Reklama

"To nadal ten sam zespół"

To musiało się stać. Po latach wyczerpującej pracy w roli muzyka i producenta, Devin Townsend udaje się na dłuższy urlop. Przed powrotem do rodzinnych pieleszy, w połowie lipca 2006 roku, utalentowany Kanadyjczyk oddał w ręce fanów Strapping Young Lad album "The New Black" - dźwiękową alegorię metalowego opozycjonisty. W natłoku zajęć związanych z przygotowaniami do ostatnich w tym roku tras, tyleż samo genialny, co szalony lider SYL znalazł kilka chwili, aby odpowiedzieć na pytania Bartosza Donarskiego.

Muszę przyznać, że jestem dość zaskoczony, że aż tak szybko postanowiłeś nagrać nowy album Strapping. "Alien" ukazał się zaledwie rok temu, później dostaliśmy nowy materiał The Devin Townsend Band, a teraz sięgamy po "The New Black". Wygląda na to, że nie jesteś w stanie dłużej usiedzieć w jednym miejscu.

Dla niegodziwców nie ma odpoczynku (śmiech).

W porządku, choć zastanawiałem się, czy ma to związek z twoją naturą, czy też może o wydaniu tej płyty tak szybko zadecydowały inne kwestie.

Reklama

No cóż, nie da się ukryć, że na ten rok mamy zaplanowanych wiele tras. Poza tym, pod koniec roku robię sobie dłuższą przerwę, i chciałem, żeby wszystko zostało wykonane do tego czasu. Oczywiście, moglibyśmy to zrobić w innym czasie i dłużej, ale skoro była okazja i zostały stworzone możliwości nagrania albumu już teraz, to czemu nie. Tworzenie muzyki to dla nas zawsze fajna sprawa.

W takim razie powiedz, jak to jest możliwe, żeby stworzyć i wydać tak dobry album, tak doskonałą muzykę w tak krótkim czasie?

Nie spać (śmiech).

No ale przecież to jest wręcz niewiarygodne! Weźmy chociażby Metallikę, która robi album przez pięć lat, po których wydaje coś tak żałosnego, jak "St. Anger". W tym kontekście, to co ty robisz jest niemal nadprzyrodzone.

Przestań, bo pęknę ze śmiechu!

To może chociaż mógłbyś podpowiedzieć "czterem jeźdźcom", jaką masz receptę na sukces, na bycie skoncentrowanym?

Myślę, że jest coś w stresie i panice. To cholernie dobra motywacja do działania (śmiech). Jeśli wpadasz w panikę na jakimś punkcie, to zaczynasz robić wszystko o wiele szybciej.

Niebawem uderzycie na Europę, aby nieco później wrócić do Ameryki na trasę w ramach "Ozzfestu". Mówi się, że to jest dla Strapping wielka sprawa. Ale czy rzeczywiście tak jest? Masz chyba nieco inne zdanie.

Cóż, z pewnością nie jest to zwykła trasa i w tych kategoriach można mówić o czymś ważnym. Dla mnie jednak koncert to koncert. Nie ma znaczenia to, czy gramy na ogromnym festiwalu, czy w małym klubie - zawsze należy dać z siebie maksimum, wspiąć się na wyżyny własnych możliwości i zabawiać ludzi tak dobrze, jak tylko się potrafi. Z "Ozzfest" nie będzie inaczej. Wejdziemy na scenę i damy z siebie wszystko, mając nadzieję, że fanom się to spodoba.

Będziesz brał udział w tym wszystkim, co ponoć wprawia się za kulisami tego objazdowego festiwalu, w rock'n'rollowym życiu, imprezach? Masz taką naturę?

Nie, absolutnie nie. Ja nawet dobrze nie wiem, jak się bawić na imprezie. Będę dużo spał, może wypiję raz po raz szklaneczkę czerwonego wina, i to wszystko. Nie palę już trawy. Jeśli chodzi o imprezy, jestem żenującym kolesiem (śmiech). Co innego moi koledzy z zespołu. Oni z pewnością będą nieźle się bawić.

Zgodzisz się, że "The New Black" jest płytą bardziej zróżnicowaną, w niektórych partiach łagodniejszą od "Alien"? A mimo to wciąż mamy tu do czynienia ze znanym tylko wam stylem - inteligentnie ekstremalnym produktem SYL?

To jest wciąż Strapping Young Lad. Bez względu, jaką muzykę znajdziesz na naszych płytach, to nadal będzie ten sam zespół. Tak chyba najlepiej można by podsumować to, co robimy. Może tym razem niektóre utwory nie są aż tak mocne, jak te z "Alien", jednak ogólny charakter tego albumu jest wciąż ekstremalny.

Nie masz jednak czasami problemów z oddzieleniem tego, co robisz dla SYL i np. The Devin Townsend Band? Nie sądzisz na ten przykład, że utwór "Monument" z "The New Black" jest bardziej w stylu grupy sygnowanej twoim nazwiskiem?

Może jest bardziej melodyjny i przez to kojarzy się z The Devin Townsend Band, ale to, co się za tym kryje, inspiracje, są zdecydowanie ze świata Strapping. To nowa wersja Strapping. Nowa energia uchwycona z innego punktu widzenia.

Czy tworzenie, nagrywanie "The New Black" w jakimś, choćby drobnym stopniu, różniło się od tego, jak pracowałeś z przy poprzednich produkcjach?

Zazwyczaj prawie wszystko przebiega podobnie. Jednak przez ostatni rok miałem wiele na głowie, zrobiłem trzy konkretne produkcje. Przy "The New Black" byłem już bardziej zestresowany i wyraźnie przemęczony.

Nie sądzisz, że to zmęczenie wynika głównie z tego, że zajmujesz się praktycznie wszystkim, co wiąże się ze Strapping Young Lad: muzyką, nagraniami, okładkami, etc.?

Masz racje, coś w tym rzeczywiście jest. Mam jednak bardzo wyraźną wizję tego, co robię. Coś we mnie zawsze zmusza mnie do ciężkiej pracy, bo jeśli nie będę tego robił w ten sposób, album nie zabrzmi właściwie.

Po wysłuchaniu tej płyty odniosłem też wrażenie, że jej koncept jest manifestem bycia w opozycji do dzisiejszej sceny muzycznej, do pełnego frazesów show-biznesu toczonego przez nonsens. Czy dobrze odczytuję?

O tak. To jak pokazanie wyciągniętego środkowego palca. To pie***lenie wszystkiego, co wokół: pie***lę cię, pie***lę się, pie***lę ich, to i jeszcze tamto. Choć wciąż jest to w jakimś sensie zabawa.

Jesteś uważany za muzycznego wizjonera, zbawcę metalu. To co robisz, jest czasami bardzo dalekie od tego, co nazywamy typowym, metalowym graniem. Zatem, jaki będzie metal za - powiedzmy - dziesięć lat? Myślisz, że jeszcze wiele można tu zmienić?

Mam nadzieję, że ta muzyka nadal będzie się rozwijać. Aktualnie niewiele jest metalu, który bym lubił. Podoba mi się Meshuggah czy Opeth, ale poza tym nie ma zbyt wielu zespołów, których słuchanie sprawiałoby mi przyjemność. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej.

Co rozumiesz przez rozwój?

Liczę na to, że to będą emocje.

Jak sam powiedziałeś, robisz sobie niebawem dłuższą przerwę. Poza zmęczeniem, jednym z powodów tej decyzji jest też zapewne to, że niebawem zostaniesz ojcem. W życiu metalowego muzyka może to być nieco przerażające, nie sądzisz?

Tak, no ale takie jest życie, czyż nie?

Zgadza się. Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: śmiech | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy