Reklama

"Zbuntowani i ujarani"

Cypress Hill od dawna kojarzeni są nie tylko z muzyką hiphopową, ale również z hasłami popierającymi legalizację tzw. miękkich narkotyków. I właśnie o nowym albumie formacji zatytułowanym "Rise Up" oraz liberalnej polityce wobec konopi indyjskich Artur Wróblewski rozmawiał z B-Realem, liderem Cypress Hill.

Wasz najnowszy album "Rise Up" zaczyna się słowami: "To jest historia Cypress Hill". A jak w kilku zdaniach opisałbyś karierę zespołu?

- Historia Cypress Hill to historia kilku dzieciaków, którzy kochali hip hop i z hobby i marzeń uczynili swoja pracę. Żyjemy naszymi marzeniami. 20 lat później trudno nam uwierzyć, że wciąż robimy to co robimy.

Płyta "Rise Up" ukazała się po kilku latach przerwy. Czy nie obawialiście się, że fani mogą zapomnieć o Cypress Hill?

Rzeczywiście, pomiędzy naszym poprzednim a tym albumem była przerwa, ale w tym czasie pozostawaliśmy aktywni, graliśmy sporo koncertów, występowaliśmy na festiwalach, także w domu, w Stanach Zjednoczonych. Zatem wciąż byliśmy obecnie, nawet jeśli nie mieliśmy nowej muzyki. Wiele osób miało świadomość, że zespół wciąż istnieje, ale nie wiedzieli, że tworzymy muzykę na nowy album. Zajmowaliśmy się wtedy solowymi nagraniami. Zawsze jest jednak ciśnienie, kiedy nie ma cię przez długi czas. Fani znajdują nowe rzeczy do słuchania, aż nie wrócisz z płytą. Czasami zdarza się, że nie wracają. Ale to ryzyko zawodowe. Jeżeli kochasz muzykę, nie powinieneś martwić się takimi sprawami, tylko tworzyć. Na przykład Beastie Boys. To był pierwszy hiphopowy zespół, który nagrywał płytę, przez 3-4 lata milczeli, a później powracali. Oni udowodnili, że nie ma znaczenia jak długo jesteś nieobecny na scenie, jeżeli powrócisz z dobrą muzyką. Dlatego naszym celem było nagrania tak dobrego albumu, jak to tylko było możliwe. Jeżeli nam się udało, nasi fani do nas wrócą. Kiedy występujemy na żywo, nieważne czy na festiwalu czy swoim koncercie, fani tam są i bawią się do nowej muzyki. To jest ryzyko, które czasami trzeba podjąć. Nie przewidywaliśmy, że 6 lat będziemy czeka na nową płytą. Zazwyczaj zajmowało nam to 3 lata. Ale odkąd Sen Dog, Bobo, DJ Muggs i ja mamy solowe przedsięwzięcia, robimy przerwę w działalności zespołu, by później wrócić z nową płytą Cypress Hill. Dlatego zajęło nam to tyle czasu.

Reklama

Na płycie aż roi się od gwiazd. Nie obawialiście się, że zaproszeni na album "Rise Up" goście mogą przyćmić muzykę Cypress Hill?

Nie, nie wydawało mi się, że mogą nas przyćmić, a raczej dodać coś więcej, bo to wszyscy nasi dobrzy przyjaciele, poza Jimem Jonsinem, z którym nie jesteśmy tak blisko. Ale oni wszyscy wiedzą i rozumieją co oznacza Cypress Hill. Dlatego właśnie zwróciliśmy się do nich, bo wiedzieliśmy że dodadzą wartość do tego, czymkolwiek my jesteśmy. Nigdy wcześniej nie robiliśmy takiej rzeczy. Do tej pory za całą produkcję odpowiadała DJ Muggs. Podczas nagrywania tego albumu był naprawdę zajęty, pracował dodatkowo nad trzema innymi płytami. Dlatego sam zająłem się tworzeniem bitów, i dodatkowo Sen Dog i zwróciliśmy się z tym do innych producentów. Sen zaprosił też Toma Morello [z Rage Against The Machine przyp. red.], Bobo Mike'a Shinodę [z Linkin Park - przyp. red.]. Współpracowaliśmy z ludźmi z którymi chcieliśmy współpracować. Na szczęście udało nam się zrobić kilka świetnych utworów z tymi artystami.

Czy był jakiś wykonawca, którego zaprosiliście na "Rise Up", a który z nie mógł z wami nagrywać?

Tak naprawdę to nie. Zaczęliśmy nagrania sami, w trójkę pracowaliśmy nad muzyką, zastanawialiśmy się co chcemy osiągnąć. Kiedy mieliśmy wystarczająco dużo gotowej muzyki, wtedy zaczęliśmy zapraszać innych na płytę. Chyba tylko Ice Cube nie znalazł czasu, by z nami nagrywać. Zależało mi, by pojawił się na albumie, ale wtedy zajęty był pracą nad programem telewizyjnym i filmem, dlatego nie był w stanie z nami współpracować. Mam nadzieję, że w przyszłości, może nawet na następnej płycie, jeżeli tylko znajdzie czas, będziemy z nim nagrywać.

W ciągu ostatnich 10-15 lat hip hop stał się potężnym ruchem kulturowym, a rap trafił do mainstreamu. Jaka przyszłość czeka muzykę hiphopową?

Wydaje mi się, że hip hop będzie wciąż ewoluował. Każdego roku, czy co kilka lat, pojawia się nowy zespół czy wykonawca solowy, a hip hop rozwija się. Natomiast popularność rapu nie jest wcale dobra. Ale jest wiele dobrego hip hopu, który możesz znaleźć dzięki internetowi albo dowiedzieć sie od znajomego, ktoś ci o tym powie. Hip hop nigdzie się nie wybiera, będzie wciąż się rozwijał i rósł. Tak mi się wydaje.

W Polsce toczy się dyskusja na temat legalizacji marihuany na własny użytek. To sprawa bliska filozofii Cypress Hill. Co chcielibyście powiedzieć polskim fanom na ten temat?

Cóż, polscy fani na pewno wiedzą sporo na temat marihuany (śmiech). We wszystkich tych miejscach, w których liberalizuje się podejście do konopi, ludzie są bardziej świadomi czym tak naprawdę jest marihuana. Edukują się jak można ją wykorzystać i jakie daje możliwości. Na czele takiego podejścia od lat jest na pewno Amsterdam i Holandia czy Dania. Teraz pojawiło się kilka nowych miejsc na mapie Europy, które zezwalają na używanie konopi. W Ameryce 17 stanów zezwala na lecznicze palenie marihuany. A wkrótce dwa z nich, Kalifornia i Arizona, zamierzają zalegalizować marihuanę.

Dzieciaki w Polsce, które są pełnoletnie, muszą mieć świadomość czym jest marihuana, a później spróbować złożyć wniosek legislacyjny. Nie wiem jak dokładnie inicjatywa obywatelska wygląda w waszym systemie politycznym, ale tak to wyglądało w Ameryce i prawdopodobnie w innych krajach, jak w Hiszpanii czy Argentynie, gdzie miał miejsce wielki marsz za zalegalizowaniem marihuany. W Hiszpanii prawo zezwala na posiadanie określonej ilości konopi na własny użytek. Liberalne podejście rozprzestrzenia się na świecie, jedynie w niektórych miejscach zajmuje to więcej czasu.

Czy kiedykolwiek mieliście problemy z powodu waszego podejścia do marihuany?

Nie wydaje mi się. Na początku niektórzy ludzie myśleli, że nie mogą mieć z nami do czynienia, bo zaczniemy palić marihuanę przed kamerami, albo zrobią to czy tamto. Ale kiedy ludzie zaczęli nas poznawać zrozumieli, że mamy profesjonalne podejście. Pomijano również naszą pro-marihuanową postawę. W niektórych miejscach mieliśmy jednak z tego powodu problemy i pewnie straciliśmy na tym, ale nie zależy nam na tym. Jesteśmy zbuntowani i jeżeli jakaś szansa nie przyszła do nas ze względu na naszą filozofię, to znaczy że nie była nam dana.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cypress Hill
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy