Reklama

"Uwielbiam podróże w wyobraźni"

18 maja ukazał się nowy album Kapitana Nemo, zatytułowany "Wyobraźnia". Tym samym Kapitan Nemo, czyli Bogdan Gajkowski, powrócił na muzyczną scenę po 10-letniej przerwie. Przed laty szturmował listy przebojów takimi hitami, jak "Twoja Lorelei", "Wideonarkomania", "Elektroniczna cywilizacja" czy "Słodkie słowo". Nowe propozycje Kapitana Nemo różnią się muzycznie od tego, co nagrywał przed laty, ale twórca wierzy, że pomimo tego utrzyma starych fanów i pozyska nowych. Lesław Dutkowski rozmawiał z Kapitanem Nemo o tym, co wydarzyło się w jego karierze i o nowej płycie.

Minęło dziesięć lat od ostatniego koncertu Kapitana Nemo. Chciałem zapytać, dlaczego tak długo czekał pan z powrotem?

Zająłem się inną muzyką. Muzyką do filmów telewizyjnych, do reklam. i To mnie bardzo wciągnęło. Szczerze powiem, że zbierałem się parokrotnie, żeby nagrać nowy materiał na płytę, ale jakoś nie mogłem się zebrać. Teraz powiedziałem sobie, iż jest najwyższy czas, by swoje pomysły urzeczywistnić i wracam.

Skoro wspomniał pan o muzyce ilustracyjnej, to mam takie wrażenie, że płyta "Wyobraźnia" jest właśnie taką muzyką ilustracyjną z dodanym wokalem. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdyby te wokale odjąć, muzyka mogłaby zostać wykorzystana jako na przykład ścieżka dźwiękowa do filmu. Ciekawi mnie jak pan to postrzega?

Reklama

Uwielbiam takie podróże w wyobraźni, dlatego bardzo dobrze mi się ilustruje filmy. Jeśli na mojej płycie są jakieś przestrzenie wyobrażeniowe, które się zauważa, nie tylko płaskie aranżacje, takie podkłady pod wokalistę, to bardzo dobrze. Szczerze mówiąc właśnie o to mi chodziło. O takie nagłe zmiany, ucieczki w inne kierunki. Na przykład solówki są tutaj takimi odbiciami w zupełnie innych kierunkach. Bardzo mi się to spodobało.

Jeszcze chciałbym wrócić do historii, konkretnie do tego ostatniego koncertu, który odbył się w Nowym Jorku. Zastanawiam się czemu właśnie tam zdecydował się pan rozstać z publicznością, a nie w Polsce?

To było tak. Nigdy się nie wybierałem za granicę. Zawsze lubiłem koncerty w Polsce. Nagle się wszystko strasznie załamało. Wobec tego szukaliśmy, jak to się mówi, ujścia dla swojej pracy. Zaczęły się wyjazdy. Wyjeżdżałem w międzyczasie do Niemiec, do Francji i wtedy też trafiła się propozycja koncertów w Chicago i w Nowym Jorku. Właśnie w Nowym Jorku była ta ostatnia seria koncertów zagranicznych. Po powrocie do kraju stwierdziliśmy, że niespecjalnie się tu dzieje jeśli chodzi o muzykę rozrywkową. Trzeba jeszcze dodać, że my wszyscy byliśmy zawodowcami, to znaczy żyliśmy z tego, że graliśmy, że nagrywaliśmy płyty i tak dalej. Bardzo często się o tym zapomina, jest to jakoś wstydliwie pomijane. Oczywiście były zespoły sponsorowane przez rodziców, ale my nie byliśmy, nie mieliśmy takich możliwości. Była naprawdę duża grupa ludzi, która traktowała to profesjonalnie. Pracowali, robili wszystko na co ich było stać i dostawali za to pieniądze. My należeliśmy do tej grupy.

W momencie kiedy rynek muzyczny padł całkowicie, to my zostaliśmy troszkę na lodzie. Każdy zaczął się zajmować jakimiś własnymi projektami, niektórzy powyjeżdżali. Bardzo szkoda, że wtedy wielu bardzo dobrych muzyków, wyjechało za granicę i już nigdy nie wróci. Między innymi też część mojego ówczesnego zespołu. Miałem to szczęście, że poznałem wcześniej reżyserów filmowych, którzy w tym czasie, kiedy nastąpił ten dziwny kryzys na rynku rozrywkowym, zaczęli zajmować się filmami reklamowymi. Mnie się trochę udało szczerze powiem, bo nie musiałem zupełnie zmieniać zawodu tylko mogłem komponować.

Przejdźmy teraz do płyty. Promuje ją utwór "Na co czekasz"z ostrą rockową gitarą, którego na pewno nie spodziewaliby się po panu starzy fani. W związku z tym chciałbym zapytać, czy nie obawia się pan, że fani sprzed lat nie przestraszą się tego innego oblicza, które pan tutaj pokazał, ze sporą obecnością ostrej gitary, gitarowych solówek? Przy okazji chciałbym też zapytać jaka będzie pańska recepta na zdobycie nowej publiczności, bo na pewno nie będzie się pan opierać tylko na starych fanach?

Ktoś mi kiedyś powiedział, że do heavy gitar się dorasta. Nigdy tego nie stosowałem, zawsze to była czysta, wyprana z takich dźwięków muzyka. Rzeczywiście tak jest, że potrzebowałem teraz jakiegoś takiego krzyku, dodatkowego środka wyrazu. To dają mi te gitary, które cały czas prowadzą dialogują na tej płycie. Są czasami brudne, heavymetalowe, a czasami śpiewające, dziwne, gdzieś tam biegające w tle. To odzwierciedla niespokojne myślenie, które jest we mnie. I całe szczęście, że jeszcze jest. (śmiech) Ja się nigdy nie nudzę tą muzyką, którą robię, dlatego ją w ogóle robię. Gitary to nowy dla mnie środek wyrazu może z tego powodu, że muzyka w tym wynurzeniu jest bardziej męska, bardziej twarda. Te wszystkie brzmienia, które są zastosowane, nawet elektroniczne, są twarde, takie ?podstawowe? można powiedzieć. I to jest szczerze mówiąc to, o co mi chodziło. Nie chciałem żadnego ?baroku? na tej płycie. Jeszcze chciałbym dodać na swoją obronę, że jest bardzo dużo elektroniki na tej płycie. Gitary są dodatkowym kolorem. Instrumenty takie jak saksofon czy trąbka też. Natomiast na pewno dodają życia.

Otrzymałem kilka listów na moją pocztę elektroniczną (www.kapitannemo.com.pl) i tam właśnie starzy fani piszą, że bardzo im się podoba ten kierunek. To byłoby sztuczne i nie do przyjęcia, gdybym pozostał przy czystej elektronice w takiej formie jak kiedyś. W końcu człowiek przecież się rozwija. Mnie się wydaje, że muzycznie rozwijam się w dobrym kierunku. Jak obserwuję, to w jakiejś tam części, w jakimś tam nurcie, świat też się tak rozwija, więc jestem na bieżąco. W ogóle staram się być na bieżąco z muzyką, wiem o co chodzi i to, że stosuję takie brzmienia jest naturalnym tego efektem, że dużo słucham, że analizuję, że zastanawiam się nad tym, jak to swoje brzmienie urozmaicić.

Myślę, że starzy fani to zaakceptują, zwłaszcza, że zasadniczym elementem w tym wszystkim zawsze był pewien sposób opowiadania muzyką, pewien sposób opowiadania głosem. I to zostało. Zmieniła się tylko forma.

Natomiast jeśli chodzi o nowych, którzy być może w ogóle mnie nie pamiętają i słyszą coś takiego dziwnego po raz pierwszy, no to po prostu dlatego staram się to robić jak najlepiej, z dbałością o każdy dźwięk, że staram się ich pozyskać. Myślę, że ich pozyskam również koncertami, które oczywiście zamierzamy grać.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że zmieszał pan elementy bardzo wielu stylów. Na pierwszy rzut ucha można wskazać elementy ambientu, jest jazzowa solówka a la Pat Metheny w "Jeszcze raz chcę powiedzieć", są ostrzejsze gitary, które mogą się kojarzyć nawet z wykonawcami typu Nine Inch Nails. Chciałbym się dowiedzieć czym jeszcze nasiąkała pana wyobraźnia przez te dziesięć lat? Gdyby się chwilę zastanowić, to do tego co już wymieniłem można by jeszcze dodać elementy jeszcze wielu innych gatunków?

Ale to jest właśnie to, o co chodzi. Chciałem zachować spójność brzmieniową tej płyty i to się udało. Natomiast w ciągu ostatnich lat świat się stał jakby wielką jednością, między innymi dzięki internetowi. Muzyka też powinna być otwarta i mieć możliwość łączenia różnych stylów, sprawdzania jak one ze sobą współgrają. Nie koniecznie trzeba to pejoratywnie nazywać eklektyzmem. To jest po prostu otwarcie, jakby nowa forma tworzenia. To jest łączenie elementów różnych kultur, ale robienie czegoś we własnej kulturze. Jeśli chodzi np. o brzmienia jungle?owe, ja na przykład jestem dużym fanem tego stylu. (śmiech) Przeleciał on przez polską antenę i w ogóle się jakoś za bardzo tutaj nie pojawił. Radiostacja to grała, a reszta stacji nie za bardzo. Celowo zrobiłem jeden z tych utworów tak zupełnie jungle?owo, żeby zaznaczyć, że bardzo mnie ten styl interesuje. Mimo, że ten kierunek właściwie na naszym rynku nie istnieje. Te wszystkie utwory, szczerze mówiąc są sumą tego, co zostało w mojej głowie w ciągu ostatnich lat, w ciągu ostatniego roku.

Muszę to wyjaśnić szerzej. Słucham bardzo dużo muzyki. To wszystko oczywiście we mnie zostaje. Nie wzoruję się na niczym wprost, ale to zostaje we mnie i w jakiś przetworzony sposób po roku, po dwóch czy po trzech może się pojawić jakieś odniesienie. Ale to się dzieje w głowie każdego kompozytora, na każdej płycie są jakieś odniesienia. Nawet genialny Prince też robi jakieś odniesienia i tego się nie ma co wstydzić. Ważne jest to, że muzyka którą proponuję jest indywidualna. Nie ma czegoś takiego na tym rynku. Bardzo się biłem z myślami czy ona powinna być aż tak indywidualna, ale wydaje mi się, że gdybym nie zrobił muzyki innej niż ta, której można słuchać na co dzień we wszystkich stacjach radiowych, to właściwie moi dawni fani mogliby się czuć zawiedzeni, bo zawsze dbałem, żeby robić coś nowego, ciekawego, żeby podrzucać jakieś nowe pomysły w nowy sposób. Myślę, że tym razem mi się to udało i szczerze mówiąc jestem zadowolony z tej płyty. Chyba jest najlepiej nagrana z całego materiału, który dotąd zrobiłem.

Chciałem zapytać o utwór "Wojna", który na płycie jest ukryty, nie wymieniony na wkładce. Czy zrobił pan tak ze względu na mało optymistyczny tekst, mówiąc eufemistycznie?

Tak. Ta piosenka została napisana co najmniej dwa lata temu. W związku z tym, że właściwie ciągle na świecie zdarzają się takie sytuacje, że nie wiadomo o co chodzi, a potem nagle się okazuje, że jakieś grupy chcą zarobić pieniądze wykorzystując czyjeś życie w taki bezsensowny sposób. Wtedy to napisałem, a w międzyczasie wydarzyło się kilka rzeczy, m.in. Nowy Jork, a także inne zdarzenia, które trwają do dziś. Szczerze mówiąc z jednej strony nie chciałbym, żeby to odebrano jako chęć odcinania kuponów od tego, dlatego ten utwór nie jest w składzie płyty. Natomiast jest to jakieś zdanie na temat szafowania ludzkim życiem dla pieniędzy, dlatego wszyscy, którzy współpracowali ze mną przy płycie radzili, żeby ten utwór umieścić. Wobec tego jest to, że tak powiem rozwiązanie kompromisowe. Utwór oficjalnie do płyty nie należy, ale jest taką niespodzianką, którą albo ktoś sobie odsłucha, albo nie. Albo będzie chciał dotrzeć do tego momentu, albo nie.

Jest jeszcze inna, szczególna kompozycja, tym razem już z płyty, mam na myśli balladę "Jakie". Pan kojarzony był zawsze z instrumentami elektronicznymi, a tutaj nagle ballada nagrana z kwartetem smyczkowym. To na pewno będzie duże zaskoczenie dla wszystkich, którzy pana kiedyś słuchali.

To jest konsekwencja konstrukcji płyty. W zasadzie jest ona o uczuciach, o różnych uczuciach - o miłości i o różnych sprawach społecznych, które wpływają na nasze uczucia. Ten utwór w zasadzie kończy nowy materiał. W związku z tym chciałem uwypuklić to, że mówię o uczuciach i na podkładzie klasycznego kwartetu powiedzieć o tym, co jest w życiu najważniejsze według mnie. I dopiero później jest bonus track w postaci "Słodkiego słowa wolność", który jest takim ukłonem w stronę fanów, którzy mnie pamiętają.

Wspomniał pan "Słodkie słowo wolność". Zastanawiam się czy nie bardziej odpowiednia do nowych czasów byłaby nowa wersja na przykład "Elektronicznej cywilizacji". Na pewno ze względu na tekst. Czy przygotowywał pan też inne wersje starych utworów poza "Słodkim słowem..."?

Tak. Była koncepcja, żeby dać tych utworów więcej, ale wtedy płyta byłaby zupełnie inna. Będę te utwory grał na koncertach. Będę grał je właśnie w nowszych wersjach, które robimy teraz z nowym składem zespołu, który będzie mi akompaniował. "Elektroniczna cywilizacja" będzie jednym z filarów koncertu. Ona zawsze będzie istniała. To jest pierwszy utwór, który wyciągnął mnie na szersze wody i nigdy o nim nie zapomnę. Poza tym on jakoś się nie starzeje.

Kapitana Nemo zawsze wyróżniały dwie rzeczy: głos, jedyny w swoim rodzaju i rozpoznawalny od razu, a druga to pańskie słynne berety. A tutaj niespodzianka, bo na okładce jest pan w ciemnych okularach, ale bez beretu. Dopiero trzeba sięgnąć do środka, żeby zobaczyć zdjęcie w berecie. Chciał pan zaprezentować się przede wszystkim w nowym wizerunku, a ten starszy zostawić dla tych, którzy zechcą pogrzebać w pańskiej muzycznej biografii, czy to wyniknęło naturalnie, bez dorabiania jakiejś ideologii?

Ten beret stał się kiedyś mitem. Były plotki na jego temat. Na przykład, że mam trzy berety, w jednym chodzę, w drugim śpię, a w trzecim jem. Tworzyły się jakieś legendy.Postanowiłem tym razem pokazać się bez beretu. To powoduje zdziwienie, zaskoczenie, ale ja zawsze mówię, że beret był dla mnie identyfikatorem. Takim elementem, który dawał możliwość wyróżnienia mojego zespołu spośród innych. Mówiąc szczerze, ja wcale nie znienawidziłem go. (śmiech) Wydaje mi się, że go będę jeszcze nosił tylko, że po prostu jakby w nowszy sposób, naturalniej, żeby nie był jakimś przyklejonym do mnie symbolem. Żeby ludzie nie zaczepiali mnie na ulicy i nie pytali gdzie mam beret, bo tak już bywało.

Poza tym jest tak, że jest nowa muzyka, taka trochę może bliższa człowiekowi, taka naturalniejsza, więc taki naturalniejszy image jest uzasadniony w tym momencie.

Przed laty niemal każdy singel był ilustrowany teledyskiem. Jak będzie tym razem? Czy zamierza pan coś nakręcić?

Jeden teledysk, do utworu "Na co czekasz", już poszedł i się gdzie nigdzie rozprzestrzenia, chociaż na razie jakoś nie wszyscy chcą uwierzyć, że ja rzeczywiście wracam. W związku z tym nie jest może puszczany tak często.

Drugi teledysk jest już w przygotowaniu, ponieważ za chwilę będziemy wydawać drugiego singla z płyty.

W tej chwili to troszkę inaczej wygląda z teledyskami. Kiedyś były one może prostsze, prymitywniejsze ale tańsze w związku z tym. Można ich było robić więcej. Zresztą bardzo lubiłem je robić i robiłem dość dużo. W tej chwili to wymaga ruszenia prawdziwej machiny filmowej i to jest ogromnie kosztowne. W związku z tym nie można powiedzieć, że będziemy kręcić teledyski do wszystkich utworów. Raczej jest to związane z singlami. W zależności od tego ile będzie singli, tyle będzie teledysków.

Przed laty nagrał pan płytę "Jeszcze tylko chwila" również w wersji angielskiej. Nie myślał pan o tym, żeby przynajmniej singla z "Wyobraźni" nagrać po angielsku, zwłaszcza, że dla pana nie byłby to żaden problem, i ewentualnie go promować gdzieś za granicą?

Jest taki pomysł, ale to jest jak gdyby poza myśleniem o rynku polskim. Najważniejszy dla mnie jest rynek polski, moja publiczność, która mnie wspiera i która mnie pamięta, bo mam tego dowody właśnie na stronie internetowej. Byłem zdziwiony. Myślałem, że wpadłem w jakąś otchłań zapomnienia, a tymczasem okazało się, że nie. Najważniejsze jest to, by wypromować single polskie. Natomiast ostatnio stworzyła się taka moda, że zespoły nagrywają najważniejsze utwory z płyty w języku angielskim, po to, wyłącznie po to, żeby je wysłać gdzieś do stacji zachodnich zaprzyjaźnionych z Polską.

Rzeczywiście to nie jest problem i prawdopodobnie coś takiego się zdarzy, ale to już nie będzie tak, jak wtedy, że pójdzie to na rynek polski do sklepów, bo to zupełnie nie ma sensu. Wtedy chcieliśmy coś innego osiągnąć, bo były jakieś propozycje - zwłaszcza po festiwalu sopockim- występów zagranicznych. Ta płyta miała w tym pomóc.

Przed chwilą sam pan wspomniał, że niektórzy nie mogą uwierzyć, iż pan naprawdę wraca do muzyki. Chciałbym pociągnąć ten wątek i zapytać, czy powrót uzależnia pan na przykład od sukcesu quot;Wyobraźni" i czy dalej będzie się pan zajmował tym, co pan robił przez ostatnie lata, czyli muzyką ilustracyjną i podkładem do filmów reklamowych?

Na pierwszym miejscu jest moja muzyka indywidualna, zespół i powrót na rynek muzyczny. W momencie kiedy już postanowiłem wrócić i jest w związku z tym duże zamieszanie, to wcale nie zamierzam znowu się wycofywać. Inaczej mówiąc, promujemy tę płytę, robimy koncerty, a ja zacząłem pracować już nad następną. Jeśli chodzi o reklamę, to kiedy dostanę ciekawy kontrakt reklamowy, na pewno go przyjmę . Kiedyś właśnie w Ameryce ktoś mi powiedział, że wszyscy najwięksi kompozytorzy piszą dla reklamy tylko, że nikt o tym nie wie, bo się tego nie ujawnia. Taka jest klauzula, którą się podpisuje. Można się spodziewać, że dla jakichś ogromnych firm, znanych marek, piszą ci naprawdę wielcy. To są, co tu dużo mówić, pieniądze. Od wieków artyści pracowali na zamówienie i nikt się tego nie wstydził.

Wiem, że ma pan zespół, że trwają próby. Ale czy zna pan jakiś orientacyjny termin rozpoczęcia trasy koncertowej?

Mieliśmy ruszyć na początku czerwca, ale jeszcze nie możemy ponieważ jesteśmy w trakcie press tour, który potrwa przynajmniej do końca. Oczywiście od razu poinformujemy, kiedy koncerty się zaczną.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: nowy album | cywilizacja | elektroniczny | śmiech | utwory | koncerty | wyobraźnia | podróże | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy