Reklama

"Rewolucja przez zamieszanie"


Norweski The Kovenant to zespół, który skutecznie łączy elektronikę z metalowymi elementami. Jego muzyka wymyka się standardowym klasyfikacjom, co nie przeszkadza zespołowi mieć grono oddanych fanów, nie tylko wśród metalowej publiczności. Co więcej, ich muzyka została doceniona przez norweską branżę muzyczną, która nagrodziła zespół trzy lata temu odpowiednikiem tamtejszej nagrody Grammy za album "Animatronic".

Od wydania wspomnianej płyty minęły ponad trzy lata, które The Kovenant spędził na koncertowaniu i pisaniu nowego materiału. Poza tym muzycy zespołu poświęcali swój czas na codzienną pracę oraz udzielanie się w innych projektach. W końcu jednak 31 marca 2003 roku fani doczekali się na premierę nowej płyty, zatytułowanej "S.E.T.I.", nazwanej tak od programu NASA, którego celem jest poszukiwanie kontaktu z cywilizacjami pozaziemskimi. Z tej okazji Lesław Dutkowski porozmawiał z Lex Iconem, wokalistą i basistą, który jeszcze kilka lat temu znany był głównie pod ksywką Nagash jako członek Dimmu Borgir, a w oficjalnych dokumentach figuruje jako Stian Arnesen. Rzecz była o nowej płycie, biznesie muzycznym i inspirujących filmach. Niestety, Lex pamięta również niemiły incydent, który przydarzył się The Kovenant podczas pobytu w Polsce przed kilkoma laty.

Reklama


Minęły ponad trzy lata od czasu wydania "Animatronic". Sądzę, że ta długa przerwa miała coś wspólnego z tym, że ponownie nagrywaliście "In Times Before The Light". Mam rację?

Nie do końca. Rozchodzi się o to, że ja już miałem serdecznie dość przemysłu muzycznego i nie miałem inspiracji do tworzenia nowej muzyki. Także z tego powodu nagraliśmy raz jeszcze "In Times Before The Light". Nie nagraliśmy jednak ponownie całości tylko partie klawiszy.

Powiedziałeś, że miałeś dość przemysłu muzycznego. Co się stało? Co poszło nie tak?

Chodzi o to, że pracujesz ciężko jak cholera i nie dostajesz nic w zamian. Wytwórnia zabiera jakieś 90 procent pieniędzy, które przynosi sprzedaż płyty. Pozostałe 10 procent idzie na opłacenie studia i tego typu sprawy. Zaczęło mnie to wkurzać. Jednak odzyskałem swoje zainteresowanie tworzeniem muzyki i powracamy silniejsi niż kiedykolwiek.

A jak to się stało, że odzyskałeś na powrót siły twórcze i znowu zacząłeś pisać nowe kawałki?

Dostałem normalną pracę. Obserwowałem także zespoły, które pojawiały się w ostatnich latach, z których wiele było naprawdę do niczego. Zacząłem też na powrót słuchać muzyki, swoich starych płyt. Mam naprawdę pokaźną kolekcję płyt, jakieś trzy lub cztery tysiące. Słuchając starszej muzyki zyskałem inspirację do tworzenia własnej. Pojawiło się również wiele świetnych filmów w tym czasie.

One stanowiły jak sądzę inspirację dla tekstów The Kovenant?

Tak, w znacznym stopniu.

Możesz wymienić kilka filmów, które stanowiły dla ciebie inspirację?

Przede wszystkim "Władca pierścieni". Moim zdaniem jest doskonały i nie mogę się doczekać kolejnej, ostatniej części. Byłoby fajnie, jakby nakręcili również "Hobbita". Ja w ogóle jestem wielkim fanem starych filmów science-fiction z lat 50. i 60., jak "Wojna światów", "Planeta małp" czy "Zielona odżywka", ponieważ one mówią o tym, co się może stać w przyszłości. Mają jakiś przekaz w przeciwieństwie do obecnych hollywoodzkich produkcji, które koncentrują się wyłącznie na rozrywce.

To już wiadomo skąd wziął się na "S.E.T.I." kawałek "Planet Of The Apes".

No właśnie. (śmiech) Tekst jest zainspirowany tym filmem, taką małpią mentalnością ludzi. McDonaldsową mentalnością, która polega na tym, że jeżeli ktoś powie, że coś jest fajne, to każdy myśli, że rzeczywiście takie jest. Strasznie mnie to wkurza. Ktoś może skoczyć z mostu, a reszta w ciemno pójdzie za nim. Ludzie działają jak małpy.

Z tego co mówisz wnioskuję, że jesteś za tym, aby przede wszystkim promować wartościową sztukę kosztem szmiry.

Dokładnie. To co się dzieje dziś określiłbym, jako rewolucję poprzez zamieszanie. Wydaje się, jakbyśmy na powrót żyli w latach 90. Tytuł "S.E.T.I.", czyli poszukiwanie inteligencji pozaziemskiej, ma też taki wydźwięk, że musimy szukać gdzieś indziej, skoro nie możemy znaleźć niczego ciekawego tutaj na Ziemi.

Trochę mnie zaskoczyłeś tym wywodem na temat współczesnej mentalności, bo sądziłem, że w Norwegii zespoły grające ostrzej są o wiele bardziej popularne niż grupy popowe.

To prawda, że black metal, death metal i thrash metal to obecnie bardzo popularne w Norwegii gatunki. Pewnie to też jest jeden z powodów, dla których wydaliśmy tę płytę i jest ona taka, jaka jest. Nie chcieliśmy być jakimś śmiesznym zespolikiem. Zresztą sam przyznasz chyba, że nasze płyty się od siebie znacznie różnią. Można obserwować jak ewoluujemy. Nie jesteśmy zespołem typu Satyricon czy Mayhem, które mówią, że nagrają taką a taką płytę i nagrywają ją. My nagrywamy to, co w danej chwili odczuwamy.

Dwa razy otrzymaliście norweski odpowiednik nagrody Grammy. Czy to w jakiś sposób zmieniło wasze podejście do muzyki, do komponowania?

Te nagrody niczego nie zmieniły. Moim osobistym zdaniem te nagrody nic nie znaczą, bo nie mają wpływu na cokolwiek. Jedyny plus z ich otrzymania jest taki, że zaczęto nas rozpoznawać i szanować jako muzyków, a nie traktować jak jakichś nastolatków, którzy bawią się instrumentami, udają złych itd. Bardziej nas się teraz szanuje z powodu tego, co robimy, ale to tyle.

Skoro ponownie wybraliście Siggiego Bemma na producenta waszej płyty, to chyba można wywnioskować, iż jest on w waszym mniemaniu idealną osobą do produkowania albumów The Kovenant?

Na pewno jest. W porównaniu na przykład do Petera Tatgrena ze studia Abyss, który produkuje niemal wyłącznie metalowe zespoły, Siggi jest o wiele bardziej wszechstronny. Produkuje jazz, hard rock, musicale, techno, metal. Każdy gatunek, który możesz sobie wymyślić. Dlatego potrafi podchodzić do produkowania utworów na różne sposoby i dzięki temu otrzymuje się coś wyjątkowego, jeśli chodzi o brzmienie.

Mówiłeś o tym, że albumy The Kovenant różnią się między sobą. Przykładowo, jest ogromna różnica między "Nexus Polaris" a "S.E.T.I.". Na nowej płycie jest masę elementów przynależnych do rozmaitych stylów. Kilka lat temu jeden z was określił to, co gracie, jako kosmiczny metal, ale to już chyba do was nie pasuje.

Chyba masz rację. (śmiech) Wydaje mi się, że można to nazywać elektronicznym cybermetalem albo jakoś tak. Jednak największa różnica między poprzednimi albumami The Kovenant a nową płytą to wokale. To jak wykorzystaliśmy głosy.

Czy ostatni kawałek na płycie - "Industrial Twilight" można wziąć za wskaźnik tego, co The Kovenant będzie robił w przyszłości?

Jak najbardziej można. Jak wiesz mieliśmy blisko cztery lata na pisanie nowego materiału i powiem ci, że już niemal skończyliśmy kompozycję na następcę "S.E.T.I.".

Naprawdę?!

Tak. Nie zamierzamy spędzić kolejnych pięciu lat pracując nad następną płytą. Ten materiał jest niemal skończony i też różni się od "S.E.T.I.". Oczywiście brzmi to jak The Kovenant, są ostre gitary, orkiestracje i tak dalej, ale mimo wszystko się różni. Chyba znaleźliśmy dla siebie właściwą drogę. "Animatronic" był tylko takim początkiem szukania własnego stylu.

Są wśród tych nowych kawałków jakieś elementy, które mogą zaskoczyć waszych fanów?

Nie wydaje mi się, aby mogły być jakieś wielkie niespodzianki wziąwszy pod uwagę to, co zrobiliśmy na "S.E.T.I.". To będzie swego rodzaju kontynuacja. Ale uwierz mi, że kolejny album będzie się bardzo różnił od poprzednika. (śmiech) Jest kilka naprawdę szalony fragmentów. Musisz poczekać, a usłyszysz. Nie będziesz musiał czekać zbyt długo.

Trzymam za słowo. Na "S.E.T.I." jest wiele żeńskich partii wokalnych, za które jak sądzę odpowiedzialna jest Eileen. Szczerze mówiąc nic o niej nie wiem. Mógłby powiedzieć o niej kilka słów? Wiem tylko tyle, że jest Niemką.

Tak jest Niemką i jest to pani mająca około 50 lat. Jest zawodową śpiewaczką operową i śpiewa w niemieckiej operze. Udało się nam ją pozyskać oczywiście dzięki Siggiemu, który ma mnóstwo kontaktów i to właśnie on się z nią skontaktował i poznał ją z nami. Za pierwszym razem była bardzo zdenerwowana, ale potem usiadłem i porozmawiałem z nią, o co w tym wszystkim chodzi, jak chcemy, żeby wyglądała nasza muzyka, powiedziałem o pomysłach na teksty i tak dalej. Naprawdę było wspaniale z nią pracować, bo to prawdziwa profesjonalistka, a nagranie partii wokalnych zajęło jej zaledwie kilka godzin. Dlatego właśnie lubi się pracę z profesjonalistami.

Spodobała jej się muzyka The Kovenant?

O tak, ona kocha The Kovenant. Na początku podchodziła z dużym sceptycyzmem, bo nie miała wcześniej do czynienia z taką muzyką. Kiedy usłyszała jeden z kawałków, zaczęła zaraz go sobie podśpiewywać. Spodobała jej się nasza muzyka.

Chyba zgodzisz się, że nie przesadzamy z różnymi symbolami, które na przykład są typowe dla black metalu. Dlatego wydaje mi się, że nasza muzyka może potencjalnie spodobać się każdemu. Moim zdaniem my już nie mamy niczego wspólnego ze sceną blackmetalową. Po raz ostatni mieliśmy chyba na "Nexus Polaris". Mamy chyba dziś więcej wspólnego z takimi zespołami, jak Deftones, Pain czy Samael.

Jest kilka bardzo ładnych orientalnych partii wokalnych w kawałku "Pantomime". Czy lubisz również ludową muzykę z Azji?

Tak. Ludzie zawsze są zaskoczeni, kiedy mówimy jakiej muzyki słuchamy. Osobiście słucham absolutnie wszystkiego, co wyda mi się interesujące. Wszystkiego od rapu i techno, po fusion i jazz. Nie mogę tylko słuchać reggae, chociaż niektóre elementy w tej muzyce uważam za interesujące. Słuchanie muzyki hinduskiej czy afrykańskiej i znajdowanie w niej czegoś ciekawego jest bardzo miłym zajęciem.

Z tego co wiem, nagraliście w studiu przeróbkę "Strange Days" The Doors.

Nie, nie nagraliśmy, ale zamierzamy ją nagrać nieco później. Nagraliśmy za to "Memory Remains" Metalliki.

Gdzie będzie można to znaleźć?

Na limitowanej edycji nowej płyty. Będą na niej dwa dodatkowe kawałki.

A ten drugi to?

To kawałek The Kovenant "Subtopia", który był zbyt pokręcony, żeby go umieścić na płycie. (śmiech) Nie ma w nim Hellhammera, a Erik z Zeromancer zrobił te wszystkie szalone partie bębnów i pododawał różne efekty. W nagraniu tego utworu wziął również basista Jan Kasta, który zagrał na bezprogowym basie. Naprawdę całość brzmi niesamowicie dziwacznie.

Czyli cover The Doors znajdzie się na następnej płycie?

Wyjdzie w tym roku na dodatkowym dysku z wieloma remiksami. Jak pewnie wiesz obchodzimy w 2003 roku 10. rocznicę istnienia. Planujemy też wydanie DVD, podwójnego, a może nawet potrójnego. Być może do tego też dodamy płytkę z remiksami. Daliśmy bowiem nasze kawałki do zremiksowania między innymi zespołowi Apoptygma Berzerk, Samael, może Clawfinger też zrobi. Wielu interesujących wykonawców. Znajdzie się też na tym ten cover The Doors i jeszcze kilka innych i tym podobne niespodzianki. Wszystko to ma być w takim wielkim pudełku.

A planujecie jakiś specjalny urodzinowy koncert dla fanów? Może z jakimiś gośćmi specjalnymi?

A wiesz, że to jest niezły pomysł? (śmiech) Szczerze mówiąc o tym nie myślałem. Można by zagrać stare i nowe kawałki.

Muszę cię jeszcze zapytać, jak zaaranżowaliście cover Metalliki, bo nie wierzę, że jest on wierny oryginałowi?

Przygotowaliśmy dwie jego wersje. Jedną z Eileen, która śpiewa wstawki operowe, i drugą z fragmentami głosu Marianne Faithfull, z oryginalnej wersji Metalliki. Oczywiście wszystko totalnie przearanżowaliśmy i brzmi to jak kawałek The Kovenant.

Chciałem zapytać o waszego gitarzystę Angela, który jest w zespole już chyba ponad rok. Jaki by jego wkład w "S.E.T.I."?

Nie jest wielki. On w zasadzie nie gra wiele na tej płycie, ale przyczynił się do powstania kilku kawałków. Oczywiście nie zmieniło to naszego brzmienia, bo ja znam go odkąd skończył siedem lat i wiem, jaki jest. To stary przyjaciel. Ma zresztą podobny gust do mojego jeśli chodzi o muzykę. Może poza tym, że on lubi hard rocka w stylu Guns N' Roses, Whitesnake itp. W zasadzie on już jest w zespole od 2000 roku, czyli trzy lata. Pojawi się także na naszej następnej płycie.

Wspomniałeś, że masz stałą pracę. Co w takim razie z koncertami The Kovenant?

Właśnie je planujemy. Pierwszy zagramy chyba podczas Inferno Festival w Norwegii, którego będziemy główną gwiazdą. Później będzie krótka trasa po Norwegii, a potem pojedziemy na tournee po Europie.

Wiesz już kiedy to nastąpi?

W czerwcu, lipcu albo w sierpniu. Zagramy chyba na wielu festiwalach.

Jest jakaś szansa na to, że ponownie pojawicie się w Polsce?

Ja osobiście bardzo chciałbym przyjechać ponownie do Polski. Tym razem nasz autobus będzie miał stalowe koła. (śmiech) Wtedy ktoś musiałby odciąć całe koła, gdyby chciał nam zrobić niemiłą niespodziankę.

No to załatwiajcie odpowiedni autobus i przyjeżdżajcie. Dziękuję ci za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: nagrody | metal | rewolucja | śmiech | zamieszanie | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy