Reklama

"Zupełnie surrealistyczne momenty"

Steve Hackett, były gitarzysta Genesis, po rockowej płycie "To Watch The Storms" (2003) i klasycznej "Metamorpheus" (2005), nagrał album łączący te dwa elementy. W nagraniach z "Wild Orchids" (premiera 11 września 2006 roku) można znaleźć również elementy jazzu, folku i muzyki orkiestralnej. Na kilka dni przed ukazaniem się "Wild Orchids" w sklepach, Hackett przyjechał do Warszawy, by spotkać się z polskimi fanami. Podczas swej wizyty muzyk znalazł także chwilę na rozmowę z dziennikarzami. Emilia Chmielińska zapytała go nie tylko o "Wild Orchids", ale także o muzykę filmową i ewentualny powrót Genesis. Czy rockowa legenda reaktywuje się w najsłynniejszym składzie? Sprawdźcie sami.

Płyta "Wild Orchids" łączy rockowe elementy "To Watch The Storms" i klasyczne z "Metamorpheus". Czy to oznacza, że wreszcie znalazłeś ten złoty środek?

Nowy album rzeczywiście stanowi połączenie tych dwóch płyt. Myślę, że "Wild Orchids" jest jak mikstura i to połączenie jest bardzo silne i ścisłe. I właśnie dzięki temu połączeniu faktycznie odnalazłem swoją drogę. Myślę, że "Wild Orchids" jest bardziej rockowym, niż klasycznym albumem, jednak ma klasyczne brzmienie. Zawiera wpływ i posiada wymiar klasycznych utworów stworzonych wcześniej.

Reklama

A czy zamierzasz jeszcze nagrywać albumy z muzyką klasyczną?

Nagrywam w tej chwili album gitarowy, który jest hołdem dla Andresa Segovii [hiszpański gitarzysta klasyczny, żyjący w latach 1893-1987 - przyp. red.]. Wiele rzeczy, które on grał, jest naprawdę niesamowitych i bardzo uduchowionych. Te kawałki nie były łatwe do zagrania, ale miały piękne melodie. Ten album to tylko gitara klasyczna.

Niestety płyta będzie gotowa dopiero w styczniu, ponieważ realizuje w tej chwili jednocześnie dwa projekty - ale tak się niestety teraz pracuje. Pewnie mógłbym jeszcze stworzyć coś tylko klasycznego, ale wydaje mi się, że jednak nie jest to muzyka dla współczesnych ludzi, nie tego najbardziej oczekują.

W nowych nagraniach można odnaleźć elementy m.in. jazzu, folku, czy muzyki orkiestralnej. Skąd czerpiesz takie bogactwo inspiracji?

To bardzo dziwne. Częściowo inspirują mnie sny. Jestem bardzo szczęśliwy, kiedy czasami śni mi się po prostu cała melodia. I w wypadku "Wild Orchids" niektóre partie pochodzą właśnie z takich snów.

To zabawne, ale muszę stwierdzić, że moje sny w ciągu ostatnich lat stają się coraz bardziej produktywne. Budzę się, wstaję, natychmiast notuje melodię, czasami zmieniam metrum z 3/4 na 4/4 lub odwrotnie i tak powstają moje utwory. Zwykle jednak śnią mi się wolne melodie.

Dla przykładu opowiem teraz jeden ze snów, który przeniosłem do najnowszego albumu. Śniła mi się grupa grająca na scenie, śpiewająca jak Everly Brothers z lat 50., z orkiestrą z różnymi instrumentami, co było jakby kwartetem. Była to bardzo subtelna kombinacja, harmonicznie śpiewających ludzi ubranych w stroje z tamtej epoki. I właśnie z tego snu powstały dwie ścieżki - jedna to instrumentalna "She moves in memories". I tak oto wygląda mój sposób pracy.

Jednak nie jest to takie proste jakby się wydawało - muszę złapać te melodie kiedy śpię. Obecnie nie piszę niczego, czasami mam jakiś impuls, iskrę. W momencie kiedy usłyszę coś w głowie, dalej już jakoś idzie. Dla wszystkich muzyków najtrudniejszy jest start, większość ludzi tak ma. Ta iskra przewodnia jest wszystkim. Kiedy już mam pomysł na metrum, rytm - mam już pomysł na wszystkie frazy z utworze. Tak to w mojej twórczości wygląda.

Przy słuchaniu płyty pojawiły mi się skojarzenia z tym co w końcowym etapie swojej kariery nagrywał zespół Camel. Czy twórczość Andy Latimera i jego ekipy jest ci jakoś bliska?

Nie, nie odbieram tego w ten sposób. Tak naprawdę nie jestem do końca świadomy gitarowego brzmienia muzyki Camela. Mogę się oczywiście mylić. Podobieństwo jakie dostrzegłaś może wynikać z pewnej zbieżności w rozwoju.

We wszystkim na świecie takie podobieństwa się zdarzają. To jest niesamowite, że w tym samym czasie muzyk z Turcji i Egiptu i muzyk z USA mogą wymyślić coś podobnego, coś podobnie brzmiącego. Ludzie na świecie wymyślają różne rzeczy, w różnych dziedzinach, czasami bardzo do siebie podobne.

Tak samo jest w muzyce, tylko tutaj podobieństwo może być częstsze - bo w muzyce bardzo dużo zostało już wymyślone. I dlatego nie jestem zdziwiony, że podobne rzeczy zdarzają się jednocześnie. Nie zawsze, ale jednak się zdarzają.

Twoja muzyka może budzić również skojarzenia z muzyką filmową. Czy nie myślałeś o tym żeby napisać coś dla kina, może miałeś jakieś propozycje? Według ciebie do jakiego filmu pasowałaby "Wild Orchids"?

Miałem propozycję napisania muzyki symfonicznej. Jednak zwykle jest tak, że ludzie którzy proszą mnie o napisanie muzyki do filmu nie mają żadnych pieniędzy, żeby mi za to zapłacić. Czasami rzeczywiście ktoś chce czegoś o brzmieniu symfonicznym i ma na to pieniądze. Ja wtedy mam świetną pracę nad "zorkiestrowaniem" i bardzo to lubię.

Pracuję wtedy bardzo ciężko, i staram się żeby wyszło jak najlepiej. A do jakiego filmu pasowałaby "Wild Orchids"? Trudno powiedzieć. Jednak to musiałoby być chyba coś naprawdę szalonego. Na tym albumie są zupełnie surrealistyczne momenty. Tak naprawdę nie zastanawiałem się jeszcze nad tym.

Po raz kolejny jesteś w Polsce. Czy w związku z nową płytą przyjedziesz do nas na koncerty? Co ci się u nas podoba najbardziej, a co najmniej?

Bardzo chciałbym koncertować w Polsce. To jest dla mnie wielkie wyzwanie. Nie wiem jeszcze kiedy to nastąpi. A Polska? No cóż - mam stąd bardzo dużo miłych, wspaniałych wspomnień.

Na koniec opowiedz o rzeczy, która od pewnego czasu elektryzuje wielu fanów rocka, czyli możliwym powrocie Genesis w najsłynniejszym składzie. Takie informacje pojawiają się już od dłuższego czasu, czy mógłbyś zdradzić jak naprawdę wygląda ta sytuacja, czy faktycznie doszło do jakiś rozmów, czy kontaktowałeś się z innymi muzykami w tej sprawie?

Tak. W tym zakresie jest pewien postęp, chociaż nie ma jeszcze nic pewnego. Spotkaliśmy się wszyscy w zeszłym roku w hotelu w Glasgow, aby porozmawiać na ten temat. Nic konkretnego jak na razie z tego nie wyszło, ale ja byłbym bardzo szczęśliwy grając znowu z całą resztą Genesis. Nie wiem, czy to jest możliwe. Nie obawiam się tego, co będzie w przyszłości - co będzie to będzie. Zobaczymy co przyniesie los.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy