Reklama

"Chodzi tylko o muzykę"


Wytwórnia Sissy Records działa pod skrzydłami koncernu BMG Polska, a wydawana przez nią muzyka przeznaczona jest dla "tańczących inaczej". Nagrywają dla niej tacy artyści, jak Smolik, Ścianka, Lenny Valentino czy Cool Kids Of Death. Od czasu do czasu Sissy Records wypuszcza na rynek tematyczne składanki, prezentujące bliską jej muzykę. W marcu 2003 roku ukazała się kompilacja "Projekt SI 031", prezentujące nowe utwory artystów związanych z wytwórnią Sissy Records i zaproszonych przez nich gości. Na płycie doszło do szeregu interesujących duetów muzycznych (Kasi Nosowskiej z Mietallem Walusiem, Jacka Lachowicza z Anią Dąbrowską, czy Kristen z Maćkiem Cieślakiem), pojawiają się także zupełnie nowe twarze.

Reklama

Paweł "U-Zek" Jóźwicki, szef i założyciel Sissy Records, a jednocześnie pomysłodawca projektu, opowiedział Łukaszowi Wawro, w jaki sposób doszło do powstania płyty oraz jakim kryterium kierował się dobierając artystów, którzy znaleźli się na kompilacji. Nie obyło się także bez zachwytów nad szeregiem młodych artystów i nową płytą Andrzeja Smolika...


Jakim kryterium kierowałeś się podczas doboru artystów na płytę?

Pierwsze zasadnicze kryterium było takie, że muszą mi oni pasować. Na tej płycie nie ma ludzi nijakich, wszyscy muzycy, który się tu pojawili, to artysci nieprzeciętni, grający w kraju wieśniaków, przez co muszą troche cierpieć. Pomysł zrobienia takiej płyty powstał dwa lata temu i początkowo projekt miał się ograniczać tylko do artystów z kręgu Sissy. Później okazało się, że jest sporo świetnych ludzi, którzy nie są z Sissy i przez długi jeszcze czas, z różnych powodów, nie będą. W końcu postanowiłem zaproponować udział w projekcie wszystkim, zostawiając im zupełną swobodę, może tylko czasami coś minimalnie sugerując. I tak doszło do tego, że na płycie pojawia się ponad 40 osób.

Na płycie pojawia się wielu muzyków spoza Sissy, ale wszyscy, może poza jednym wyjątkiem, prezentują bardzo podobną wrażliwość muzyczną, nawet jeśli poruszają się na co dzień w obrębie różnych gatunków muzycznych...

A ten jeden wyjątek to kto?

Cool Kids Of Death.

No tak, faktycznie, chyba masz rację. Wyszło ze mnie pedalstwo, niestety.

To znaczy?

Pedalstwem nazywam taki miękki rodzaj grania, a zdecydowana większość nagrań na płycie jest właśnie takich. Cool Kids Of Death i może jeszcze Kristen łamią tę konwencję.

Wygląda na to, że nie miałeś najmniejszych problemów z namówieniem poszczególnych artystów do udziału w tym projekcie.

Właśnie to było zaje**ste. To nie były negocjacje, tylko rozmowy i wszyscy mówili, że jest OK i bardzo chętnie to zrobią. Bardziej ich interesowało, czy chcę im coś narzucić, czy to mają być konfiguracje wymyślone przez mnie, czy mają zupełnie wolną rękę, czy to mają być nowe utwory, kogo bym jeszcze tam widział itd. Były to pytania bardziej natury technicznej, natomiast nie było żadnych problemów z namową kogokolwiek.

Kiedyś np. wymyśliłem sobie, by Konrad Kucz, klawiszowiec z Futra, zrobił taki trzeszczący, krautrockowy numer, z Danielem Boomem z Physical Love. To są kumple, obaj elektronicy, a dla mnie mistrzowie. Okazało się jednak, że ani jeden ani drugi nie miał czasu, nie umieli się spotkać i w końcu nie dali mi piosenki.

Czy mógłbyś powiedzieć kilka słów o artystach, którzy w tej chwili są jeszcze mniej znani? Zacznijmy od Old Time Radio.

To moi absolutni faworyci. Pamiętam, jak kiedyś przeglądałem maile i w jednym z nich był załącznik z mp3-ką do posłuchania. Jestem starym gościem i te mp3-ki raczej mnie żenują, nie jestem do nich przekonany. Ale list był miły i sympatyczny. Wiesz, czasami z samego listu wynika już, kto za tym stoi. Posłuchałem tego i odleciałem w kosmos. To było coś, co lubię w muzyce najbardziej i pomyślałem, że ktoś z moich kumpli zrobił sobie jaja, dostał jakąś nową płytę i wiedząc, że będzie mi się to podobało, wysłał do mnie list jako młody zespół.

Oczywiście od razu się z nimi skontaktowałem, chciałem wiedzieć, skąd są, jak wyglądają, ile mają lat, no po prostu wszystko. Okazało się, że jest to trójka młodych ludzi z Trójmiasta: dwóch gości i dziewczynka. Zacząłem dzwonić do wszystkich moich znajomych z Trójmiasta i pytałem o Old Time Radio. Okazało się, że nikt z wiarygodnych osób o nich nie słyszał, co jeszcze bardziej stawiało wszystko pod znakiem zapytania - no coś tu nie grało.

Dostałem ich kolejną mp3-kę, potem płytę z pięcioma utworami i kolejną z dwoma itd. I każdy ich ruch był dokładnie trafiony, tak jakbyśmy myśleli tymi samymi kategoriami i jakby wiedzieli, co na mnie działa. W końcu nie wytrzymałem i pojechałem do Trójmiasta. Spotkaliśmy się w jakiejś małej knajpce. Okazało się, że rzeczywiście są młodzi, bardzo mili, nieśmiali, tacy kompletnie nie pasujący do rzeczywistości...

No to wiemy już dlaczego nikt o nich jeszcze nie słyszał.

Tak! Pytam ich, kiedy nagrają więcej materiału. A oni: "Wiesz, no nie wiemy". Pytam, jak często grają próby? "W ogóle nie gramy prób". No to pytam, jak nagrywają? "Spotykamy się w chacie u Piotra i dłubiemy przy komputerze, mniej więcej raz na miesiąc". Podejście do wszystkiego zupełnie kosmiczne!

Ja jestem bardzo zapędzony. Myślę zresztą, że większość ludzi jest dzisiaj zapędzonych, robią rzeczy mechanicznie, jedzą gó*no w McDonaldzie i tego typu rzeczy. A oni objawili się jak istoty z zupełnie innej planety: czyści, higieniczni, nieśmiali... Do tego stopnia, że jak z nimi rozmawiam, to mam wyrzuty sumienia, że zmuszam ich do mówienia. Są wyjątkowi i wszyscy moi znajomi, którzy mieli okazję ich poznać, są pod ich ogromnym wrażeniem.

Drift?

Nie powiem ci zbyt wiele poza tym, że jakieś dwa lata temu dostałem demo od zespołu, który nazywał się Tripping Heads. Dołączyli do tego jakiś opis, z którego wynikało, że nagrali kilka piosenek w trzech gatunkach, co mnie akurat zniechęciło, bo nie za bardzo wierzę artystom, którzy sami nie wiedzą, czego chcą. Ale okazało się, że z dziewięciu numerów parę było niezłych, a jeden był zaje**sty i skontaktowałem się z tymi kolesiami - okazało się, że to dwóch gości. Od tamtej pory informowałem ich o różnych działaniach, np., że można zrobić komuś jakiś remiks, a oni ze swojej strony przesłali mi kolejne demo, które nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Niemniej podczas tworzenia kompilacji przypomniałem sobie o tym ich wcześniejszym genialnym utworze, pomyślałem o Kasi Nowickiej. Ona stwierdziła, że jest OK, a oni nie mieli nic przeciwko temu, by Kasia "popsuła" im ten utwór wokalami.

Później okazało się, że jeden ma siedemnaście lat i mieszka w Sopocie, a drugi ma dziewiętnaście lat i jest z Katowic. Wtedy wyjaśniła od razu się tajemnic tego, że na ich demo było tyle gatunków muzycznych - oni po prostu nie byli jeszcze wtedy określeni. Czekam co dalej. Nigdy się z nimi nie spotkałem.

Ania Dąbrowska?

Ania Dąbrowska to laska z programu "Idol". To jest zupełny odjazd. Sissy jest częścią BMG. Biljana Bakić, szefowa BMG, przyszła kiedyś do mnie i powiedziała: "Słuchaj Józiu, musisz to zobaczyć" i puściła mi kawałek koncertu z "Idola". Na scenę wyszła laska, bardzo źle ubrana, stosunkowo ładna i zaśpiewała niesamowicie. Generalnie laski, które ładnie śpiewają, wkurzają mnie. Źle na mnie wpływają i nie wierzę im - niewiele jest takich, które są wyjątkami, a takich, które robią wrażenie, jest bardzo mało.

Ten występ trwał półtorej minuty, a ja miałem po nim mokrą koszulkę na plecach. Spociłem się jak koń. Ta dziewczyna zachowywała się jak spejsmenka... Zamknęła oczy i nic ją nie obchodziło. Miała swój lot. Sam byłem zdziwiony, że mi się to podoba.

Spotkałem się z nią i okazało się, że ona nie zna praktycznie nic. Nie słucha płyt, o których moglibyśmy pogadać. Skąd jej się bierze w głowie takie śpiewanie, nie mam pojęcia. Pytam się jej, czy może mi dać jakieś swoje nagrania. A ona mi mówi, że nie za bardzo, bo na tym etapie to ona nie ma jak tego nagrać itd. Pytam się, co ona w takim razie robi ze swoimi pomysłami. "A tutaj sobie kupiłam taki dyktafonik i sobie na nim nagrywam wszystko..."

Strasznie chciałem zobaczyć, co ona ma w głowie, więc kupiliśmy jej komputer. Gdybym pierwszy raz w życiu dostał komputer, to pewnie dwa lata straciłbym na naukę tego, jak się to włącza i wyłącza, a ona dwa tygodnie po tym, jak dostała sprzęt, zaczęła przysyłać mi piosenki. Jej demo przychodzi etapami, ale jest megazaje**ste.

Pojechałem do Guzika porozmawiać o projekcie i zapytałem, czy mają jakąś piosenkę, z którą mogliby coś zrobić. "No, mam taki jeden numer, nawet chyba dosyć nośny i chętne bym ci go dał, ale chcę go zaśpiewać w duecie z jakąś laską". Ucieszyłem się, bo od dawna marzyłem, żeby zaśpiewał duet z Kasią Nowicką, a on na to, że chciałby zaśpiewać ten duet z taką laską z "Idola", co miała grzywkę. "Zwróciłeś na nią uwagę?!" - pytam. A on na to: "Wszyscy zwróciliśmy na nią uwagę".

Później spotkał ją Lachowicz, a Smolik zaprosił ją gdy produkował płytę Krawczyka. Wszyscy wypowiadają się o niej w samych superlatywach. Ona siedzi teraz w chacie, dłubie i zobaczymy co będzie.

Karolina Kozak?

Karolina Kozak to kolejna przedziwna sytuacja. Jak wiadomo, Karolina jest prezenterką MTV i okazało się, że jest dziewczyną Bogdana Kondrackiego z Kobonga, który aktualnie współpracuje ze Smolikiem. Strasznie ją polubiłem, a kiedyś zupełnie niechcący podsłuchałem, że Karolina śpiewa. No tak, jak śpiewa i jest dziewczyną przyjaciela, to sytuacja robi się nieciekawa, bo wcześniej czy później przyniesie mi pewnie jakieś demo i będę musiał powiedzieć, co na ten temat sądzę. Krótko mówiąc, słaba sytuacja.

No i oczywiście tak się stało. Bogdan przyniósł płytę i okazało się, że ona zajebi**ście śpiewa. I tak Karolina trafiła na tę płytę z Dr No, czyli dwójką kolesi, których też nigdy nie widziałem na oczy, a są z Warszawy. Jeden z nich pracuje w firmie płytowej, a drugi w sklepie muzycznym, a gdy usłyszałem ich wspólną piosenką, to wymiękłem.

Kolejne miłe zaskoczenie to Paweł Krawczyk z Heya, który pomimo że wystąpił solo, a nie w duecie, i tak zaskoczył nas zupełnie innym materiałem, niż gra na co dzień.

Paweł "Gruby" Krawczyk to, jak wiadomo, gitarzysta Hey, a kiedyś Ahimsy. To koleś, którego poznałem siedem, czy osiem lat temu. Nasze drogi nie specjalnie się krzyżowały. Kiedyś uratował mi dupsko porzyczając wzmacniacz podczas pierwszej impreski Sissy. Później spotykaliśmy się na różnego rodzaju imprezach i okazało się, że to świetny koleś, taki trafiony w punkt. W marcu ubiegłego roku byłem chory przez dwa tygonie i nic mi się nie chciało. Gruby, który ma wolny zawód i trochę czasu, wpadał do mnie. Ja leżałem w łóżku i gadaliśmy sobie, puszczał mi też jakąś muzę. I pochwalił się kilkoma swoimi kawałkami.

Kur*a, to było bardzo silne! No i w momencie powstawania płyt zapytałem go, czy mógłby coś dorzucić. Powiedział, że coś tam ma gotowego, więc ja tradycyjnie zacząłem kombinować, z kim mógłby to zaśpiewać. On chciał zaśpiewać sam, ale tak mi się to nie podobało, że skrytykowałem go na maksa. Uparł się, bym brał tak jak jest, albo spadał. Uwielbiam go!!! Ma u mnie wszystko! Nawet jeżeli pożyczam mu maxi-single Sparklehorse, których później nie chce mi oddać, to i tak go kocham.

Wygląda na to, że masz ogromne szczęście do ludzi, których spotykasz na swej drodze.

Tak, mam totalnego farta i szczęście, jeżeli chodzi o spotykanie fajnych ludzi. W całym swoim życiu spotkałem tylko ze trzy chu**we osoby.

Jak będziecie promować to wydawnictwo?

Tak jak teraz, rozmawiając z sympatycznymi osobami, którym nie trzeba ściemniać i opowiadać pierdół. Co więcej mogę zrobić? Wyznaczyć jedną z tych czterdziestu osób, żeby wzięła to na klatę? To jest problem. Też nie wiedziałem, jak to promować, a z drugiej strony nie chciałem, by ta płyta przeszła zupełnie bez echa, bo jest to mój swego rodzaju manifest. Spotkało się wspólnie wiele osób, ale bez jakiegokolwiek zadęcia - chodziło tylko o muzykę. Nie będę robił żadnego singla dla radia, bo to strata czasu. Postanowiłem, że zrobię kilka obrazków, ale nie będą to mega wypasy, tylko chciałbym ukazać w nich ludzi.

Spotkałem Marka Straszewskiego, który jest dość znanym fotografikiem i zaczął od niedawna robić filmy. Chciał zrobić teledysk i powstał wideoklip do "dziesiątki", czyli piosenki Karoliny i Dr No. Podoba mi się to na maksa. Gorzej oczywiście z telewizjami muzycznymi, które uważają, że jak nie chodzą Murzyni obwieszeni złotem i laski z wielkimi cyckami, to średnio się to nadaje do grania w ciągu dnia. Ale kto go będzie miał zobaczyć, to pewnie zobaczy.

A można z tym do kogoś trafić? Czy jako kreator szeroko pojętej sceny klubowej obserwujesz, że coś się zmienia na plus?

Ja?! Nigdy w życiu! Człowieku, ja mam 36 lat i do klubu idę tylko wtedy, gdy muszę. Zupełnie mnie to nie interesuje, naprawdę. Nie znam się na tym.

Ale co ty opowiadasz? Mówisz, że się nie znasz, ale przecież to właśnie ty w Sissy, a nie kto inny, gromadzi wokół siebie tych wszystkich wykonawców.

Bardzo mi miło, że tak mówisz. Chociaż pewnie za czas jakiś okaże się, że jestem do kitu i wali mi z mordy. Chociaż może faktyczni, wykazałbym się niezdrową kokieterią, gdybym powiedział, że zupełnie nie czuję, że coś tam jednak robię.

Ale to nie jest tak, że zakładamy, iż wydamy sześć płyt rocznie. Ostatni podpisany kontrakt to Cool Kids Of Death ponad rok temu. Od tamtej pory do Sissy nie trafił nikt, chociaż teraz mamy na celowniku Old Time Radio i kilka innych osób. Jedynym wyznacznikiem są piosenki, przy czym nie jestem w stanie zapewnić artystów, że będą piękni, sławni i bogaci.

Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, Nie znam się na tym. Słucham i coś działa, albo nie działa. Poza tym bardzo ważny jest ten aspekt międzyludzki, kiedy spotykasz gościa, patrzysz mu w gały i albo ci się podoba, albo nie.

No i może na tym to właśnie polega? Słuchasz i widzisz, czy działa, albo nie działa. Na czym tu się jeszcze znać?

Nie wiem, może tak.

A co teraz? Czekamy na Smolika.

Wy czekajcie, ja się już doczekałem (śmiech). Kosmos. To jest mój kolega, jestem jego fanem. Ta druga płyta... Nie będę gadał głupot - każdy posłucha. Jest trzy razy lepsza od pierwszej.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: chodzić | muzyka | radio | mp3 | ITD | piosenki | wytwórnia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy