Reklama

"Granie dla żywych kultur"

Grupa Czterej Pazerni powstała w grudniu 1998 roku w Katowicach. Ostateczny skład wykrystalizował się wiosną następnego roku, dzięki bardzo udanemu castingowi wśród zespołów Phoney Romeos, Raut, Slaves Of The Blues oraz Perły & Łotry Shanghaju. Jak na razie, Czterej Pazerni mają na swym koncie jedynie prezentowany dość często w stacjach radiowych singel "Niebieski" i szykują się do nagrania debiutanckiego albumu. Z muzykami grupy rozmawiał Konrad Sikora.

Jak powstała grupa Czterej Pazerni?

Marek: Powstała wskutek pazerności na nowe doznania artystyczne, wcześniej rozbijaliśmy się po dziewięciu innych grupach. Dokładnie je policzyliśmy.

Darek: Dodać należy, że nie tylko o ten rodzaj pazerności tu chodzi. Jesteśmy potwornie pazerni na pieniądze. Duże, obrzydliwie duże pieniądze.

Skąd pomysł na taką nazwę?

Marek: Ósme - pazerność...

Marcin: Kiedy powstała lista potencjalnych nazw zespołu, rozpatrywano je pod kontem funkcjonalności czyli „zapamiętywalności”, przewrotności i adekwatności, no i wtedy było nas jeszcze czterech.

Reklama

Darek: Były też inne propozycje, takie jak Ekstrakt Mazi i Podświetlany Grzebień.

Jak przebiegają prace nad waszym debiutanckim albumem?

Adaś: Perkusista naciągnął nowe naciągi, gitarzysta wprowadził gitarę w dobry nastrój, wokalista kończy pisać ostatni utwór na płytę...

Darek: Materiał na płytę jest już gotowy, ale wciąż go przybywa. Już starczy na dwa albumy.

Jak wygląda podział ról w zespole, kto za co odpowiada w przypadku pisania materiału?

Marek: Gitarzysta i skrzypek dbają o wysoki poziom partii solowych. Partia solowa, zwana inaczej solówką to część utworu pozbawiona elementów wokalnych, z jednoczesnym przeniesieniem ciężaru interpretacji na muzyka łaknącego poklasku. Bas i bębny - czyli sekta rytmiczna - ma za zadanie, oprócz grania równiutko jak nie wiem co, obsługę medialno-marketingową zespołu oraz szeroko rozumiany catering.

Darek: Muzyka i literatura (proza i poezja) jest autorstwa Marka. Aranżacje tworzymy wspólnie, wiele rzeczy rodzi się spontanicznie w czasie koncertów - potem wchodzą na stałe w strukturę utworów.

Czy muzyka, którą gracie to suma waszych muzycznych fascynacji, czy raczej staracie się odnaleźć własną drogę?

Marcin: Suma i różnica, balansowanie na krawędzi dobrego smaku i mieszanki gatunków. Przyjdźcie na koncert to zobaczycie.

Darek: Każdy z nas ma inną przeszłość, z wyłączeniem kryminalnej, doświadczenia z różnych zespołów - mamy tu jazz rocka, bluesa, muzykę wokalną, etniczną, poważną nawet. Nie zastanawiamy się nad tym jakoś szczególnie. Gramy, bo uwielbiamy to robić, postawiliśmy tylko założenie, że będziemy się starać, aby muzyka podobała się dużej publiczności. To pewien kompromis, ale pewni jesteśmy, że udany.

Waszym pierwszym singlem jest "Niebieski". Dlaczego właśnie ten utwór?

Marek: Bo jest niebieski, bo jest przewrotny, bo był jednym z pierwszych, bo nam się podoba.

Darek: „Niebieski” jest dla mnie bardzo ważny. Będąc na emigracji pocieszałem się nim przy pracy.

Graliście, razem bądź z osobna, na wielu festiwalach rockowych w Polsce. Czy zwycięstwo w takim festiwalu może waszym zdaniem otworzyć drogę do wielkiej kariery?

Marcin: W jakimś sensie tak, nie bez powodu mawiają, że „zwycięstwo ma wielu ojców, a klęska jest sierotą”.

Marek: Terry Gilliam podczas ostatniego festiwalu w Cannes, będąc jurorem, wystąpił w koszulce z napisem „Czekam na łapówkę”.

Co jest dla was przyjemniejsze - granie w studiu czy koncerty?

Marek: Granie dla żywych kultur odbiorców oczywiście.

Darek: Granie w studiu to fantastyczna zabawa - eksperymenty i próby.

Adaś: W studiu mogę używać wielu instrumentów, ale wolę koncert, gdyż na koncercie mnie widać, a trzeba wam wiedzieć, że jestem niezwykle przystojny!

Czy żywot młodych zespołów w tym kraju jest łatwy?

Marek: Żywot młodych w tym kraju nie jest łatwy, a co dopiero zespołów!

Darek: Są setki fenomenalnych zespołów, większości z nich nie usłyszymy nigdy, ponieważ gusta kreują media i wytwórnie, a tym zależy na sprzedaży masowej. Fast food - papka dla tłumu, nie wymagająca, prymitywna...

Będziecie się starali podpisać kontrakt z większą wytwórnią czy też bardziej zależy wam na niezależności i wydacie płytę własnym sumptem?

Marek Pytanie bardzo na miejscu w obecnej sytuacji na polskim rynku muzycznym. Na 100 procent płyta Czterech Pazernych wydana będzie naszym własnym sumptem. Niespodzianką będą za to sponsorzy tego przedsięwzięcia.

Adaś: Zrobimy wszystko sami, nawet teledysk powstaje z pomocą przyjaciół.

W swych tekstach nie boicie się poruszać tematów drażliwych, jak choćby sprawy hipermarketów czy historii pewnego naukowca, ale robicie to w sposób dość humorystyczny. Czy macie do spełnienia jakąś misję?

Marek: Misja?! Nie! Swoją muzykę kierujemy do ludzi inteligentnych - sami ją oceńcie.

Darek: Po prostu nikt nam nie każe śpiewać o głupstwach. Robimy co chcemy - myślimy, widzimy i jeszcze się buntujemy.

Jakie nadzieje wiążecie z zespołem Czterej Pazerni?

Marcin: Sława, pieniądze i takie tam drobiazgi...

Darek: Bardzo nam zależy na treści tego co robimy, sukcesem będzie dla nas, gdy ktoś zastanowi się nad tym czy owym po wysłuchaniu Pazernych. Mamy taką nadzieję.

Dziękuję za wywiad.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | granie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy