Agata Dziarmagowska: Udane "selfie" to udany dzień

Agata Dziarmagowska /Warner Music Poland

O karierze w czasach "selfie", "snapów" i "hashtagów", a także o byciu wokalistką między jedną lekcją a drugą, rozmawialiśmy z 17-letnią Agatą Dziarmagowską, znaną z "X Factor", "Mam talent" i przeboju "Mogę wszystko, nic nie muszę".

Kiedy Ewa Farna wyrzucała Agatę Dziarmagowską za burtę programu "X Factor", a część widzów dowodziła w komentarzach, że 17-latka z Częstochowy jest arogancka i zarozumiała, chyba niewielu przypuszczało, że to właśnie Agata najbardziej wybije się spośród wszystkich uczestników zakończonej przed rokiem, czwartej edycji "X Factor".

Z armią 100 tysięcy fanów na Facebooku i ponad czterema milionami wyświetleń teledysków "Mogę wszystko, nic nie muszę" i "Blisko mnie" Agata spokojnie może oczekiwać dalszego rozwoju wydarzeń.

Choć jej ulubionym filmem jest "Kill Bill", Dziarmagowska przekonuje nas, że wcale nie o zemstę na "X Factor" w tym wszystkim chodzi.

- Nie ma we mnie takiej nienawiści, zawiści, czyli ulubionego zajęcia tych wszystkich, którzy pokazują mnie jako arogantkę, bezduszną "wredotę", co nie ma nic wspólnego z moim podejściem do życia i ludzi. Ja absolutnie nie jestem osobą konfliktową, mściwą. Ja jestem całe życie na głębokim "chillu", jestem wyluzowana - zapewnia Agata Dziarmagowska w rozmowie z Interią.

Reklama

- Widzom bardzo trudno jest odróżnić jest arogancję od pewności siebie. Programy niektóre rzeczy celowo tak kleją, żeby wyszło, że jest zupełnie inaczej, niż było - na przykład wycinanie rzeczy z kontekstu. Z tym też się spotkałam w "X Factor" - opowiada młoda wokalistka.

Zapytaliśmy Agatę, jak to się właściwie stało, że tak wcześnie odpadła z "X Factor" - jeszcze w domu jurorskim u Ewy Farnej.

- Nie wiem, co się stało w domu jurorów. Po prostu były lepsze ode mnie osoby, jeżeli chodzi o warsztat. Były dziewczyny, które śpiewały trochę lepiej ode mnie, ale, jak widać, chyba nie skończyłam najgorzej. Mimo tego, że nie dostałam się do odcinków na żywo, jako pierwsza wydałam singla. To że odpadłam, to jest tak naprawdę nic. Teraz działam już na swoje konto i cieszę się, że mam możliwość robienia czegoś swojego.

"Coś swojego" to przede wszystkim debiutancki album, który, jak ujawniła nam Agata, został w większości nagrany już w lecie.

- Część piosenek nagrywałam na etapie rozterek miłosnych. Właśnie na tym etapie powstało "Blisko mnie". Większość materiału na płytę nagrałam w okresie wakacyjnym, w bardzo różnych humorach. Jednego dnia świeciło słońce, byłam szczęśliwa, więc robiliśmy wesoły kawałek. Następnego dnia jakiś chłopak mnie wystawił... nie zaprosił na drugą randkę - typowe problemy nastolatków - więc miałam doła i to też wpływało na ten proces. Album pokaże mnie od środka, to będzie moja wizytówka, ukazanie, co mi gra w środku, ale też ukazanie nastolatki, która ma gorsze chwile, kiedy chce, żeby ktoś był "blisko niego", i ma też chwile, kiedy tańczy na dyskotece i "może wszystko, nic nie musi".

- Opowiadam o tym, co przeżyłam, a nie przeżyłam zbyt wiele. Na pewno mnóstwo wspaniałych chwil, ale nie są to nieudane małżeństwa czy rozterki na poziomie kosmosu - przewraca oczami nasza młoda rozmówczyni.

Agacie udało się coś, co jest marzeniem każdego menedżera czy muzycznego biznesmena - dotarła do najbardziej aktywnej, zagorzałej grupy nastoletnich fanów i utkała bardzo mocną nić porozumienia. Nie byłoby tego bez aktywności w serwisach społecznościowych. Na Facebooku, Instagramie, Snapchacie. Agata nie ma wątpliwości - bez konta w tego typu serwisach nie da się dziś zrobić kariery w popie.

- Nie, to jest niemożliwe. W tych czasach główną platformą komunikacji artysty z odbiorcami jest internet. To nie chodzi tylko o posiadanie konta na jakimś portalu społecznościowym, chodzi o dbanie o to konto i o swoich odbiorców, followersów i tak dalej.

- Często zastanawiam się, jak stworzyć post, dzięki któremu informacja o premierze klipu czy czymś równie ważnym dla mnie rozniesie się do jak najszerszego grona odbiorców. Czasami zastanawiam się, jak zrobić to "selfie", żeby miało większą popularność. Ostatnio głowię się, jak to jest, że na jednym "selfie" wyglądam lepiej, na drugim gorzej, ale jednak to drugie jest bardziej "lajkowane". Na przykład zdjęcie, na którym kroję parówkę, ostatnio miałam takie dodane, ma więcej polubień niż wypozowane "selfie" w pełnym makijażu. Zastanawiam się nad tym dlatego, że internet jest bardzo ważną formą komunikacji. Lubię się tym zajmować - przyznaje "Dziarma".

Zresztą Agata "lubi to" nie tylko jako szukająca swojego odbiorcy początkująca piosenkarka.

Między innymi dzięki sprawnemu poruszaniu się po świecie internetowych społeczności teledyski Agaty notują wyniki, które muszą robić wrażenie.

- Jak widzę tę cyfrę, te prawie cztery miliony, to przerasta to moją wyobraźnię. Ostatnio bardzo spodobała mi się twórczość Elli Eyre. Zastanawiałam się, ile ona może mieć wyświetleń. Patrzę, a dziewczyna na przykład nie ma nawet miliona przy piosence, która jest dla mnie cudowna i wspaniała. I nagle okazuje się, że ja, ze swoim pierwszym singlem, mam cztery. I zastanawiam się: Boże, jak to jest możliwe?

Otóż jest to możliwie również dzięki "Kaczorom". Kim są Kaczory?

- Kaczory to moi przyjaciele, osoby, które mnie wspierają, kiedy mam doła. Określenie "fani" nie pasuje mi - to bardziej osoby, które lubią moją muzykę i lubią mnie. A ja lubię ich. Mamy świetny kontakt. Trudno mi mówić o Kaczorach, że to moi fani, w momencie kiedy spotykamy się tak często. Jedna dziewczynka mieszka obok mnie, jakiś chłopak w bloku obok... jak wychodzę rano z psem na spacer, bez makijażu, to jestem gwiazdą? Raczej nie. Czasami po koncertach mam wrażenie, że spotykam się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Bez kitu i bez naciągania rzeczywistości. Kiedy spotykamy się na zlotach, potrafią mnie doprowadzić do łez ze śmiechu.

Kaczory z pewnością nie uważają Agaty za arogantkę z "X Factor", ale nieszczęsna fama wciąż ciągnie się za pewną siebie wokalistką.

- W szkole niektórzy mówią, że się lansuję i wywyższam. A tak naprawdę dziewczyny chodzą z torebkami Armaniego, a moim ulubionym towarzyszem jest mój dresik.

- Ważne jest to, że ja wiem, jaka jestem, moi znajomi wiedzą, moja rodzina wie, wszyscy, którzy są mi najbliżsi, najbardziej dla mnie ważni wiedzą, że nie zmieniłam się pod wpływem jakichś sytuacji zawodowych, które się wokół mnie dzieją.

- Czasami nie wiem, co mam robić, żeby nie być odebraną jako gwiazdorząca blondyna - wzdycha Agata.



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agata Dziarmagowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy