Reklama

"Żyjemy w zwariowanym świecie"


Lutricia McNeal urodziła się w Oklahoma City. Jej ojciec był kaznodzieją, nic więc dziwnego, że śpiewać zaczęła w chórze gospel, potem otrzymała stypendium w Grambling State University, w Luizjanie. Od 1989 roku mieszka w Europie - najpierw w Niemczech, później przeniosła się do Szwecji, gdzie poznała grupę producencką Rob'N'Raz i w konsekwencji została wokalistką projektu Rob'N'Raz DLC. Pod tą nazwą nagrała dwie płyty i wylansowała kilka przebojów, takich jak "Clubhopping", "Bite the Beat" czy "In Command". W 1997 r. ukazała się jej pierwsza solowa płyta "My Side of Town", która cieszyła się sporym powodzeniem w Szwecji, podobnie jak kolejna "Whatcha Been Doing" (2002), która w Polsce zdobyła tytuł Złotej. Potem McNeal urodziła dziecko, ale szybko wróciła do studia, by nagrać trzeci w swym dorobku album zatytułowany "Metroplex".

Reklama

Na płycie, która w Polsce ukazała się w lutym 2003 roku, znalazły się utwory autorstwa Macy Gray ("Love is a Drug"), Paula Berry'ego i Billa Lawriego (ich utwory śpiewały Cher oraz Tina Turner), a także własne kompozycje Lutricii.

O tym, co oznacza tytuł płyty, o piosenkach zawartych na albumie, oraz o to, jak amerykańskiej piosenkarce podobała się Polska, wypytywał Jacek Fudała z RMF FM.


Czy łatwiej pracuje się nad trzecim albumem, mając już dwa w dorobku?

Nagranie płyty "Metroplex" zajęło mi około dwóch lat. Część piosenek napisałam sama. Współpracowałam też z ludźmi ze Szwecji i z Londynu. Piosenkę "Love Is a Drug" napisała dla mnie sama Macy Gray, to było bardzo fajne. Nagrałam ten utwór w Sztokholmie.

Czyli było łatwiej?

Nigdy nie jest łatwo. Nigdy nie wiesz, w jakim pójść kierunku. Na albumie "Metroplex" chciałam połączyć kilka różnych stylów: trochę tradycyjnego soulu, trochę hip-hopu plus pop, który zaznacza swą obecność na całej tej płycie. Miałam poczucie, że to jest dla mnie właściwy kierunek.

Co znaczy tytuł płyty "Metroplex"?

To słowo bardzo często używane w Dallas - oznacza ono tygiel. Uznałam, że to świetny tytuł dla mojej płyty, bo jest ona mieszanką zawierającą r?n?b, pop, jest tam też trochę muzyki dance, jest hip-hop. To wspaniała nazwa dla płyty. Można to słowo często usłyszeć w Dallas, gdzie mieszkam. Tu, w tym "metroplexie", mieszkają ludzie z całego świata, jest to taki konglomerat różnych rzeczy: biznesu, ludzi, którzy lubią się bawić, jest tu mnóstwo restauracji. Po prostu taki tygiel.

"Metroplex" to nie jest więc nazwa jakiegoś konkretnego miejsca?

Nie, nie, chodzi o cały ten obszar, o całe Dallas.

Porozmawiajmy teraz o poszczególnych piosenkach z tej płyty. Na początek może "Perfect Love"...

"Perfect Love" to utwór, który napisała dla mnie amerykańska dziewczyna o imieniu Terry. Nagrałam go w Hamburgu. Ona jest moją przyjaciółką i podobały się jej moje poprzednie płyty "Stranded" i "Someone Loves You Honey". Napisała tę piosenkę i wysłała ją mojemu wydawcy. Kiedy ją usłyszałam, pomyślałam sobie: "Świetnie byłoby to nagrać, to jest w moim stylu, takie połączenie popu i r?n?b, to doskonałe, wchodzę w to". Ta piosenka mówi o doskonałej miłości. Czy jest coś takiego, jak doskonała miłość? Niee... Myślę, że trzeba nad tym popracować.

Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

Kiedy znajdujesz miłość i jesteś tego pewien, jest to naprawdę miłe uczucie. W moim życiu jest facet, którego kocham. Ale zapewniam cię, że nasz związek nie jest doskonały i musimy nad nim pracować. Tak więc radzę wszystkim: szanujcie miłość, pracujcie nad nią, pielęgnujcie ją, dbajcie o siebie nawzajem i o wasze uczucie.

Może porozmawiajmy teraz o "You Showed Me" - to stara dobra piosenka, jeszcze z lat 60.

Tak. Siedziałam w moim domu w Dallas i zastanawiałam się, jakiej piosenki nową wersję chciałabym nagrać. Miałam najlepsze składanki przebojów, przesłuchałam wiele piosenek, a ta wyraźnie się wyróżniała spośród nich. Pomyślałam sobie, że fajnie byłoby to nagrać, być może z jakimiś wstawkami rapowymi. Mogłam je wykonać sama, ale mam znajomego, który nazywa się Kim i jest ze Sztokholmu. Jest wojownikiem, ostrym raperem, wzbudzającym wiele kontrowersji. Ale to nie dlatego go wybrałam, tylko dlatego, że jest zdolny, robi to bardzo dobrze.

Najpierw nagrałam tę piosenkę, a potem on dodał partię rapową i wtedy pomyślałam: "To jest mocne, chcę to wydać". Później pojawiły się wokół tego kontrowersje, wiele ludzi pytało mnie, dlaczego wybrałam akurat tego rapera. Ja odpowiadam na to: "On nigdy nie zalazł mi za skórę, podziwiam jego umiejętności i to wszystko". Nie chodzi o to, aby był miły, może być nawet całkiem podły - zresztą, znasz jakiegoś bardzo przyjacielskiego rapera? (śmiech)

Oni wszyscy mają tę specyficzną pozę. Np. Eminem też zachowuje się w pewien określony sposób. Jestem więc zadowolona, że wybrałam tego człowieka. Tak właśnie, w skrócie, powstała piosenka "You Showed Me".

Znasz jej wersję wykonywaną przez zespół Salt n? Pepa?

Nigdy jej nie słyszałam, ale wiem, że ją nagrały. Wiem, że to dziwne. Sądzę, że byłam wtedy w Stanach i nie grali jej tam.

W Polsce był to duży przebój.

Naprawdę? To cudownie! Nie miałam o tym pojęcia. Wiem, że nagrał to też zespół The Lightning Seeds.

Z kolei ja nie znam tej wersji.

Jest bardzo zbliżona do oryginału, bardzo wolna.

Na twojej płycie znalazł się też utwór "Plano, Texas, USA" - czy to opowieść o twojej rodzinnej miejscowości?

Tak, piosenka "Plano, Texas" mówi generalnie o... Ja bardzo dużo pracuję i jeśli już uda mi się pojechać do mojego domu w Dallas, lubię się zabawić. Znam tam paru sąsiadów, ale oni zazwyczaj podjeżdżają od tyłu do swoich domów, wjeżdżają do garażu, znikają w środku i tyle ich widziałeś - chyba że robią coś w ogródku. Dla mnie to trochę głupie. Chciałabym się z nimi spotkać, ale to jest bardzo trudne.

Więc kiedy przyjeżdżam do domu, wystawiam magnetofon w ogródku, gdzie mam też basen,jeśli jest ładna pogoda robię grilla, nastawiam muzykę na cały regulator, zapraszam przyjaciół. Generalnie chodzi o dobrą zabawę, o pozbycie się trosk i nie zważanie na to, co sądzą inni. Moi sąsiedzi gapią się z okien, patrzą, co robię - ale ja mam to gdzieś, chcę się dobrze bawić.

Możesz opowiedzieć coś więcej o swojej współpracy z Macy Gray?

Właściwie to mój wydawca ogłosił, że szukam piosenek. Sama też je piszę, ale jeśli pojawia się jakiś dobry utwór, tylko szaleniec nie skorzystałby z takiej okazji - szczególnie, gdy napisała to Macy Gray. Tak więc mój wydawca skontaktował się z jej wydawcą i ona przysłała mi piosenkę "Love Is a Drug".

Znasz Macy osobiście?

Nie, ale podoba mi się jej styl. Jest fajna. Kiedy usłyszałam tę piosenkę, pomyślałam: "Nagram to, to naprawdę dobra rzecz". Więc zrobiłam to i wysłałam jej. Skontaktowanie się z nią i uzyskanie jej aprobaty zajęło sporo czasu, bo ona jest bardzo zapracowana. W końcu udało się ją złapać, a piosenka zyskała jej aprobatę, spodobała się jej, więc ją wydałam.

Na płycie jest też mocny, emocjonalny utwór zatytułowany "Papa Said" - to o twoim ojcu, prawda?

Tak, to o moim tacie, który jest kaznodzieją i pastorem. Mam dziewięcioro rodzeństwa, a od rodziców, szczególnie od ojca, dostałam wiele miłości. On jest teraz chory na Alzheimera. Zdecydowałam się napisać o nim piosenkę, bo dawał mi i wciąż daje bardzo dużo miłości. Chcę mu powiedzieć w tej piosence: to nic, że mylisz mnie z moimi siostrami, ciągle cię kocham, bo wiem, co mi dałeś od czasu, gdy byłam małą dziewczynką, aż do dziś, gdy jestem dorosła. To on mnie nauczył być silną, mocno stąpać po ziemi i traktować wszystkich w taki sposób, w jaki sama chciałabym być traktowana. Mając to wszystko na uwadze, postanowiłam napisać o nim piosenkę. I jest to mój ulubiony utwór.

Czy jesteś zwolenniczką wielodzietnych rodzin? One nie są zbyt popularne w dzisiejszych czasach...

Żyjemy w zwariowanym świecie. Ja jestem szczęśliwa, że mam tak dużo rodzeństwa, bo dzięki temu nie jestem samolubna, potrafię dawać i opiekować się innymi. Lubię kupować luksusowe rzeczy nie tylko sobie, ale również mojej rodzinie i przyjaciołom. Moja rodzina sprawiła, że jestem lepszym człowiekiem.

Przez kilka lat mieszkałaś w Szwecji - możesz coś o tym opowiedzieć?

Przyjechałam do Sztokholmu na wakacje w 1989 roku, razem z przyjaciółką. Ona wróciła do domu, a ja spotkałam Szweda, którego poślubiłam i który jest teraz moim menedżerem. On mnie poznał z duetem Rob n? Raz. Zaczęłam z nimi współpracować, to był 1991 lub 1992 rok. Nagrałam razem z nimi trzy albumy, piosenkę "Clubhopping" i parę innych, a potem zdecydowałam się pójść swoją drogą. Wtedy właśnie nagrałam piosenkę "Ain?t That Just The Way".

Tak więc zaczynałam karierę w Sztokholmie, mieszkałam tam przez jakiś czas i jestem z tego powodu zadowolona. Wiedziałam, że musi się to stać tak czy inaczej. Mogłam równie dobrze wystartować w Stanach, bo tam też coś się zaczynało dziać. Jednak przyjechałam tu na wakacje i myślę, że moim przeznaczeniem było rozpocząć karierę właśnie w Sztokholmie.

Czym się różni życie w Europie i w Stanach?

Różnica polega na tym, że w Europie jest wiele przepięknych budynków, łatwiej jest spacerować po ulicach. Tam, gdzie teraz mieszkam w Teksasie, możesz sobie chodzić koło domu, ale centrum miasta nie jest zaprojektowane, aby po nim spacerować. Musisz wziąć taksówkę, aby pokonywać te wielkie odległości. Teksas, a szczególnie Dallas, jest bardzo rozległy. Ja mieszkam na przedmieściach i muszę jechać 45 minut na lotnisko. Kolejna różnica jest taka, że gdy jestem w Europie, zdrowiej się odżywiam. W Ameryce jest pełno fast-foodów i tłustego jedzenia. Poza tym ludzie w Europie są bardziej spokojni, wyciszeni, podczas gdy w Ameryce krzyczą na twój widok: "Cześć! Jak się masz?!".

A jak odbierasz Polskę?

Ludzie są tutaj przyjecielscy, wyluzowani. Przyjechałam tutaj prosto z Wiednia, gdzie miałam koncert. Niewiele widziałam, ale z tego, co wiem, ten hotel mieści się niedaleko od ogromnej rosyjskiej ambasady - chyba nigdy w życiu nie widziałam tak dużej ambasady.

Amerykańska jest mniejsza?

Też jest duża. Nie widziałam jej, ale podobno zajmuje spory obszar i mieści się jakieś 600 metrów stąd. Nie widziałam jej, ale prawdopodobnie wybiorę się tam przed odjazdem. Chciałabym tu wrócić w lecie, bo podobno wtedy jest u was pięknie. Teraz Polska przypomina mi trochę Szwecję - ziemię pokrywa śnieg, jest szaro i nieprzyjemnie, ale tak wygląda u was zima, w sumie to nic złego.

Niektórzy twierdzą, że nie jest łatwo pracować w mężem lub żoną. Twój mąż jest twoim menedżerem - jak sobie z tym radzicie?

Po prostu to robimy. Kiedy potrzebujemy odpocząć od siebie, to odpoczywamy - czasami jest to niezbędne. Ja dużo podróżowałam sama, zanim on do mnie dołączył. Wówczas miał swoją własną pracę, choć piosenki zawsze pisaliśmy razem. Natomiast kiedy gdzieś jechałam, on zostawał w domu i opiekował się naszym synem. W końcu pomyślałam sobie: skoro i tak trzeba zatrudniać kogoś, kto będzie dbał o moje sprawy, bo nie wszystkim można ufać, dlaczego nie pozostawić tego w rodzinie?

Zapytałam go więc, czy nie chciałby do mnie dołączyć i zostać moim menedżerem, a on się zgodził. W związku z tym, że i tak muzykę tworzyliśmy razem, wydawało się to naturalne - wszystko zostało w rodzinie. Dość się nasłuchałam opowieści o zespołach wykiwanych przez menedżerów, którzy okradali je z pieniędzy. Jemu przynajmniej ufam. (śmiech)

A wracając do twojego pytania - czasami bywa to trudne, ale jakoś nam się udaje.

Teraz sprawdzę, czy odrobiłaś lekcje, przygotowując się do tej trasy promocyjnej. Czy mogłabyś wymienić parę nazwisk sławnych Polaków?

Znam tylko jedno - Izabella Scorupco. Mieszka w Szwecji, była dziewczyną Bonda, śpiewa, brała udział się w kampanii reklamowej dżinsów. Jest bardzo popularna i piękna.

I...

Jeszcze ktoś? Daj spokój, to był dobry przykład! Trudno mi sobie przypomnieć jeszcze kogoś, jeśli mam być szczera. Izabella Scorupco jest jedyną osobą, jaka przychodzi mi do głowy.

Papież jest Polakiem...

Papież... No tak, papież - powinnam była to wiedzieć... Przepraszam.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: życia | stypendium | papież | miłość | ojciec | city | piosenka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy