Reklama

"Artysta musi tworzyć"

Irek Dudek to człowiek instytucja w polskim bluesie. Twórca festiwalu "Rawa Blues", cieszącego się wielką popularnością także poza Polską, pomysłodawca projektu Shakin? Dudi, artysta solowy. Po 35 latach grania i śpiewania bluesa, artysta bynajmniej nie wygląda na zmęczonego i co najważniejsze, wciąż chce mu się poszukiwać czegoś ciekawego w Ameryce i przeszczepiać to na grunt polski. Wydana jesienią 2002 roku płyta Shakin? Dudi "Płyta roku" jest przedsięwzięciem bardzo ciekawym, ponieważ Darek Dusza - wieloletni współpracownik Dudka - skoczną, taneczną neoswingującą muzykę, opatrzył ciekawymi i zabawnymi tekstami, piętnującymi nawyki Polaków. Na modłę neoswingową zaaranżowano również wielki przebój Shakin? Dudi "Au szalalala". Z okazji wydania albumu, z Irkiem Dudkiem rozmawiał Lesław Dutkowski, aczkolwiek artysta był szybszy i to on pierwszy zadał pytanie. Słyszałeś już płytę?

Tak słyszałem, zdążyłem nawet parę razy przesłuchać ją.

Mogę się dowiedzieć, co o niej sądzisz? Zaskoczyło coś?

Jest to coś w stylu wykonawcy, którego lubię, czyli Brian Setzer Orchestra.

Dobrze trafiłeś. Mam nadzieję, że wreszcie coś takiego zagości u nas na stałe. Wszystko się zmienia, ale dobrze by było, gdybyśmy się pobawili do żywej, swingującej muzyki. Dosyć ostrego grania. Ktoś może pomyśleć, że to są amerykanizmy w niedobrym znaczeniu tego słowa, że to może powrót do lat 40. i wyłącznie kopiowanie. To nie ma z tym nic wspólnego. Inspiracja pochodzi z tamtych lat, ale generalnie jest to twórczość roku 2001. To jest moim zdaniem dość nowoczesne, taka alternatywa dla alternatywy.

Reklama

Chciałbym teraz prosić o rozstrzygnięcie konkursu zamieszczonego we wkładce do płyty. Czyli kto to jest ten Irek Dudek: artysta rockandrollowy, muzyk bluesowy, pseudonim Shakin? Dudiego, czy fajny chłop?

(śmiech) Mogłoby się okazać, że każda odpowiedź jest trafna. Chyba Darek Dusza to tak wykombinował, że w ogóle nie ma nietrafnej odpowiedzi. To jest pastisz oczywiście. My się śmiejemy z tego wszystkiego, tego, co jest w audio-tele, gdzie jest jedna taka odpowiedź, że nawet małolat potrafi ją wskazać jako słuszną. Oprócz tego pojawiają się jakieś inne, mylące. Natomiast tutaj nie ma żadnej mylącej odpowiedzi. Każda odpowiedź jest słuszna. (śmiech)

A wybrałby pan którąś z podanych na okładce nagród?

Przyznam się szczerze, że to było tak dawno robione, że gdybyś mi podpowiedział, to coś bym wybrał.

No to przeczytam. Do wyboru są: dziesięć wspaniałych białych dresów z czterema paskami, pięć łańcuchów na szyję z tombaku - każdy o wadze kilograma, weekend z jednym z czołowych polityków w ośrodku dla psychicznie i nerwowo chorych...

To by było nawet fajne. (śmiech) Chyba to bym wybrał.

Jeszcze są dwie nagrody: wycieczka szlakiem PGR-ów, połączona z degustacją win owocowych, oraz transplantacja mózgu.

Nie piję już, więc wycieczka odpada. Ostatnia opcja też nie. Dlatego wybrał bym tę trzecią, z tym, że jako Shakin? Dudi oczywiście.

Czy pojechałby cały zespół?

Nie, nie. Muszę wyjaśnić sytuację. Otóż po pierwszym koncercie, to było w 1983 roku, moi koledzy, czyli dwóch punkowców, dwóch bluesmanów i dwóch jazzmanów, powiedzieli: Irek, to jest takie głupie. To my może będziemy z tyłu, a ty idź tam do przodu. Skoro to wymyśliłeś, to zbieraj wszystko. Ja powiedziałem: Panowie, czy wyście zwariowali. Potem była jeszcze konferencja prasowa i wtedy ujawniłem ich nazwiska. Po czym zrobiono mi straszną chryję, że jakim prawem, że oni mieli być anonimowi. No to powiedziałem: Pamiętajcie, od tego czasu Shakin? Dudi to jest moje drugie wcielenie. I tak jest już od 20 lat. Dlatego u mnie się ludzie zmieniają, oprócz Duszy, który jest duszą Shakin? Dudi.

Powierzył pan Darkowi, a może się tak umówiliście, ważne zadanie napisania wszystkich tekstów.

Muszę powiedzieć, że w Shakin? Dudim jest równie ważny tekst i muzyka. Nawet ZAiKS tak samo dzielimy. Co prawda niegdyś teksty nawet dominowały, tutaj zaś jest może troszeczkę więcej muzyki, aranżacji bigbandowej i śpiewu.

Chce pan przeszczepić do Polski muzykę, przy której ludzie będą się chcieli bawić. Muzycznie jest tak, że kulasy same się do tańca rwą. Natomiast jeśli wsłuchać się w teksty, to tak za wesoło nie jest, bo odsłaniacie w nich wszystkie ujemne strony tego, co się wokół dzieje. Piszecie o teledurniejach, o spacerowaniu i rytualnych zakupach w hipermarketach, o ludziach, którzy siedzą przed telewizorem i tylko zmieniają kanały. Trochę można być skołowanym, jeśli chodzi o połączenie tej wesołości muzycznej ze średnią wesołością tekstów.

Ja bym na to spojrzał jeszcze inaczej. Otóż, myśmy się kiedyś śmiali w "Za dziesięć trzynasta", nawet w "Au szalalala mam dwie lewe ręce" czy w "Ziucie". Gdzieś tam, w podtekście, jest pewna tragedia ludzka. Wtdey było to takie śmieszne - te głupie nakazy, zakazy, że każdy traktował to z humorem.

Natomiast teraz dociera to do każdego. Teraz teksty nie są obojętne, bo ludzie w Polsce słuchają tekstów. Nie ma tu zabawy w wielką politykę, ale te teksty piętnują tak jak kiedyś - 20 lat temu, blisko 20, bo za niedługo będziemy obchodzić rocznicę - i bardziej docierają do nas. Piętnują to, że dajemy się łapać na lep, że cały czas godzimy się ze wszystkim, co nam funduje kapitalizm.

Nie widzę tutaj rozbieżności w myśleniu. Natomiast w wadze, może rzeczywiście, coś tam takiego jest. Ale na przykład "Lili...", bluesowy utwór, a gdzieś tam jest to taka "Ziuta" po prostu. Tylko inna putana, która łazi po jakichś hotelach i skubie gości.

Na każdą sytuację można spojrzeć nawet jeśli ona ciebie nie dotyczy. Np. hipermakerty. Ja nie chodzę w niedzielę do hipermarketów i ta sytuacja jest dla mnie śmieszna. Dla ludzi chodzących do hipermaketów może to być zastanawiające albo nawet denerwujące. I bardzo dobrze. Niech teksty Duszy mają różne wymiary.

Pomimo powagi tekstów, przy tej muzyce można się podczas karnawału dobrze pobawić.

Oczywiście. Powiem ci jedną rzecz. Teksty nie są w gruncie rzeczy poważne, bo ja je zawsze traktuję z przymrużeniem oka. Natomiast nie chciałbym robić parodii i śpiewać: pla, pla, pla; ona ma dwie lewe ręce, a teraz ma dwie lewe nogi. O lewych rękach już zaśpiewałem. Obecna sytuacja jest o wiele bardziej tragiczna niż kiedyś w socjalizmie. W socjalizmie widać było tego wroga. A teraz czyha on za każdym rogiem i na plecach ci siedzi. Shakin? Dudi jest takim pastiszem. Ta muzyka jest prawdziwa i te teksty też są prawdziwe. Jest to muzyka prawdziwa, przy której rzeczywiście można się bawić. To dobrze jeśli ta płyta ma parę wymiarów - jeden do słuchania, jeden do zabawy. Więcej nie trzeba.

Mimo że na płycie dominuje neoswing, można na niej znaleźć fragmenty reggae w "Konstruktorze". Darek to przemycił?

Kiedyś - trzy, cztery lata temu, kiedy nagrywałem "Platynową płytę" - mówiłem o swing revival. Taki powrót do swingu dobrze mi zrobił. Zauważyłem, że u nas nawet Koterska swingowała. Kupiłem sobie jej płytę i słuchałem jej, bo niezłe aranżacje były. Potem pomyślałem sobie tak: Dlaczego ten powrót i jak on ma wyglądać?. Dla mnie, jeżeli mówimy o Shakin? Dudi, to powinno być rockandrollowe piano. Poszedłem dalej. Skoro grałem z Duszą i wtedy mu kazałem pykać taką rockandrollową gitarę, to niech się teraz odkręci na stuwatowym Marshallu i gra punkową gitarę.

Nie tylko ja to robię, bo w Stanach też tak robią, takie różne dziwolągi. Dokładają na przykład elementy ska. Natomiast ja powiedziałem: A dlaczego nie reggae? Po prostu. Odważny jestem. Ja uważam, że to jest muzyka taneczna, przy reggae też można się kołysać. Zresztą to moim zdaniem nie jest zły utwór.

Ma pan chyba duży sentyment do piosenki "Au szalalala", bo kiedyś powstało coś takiego jak jej disco super cretino mix, była wersja oryginalna, która stała się wielkim przebojem, a teraz powstała wersja neoswingująca. Nie myślał pan na przykład o swingowej wersji "Ziuty"?

"Ziutę" też zrobiłem na swingowo. Nawet wydałem taką płytę live z Rawy Blues, która nazywała się "Swing Revival". Jest taka zasada - ja teraz jestem artystą Universalu i słucham podpowiedzi. Oni mają większe doświadczenie, powiedzieli, że cover by się przydał. Ja tak sobie wewnętrznie dyskutuję, czy jest sens coś takiego robić, czy nie. Natomiast jeśli mnie ludzie o to proszą...

Zresztą przy tym utworze ludzie się nieźle bawią. Graliśmy już na balach neoswingowych. To jest sześć, osiem godzin muzyki, tylko live, gdzie gramy też Glenna Millera, a potem trzy, cztery bloki Shakin? Dudi, blok boogie. Wtedy "Au szalalala" spełnia oczekiwania ludzi. Ludzie to znają, a dlaczego mam zagrać to w mniejszym składzie, skoro za mną stoi 16 osób?

Wspomniał pan o Universalu - dlaczego właśnie ta wytwórnia, a nie Wydawnictwo Rawa Blues?

Po parunastu latach przerwy pierwszą płytę wydałem sam. Jako niezależny wydawca osiągnąłem niezły wynik, bo sprzedałem ponad 10 tysięcy kompaktów. Jednak strasznie musiałem latać za wszystkimi sprawami, bo moje biuro jest bardzo małe - to ja. (śmiech) No i moja żona. Dlatego chciałem mieć więcej komfortu, chciałem być tym artystą, za którym ktoś stoi, lata i załatwia te rzeczy. Żebym ja nie musiał się wpraszać, wydzwaniać. Strasznie dużo energii mi to pochłaniało. Faktem jest, że wynik finansowy zawsze mam lepszy jako niezależny, bo tak to się muszę niewspółmiernie dzielić z Universalem. Dostaję jakiś procent. Natomiast ważną rzeczą też jest to, iż moja płyta jest produktem tanim, bo kosztuje 21 złotych. To jest dosyć istotne.

W Universalu otworzyli się na neoswing, czyli na coś, co na razie jest niekomercyjne w Polsce, otworzyli się na mnie, dali mi carte blache. Wiesiu Pieregorólka był tylko przy nagraniach jako executive producer, bo producentem byłem ja. Nikt mnie w ogóle nie blokował, czyli miałem komfort. Jak ja mam komfort, to wolę czasami dać ludziom zarobić. Nie wszędzie muszą moje rzeczy zaraz przekładać się na pieniądze. Jeżeli oni o tej płycie opowiedzą w sposób elegancki w mediach, no to już byłbym usatysfakcjonowany. A jeśli będzie z tego jakiś pieniądz, to jeszcze lepiej. (śmiech)

Jeśli już jesteśmy przy rozmowach biznesowych, to zapytam przy okazji o to dwudziestolecie Shakin? Dudiego. Czy rozmawiacie na ten temat z Universalem?

Ostatnio spotkałem się z facetem, który zrobił teledysk do utworu "Coś nie tak", i powiedziałem: Panowie, wydaje mi się, że zbliża się rocznica. Potem dodałem: Wiecie co, ja zadzwonię do Duszy i niech on mi powie, kiedy był ten pierwszy koncert w hali Parkowej. Myśmy w ogóle nie myśleli, że to gdzieś tam chwyci. Mieliśmy tylko taką ochotę. Ja przede wszystkim, bo sprowokowałem ludzi. Nagle się okazało, że to był 1983 rok. No i teraz nie wiem, czy nie zaproponować na karnawał czegoś takiego: 20-lecie Shakin? Dudi, są trzy płyty - "Złota Płyta", która stała się Platynową, bo się 180 tys. sprzedało, potem "Platynowa Płyta", a potem, jak już zabrakło kolorów - "Płyta Roku". Bardziej buńczucznie nie może już być, więc może być bardzo wesoło. Chodzi o to, aby wydać je razem.

Złożyłem już taką propozycję programu do TVP 1 na zakończenie karnawału. Złożyłem też propozycję w Estradzie, bo chciałbym zagrać na Torwarze, zapraszając kapele undergroundowe, takie jak Skankan na przykład, czy nawet Partię. Jest takie podziemie orkiestr tanecznych.

Ja mogę tylko proponować. Mogę niektóre rzeczy robić w Katowicach. Zagrałem piękny koncert w teatrze w Bielsku, który polegał na tym, że przenieśliśmy się najpierw w lata, kiedy się kurtynę zasłaniało, przed kurtyną grał pianista boogie na białym pianinie. Potem kurtynę się odsłoniło, koledzy grali Glenna Millera, wyskoczyły pary taneczne, a potem full świateł i zaprezentowaliśmy Shakin? Dudiego, "Złotą płytę", "Platynową płytę" i tę ostatnią. Wszystko w wydaniu bigbandowym.

Ostatnio spotkałem się z taką starszą kobietą i ona mówi mi: Panie Irku, czegoś takiego to ja w życiu nie przeżyłam. Nie chcieli nas puścić. Koncert trwał trzy i pół godziny albo dłużej.

Może teraz zaproponowałbym taki koncert, by pokazać chronologicznie, jak wyglądaliśmy? Mam nawet oryginalny strój sprzed 20. lat. i na szczęście wbiję się w niego, bo ostatnio zacząłem bardzo pracować nad ciałem i nad kondycją. Tak więc można by przez dwie i pół godziny pokazać wszystko w sposób wyważony, nie każdy z utworów, tylko te, które dobrze zostały przyjęte, które mają jakieś walory artystyczne, do tego jakaś dramaturgia. Może bym dołączył słowo przeczytane przez Duszę. Cały czas myślę twórczo. Artysta musi tworzyć.

Panie Irku, materiał z tej płyty zagrał już pan częściowo podczas ostatniej "Rawy Blues". Jak publiczność bluesowa zareagowała na neoswingowego Irka Dudka?

Kiedy zagrałem "Paramądralę" to ktoś tam krzyknął: Irek bluesa!. Ja powiedziałem: Słuchajcie, ja gram bluesa 35 lat i naprawdę wierzcie mi, to też jest blues. Szeroko patrzę na bluesa. Gdyby patrzyć tylko na bluesa na zasadzie grania triady i nieudolnego narzekania, to "Rawa Blues" nie miałaby sensu. A tak ludzie przez paręnaście godzin siedząc bądź tańcząc w "Spodku", odbierając muzykę nogami czy uszami, albo całym ciałem, mają jeszcze ochotę pójść do klubów i do rana się bawić. Przez tę inność, różnorakość.

Zaryzykowałem. Zresztą ludzie bardzo dobrze to odebrali. Generalnie przychodzą i mówią: Wiesz, to jest tak z górnej półki, jakby się chcieli usprawiedliwiać. (śmiech) Każdy ma prawo coś krzyknąć, przecież ja bardzo chętnie porozmawiam z ludźmi. Z drugiej strony ktoś krzyknął: Brawo Irek. To jest taki żywy kontakt. Ja jestem artystą - mam nadzieję - czasami prowokującym. To mi pozwala żyć. Nie mam wszędzie klakierów, którzy mówią: Brawo, świetnie. Niektórzy mówią: Przepraszam, my tego nie gramy. To nam się nie podoba. Ludziom się nie podoba.

Te przodujące radia mają takie probierze, co mogą puścić, a potem dopiero puszczają. To jest idiotyzmem totalnym.

Czyli nie ma czegoś takiego, że ortodoksyjna publiczność bluesowa obraziła się na pana?

Nie. Przyjęli to. Tym bardziej, że trzy lata temu, kiedy grałem "Swing Revival", jeszcze bez Duszy, załatwiłem 80 par tanecznych. Tańczyli w "Spodku" na płycie. Po drugim utworze, jak wszyscy ruszyli do tańca, to już koniec. To jest nawet nakręcone przez telewizję. Co ludzie wyrabiali, skakali, tarzali się. Ale odbierali żywiołowo. Tam pomyślałem, że skoro w Polsce ludziom się nie chce pójść nauczyć tańca, to może niech będą takie dziwolągi. Niech się ubiorą jak chcą, niech tańczą jak chcą. Tylko niech nie stoją w miejscu przybici do bramek.

Skoro już zahaczyliśmy temat "Rawy Blues", to zapytam o taką rzecz. Wiadomo, że tegoroczna Rawa była dużym sukcesem, frekwencja była bardzo duża. Ale zapewne już coś się kroi pod kątem przyszłorocznej imprezy. Czy są jakieś nazwiska albo lista życzeń?

Ja współpracuję z kilkoma firmami wydawniczymi, takimi jak np. Alligator, czy parę innych. Otrzymuję płyty, współpracuję z menedżmentami. Mam bardzo dużo propozycji i są one wręcz sfinalizowane. Mam jednak taką zasadę, że nie odkrywam nazwisk, dopóki kontrakt nie będzie u mnie leżał i dopóki nie uznam za stosowne powiedzenia tego.

Natomiast powiem, że znowu Rawa będzie nieco inna. Na pewno będzie jeden z młodszych - wiesz młody, jak na bluesmana, czyli czterdziestolatek - wykonawców, który będzie grał nowoczesnego bluesa. Jest niesamowity. Ma nagrody W.C. Handy?ego. Jest bardzo dobry i, zdradzę tajemnicę, wydawany jest przez Alligator. Jest to czarny muzyk oczywiście.

Kontrapunktem do niego będzie facet, który przez 30 lat był obrażony na środowisko bluesowe, bo mu kradli kompozycje. Grał z największymi. Dostałem jego najnowszą płytę - jedyną płytę, którą po 30. latach nagrał, która postrzegana jest przez fachowców jako wielkie wydarzenie. On też zagra. Staruszek, real delta Chicago blues, nawet bardziej delta.

Będzie także kobieta. Już ci bardzo dużo mówię. (śmiech) Za nią też stoi wiele nagród. Ona udowadnia, że kobiecie też wypada grać bluesa. Gra świetnie na gitarze i śpiewa. Jest co prawda biała, ze Stanów, ale to niesamowita dziewczyna.

Jeżeli znajdę sponsora, bo na razie są to jeszcze sprawy nie domknięte, być może pozwolę sobie na jakąś kapelę jump swing, może z Londynu. Może się okazać, że jeśli nie zagram koncertu z okazji 20-lecia, to zrobię to na Rawie. Nie wiem jeszcze tego dokładnie. W takim okrojonym składzie oczywiście, bo tam nie mogę grać zbyt długo, muszę dać szansę innym. Wolałbym to jednak zagrać gdzieś indziej, może w Warszawie by mieli na to ochotę? Będę musiał jeszcze porozmawiać.

Publiczność na zakończenie Rawy skandowała, by trwała dwa dni...Czy tak się stanie?

To też zależy od sponsora, który zagwarantowałby te płatności, bo bilet na Rawę to żaden budżet, nic nie można z tego zrobić. Poza tym przy dwudniowej Rawie pojawia się kwestia noclegów. Mogłoby się okazać, że niektórych ludzi nie stać na to. Ale nigdy nic nie wiadomo. Ja nie lubię robić takich bardzo ostrych zmian. Jeżeli dojdę do wniosku, że jest progresja, bo coraz więcej ludzi przychodzi, i zabraknie miejsca, to siłą rzeczy trzeba będzie zrobić dwudniową Rawę.

Z drugiej strony, jeżeli by znalazł się sponsor i opłacił paru wykonawców, nie mówię nie. Ale muszę też myśleć o tych, którzy krzyczeli, a nie wiedzieli, co krzyczą. Potem by mieli dylemat, gdzie tu się przespać.

Złotówka z każdego biletu na tegoroczną Rawę została przeznaczona na Górnośląskie Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach. Wiem, że wspiera je pan nie od dziś. Planuje pan jakąś akcję przed zbliżającymi się świętami?

Przed świętami już nic, bo zakończyłem tę rzecz, przelałem pieniądze i wiem, że na pewno będzie za nie jakieś duże akwarium, niesamowite ponoć. Dzieci będą mogły przyjść i pooglądać sobie. Natomiast generalnie finansową kwestię Rawy dawno zamknąłem, wszystko jest już precyzyjnie rozdysponowane. Teraz mogę się zająć własną twórczością, "Płytą roku" i mam nadzieję, że w przyszłym roku te trzy płyty się ukażą. Mam taką propozycję dla Universalu, by wzięli "Złotą płytę", "Platynową płytę", z nową płytą, wrzucili to do marketu i pokazali, że to jest właśnie 20 lat Shakin? Dudiego. Myślę, że może na tym by się skończyło. (śmiech)

Jak wyglądają pana plany świąteczne?

Plany świąteczne to przede wszystkim dom, bo to święta bardzo rodzinne. Ja jestem katolikiem i teraz chodzę z dzieckiem i z żoną na roraty. Ubolewam, bo dziś nie będę mógł pójść, gdyż jestem przez cały dzień, aż do nocy, zajęty. Potem choinka. Mieszkamy w górach, jest malowniczy pejzaż, wymarzony wręcz, czyli wszystko jak należy. Święta z Bogiem.

A jakie życzenia na Nowy Rok chciałby pan usłyszeć?

Więcej pogody ducha, coraz więcej optymizmu, ale nie głupawego, tylko takiej chęci do życia, by człowiek mógł się cieszyć życiem. Robiąc wszystko oczywiście, podkreślam to jako katolik, bez grzechu. Cieszyć się życiem nie grzesząc.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: mus | Dariusz Dudka | 20 lat | publiczność | Jerzy Dudek | muzyka | koncert | teksty | śmiech | blues | Artysta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy