Reklama

"Trzeba umieć zawsze pozostać sobą"

Alphaville, to jeden z najbardziej popularnych zespołów w latach 80. Ich przeboje „Forever Young” czy też „Big In Japan” zna chyba każdy. Po paru latach przerwy w działalności zespół powrócił na scenę i zaczyna odzyskiwać dawną świetność. Mogliśmy się o tym przekonać podczas występu grupy w Szczecinie w ramach tegorocznej Inwazji Mocy. Tam właśnie, na dwie godziny przed pojawieniem się na scenie z Marianem Goldem, wokalistą i autorem piosenek Alphaville spotkał się Konrad Sikora.

Jak ci się podoba Polska?

Na razie nie miałem okazji zbyt wiele zobaczyć, niedawno wysiadłem z samochodu. Widziałem tylko wejście do hotelu. Mamy już za sobą parę koncertów w Polsce i wszystkie miło wspominamy. To przyjemny kraj. Nie możemy się doczekać już tego dzisiejszego występu.

Ostatnio dużo koncertujecie, znacznie więcej niż w latach 80. Dlaczego tak jest?

Wtedy byliśmy bardzo leniwi. Wiele o tym rozmawialiśmy w zespole i każdy z nas miał na ten temat inne zdanie. Ja akurat chciałem grać. Dopiero w połowie lat 90. udało mi się w końcu zrealizować te zamierzenia i wreszcie dajemy dużo koncertów.

Reklama

Dlaczego chciałeś grać koncerty?

Powód jest zawsze ten sam. Jeśli jesteś wokalistą, kompozytorem i długo pracujesz nad swoim materiałem, to w końcu chcesz wyjść na scenę i to wszystko zaprezentować, przekonać się, jaka będzie reakcja ludzi. W studiu jestem tylko z zespołem, otacza mnie niewidzialna publiczność, a ja chcę grać dla ludzi, których widzę. To jest dla mnie ważne.

O czym myślisz, kiedy komponujesz?

Nie myślę o niczym, przynajmniej staram się tego nie robić. Kiedy skomponuję piosenkę, zastanawiam się, jaki ona oddaje nastrój, co przekazuje, wtedy nadaję jej końcowy kształt. Od pewnego momentu utwór zaczyna żyć własnym życiem i przemawia do mnie. Trzeba być bardzo wyczulonym i trzeba umieć to usłyszeć. Wtedy po prostu podąża się dalej tą drogą. Nie zwracam uwagi na to, jak będzie ona brzmieć, kompozycja ma oddawać stan emocjonalny. Nie zastanawiam się na przykład nad tym, czy łatwo będzie ja zagrać na żywo. Podążam ścieżką dialogu między mną a piosenką.

Czy miejsce w którym przebywasz ma wpływ na powstawanie utworów?

Trudno powiedzieć. Pisać można właściwie wszędzie. Ja robię to przede wszystkim w domu. Zamierzam wkrótce wynająć dom gdzieś na południu Francji lub Włoch i zaszyć się tam, aby skomponować materiał na nowy album, który przypuszczalnie ukaże się na początku przyszłego roku. Tak naprawdę więc nie zależy to od miejsca. Inspiracją może być wszystko, od oglądania telewizji, przeczytania książki, aż po rozwód czy inne tego typu rzeczy.

Czy ten album będzie inny od tego co nagrywaliście dotychczas? Będzie kolejnym krokiem w ewolucji Alphaville?

Nie wiem jeszcze jaki będzie. Na razie napisałem tylko kilka piosenek. Chcę aby było ich około 30 lub 40. Wtedy wybiorę najlepsze i zadecyduję jak będzie brzmiała płyta. Mogę zapewnić, że będzie inna od poprzedniej. Jest to normalne w przypadku Alphaville, bo moim zdaniem każdy nasz album jest inny od poprzedniego. Będzie w nim trochę romantyzmu, ale ogólnie rzecz biorąc będzie surowszy, może nieco ostrzejszy i bardziej bezpośredni w brzmieniu.

Jak wygląda sprawa doboru utworów na koncerty?

Zazwyczaj na każdej trasie mamy ustaloną wcześniej grupę utworów, które gramy. Dodatkowo, kiedy jesteśmy na scenie i widzimy jak przebiega koncert, decydujemy się na to, aby zagrać jakieś dodatkowe utwory. Czasami dość spontanicznie reagujemy na to, co się dzieje podczas występu i zmieniamy program. Zazwyczaj jednak trzymamy się jednego zestawu utworów w danym czasie.

Powiedziałeś, że nowy album będzie ostrzejszy. A co myślisz o wersji utworu „Big In Japan” grupy Guano Apes?

Podoba mi się ta wersja. Przypomina mi bardzo chwile, kiedy ja pisaliśmy i kiedy ją po raz pierwszy wykonaliśmy. Guano Apes to wspaniali muzycy. Kiedy my zaczynaliśmy, czasy były inne, musieliśmy upraszczać wszystko, byliśmy uzależnieni od możliwości technicznych naszego sprzętu, które nie były zbyt wielkie i nie był nas stać na to, aby sobie zaszaleć. Jednak kiedy słucham koncertowych wersji tego utworu z roku 1982 to brzmi ona bardzo podobnie do ich wersji. Jest szybka i ostra, później w studio nagraliśmy wersję znacznie łagodniejszą.

Pracujesz z może niezbyt znanymi, ale bardzo dobrymi i doświadczonymi muzykami. Jak to się stało, że z nimi występujesz?

Wszystkich spotkałem w Londynie. Pracowali ze mną przy paru produkcjach studyjnych. Kiedy w 1996 roku reaktywowałem Alphaville, nie miałem wątpliwości, że chcę z nimi grać. Jestem bardzo zadowolony i dumny z tego, że mogę pracować z tak dobrymi muzykami. Niedawno zaszła zmiana w składzie, gdyż zmienił się gitarzysta. Poprzedni zasilił grupę Jamiroquai. Nowy - Christian Marsac - grał wcześniej m.in. z Gary Barlowem i Spice Girls. To naprawdę grupa wspaniałych muzyków.

Czy po wielu latach bycia na scenie myślisz, że jest jakaś rzecz, której jako artysta na pewno nie zrobiłbyś?

To trudne pytanie. Jest wiele takich rzeczy. Najważniejsze w tym interesie to zrozumieć, że przemysł muzyczny to jeden wielki cyrk. Trzeba umieć zawsze pozostać sobą, nie ulegać naciskom. Każdy artysta, czy tego chce, czy nie sprzedaje kawałek swojej duszy na każdym koncercie, podczas każdej sesji w studiu. To trudna rzecz nie zatracić się i nie potknąć. Ja staram się, aby we wszystkim co robię znajdować jakąś przyjemność. Kiedy zaczynałem karierę, nie przypuszczałem, że to wszystko tak się potoczy, że odniosę taki sukces. Chyba dlatego, że kocham muzykę, że jej się oddaję, ten sen się spełnił. Mam nadzieję, że nie utracę tego ducha, że zawsze będę znajdował w muzyce przyjemność. Kiedy to marzenie, ten sen uciekają ci, zostaje na przykład tylko pogoń za forsą, to jest to chyba największa zbrodnia, jaką może popełnić artysta wobec siebie. Wtedy czas skończyć z muzyką, bowiem z artysty stajesz się skorumpowanym dupkiem. Mam nadzieje, że nigdy nie okażę się dupkiem.

Czy pamiętasz, kiedy muzyka stała się twoją pracą, a przestała być hobby?

O, nikt mnie jeszcze o to nie pytał, ale doskonale pamiętam jak to się stało. To było w 1984 roku. W Berlinie nagraliśmy dwa utwory, które trafiły do rozgłośni. Kiedy wróciłem do Munster, gdzie mieszkałem i pracowałem w kuchni przy obieraniu ziemniaków i tego typu sprawach, „Big In Japan” zostało już wydane na singlu i pięło się w górę na listach przebojów. Po dwóch tygodniach od powrotu z Berlina przyszedł do mnie mój szef, kucharz i powiedział „Twoją piosenkę gra bez przerwy każda stacja radiowa. Musisz być już milionerem, dlatego s***dalaj stąd!” i mnie zwolnił. Wtedy właśnie muzyka zaczęła być moją pracą.

Co myślisz o Internecie?

Internet to wspaniała sprawa, to wspaniały środek komunikacji międzyludzkiej. Pierwszy raz w historii zdarza się, aby muzycy mogli bez problemu i bez przerwy wymieniać pomysły muzyczne z innymi, zarówno z fanami, jak i innymi wykonawcami. Kiedyś spotkania z fanami ograniczały się do rozdawania autografów. Teraz wreszcie można z nimi rozmawiać o muzyce, o życiu, o wszystkim, co mnie interesuje. Gazety muzyczne i magazyny dla młodzieży przestały być jedynym forum wypowiedzi. Teraz możemy wypłynąć na szersze wody i dotrzeć do dużo większej liczby osób. Poza tym jest to wspaniała sprawa dla samych muzyków i przemysłu muzycznego. Praca na odległość nie jest już problemem. Moje odczucia na temat Internetu są więc pozytywne. Wiem, że wiele osób stara się go wykorzystać do złych celów, publikując na przykład dziecięcą pornografię. Swoje postulaty ogłaszają też różne grupy i partie polityczne, co też może stwarzać problemy. Jednak jest to największy na świecie obszar swobody wypowiedzi i poglądów.

A co z plikami mp3?

To w ogóle mi nie przeszkadza. To tak naprawdę jest problem wytwórni i one się tego obawiają. Ale to pieniężne wampiry, które tylko szukają jak zarobić, dlatego tyle jest hałasu o to wszystko. Muzyka nigdy nie umrze. Jakieś rozwiązanie się znajdzie. Poza tym nie udowodniono jeszcze, aby jakikolwiek artysta stracił na tym choćby dolara. A nawet jeśli straciłbym na tym, to i tak nie sprzeciwiałbym się, aby moje utwory krążyły po sieci w postaci plików mp3. To jest ewolucja. Tego już się nie da zatrzymać. Najlepszym wyjściem jest dostosować się do rynku. Wtedy można najwięcej zyskać. Jestem wielbicielem Metalliki, ale dziwię się, że tak znany i tak bogaty zespół robi coś takiego przeciwko własnym fanom. To naprawdę dziwne.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: utwory | muzyka | przerwy | Artysta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy