do nas do Krakowa, to był w lekkim szoku(śmiech). Nie do końca wiedział, co się dzieje. Ale to naprawdę miły i kulturalny człowiek. Nie żeby Maleńczuk nie był kulturalny (śmiech), ale rozumiesz, o czym mówię.

Na "Jasnej stronie" ukazał się utwór "Czerwone tango", do tej pory trudno dostępny, gdyż wydany został tylko na singlu. Wiem, że mieliście z nim jakieś problemy.

Tak, ten singel dołączony był do płyty "Viribus Unitis". Mieliśmy problemy z jego publikacją, ale był on dziesięciokrotnie mniejszy niż teraz z "Wolnością słowa", chociaż były to bardzo podobne problemy. Wtedy był to okres wyborów prezydenckich, Wałęsa kontra Kwaśniewski, i ze względu na tekst "Czerwonego tanga" żadna rozgłośnia nie chciała go puszczać. Tylko "Trójka" wyemitowała go bodajże piętnaście razy, dlatego sam nie wiem, w jaki sposób on się rozprzestrzenił.

Z "Wolnością słowa" było już prościej, bo troszeczkę wjechaliśmy dziennikarzom i mediom na ambicję. Ale pamiętam telefon od jednej dziewczyny, która powiedziała, że udało się jej wyemitować tylko pierwsze dwadzieścia sekund "Wolności słowa". Tak więc od początkowych dwudziestu sekund powoli doszło do grania całości, a niektórzy wręcz się go domagają (śmiech).

Album "Legendarni Püdelsi" pokazuje was jako zespół zróżnicowany i brzmieniowo, i stylistycznie. Ale wciąż brzmi to jak Püdelsi. Jak udało wam się tego dokonać?

Wydaje mi się, że jest to spowodowane faktem, iż praktycznie od 1986 roku pracujemy we trójkę. Na płytach "Wolność słowa" i "Jasna strona" każdemu z nas udało się zrealizować własne koncepcje. Na przykład Maciek pracował nad tekstami i zrobił je tak, jak chciał. Również Pudel zrealizował się na różnych płaszczyznach (śmiech), a mnie udało się po raz pierwszy zapanować nad produkcją tak, aby były na dobrym poziomie i żeby się tego dobrze słuchało.

Pierwszą płytą, jaką zrobiłem, była "Bela Pupa", i mimo iż zrealizowana została w latach 80., to nie brzmi tak dramatycznie źle, jak "Viribus Unitis" i "Narodziny Zbigniewa". A co do naszego brzmienia, to jest to wypadkowa naszych myśli i koncepcji muzycznych. Dlatego nasza muzyka jest tak wielostylowa, ale wciąż brzmi jak Püdelsi. Wbrew pozorom gramy tak, jak graliśmy lata temu. Tylko wcześniej niektórzy grali w zespole na przykład dlatego, że dobrze wyglądali (śmiech).

Były różne sytuacje, które przeszkadzały grupie funkcjonować i realizować się. To nie chodzi o to, żeby wszyscy wyszli nieprzytomni na scenę, bo publiczność wychodzi wówczas niezadowolona po koncercie. Dawniej utwory trwały po kilkanaście minut i właściwie nikt na scenie nie miał pojęcia, jak je skończyć. Teraz wreszcie robimy to porządnie, a tak powinno być już od dawna.

Zauważyłem, czytając twoje wypowiedzi, że jesteś najbardziej profesjonalnie i zawodowo nastawionym do grania członkiem Püdelsów.

Odkąd zacząłem się zajmować muzyką, przede wszystkim interesowała mnie piosenka jako taka. Interesowała mnie jej struktura i jak jest skonstruowana. Zaczynałem od punk rocka, to był rok 1978-79, czerwone włosy i te sprawy, po prostu prehistoria. Ale ta historia szybko mi się znudziła i okazało się, że w punkowej muzyce najbardziej interesują mnie melodie i riffy gitarowe. Natomiast na terenie naszego przepysznego miasta Krakowa miałem do czynienia z osobnikami, którym podobało się niby to samo, ale nie potrafili tego zagrać. A jak potrafili, to grali źle. Coś się nie zgadzało, mamy fajne ciuchy, ale muza do przodu nie idzie (śmiech).

Wtedy zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać, aż do tego stopnia, że opuściłem nasze piękne miasto i przeniosłem się do Warszawy. Tam zacząłem grać z Deuterem i Tiltem. Interesowała mnie muzyka sama w sobie i efekty, jakie ona przynosi, jak wpływa na ludzi. Nadal tak jest, co słychać na "Wolności słowa" i "Jasnej stronie", i pewnie dlatego tak mnie postrzegasz.

Gdyby to było nagrane w stylu "wszyscy na raz", to wątpię, żeby ludzi to zainteresowało w takim stopniu, jak to jest teraz. Umówmy się, że na płycie "Wolność słowa" z zespołu prawie nikt nie gra, to są wszystko sidemani. Zespół to jest trzech gości, reszta oczywiście funkcjonuje razem z nami, i dążymy do pewnego ideału.

Chcę, żeby ludzie którzy przychodzą na koncert i zapłacili za bilet, zobaczyli Maleńczuka w dobrej formie, a pod spodem usłyszeli to, co zagraliśmy na płycie. Jeżeli tego nie mogę zrealizować, to nie ma to sensu.

Czyli można powiedzieć, że to ty układasz żywioł artystyczny Maleńczuka i Pudla w odpowiednią formę?

Akurat mogę sobie na to pozwolić, bo mam własne studio i nikt nie jest mi w stanie w tym przeszkodzić.(śmiech). Pracuję z Robkiem Nastalem i Jurkiem Tyndlem, mam święty spokój, mogę sobie wszystko odpowiednio przygotować. Mam absolutny wpływ na produkcję, nie jestem uzależniony od realizatora, który mówi, że nie słyszy albo że to będzie słychać gdzie indziej, a tu nie (śmiech).

Profesjonalnie podchodzicie również do swoich teledysków, które wyróżniają się na tle innych polskich wideoklipów.

Z teledyskami była dziwna historia, bo na pierwszym spotkaniu przedstawiciel firmy Warner poinformował mnie, że jeżeli nasz singel się przyjmie, to ewentualnie zostanie nakręcony klip. Usłyszał ode mnie, że w takim razie możemy się rozejść do domów, bo mnie interesuje sześć klipów (śmiech). Spytali mnie: "Ale po co?". I w tym momencie wiedziałem, że jest bardzo ciężko, bo nie miałem dobrego zdania o dużych firmach.

Pracowałem już wcześniej z takimi wytwórniami i muszę przyznać, że przypominało to dramat sensacyjny. To tak jakbyś pracował w dużej fabryce i nie był istotny, nikt nie liczyłby się z twoim zdaniem. Ostatecznie firma zażądała klipu do piosenki "Nigdy więcej", bo to miało niby być spotkanie się muzyki różnych pokoleń muzycznych, Maleńczuka ze Szczepanikiem. Zatem formalnie mieli podkładkę, żeby coś takiego zrobić.

Pomyślałem, że klip mogłaby nam zrobić Joanna Rechnio, bo bardzo podobał mi się jej teledysk do utworu Pata Metheny'ego. Oni niby się zgodzili, ale okazało się, że rozmowa nie dotyczyła wielkiego klipu, który ja chciałem zrobić, ale poszła gadka o undergroundowej produkcji za 3000 złotych(śmiech). Ostatecznie dali kasę na wielką produkcję "Nigdy więcej" i na małą produkcję "Wolności słowa"(śmiech).

Z tym ostatnim teledyskiem sprawa wyglądała tak, że za 180 złotych wynajęliśmy pomieszczenie, gdzie kręcą "Wiadomości", zrobiliśmy klip i dzięki niemu zdobyliśmy Złotą płytę(śmiech). Od tej pory zyskaliśmy szacunek firmy, która przestała nas prowadzić za rączkę.

Później nakręciliśmy bodajże "Uważaj na niego". To jest fragment większej całości, którą nakręciliśmy w kopalni "Wieczorek". Cały ten program, który tam powstał, zamieścimy na DVD zatytułowanym "Wolność słowa". Oprócz tego znajdą się na nim wszystkie nasze klipy, fragmenty wywiadów, jakieś offowe kręcenie. Polecam.

Wracając jeszcze do "Uważaj na niego", to podczas kręcenia klipu atmosfera była bardzo dobra. Kręciliśmy go od 7 wieczorem do 7 rano, oczywiście przy wydatnym wsparciu różnych dziwnych środków(śmiech).

Ciekawa była także sytuacja z "Konduktorką". Zadzwoniła do nas dziewczyna, która żaliła się, że chce nakręcić klip za darmo i nikt nie chce się zgodzić. Zatem wybrałem najgorszy numer z płyty (śmiech), który jest kompletnie o niczym, mimo że jest to autentyczna historia i mówię: "Proszę bardzo".

I ostatecznie wyszła bardzo ciekawa sprawa, numer nabrał nowych walorów. Nagrywaliśmy go 10 godzin w wagonie.

A jakiej relacji był ten pociąg?

Stał na stacji (śmiech). Jest jeszcze teledysk do "Kwasa". Są w nim fragmenty bodajże z filmu "Dotyk", który zdobył nagrodę w Gdańsku na przeglądzie filmów niezależnych. Ostatnio nakręciliśmy ponownie teledysk do utworu "Samba Mamba". Wszyscy się mnie pytają, o czym jest ten teledysk, a to po prostu była autentyczna impreza, nic tam nie jest udawane (śmiech).

Z tej sesji pochodzą wasze zdjęcia z dziewczynami, w niedwuznacznych pozach?

Tak, ale nie wszyscy byli do końca zadowoleni, co zresztą widać po naszych minach. Nie można było sobie na wiele pozwolić. Ja na przykład na zdjęciach jestem smutny, bo ile można wytrzymać z kobietą na kolanach i nic nie robić (śmiech).

Na początku chcieliśmy sobie zrobić poważną sesję. Siedzimy z gitarami zamyśleni, tego typu sprawy (śmiech). Ale ostatecznie zażyczyliśmy sobie coś dzikiego. No i wyszły zdjęcia z dziewczynami na łańcuchach. Z tego powodu mam nieprzyjemności, bo dostaję dziennie kilkanaście listów od feministek, które określają mnie w niewybredny sposób (śmiech).

Co do klipów, to jeszcze została "Dawna dziewczyna". Ten filmik do końca mi się nie podoba. Była jakaś wizja, wywaliliśmy na niego kupę kasy, ale nie jestem do niego całkowicie przekonany. Na pewno spełnił oczekiwania wytwórni, bo został wypuszczony przed festiwalem w Opolu, miał dotrzeć do ludzi i tak się stało.

I jeszcze teledysk do "Listu". To już jest offowa produkcja, właściwie nikt nie wie, co tam się dzieje (śmiech). Wszystkie teledyski można obejrzeć sobie na stronie Püdelsów. Polecam, dzieją się tam naprawdę ciekawe rzeczy.

Prowadzę tam również bloga, dosyć interesująca pozycja, bo opisuję, co się dzieje w zespole (śmiech). Również Pudel coś ostatnio zaczął pisać, więc jest naprawdę interesująco.

A wracając jeszcze do klipów, to interesuje mnie kino i dlatego przywiązuję dużą wagę do naszych teledysków. Poza tym chcę oglądać siebie w telewizji (śmiech). Teraz planujemy sami kręcić, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.

Porozmawiajmy o zespole Homo Twist. Maciek Maleńczuk powiedział, że reaktywuje tę grupę. Ty też będziesz w składzie?

Sprawy są dosyć zaawansowane. Ja będę miał w Homo podobną funkcję jak w Püdelsach. Jestem już na etapie rozmów kontraktowych i krystalizowania składu. Rozmawiamy też o koncepcji muzycznej, bo jak wiadomo Maciek w wolnych chwilach ma zapędy elektroniczne (śmiech).

Ja staram się go jednak odciągnąć od tych rewelacji, bo nie wydaje mi się, żeby to była odpowiednia droga dla Homo. Ten zespół powinien zachować swój charakter. Rozmawiamy przede wszystkim z dobrymi gitarzystami, którzy będą potrafili spełnić wymagania Maćka. To musi być skład poważnych gości, którzy na koncertach zagrają wszystko tak, jak zostało nagrane na płycie.

Nie spieszymy się z tym tematem, żeby tego po prostu nie spieprzyć. To nie ma być powrót dla samego powrotu, musi to być czymś podparte.

Na koniec chciałem zapytać o zespół Düpą. Czy jest szansa na ukazanie się archiwalnych nagrań grupy?

W 2005 roku mija dwudziesta rocznica śmierci Piotra Marka, założyciela i lidera Düpą. I niewykluczone, że Pudel będzie chciał coś wydać, chociaż to nie jest prosta sprawa, bo tam są jakieś rodzinne kwestie. Ja bardziej przygotowuję się na dwudziestolecie Pudelsów w 2006 roku. Ale nie wykluczam, że materiał Düpą wkrótce ukaże się.

Dziękuje za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: problemy | firma | piosenki | utwory | dziewczyna | wolność | piosenka | Maciek Maleńczuk | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy