Reklama

"Chcemy osiągnąć więcej"

W 2002 roku szwedzkiej grupie Amon Amarth stuknęło 10 lat. Muzycy bynajmniej nie spędzili tych 12 miesięcy wyłącznie na świętowaniu, lecz zamknęli się w studiu Berno, aby zarejestrować czwartą w swej dyskografii płytę. Szwedzi po raz pierwszy nie pracowali z Peterem Tätgrenem w jego studiu Abyss, co było dla nich pewnym wyzwaniem. Efektem sesji nagraniowej jest utrzymany w konwencji melodyjnego, epickiego death metalu album "Versus The World", który ukazał się w listopadzie. Z tej okazji Johana Hegga - wokalistę Amon Amarth - o 10 lat działalności, pracę w studiu Berno, a także o reality-show "Bar", zapytał Lesław Dutkowski.

Tym razem zdecydowaliście się nagrywać w studiu Berno. Dlaczego właśnie tam?

Kiedy okazało się, że nie możemy pojawić się w studiu Abyss w terminie, który nam odpowiadał, postanowiliśmy znaleźć inne miejsce. Biorąc pod uwagę to, jak produkowano niektóre albumy w Berno, doszliśmy do wniosku, że to dobre studio i postanowiliśmy, że tym razem spróbujemy czegoś innego niż do tej pory.

Po raz pierwszy nie nagrywaliście z Peterem Tätgrenem. Jak się czuliście?

Oczywiście na początku było trochę nerwowo. Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać, bo studio Abyss stało się dla nas niczym drugi dom. Jednakże praca w Berno z Henrikiem była wspaniała i nigdy nie było najmniejszych problemów.

Reklama

Wszystko poszło naprawdę tak gładko?

Tak, takie przynajmniej mam wrażenie. Z różnych powodów wybranie nowego miejsca było trudną decyzją. Dodatkowo zdecydowaliśmy się nagrywać w sposób inny niż wcześniej, wchodzić do studia po kolei i rejestrować swoje partie. Fredrik [Andersson - red.] nagrał perkusję i pojechał do domu. Po nim w studiu pojawił się Olavi [Mikkonen] i zarejestrował partie gitar, później pojawił się basista, i tak dalej. W studiu zjawialiśmy się jeden po drugim i to było troszkę trudne dla nas, ciężej było uzyskać to, o co nam chodziło. Musieliśmy włożyć znacznie więcej wysiłku, aby uzyskać odpowiednie brzmienie i odpowiednio zagrać nasze nowe kawałki.

Wynika z tego, że mimo wszystko jesteście bardzo dobrze zorganizowanym zespołem.

Chyba rzeczywiście tak jest. Poza tym do nagrań trzeba być przygotowanym. Zanim zaczniemy nagrania, wszystkie kawałki są już praktycznie gotowe i w studiu nie dokonujemy jakichś większych zmian. Pozostaje nam tylko nagrać to, co już mamy, a potem to odpowiednio zmiksować.

Z tego co mówisz wnioskuję, że jesteście bardzo zadowoleni z efektu. Jak w twoim odczuciu "Versus The World" ma się do waszej poprzedniej płyty, "The Crusher"?

Wydaje mi się, że z muzycznego punktu widzenia nasza nowa płyta jest bardziej epicka, bardziej melodyjna. Ale jeśli wziąć pod uwagę brzmienie, mogę powiedzieć, że jest to to, do czego przez tyle lat dążyliśmy. Udało nam się pod tym względem uczynić krok do przodu. Można nawet powiedzieć, iż jest to doskonałe brzmienie dla nas. W porównaniu do "The Crusher" osiągnęliśmy w tym względzie wielki postęp. W moim odczuciu produkcja naszej poprzedniej płyty była bardzo dobra, ale patrząc na to, co jest na nowej płycie, muszę powiedzieć, iż poszliśmy zdecydowanie do przodu.

Po tym, co powiedziałeś, wielu fanów, którzy słuchali już płyty, może wyciągnąć wniosek, iż na kolejnych albumach pójdziecie w kierunku muzyki bardziej epickiej i jednocześnie bardziej melodyjnej.

Nie mam zielonego pojęcia, co przyniesie przyszłość. Takie pomysły mieliśmy na tę płytę i dlatego też jest ona taka a nie inna. Natomiast to, co będziemy robić w przyszłości, trudno jest w tym momencie przewidzieć. Nie lubimy planować za bardzo do przodu. Mamy jakieś pomysły i wtedy zaczynamy nad nimi pracować. Podczas pracy nad nowym albumem chcieliśmy nagrać coś epickiego. Kawałki, które napisaliśmy, są raczej w dość wolnym tempie, lecz nie powiedziałbym, że można to traktować jako swego rodzaju wskazówkę. To jest po prostu Amon Amarth, jaki kiedyś miał być, a który odnaleźliśmy tym razem. Stąd taka a nie inna płyta.

Powiedz mi Johan, do czego odnosi się tytuł "Versus The World"? Mam wrażenie, że to nie jest związane wyłącznie z twoimi zainteresowaniami, czyli książkami, mitologią skandynawską i filmami, bądź życiem osobistym, lecz również z zamieszaniem, które od jakiegoś dzieje się na świecie.

Oczywiście możesz ten tytuł interpretować tak, jak ci podpowiada wyobraźnia i to jest dobre. Ale akurat zamieszanie na świecie nie było głównym impulsem do napisania tekstów i wyboru takiego właśnie tytułu. Ma on wydźwięk retrospektywny. Patrząc na karierę Amon Amarth łatwo dostrzec, że przez te dziesięć lat, które już istniejemy, przeszliśmy naprawdę bardzo ciężkie chwile i wiele nas kosztowało przetrwanie na muzycznej scenie. Doświadczyliśmy trudnych momentów, takich, w których często się myśli, iż stoisz sam przeciwko całemu światu. To właśnie chciałem wyrazić poprzez teksty na tej płycie i taki tytuł albumu. Ale jak sam powiedziałeś, można szukać porównań w tym, co dzieje się obecnie na świecie.

Amon Amarth mimo wszystko przetrwał. Ty jesteś jedną z osób, która zakładała ten zespół. Czy jesteś zadowolony z tych dziesięciu lat? Co mógłbyś powiedzieć o waszych dotychczasowych osiągnięciach? Uważasz je za sukces, a może jesteś zdania, iż mogliście osiągnąć znacznie więcej?

Do pewnego stopnia mogę powiedzieć, że osiągnęliśmy sukces. Dotarliśmy do tego momentu, w którym możemy nagrywać płyty i jeździć na trasy, grać na wielkich festiwalach, i tak dalej. Oczywiście to nas nie zadowala i chcemy osiągnąć więcej. Zależy nam na wypracowaniu w sobie bardziej profesjonalnego podejścia i aby tego dokonać, musimy pracować jeszcze ciężej niż do tej pory. Staramy się jednak ku temu zmierzać.

Kiedy patrzę na naszą dotychczasową karierę, nie mogę powiedzieć, że jest coś, co z pewnością bym zmienił lub czegoś nie zrobił. Pewnie, że popełnialiśmy błędy i robiliśmy z siebie głupków, mieliśmy masę problemów, ale jednak zawsze w końcu byliśmy szczerzy i prawdziwi w tym, co robimy. A o to przecież w tym wszystkim chodzi. Zawsze udawało nam się wybrnąć z każdego gówna, w które wleźliśmy. Dzięki temu staliśmy się silniejsi.

Wiem, że przygotowaliście specjalną edycję "Versus The World", tak zwaną "Viking Edition", na której znalazły się dwie demówki i mini-logplay. Nagraliście to wszystko od nowa, czy jest to w takiej formie, w jakiej ukazało się przed laty?

Jedyna rzecz, którą nagraliśmy ponownie, co może być trochę dziwne, ale byliśmy wtedy pijani, (śmiech) to marsz zwycięstwa z niemieckim tekstem. To był jeden z tych głupich pomysłów, na które wpada się po pijanemu. Zarówno demówki, jak i mini-album, zawierają oryginalnie nagrany materiał. Oczywiście poddano go remasteringowi. Mini-albumu "Thor Arise" wcześniej nie wydaliśmy i sądzę, że dla fanów będzie to gratka.

Wiem, że kilka miesięcy temu graliście w programie "Baren", który pokazywano również w Polsce pod nazwą "Bar". Jak wypadliście?

To w ogóle było dziwaczne doświadczenie. Wcześniej wszystko odbywało się w klubie w centrum Sztokholmu, ale potem trzeba było to przenieść, bo klub bodajże stracił licencję na alkohol. Program rozgrywał się więc na przedmieściach Sztokholmu, w dzielnicy, w której jest pełno alkoholików. Była tam jakiś konkurs w czasie trwania programu. W sumie mamy dość miłe wspomnienia.

Program wiele stracił po tej przeprowadzce, bo ludziom nie chciało się tam jeździć i oglądać tego na żywo. Akurat gdy my graliśmy w "Baren" był dzień, w którym pojawiają się goście i może dlatego było nam tak fajnie.

A lubisz tego typu programy?

Niespecjalnie. W Szwecji to już staje się śmieszne. Jest tyle tych programów, że wprost trudno w to uwierzyć. Jest jednak jeden, który lubię - quot;Survivors". Ten jeden jest naprawdę oryginalny. Zwykle muszę się trochę zastanowić czy mam ochotę w ogóle oglądać dany odcinek, ale jak już zacznę nie mogę się oderwać. (śmiech)

Jesteś w stanie sobie wyobrazić coś takiego, że wraz z resztą chłopaków z Amon Amarth wziąłbyś udział na przykład w "Baren"?

Nie wydaje mi się. (śmiech) Wyznajemy zasadę Nigdy nie mów nigdy, ale nie powiedziałbym, że marzy mi się coś takiego. A, zapomniałem jeszcze o jednym wspaniałym reality-show, czyli "Rodzinie Osbourne’ów". Jest naprawdę niesamowicie zabawny. No i poza tym ma wartość dokumentalną.

Z tego, co wyczytałem, jesteś wielbicielem "Władcy pierścieni" Tolkiena...

Nie powiedziałbym, że jestem jakimś wielkim fanem, ale oczywiście czytałem tę książkę, gdy byłem dużo młodszy. Poza tym film jest kapitalny.

Czego spodziewasz się po "Dwóch wieżach"?

W zasadzie staram się niczego nie oczekiwać. Może będzie równie wspaniały albo nawet troszeczkę lepszy. Chociaż czy da się nakręcić coś tak wspaniałego, jak pierwsza część? Ja staram się nie oczekiwać zbyt wiele, aby potem się nie rozczarować.

Johan, powiedz, jak postrzegasz współczesną scenę deathmetalową. Wokół trąbi się, że przeżywa ona odrodzenie, jest wiele nowych zespołów, powracają grupy sprzed lat. Jak ty to widzisz?

Odpowiadając na to pytanie równocześnie odnoszę się do wcześniejszego twojego pytania o tytuł. Patrząc wstecz na nasz zespół, nietrudno zauważyć, że powstaliśmy w chwili, kiedy death metal przeżywał regres. Musieliśmy ciężko walczyć o przetrwanie. Udało się. Moim zdaniem death metal jest dziś dość silny. Jak sam powiedziałeś, jest wiele nowych zespołów, choć nie wszystkie są dobre. Moim zdaniem można mówić o czymś takim, jak zmartwychwstanie death metalu.

Powiedz mi, kto wpadł na tak zabawną twoją ankietę personalną, która jest na waszej stronie?

(śmiech) To mój autorski pomysł. Nie chciałem pisać jakichś nudnych bredni, jak to jest w wielu innych przypadkach. Wolałem to zrobić może mniej formalnie, ale za to bardziej dziwacznie.

No i udało ci się w pełni, bo uśmiałem się niemal do łez czytając to. Ale powiedz mi na zakończenie, jak wyglądają plany koncertowe Amon Amarth? Pytam między innymi dlatego, że wasz gitarzysta Johan Söderberg został niedawno szczęśliwym ojcem dziewczynki. Czy to będzie miało wpływ na aktywność koncertową zespołu?

Planujemy trasę po USA, która potrwa mniej więcej dwa miesiące. Oczywiście dla Johana taki wyjazd chyba nie będzie możliwy. Pracujemy nad tym problemem, bo zależy nam, aby on pozostał w zespole. Są dwie opcje: albo wynająć gitarzystę, albo wykorzystać na koncertach nagrane wcześniej na taśmie partie. Na razie nie wiem, które rozwiązanie jest najlepsze. Poczekamy, zobaczymy.

Myślimy również o trasie europejskiej w kwietniu i na ten temat też już są prowadzone rozmowy. Potrwa ona chyba dwa tygodnie i wtedy sądzę, że Johan zagra z nami.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: show | partie polityczne | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy