Reklama

"Hip hop to najkulturalniejsza z kultur"

Procente to 22-letni obiecujący MC z warszawskiego Czerniakowa. Jego teksty wprowadzają odrobinę świeżości na polską scenę hiphopu. Jego utwór umieszczony na składance "K-dencja" został uznany przez prasę branżową za najlepszy na płycie. Procente ma na koncie kilka występów gościnnych na koncertach oraz w MTV, podczas weekendu z hip hopem. W marcu 2004 roku wydał swój pierwszy album "Znaki zapytania". Rozmawiał z nim Marcin Samborski.

Spotkałem się z opinią, że reprezentujesz niezależną scenę warszawską. W jednej z naszych rozmów powiedziałeś mi, że zgadzasz się z tym twierdzeniem. Chciałbym abyś powiedział, czym tak naprawę jest dla ciebie niezależność w hip hopie i kto oprócz ciebie tworzy tę niezależną scenę?

No tak, wszystko się zgadza. Mieszkam na warszawskim Czerniakowie, od kilku ładnych lat gram rap spod podłogi i staram się być niezależnym w tym, co robię. Dla mnie niezależność w hip hopie to przede wszystkim twórcza autonomia. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś ingerował w moje teksty, mówił mi, co mam myśleć i pisać. Wiesz, rap to język buntu naszego pokolenia, odzwierciedlenie subiektywnej prawdy o nas i o świecie, który nas otacza. W wielu dziedzinach życia musimy podporządkować się regułom, z którymi zupełnie się nie zgadzamy. A ja bardzo cenię sobie wolność.

Reklama

Stawiam sobie pewne cele i konsekwentnie do nich dążę. To, co osiągnąłem dotychczas w muzyce, osiągnąłem własnymi siłami, bez spektakularnych "kopniaków w górę". Ja naprawdę wierzę w to, że można odnieść jakiś tam sukces pozostając jednocześnie niezależnym. W przeciwnym wypadku dawno już dałbym sobie spokój z hip hopem i zajął się czymś innym.

Jeśli chodzi o innych reprezentantów warszawskiej sceny niezależnej, nie będę oryginalny mówiąc, że jest ich bardzo wielu. Zresztą chyba każda podziemna ekipa uważa się za niezależną. Wystarczy, że wymienię tych, z którymi się przyjaźnię: Rufina MC, Emazeta, Mam Sprawe, 7 Łez, Strikto, ZWR i ProDomoSua.

Wydałeś płytę, masz wydawcę. Nie boisz się, że kontrakt ograniczy twoją niezależność?

Oczywiście, że się boję. Dlatego podchodzę do tej kwestii bardzo ostrożnie. Najważniejsze to dokładnie zapoznać się z treścią umowy, którą się podpisuje. Grunt to nie wdepnąć w żadne gó**o w długodystansowym sensie. Ja dla przykładu ze swoim wydawcą dogadałem się tylko na jedną płytę - zobaczę, jak układać nam się będzie współpraca. Jeśli nie będę zadowolony, następną płytę wydam gdzie indziej. Nie mam zamiaru składać autografu pod cyrografem.

Płyta nosi tytuł "Znaki zapytania". Skąd pomysł na taką nazwę?

A dlaczego nie? Mógłbym znaleźć sto powodów, dlaczego nadaliśmy płycie właśnie taki tytuł. Może uważam, że ludzie w tym kraju zadają za mało pytań? Czasem mam wrażenie, że nic nas już tak naprawdę nie interesuje. Żyjemy z dnia na dzień i mamy wszystko w dupie. Żywię taką cichą nadzieję, że niektórzy po kilkakrotnym przesłuchaniu płyty zaczną zadawać sobie trochę więcej pytań. Jeśli chcesz coś wiedzieć to znaczy, że myślisz. Każdy zna stare polskie przysłowie: "Kto pyta nie błądzi". A może płyta nazywa się tak a nie inaczej, ponieważ przyszłość jest dla nas jedną wielką niewiadomą?

Za część bitów na twojej płycie odpowiedzialny jest Kociołek, który robił podkłady dla EIS-a, Flexxipu itp. znanych zespołów. Jak ci się udało zwerbować go do własnego projektu?

Znamy się z Kociołkiem od kilku ładnych lat, można powiedzieć, że uczyłem się rymować na jego bitach. To mój dobry ziom, więc nasza współpraca wydaje mi się być czymś zupełnie naturalnym. Cieszę się, że udało mu się wreszcie wypłynąć na szersze wody, bo naprawdę na to zasługuje. Na "Znakach Zapytania" znalazło się ostatecznie 5 podkładów autorstwa Kociołka. Myślę, że już niebawem Polska usłyszy o moich dwóch pozostałych producentach, TMK Poleju i Malinie. Pierwszy realizuje obecnie projekt z Ciechem, drugi kończy pracę nad płytą instrumentalną. W ogóle uważam, że podkłady są mocną stroną "Znaków zapytania", chłopaki naprawdę się postarali i chwała im za to.

Na promomixie, oprócz ciebie można usłyszeć innych raperów. Kogo zaprosiłeś do udziału w "Znakach zapytania"?

Zaprosiłem przede wszystkim przyjaciół. Wychodzę z założenia, że nie ma sensu nagrywać na siłę z ludźmi, których za dobrze się nie zna. Na "Znakach zapytania" pojawiają się gościnnie: Rufin MC, Wielki Szu i Włodar ze Strikto, Żelu z Mam Sprawe oraz Emazet, z którym nagrywamy obecnie wspólny materiał jako EP. Wszyscy oni mają naprawdę duży potencjał i mam nadzieję, że już niedługo będzie można usłyszeć ich własne produkcje. W kawałku "Dobre chwile" swojego głosu użyczyła także moja koleżanka Ewa.

Obecnie dużo zespołów chce mieć na płycie jak najświeższy materiał. Często bywa tak, że jeśli wydanie płyty z jakiś przyczyn opóźnia się, dogrywają coś nowego. Jak to wygląda w twoim przypadku? Czy płyta jest przekrojowa czy też znalazły się na niej tylko najnowsze produkcje?

Nie ukrywam, że pracowaliśmy nad płytą dosyć długo, ale w przypadku pierwszej "legalnej" produkcji nie wolno dopuścić się falstartu. Przez ostatnie 2 lata zarejestrowaliśmy ok. 30 numerów, z których w wyniku dość ostrej selekcji pozostało 15. Niektóre kawałki zgrywaliśmy kilkakrotnie, do innych zmienialiśmy podkłady. Założenie było takie, żeby na płycie nie znalazło się nic przypadkowego i nie przemyślanego. Mam nadzieję, że efekt końcowy zadowoli słuchaczy. Numery, które nie znalazły się na płycie, udostępnimy prawdopodobnie w Internecie.

Co cię inspiruje do pisania tekstów - szara codzienność, nasz piękny i nie do końca normalny kraj, czy może życie studenckie, a szczególnie związane z nim imprezki?

Myślę, że po trochu każda z tych rzeczy. Powiedzmy sobie jednak szczerze. Do pisania tekstów inspirują mnie przede wszystkim dobre bity. Kiedy dostaję zaje**sty podkład, temat przychodzi sam. Staram się pisać dla ludzi o ludziach. Ponieważ siebie samego znam najlepiej, powołuję się na własne doświadczenia i obserwacje. Można pisać o rapbiznesie, sytuacji w kraju, ludzkich wadach, miłości albo używkach - sęk w tym, żeby nie wciskać kitu i pozostać oryginalnym. Rozkminiając kolejne teksty miałem na uwadze, by płyta była różnorodna tematycznie, lecz tworzyła jednocześnie spójną całość. Czyli taka jak cały hip hop.

Chcesz, żeby twoja płyta trafił do konkretnego typu odbiorców czy liczysz na szeroką publikę?

Jeden z lepszych polskich raperów powiedział kiedyś: "Nigdy kiedy piszę, nie zastanawiam się, co chcesz usłyszeć". Wziąłem sobie te słowa do serca. Nagrywając płytę, nie ustaliłem sobie konkretnego "targetu", kategorii słuchacza, do którego ma dotrzeć moja muzyka. Kieruję swój hip hop do wszystkich: młodych i starych, chłopaków i dziewczyn, studentów i recydywistów. Rap uliczny, rap intelektualny, rap imprezowy - takie podziały nie mają dla mnie większego sensu. Jeśli coś jest dobre, to tak czy siak w końcu się przyjmie. Siłę hip hopu stanowi jego uniwersalność. Grunt to pozostać sobą.

Większość osób zna cię zapewne z koncertów, których zagrałeś całkiem sporo jak na artystę podziemia. Lubisz występy na żywo?

Występy na żywo to podstawa. Nie rozumiem jak można tworzyć muzykę i nie grać koncertów. Każda minuta na scenie to wielki kapitał, dzięki któremu emce ma szansę ewoluować we właściwą stronę. Dla artysty podziemia jest to również znakomita okazja do zaprezentowania swoich umiejętności oraz zapisania się w pamięci audytorium. Takie rzeczy procentują, przynajmniej ja w to wierzę. W miarę możliwości staram się grać tych koncertów jak najwięcej. Haaaaałas!!!!

W między czasie można było zobaczyć teledysk do twojego kawałka "Śmiechu warte". Jak będzie promowany legal, wypuszczasz single, kręcisz jakieś nowe teledyski?

Teledysk do "Śmiechu warte" śmiga po Internecie, stacje telewizyjne go nie puszczają; widocznie jest dla nich zbyt amatorski. W założeniu stanowi on jednak tylko zajawkę płyty, takie promocyjne prelludium. Nakręciliśmy już kolejny klip do kawałka "Permanentny stan tworzenia", obecnie szykujemy się do następnych. Lubię uczestniczyć w procesie powstawania teledysków, interesuje mnie pisanie scenariuszy etc., poza tym uważam tę formę promocji za skuteczną i relatywnie niedrogą. Poza teledyskami, legal promować będzie płyta winylowa.

Planujesz trasę koncertową z okazji wydania płyty?

Bardzo bym chciał, ale nie jest to wcale takie proste. Ja dopiero kształtuję popyt na swoją twórczość. To moja pierwsza płyta, dlatego pozostaje mi kombinować jak się da, żeby grać jak najczęściej i przed jak największą publicznością. Na wszystko przyjdzie czas. Spokojnie, kiedyś jeszcze zorganizujemy "Up in smoke" made in Czerniaków.

Zostawmy tematykę związaną z płytą i pogadajmy o tobie. Skąd wzięło się u ciebie zamiłowanie do hip hopu?

W moim przypadku wszystko zaczęło się nie tyle od muzyki, co od samych rymów. Od dziecka lubiłem rozkminiać różne wierszyki. Szczerze mówiąc myślenie prozą zawsze wydawało mi się nieco nudne i schematyczne. W międzyczasie zacząłem słuchać hip-hopu, to wyszło zupełnie naturalnie pod koniec podstawówki. Przeszedłem klasyczną drogę - od Rage Against The Machine i Body Count do Mad Liba i Boot Camp Click. Nie zamykam się na inne rodzaje muzyki, ale z żadnym innym nurtem nie jestem w stanie identyfikować się w takim stopniu jak z hip hopem. Styl życia, który się z nim wiąże, odpowiada mi zdecydowanie najbardziej. To zdecydowanie najkulturalniejsza z kultur (śmiech)

Lubisz freestylować?

Freestyluję bardzo dużo. Często gadam w ten sposób sam do siebie, siedząc w domu, idąc gdzieś, czy stojąc pod ścianą w jakimś klubie. Mam taką wewnętrzna potrzebę improwizacji, można powiedzieć, że freestylowanie jest dla mnie czymś w rodzaju przyjemnego nałogu, z którego zupełnie nie chcę się wyleczyć. Na scenie, dzięki freestylowi możliwy jest lepszy kontakt z publicznością. Ludzie jarają się, jeśli ktoś potrafi za pomocą rymów opowiedzieć o tym co dzieje się tu i teraz. Często biorę udział we freestylowych bitwach, na razie nie udało mi się żadnej wygrać, ale nie składam broni.

Liczysz na wysokie wyniki sprzedaży płyty, czy raczej w dobie recesji, piractwa i Internetu skupisz się na koncertach?

Zdaję sobie sprawę, że moja płyta sprzeda się nieco gorzej niż album Ich Troje. Czasy są ciężkie, a ja nie należę do potentatów w tym biznesie. Nie załamuję jednak rąk. Wierzę w to, że "Znaki zapytania" znajdą odbiorców, włożyliśmy w ten materiał dużo pracy i serca. Najważniejsze, żeby zwróciły się koszty produkcji i promocji, tak wygląda plan minimum. Każdy banknot "do przodu" będzie sukcesem, nie chcę tu jednak prognozować, ile platynowych sombrero uda mi się kupić za hajs z płyty.

Co do koncertów, wiadomo, to na nich raperzy w Polsce zarabiają najwięcej. A jak będzie w moim przypadku? Przyszłość odpowie na to pytanie.

W piosence "Plany" rymujesz: "weź się zastanów, nie zrealizujesz planów" oraz "nie wiesz jak rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swych planach". Czy nie jest tak, że stawiasz swoich słuchaczy z góry na straconej pozycji.

Żeby zrozumieć ten kawałek, trzeba wgłębić się w jego treść. To nie jest tak, że ja uważam, że nikt z nas do niczego w życiu nie dojdzie i że nie mamy przed sobą żadnych perspektyw. Znam jednak wielu ludzi, którzy dużo mówią, a mało robią, mają bardzo ambitne plany, ale nie są w stanie ich zrealizować. Działają niekonsekwentnie, a potem dziwią się, dlaczego im się nie udało. Takim właśnie osobom dedykuję ten numer.

A jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość? Myślisz już o nowym materiale?

Oczywiście. Obecnie pracujemy z Emazetem nad wspólnym projektem, który nazwaliśmy EP. Nagraliśmy już ok. 10 numerów i jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Myślę, że nasze przedsięwzięcie ujrzy światło dzienne wczesną wiosną 2004. Nie ma co się zamulać. Trzeba pisać i nagrywać. Jeśli nie idziesz do przodu to się cofasz, tak to wygląda w praktyce.

Dzięki za rozmowę.

foto: Marcin Samborski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: plany | niezależność | przyszłość | teksty | znaki | zapytania | hip hop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy