Reklama

"Czujemy się związani z podziemiem"

Holenderska formacja Callenish Circle to jedna z nadziei wytwórni Metal Blade. Trudno się dziwić, bo "Flesh_Power_Dominion", najnowszy album grupy i pierwszy dla nowego wydawcy, to smakowity kąsek zarówno dla fanów brutalnego, deathmetalowego grania, jak i dla tych, którzy cenią sobie klimaty i dbałość o melodię. Korzenie grupy sięgają 1992 roku, ale dopiero cztery lata później ukazał się debiutancki album Callenish Circle, zatytułowany "Drift Of Empathy". Kolejne wydawnictwa - mini-album "Escape" i duża płyta "Graceful... Yet Forbidding" - ugruntowały pozycję zespołu w krajach Beneluksu, ale pozostałe rynki wciąż były dla nich zamknięte. Czy nowa płyta i kontrakt z Metal Blade będą miały dla Callenish Circle znaczenie przełomowe? Czas pokaże... Wokalista grupy Patrick Savelkoul odpowiadał na pytania Jarosława Szubrychta.

Zanim przejdziemy do pogawędki o nowym albumie Callenish Circle, porozmawiajmy chwilę o płycie "Graceful... Yet Forbidding". To był niezły album, który niestety przepadł na rynku. Co było tego przyczyną?

Jeden wielki chaos! Materiał nagraliśmy za własne pieniądze w 1998 roku, a kiedy płyta była gotowa, rozesłaliśmy ją do różnych wytwórni, oczekując propozycji. Aż osiem firm wykazało zainteresowanie, przy czym oferta DSFA była zdecydowanie najbardziej kusząca. Wiem, że z dzisiejszej perspektywy trudno w to uwierzyć, ale wtedy była to wytwórnia naprawdę obiecująca, o czym świadczyć mogła chociażby promocja, którą zapewniali takim grupom jak Orphanage czy Trail Of Tears. Niestety, zanim nasza płyta ujrzała światło dzienne, DSFA zaczęły dręczyć problemy finansowe, z których nigdy się nie wygrzebała. Promocja "Graceful... Yet Forbidding" poza krajami Beneluksu właściwie nie istniała i skończyło się tylko na obietnicach. Na początku 2000 roku, kiedy było już jasne, że nie mają środków na wspieranie zespołu, odzyskaliśmy prawa do "Graceful... Yet Forbidding" i na własną rękę zaczęliśmy szukać dystrybutorów. W końcu album dotarł nawet do Polski, gdzie został wydany na kasecie przez niewielką wytwórnię Eternal Blackness, ale straconego czasu już nie zdążyliśmy nadrobić.

Reklama

Przez całe to zamieszanie związane z debiutem dopiero album "Flesh_Power_Dominion", wydany przez Metal Blade, może się okazać dla Callenish Circle prawdziwym przełomem.

To prawda - Metal Blade jest firmą, która może odmienić nasz los. Chociaż wcześniej wydaliśmy mini-album "Escape" i dwie duże płyty, niewielu ludzi nas zna. No, ale po dziesięciu latach tułania się po podziemiu udało nam się wreszcie podpisać kontrakt z firmą, która zapewni nam należytą opiekę. Wiem, że Metal Blade wkłada sporo energii i środków w promowanie swoich zespołów, więc czuję, że tym razem jesteśmy w dobrych rękach.

Zwiastunem zmian na lepsze jest studio, które wynajął dla was nowy wydawca. Stage One to chyba miejsce warte swojej sławy?

Potężne brzmienie "Flesh_Power_Dominion" jest najlepszą odpowiedzią na twoje pytanie. Nigdy jeszcze nie mieliśmy tak rewelacyjnego brzmienia, ale Andy Classen, który produkował płytę, to prawdziwy fachowiec. Mam nadzieję, że następny album będziemy mogli nagrać również u niego, ale oczywiście jest jeszcze za wcześnie, bym wiedział takie rzeczy na pewno.

Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, czy praca Andy'ego dodała wam skrzydeł, ale muzyka zawarta na nowym albumie jest znacznie bardziej agresywna niż na "Graceful... Yet Forbidding". I przy okazji brzmi bardziej szwedzko...

(śmiech) Coś w tym jest. Wdaje mi się, że podstawowa różnica pomiędzy "Graceful..." i "Flesh_Power_Dominion" polega na brzmieniu bębnów, które na nowej płycie dają kopa całemu materiałowi. Nie wydaje mi się jednak, by nasz styl zmienił się diametralnie. Riffy typowe dla Callenish Circle to podstawa obu płyt, chociaż na nowej wielu ludzi rzeczywiście doszukało się wpływów szwedzkiego death metalu. Może to i prawda? Nie będę się spierał, tym bardziej, że znam wiele wspaniałych zespołów ze Szwecji. My sami nie dbamy zbytnio o etykietki, po prostu gramy to, co lubimy. Na szczęście większość recenzentów podkreśla, że Callenish Circle to zespół oryginalny, więc chyba wszystko jest w porządku.

Wydaje mi się, że Callenish Circle ma być tajną bronią Metal Blade przeciw Soilwork, największej nadziei Nuclear Blast. Co ty na to?

Naprawdę tak uważasz? Wydaje mi się, że Soilwork są bardziej progresywni, niż my - mają mnóstwo czystych wokali, wstawki kojarzące się z rockiem industrialnym i rzeczy tego typu. Nie mam jednak nic przeciwko takiemu porównaniu, a już na pewno chciałbym, żebyśmy sprzedawali tyle płyt, co Soilwork. (śmiech)

Jak bardzo zmieniła się sytuacja Callenish Circle po podpisaniu kontraktu z Metal Blade? Czy miało to duży wpływ na funkcjonowanie zespołu?

Jeszcze za wcześnie, by można było mówić o jakichś poważnych zmianach. Płyta dopiero się ukazała, pojawiają się pierwsze recenzje i tak naprawdę nie wiemy jeszcze, na czym stoimy. Przyznaję jednak, że już przez sam fakt podpisania umowy z tą firmą nasze akcje poważnie wzrosły. Hej, oni podpisali kontrakt z Metal Blade! Muszą być dobrzy! - ludzie myślą w ten sposób i od razu zaczynają węszyć za naszymi wydawnictwami. Kolejna odczuwalna zmiana dotyczy promocji - od kilku dni od rana do wieczora udzielam wywiadów, a europejska trasa koncertowa promująca "Flesh_Power_Dominion" już została zaplanowana w najmniejszych szczegółach. W mniejszej wytwórni to byłoby nie do pomyślenia. Cały czas czujemy się jednak zespołem związanym z metalowym podziemiem. Prowadzimy rozległą korespondencję z naszymi fanami i zespołami z całego świata, interesujemy się płytami wydawanymi przez najmniejsze wytwórnie, odpowiadamy na wywiady nawet do najmniejszych fanzinów. Zdaję sobie sprawę z tego, że to właśnie dzięki wsparciu tych ludzi dotarliśmy do miejsca w którym obecnie jesteśmy, jak więc moglibyśmy się od nich teraz odwrócić?

Myślisz, że w najbliższym czasie granie w Callenish Circle zapewni wam utrzymanie na godziwym poziomie, że będziecie mogli poświęcić się wyłącznie muzyce?

Nie. Wątpię czy będzie to kiedykolwiek możliwe, bo wiem, że na całym świecie niewiele jest zespołów wykonujących ekstremalny metal, których członkowie są w stanie wyżyć wyłącznie z grania. Poza tym, nikt z nas nie może być pewien następnego dnia. Powiedzmy, że nasza nowa płyta będzie się świetnie sprzedawać i rzucę pracę, by ruszyć w trwającą rok trasę koncertową, ale kto mi zagwarantuje, że następny album również wzbudzi takie zainteresowanie? Wiesz, chyba jednak będę pilnował swojej posady... (śmiech)

Podobno jeden z muzyków Callenish Circle ma ostatnio jakieś problemy ze zdrowiem. O co chodzi?

Ronny Tyssen, nasz gitarzysta, pracuje w firmie komputerowej i dostał zapalenia nerwu dłoni od myszki. To się ponoć coraz częściej zdarza maniakom komputerowym, ale jeśli ktoś przy okazji jest gitarzystą, sprawy nie wyglądają zbyt różowo. Od trzech miesięcy Ronny jest na zwolnieniu i odzyskał już władzę w dłoni, ale nie wiadomo, co wydarzy się, kiedy będzie musiał wrócić do pracy. Mam nadzieję, że można temu jakoś zaradzić.

Tytuł nowej płyty - "Flesh_Power_Dominion" - może kojarzyć się z erotyką. Czy takie było wasze założenie?

Niezupełnie. Tytuł wiąże się z tekstem utworu "Obey Me", ale poza tym naszym zdaniem dobrze pasuje do zawartości muzycznej płyty. Przyznam ci się jednak, że nie ja go wymyśliłem. Słowa "Flesh_Power_Dominion" padają w trzeciej części "Hellraisera" i zabrzmiały w naszych uszach tak dobrze, że postanowiliśmy je sobie wypożyczyć. Tylko nie mów nikomu, bo to sekret. (śmiech)

Dziękuję za wywiad.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: nowa płyta | śmiech | metal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy