Reklama

"Ciągłe poszukiwanie"

Chromosomos to polski zespół instrumentalny, wykraczający poza ramy jazzu, muzyki etnicznej czy progresywnego rocka. Jest to projekt, który - jak mówią sami muzycy - łączy w charakterystyczny sposób muzykę różnych kultur akwenu morza śródziemnego, z nowoczesnymi trendami instrumentalnej muzyki współczesnej o zabarwieniu jazzowym. Założycielem grupy jest Artur Dominik, perkusista znany m.in. ze współpracy z Lechem Janerką. Nie bez wpływu na muzykę Chromosomos pozostają także jego doświadczenia nabyte w trakcie współpracy z wieloma projektami sceny alternatywnej, progresywno-rockowej, czy jazzowej. Na początku 2002 r. grupa wydała swój debiutancki album zatytułowany "Project". Z tej właśnie okazji o kulisach powstania Chromosomos, muzycznych poszukiwaniach i planach na przyszłość, z Arturem Dominikiem rozmawiał Konrad Sikora.

Jak powstał projekt Chromosomos?

Cała sprawa powstania odbyła się za namową moich kolegów. Grałem wówczas w zespole Feeling Station, który nie został zauważony przez tak zwaną branżę jazzową w naszym kraju. Ponieważ pisałem muzykę o zupełnie odmiennym charakterze, koledzy z zespołu namówili mnie na spróbowanie własnych sił pod inną nazwą.

Czy styl muzyczny był już określony w momencie powstania grupy, czy też powstał dopiero w trakcie prób?

Był określony częściowo, ale ponieważ w międzyczasie zacząłem się interesować muzyką etniczną i trip hopem, to część materiału zmieniła zupełnie swój charakter. Zawsze główną ideą było poszukiwanie swojego brzmienia i uzyskanie jak największej specyfiki, pozwalającej słuchaczowi rozpoznać zespół po kilku taktach. Udało się to kilku zespołom i moim marzeniem jest przyłączyć do tego grona.

Reklama

W jakim stopniu brzmienie Chromosomos jest wynikiem waszych muzycznych fascynacji, a w jakim wynikiem waszych poszukiwań?

Na pewno duży wpływ na kompozycje wywiera muzyka, której się słucha na co dzień. Myślę, ze każdy muzyk podświadomie żyje pod wpływem wszystkiego, czego już wysłuchał, ale następnym etapem jest jak najdalsze odrzucenie tego i wyrażenie własnego świata dźwięków. Osobiście ciężko mi się wypowiadać na ten temat, gdyż jako kompozytor straciłem dystans do tego, co robię. Chętnie natomiast czytam recenzje, a zwłaszcza te porównujące Chromosomos z zespołami i kompozytorami, których nigdy nie słyszałem i nie posiadam w mojej płytotece.

Jak długo pracowaliście nad płytą?

Materiał pisałem około dwóch lat, pracę zespołową nad nim rozpoczęliśmy około pięciu miesięcy przed wejściem do studia.

Czy wchodząc do studia mieliście już materiał gotowy, czy utwory powstawały właściwie na miejscu? Czy w efekcie pozostały wam jakieś kompozycje, które na niego nie trafiły?

Były oczywiście pozostawione momenty na rozwinięcie na żywo, w trakcie gry, jak i pomysły produkcyjne użyte po nagraniu. Materiał został jednak napisany w zaciszu domowym i do studia wchodziliśmy z gotowym aranżem. Jestem gorącym zwolennikiem improwizacji, a nie przypadkowości w samej kompozycji. Nie jest to proste granie, więc też chcąc uniknąć efektu ciekawej muzyki, nagranej przez kilku dobrych sidemanów na szybko wprowadzonych w intencje projektu, zdecydowałem się na nagranie całej podstawy w trio i dopiero dogrywanie zaproszonych gości. Dwa utwory zamieszczone na płycie pochodzą z koncertu, więc jest to jakąś przeciwwagą do produkcji studyjnej. Pisania nie zaprzestałem, więc jest już złożony następny materiał do nagrania i jest to tylko kwestia czasu, kiedy się ukaże.

Ten rodzaj muzyki daje ogromną swobodę improwizacyjną. Czy zdarza wam się zagrać dany utwór dwa razy tak samo?

Codzienne życie dostarcza nam tyle różnych emocji i napięć, że wydobycie dźwięku w danym dniu, a w szczególności na koncercie, przed publicznością, za każdym razem coś wnosi lub ujmuje. Dodatkowo cały czas zmieniamy aranżacje niektórych utworów i część koncertu gramy ostatnio akustycznie. Zmienia się też skład zespołu - w przeciągu ostatnich dwóch lat graliśmy koncerty z trzema saksofonistami i skrzypkiem. Jest to ciągłe poszukiwanie i praca nad przetarciem drogi komunikacji między ludźmi i dźwiękami w czasie realnym, podczas grania. Nie istnieje chyba możliwość zagrania utworu tak samo dwa razy.

Czy instrumentalny charakter Chromosomos był założony z góry? Jeśli tak, to dlaczego nie chcieliście chociażby kilku utworów wzbogacić tekstem? Czy zamierzacie to robić w przyszłości?

Do dzisiaj nie jest ustalone instrumentarium zespołu. Żyję w takim małym, siedmiuset tysięcznym mieście między Warszawą, Pragą a Berlinem, gdzie zajmuję się od pięciu lat szukaniem saksofonisty, z którym chciałbym pracować. A co dopiero mówić o instrumentach, których użyłbym chętnie w zespole. Prace z tekstem rozpocznę, gdy znajdzie się jakiś wokal tupiący swobodnie w rytmach nieregularnych, świadomy celu swojego działania. Na razie jednak nie widać takiego na horyzoncie.

Na płycie pojawiają się jednak dwie wokalistki, czy możesz je bliżej przedstawić?

Do nagrania wokalizy do akustycznego intra rozpoczynającego płytę udało mi się namówić Venettę Nenovą Bogdanową, rodowitą Bułgarkę, z którą pracowałem wcześniej w zespole Balkan Folk Akustic. Druga wokalistka pojawiająca się na płycie to Blanka Mikłaszewska, saksofonistka z Wrocławia, o pięknym, prawie męskim matowym głosie.

Jak doszło do tego, że na płycie gościnnie pojawił się Adam Pierończyk?

Poznaliśmy się kilka lat wcześniej na festiwalu w Głogowie, gdzie przyjechał ze swoim niemieckim bandem, inspirowanym moją ulubioną wówczas muzyką z kręgu M-Base. Mogę już chyba śmiało powiedzieć, że Adam jest najbardziej charakterystycznie brzmiącym saksofonistą na polskim rynku i nie mogłem odmówić sobie przyjemności nagrania z nim pierwszego autorskiego materiału. Obawiałem się tylko, że przykryje nas własnym charakterem grania, ale obdarzył nas jeszcze inną energią, niż na swoich płytach, co najbardziej nas usatysfakcjonowało i za co jesteśmy mu wdzięczni.

Zespół tworzą trzy osoby - nie ma w nim sekcji dętej, która jest bardzo ważna w muzyce Chromosomos. Czy w ten sposób zostawiliście sobie możliwość zapraszania innych muzyków, takich jak choćby Adam Pierończyk i Artur Majewski? Czy w przyszłości nadal tak będzie, czy też na stałe dołączy do was jakiś saksofonista?

Na pewno jestem za stałym saksofonistą w zespole i sekcją rytmiczną. Natomiast pozostawiłbym sobie furtkę do dobierania reszty instrumentów przy określonych projektach muzycznych. Jest już na przykład planowane nagranie utworu bez instrumentu perkusyjnego, natomiast musi w nim zaistnieć klarnet basowy. Granie z zaproszonymi muzykami inspiruje mnie i jest zarówno świetną nauką, jak i zabawą. Chętnie, w miarę możliwości, będę korzystał z takiego wsparcia.

Płytę wydaliście własnym sumptem. Czy żadna z wytwórni nie był zainteresowana jego wydaniem, czy też sami podjęliście taką decyzję?

Rozmawiałem z dużymi wytwórniami, jak i typowo jazzowymi. Były zainteresowane wydaniem, ale nie partycypacją w kosztach produkcji. Zdecydowałem się na wydanie płyty sam, co umożliwia mi poszukiwanie dystrybucji na całym świecie, jak i nieograniczoną wysyłkę CD w celach promocyjnych. Ponadto firmy rodzime nie promują materiałów niekomercyjnych, a już w zupełności nie interesują się promocją poza granicą, więc samo wydanie płyty przestało być atrakcyjne.

Ten sposób wydania albumu zawęża wam możliwości promocyjne. W jaki sposób macie zamiar dotrzeć do szerszego grona słuchaczy? Czy w ogóle tego chcecie, czy też wolicie, aby wasza muzyka pozostała "ekskluzywna"?

Jest wręcz odwrotnie, poszerza nam możliwości promocyjne, jedynie budżet zawęża nam promocje i to tylko w Polsce. Niedawno ukazała się recenzja w fińskim magazynie "Jazzrytmit" i czekamy na recenzje z kilkunastu gazet z całego świata. W Polsce sprawa jest co ciekawsze trudniejsza. Wysyłamy płyty z prośba o promocje do ogólnopolskich tygodników, dzienników, ale prasa nie jest zainteresowana promocją rodzimego rynku i raczej skupia się na światowych publikacjach, ewentualnie polskich, ale pochodzących z dużych wytwórni płytowych. Probujemy promować płytę wszędzie - na portalach, w magazynach muzycznych i artystycznych, poza prasą jazzową, do której chyba nie mamy pleców. W Polsce traktuje się anonimowych muzyków sprzedających nakłady poniżej tysiąca sztuk po macoszemu, bez względu na to, jaką muzykę grają, ale czasami udaje nam się znaleźć jakąś bratnią duszę. Można dotrzeć też do autorskich audycji radiowy, gdyż powszechne radio jest zalane popową papka.

Jaką rolę w promocji muzyki waszej i w ogóle odgrywa Internet?

Internet jest systemem komunikacyjnym, który wykorzystuję do promocji zespołu na całym świecie poprzez witrynę internetową, poszukiwanie dystrybutorów, klubów i festiwali chętnych do zorganizowania koncertu Chromosomos. Jest to najszybsza i najtańsza forma kontaktu na odległość i prowadzenia jakiejkolwiek działalności menedżerskiej. Posiada również zasobną bibliotekę materiałów muzycznych, z których zawsze można na szybko skorzystać, oczywiście jeśli potrafi się je odnaleźć.

Czy planujecie w najbliższym czasie jakąś trasę koncertową?

Ostatnio cały wysiłek skupił się wokół promocji płyty, więc dużo koncertów nie zostało załatwionych. Gramy pojedyncze koncerty i festiwale, i z tego, co mi wiadomo, zagramy 10 maja na festiwalu w czeskim Cieszynie, 6 czerwca na VIII edycji Jazz Festiwalu Muzyki Improwizowanej i 22 czerwca na festiwalu ETNOJAZZ w Opavie. Jeszcze w kwietniu chcę zorganizować koncert klubowy w rodzinnym Wrocławiu i mam nadzieję powiązać to z koncertami po klubach Dolnego Śląska.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: nagrania | studia | poszukiwania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy