Reklama

"Sztuka równowagi"


Amerykańska prasa muzyczna napisała o nich, że są "następną Metallicą" oraz "Slayerem nowego tysiąclecia". Ich poprzednia płyta "Art of Balance" stała się bestsellerem wytwórni Century Media, przekraczając granicę 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Chociaż istnieją zaledwie kilka lat i nagrali cztery albumy, w swojej karierze koncertowali już z takimi wykonawcami jak Misfits, Candiria, In Flames, King Diamond, Killswitch Engage czy Judas Priest.

Pochodzący z Massachusets kwintet wydał swój debiutancki album, "Somber Eyes To The Sky", w 1997 roku. Wtedy zwróciła na nich uwagę wytwórnia Century Media, z którą zespół podpisał kontrakt na wydanie trzech albumów. W nagrywaniu drugiej płyty "Of One Blood" uczestniczył już nowy wokalista Brian Fair. Dwa lata temu ukazała się przełomowa dla zespołu płyta "Art of Balance". Odniosła nie tylko komercyjny sukces; dzięki niej Amerykanie zdobyli sporo nagród m.in. Metal Hammer Award oraz wyróżnienie Guitar World dla członków zespołu Matthew Bahanda oraz Jona Donaisa jako najbardziej dynamicznego gitarowego duetu. Jak gdyby w przekonaniu, że nie zmienia się składu zwycięskiej drużyny, Amerykanie zdecydowali się nagrać kolejny krążek nie dokonując żadnych zmian personalnych. Dlatego czwarte wydawnictwo kwintetu powstało ponownie w studiu Planet Z. Producentem był Zeuss.

Reklama

W przeddzień premiery czwartego albumu ";The War Within"; (w sklepach od 21 września) Maciej Bury umówił się na rozmowę z wokalistą zespołu Brianem Fair.


Ile czasu zajęło wam stworzenie albumu "The War Within"?

Cały proces komponowania trwał, bo ja wiem, pięć, może sześć miesięcy...

Sądziłem, że tak intensywna, wielowarstwowa muzyczna struktura powstaje znacznie dłużej...

Od czasu wydania poprzedniego albumu "Art of Balance" znamy już swój styl. Wiemy, co chcemy nagrać, nie przesadzamy z eksperymentami. Powiedziałbym jedynie, że struktura nowych utworów jest bardziej rock'n'rollowa. Komponowanie przebiegało w, jak by to powiedzieć, dojrzalszy sposób. Obecnie skupiamy się znacznie bardziej na produkcji. I to ona w największym stopniu odróżnia te dwie płyty. Bardzo, bardzo dużo czasu spędziliśmy nad dopracowywaniem brzmienia gitar i perkusji. Próbowaliśmy rozmaitych rozwiązań, testowaliśmy różne brzmienia, porównywaliśmy dźwięki i tony.

Czy to znaczy, że cała płyta rodziła się spontanicznie, czy też mieliście z góry przyjęte wytyczne jakie będzie wasze nowe wydawnictwo?

Nie myślimy o tym za wiele, dlatego muzyka rodzi się w danym momencie, jest, by tak rzec, zapisem chwili...

I może dlatego jest tak bardzo zróżnicowana? Spotyka się pięciu muzyków, z których każdy ma inną koncepcję, odmienne wizje i fascynacje. Dlatego rodząca się muzyka jest wyrazem kompromisu pomiędzy różnymi osobowościami.

To prawda. Każdy z muzyków Shadows Fall słucha czegoś innego, ma innych idoli, którzy go w pewien sposób kształtują. I to wszystko spotyka się w naszej muzyce. Dlatego jest tak bogata i zróżnicowana. Po raz pierwszy udało nam się utrzymać ten sam skład na dwóch albumach. Nasz zespół w tym więc sensie dojrzał. Poza tym, obecny skład jest bez wątpienia najlepszy. Naszym celem jako muzyków jest nie tylko i nie przede wszystkim zainteresowanie słuchaczy. Tworzona przez nas muzyka musi być interesująca dla nas. W końcu te utwory gramy każdego wieczoru podczas trasy koncertowej. Gdyby wszystkie były do siebie podobne, zanudzilibyśmy się na śmierć na scenie.

Uderzającą cechą waszej muzyki jest zgrabne połączenie elementów oldschoolowych z nowoczesnymi odmianami metalu...

Absolutnie tak. Paul i Johnatan (Paul Romanko - bas; Johnatan Donais - gitara - red.) słuchają Aerosmith i rocka z lat 80., a nie poświęcają wiele czasu na nowoczesny metal. Myślę, że dzięki temu mają świeższe i nietuzinkowe podejście do muzyki, mają przewagę nad tymi, którzy podążąją za zmieniającą się sceną i słuchają tego, co się aktualnie słucha. Obaj wnoszą do zespołu coś innego.

Zapewne dzięki tej otwartej muzycznej konwencji na wasze koncerty przychodzą ludzie, którzy na co dzień słuchają punka, hardcore'a, rocka.

Tak, ale to tylko część prawdy. Na trasy koncertowe zabieramy ze sobą bardzo różne, odmienne stylistycznie zespoły. Chcemy, aby koncert, na którym gra Shadows Fall, był równie ciekawy i zajmujący, jak nasze płyty. Nie wszyscy uczestniczy naszych koncertów przyszli głównie z powodu Shadows Fall. Czasem przychodzą, aby obejrzeć jakiś support. Inni słuchają naszej muzyki i już przy niej zostają. Inni nie.

Mam wrażenie, że najbardziej skomplikowane i urozmaicone utwory umieściliście na początku i na końcu płyty. Witacie słuchacza dźwiękowym rozpasaniem i pozostawiacie z bólem głowy (śmiech).

Sprytnie to sobie wykombinowałeś (śmiech). Ale masz rację. Te dwa numery, pierwszy "The Light That Blinds" oraz końcowy "Those Who Cannot Speak", były najtrudniejsze do nagrania. Tak wiele się w nich dzieje, że z trudem to ogarnęliśmy i zamknęliśmy w jednym kawałku. Dwie gitary ciągną swoje dwie różne linie, a jednak jest w tym wszystkim jakiś ład, nie ma dźwiękowej kakofonii ani muzycznego rozgardiaszu.

W muzyce Shadows Fall zawsze zwracały uwagę niezwykle rozbudowane partie perkusyjne. Ale płaciliście za to wysoką cenę. Perkusista był tym muzykiem, który najczęściej zmieniał się w historii grupy. Czy aż tak trudno jest być bębniarzem w Shadows Fall?

Nie jest łatwo. Zacznijmy od tego, że nasz pierwszy bębniarz nigdy nie był fanem metalu i po prostu nie czuł tej muzyki. Było oczywiste, że prędzej czy później odejdzie. Obecny pałker wie, czego od niego oczekujemy, jest sprawny technicznie. Jest dobry!

29 sierpnia, w Connecticut, graliście wraz z Judas Priest. Jakie to uczucie stanąć na jednej scenie obok twórców muzyki, przy której dorastaliście?

Niesamowite! Graliśmy już z nimi wcześniej, ale ten koncert był wyjątkowy. Fantastyczni ludzie pod sceną, prywatny kontakt z muzykami z Judas Priest, wspólne piwo w garderobie. Jest co wspominać!

Na tym koncercie zagraliście kilka nowych numerów z płyty "The War Within". Ciekaw jestem, jak reagowała na nie publiczność i czy podobały się Judasom?

Słuchacze reagowali pozytywnie, ale nie można na tej podstawie wyciągać żadnych wniosków. Dla większości uczestników tego koncertu byliśmy zespołem praktycznie nieznanym, więc cały materiał, jaki zagraliśmy był dla nich czymś nowym. Wcześniej, podczas poprzednich koncertów, kiedy graliśmy jako headliner, prezentowaliśmy także kawałki z "The War Within" i publiczność przyjęła je entuzjastycznie. Pomimo że ich nie znali... A muzycy Judas Priest? Podobało im się. Chyba? (śmiech)

Przeglądając poświęcona wam prasę natknąłem się na takie określenia jak: "kolejna Metallica", "Slayer nowego tysiąclecia". To miłe, ale to także podsyca związane z wami oczekiwania, prawda?

To są bardzo efektowne i zgrabne sentencje. Mam nadzieję, że ludzie używają ich w odniesieniu do naszej muzyki. Chciałbym, kto by nie chciał, być tak popularny jak Metallica, chciałbym osiągnąć porównywalny sukces. To oczywiste.

Bardzo często porównuje się waszą muzykę do dokonań Killswitch Engage oraz In Flames. Czy, jako muzyk, uważasz te porównania za uzasadnione?

Każde porównanie jest uproszczeniem, które pomaga coś zrozumieć. Zwłaszcza coś tak trudno poddającego się opisom jak muzyka. Ja powiedziałbym, że nasza muzyka to po prostu metal. Żadna formuła nie jest w stanie wyczerpująco opisać muzyki, zwłaszcza tak bogatej i obfitej jak nasza. Przecież tu jest trash, death, jest rock'n'roll, nie da się tego objąć jedną prostą nazwą.

Poprzednia płyta "Art of Balance" stała się bestsellerem Century Media. Była pierwszym albumem, który przekroczył granicę 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Czy z nowym wydawnictwem wiążecie nadzieje na porównywalny sukces?

Komercyjny sukces poprzedniego albumu był dla nas totalnym zaskoczeniem. Myślę, że równie zdziwiona była wytwórnia Century Media. Potem podobny sukces odniosła Lacuna Coil. To udowadnia jedną z dwóch rzeczy. Albo obie jednocześnie. Albo ludzie słuchają coraz więcej metalu, bo coraz lepiej rozumieją, że jest to wartościowa muzyka, albo Century Media ma coraz większe znaczenie, pozycje i siłę na muzycznym rynku.

W dużej mierze osiągnięcia te są spowodowane naszym intensywnym koncertowaniem. Docieramy w coraz więcej miejsc, jesteśmy coraz bardziej znani, przyciągamy wciąż nowych fanów, którzy coś gdzieś o nas słyszeli. No i dzięki temu album się sprzedaje. W ramach promocji "The War Within" też zagramy bardzo dużo koncertów, więc być może wyniki sprzedaży będą równie dobre.

Podczas europejskiej trasy rozegraliście alkoholowy pojedynek z Children of Bodom. Zasada była prosta: kto wypije więcej. A kto wygrał?

Nikt na razie nie wygrał. Mecz jeszcze nie jest skończony. W październiku spotkamy się podczas koncertów i wtedy zobaczymy, kto pierwszy spadnie pod stół. Myślę, że będziemy lepsi. Trenujemy i jesteśmy dobrze przygotowani (śmiech)

Kilkanaście dni temu nakręciliście teledysk do utworu "The Power of I and I"...

Na planie do klipu zorganizowaliśmy wielkie przyjęcie barbecue. Wszystko odbywało się wkrótce po naszym występie na Ozzfest, więc oprócz naszych przyjaciół, pojawiły się tam także zespoły, które zagrały podczas festiwalu. Było dużo jedzenia, alkoholu i pięknych kobiet. Koncept był prosty, ale zabawa przednia. Dobrze to widać w teledysku.

"The War Within" jest ostatnim albumem, który, wedle kontraktu, wydajecie dla Century Media. Zamierzacie szukać nowego wydawcy?

Zobaczymy jak CM wywiąże się z promocji nowej płyty, ile zakontraktuje koncertów, jakie będą warunki. Na razie nie mamy żadnych planów ani nowej wytwórni na oku. Do tej pory wszystko było w porządku i nie ma powodu do narzekania na Century Media. Zobaczymy, jak teraz potoczą się sprawy.

Utwór "The Power of I and I" ukaże się na ścieżce dźwiękowej do gry "The Ultimate Fighting Championship". Jesteście fanami gier komputerowych?

Tak, ale nie należymy do zapaleńców. Bardzo się cieszę, że dzieciaki grając w swoją ulubioną grę, będą mogły słuchać utworu Shadows Fall. To takie surrealistyczne.

W Internecie krąży plotka, że przygotowujecie nowe DVD.

Wkrótce znajdą się w sprzedaży dwa krążki DVD. Jeden ukaże w specjalnej edycji wraz z płytą "The War Within". Znajdą się na nim kawałki z koncertów, chwyty gitarowe i parę fajnych ujęć. Ale obecnie przygotowujemy także drugie DVD. Mam nadzieję, ale nie jestem tego pewien, że uda nam się je wydać przed końcem roku, na gwiazdkę. Na tej płytce będzie wiele materiałów poświęconych historii zespołu, koncertom, życiu muzyków.

Niedawno dostaliście nagrodę magazynu Metal Hammer w kategorii "Najlepszy wykonawca undergroundowy". Czy wy uważacie się nadal za zespół undergroundowy?

W Europie nadal mamy status zespołu undergroundowego. Nie jesteśmy tam zbyt znani. W styczniu ruszamy w trasę, podczas której zagramy także na Starym Kontynencie. Myślę, że dzięki "The War Within" uda nam się przełamać ten status i staniemy się naprawdę popularni.

Czy podczas wspomnianej trasy zagracie także w Polsce?

Mam nadzieję. Nic jeszcze o tym nie wiem, ale byłoby wspaniale zagrać dla polskich fanów.

Czekamy. Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: DVD | śmiech | metal | trasy | Prasa | muzyczna | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy