Reklama

"Nie spadł na mnie złoty deszcz"

Piotr Gutkowski (Gutek) jest wokalistą zespołu Indios Bravos, założonego przez byłego lidera grupy Hey, Piotra Banacha. Ma na swym koncie współpracę m.in. z Paktofoniką (zaśpiewał gościnnie w utworze "Ja to ja"), Ewenementem i Tede. Ostatnio został zaproszony do wystąpienia na płycie Daba (eks-Kaliber 44). Z Gutkiem rozmawiał Tomek Walkiewicz (mhh.pl).

Kim jest Piotr Gutkowski?

To zależy, od której strony na mnie patrzysz. Jakim jestem człowiekiem, przyjacielem, muzykiem, kolegą - nie wiem, jak mam się definiować. Myślę, że generalnie ludzie znają mnie z tego, że śpiewam, że jeżdżę po imprezach i nagrywam z hiphopowcami, sam robiąc reggae, które często ociera się o hip hop i jego kulturę. Chyba właśnie tak jestem postrzegany - jako śpiewający chłopak znany z hip hopu.

Powiedz, jak doszło do współpracy z takimi wykonawcami, jak Tede, Kret, Dab, Ewenement?

Reklama

Właściwie można powiedzieć, że ja od zawsze miałem kontakt z hip hopem i jego głównymi przedstawicielami. Z Jajem, Dabem, Joką chodziłem do szkoły, więc już od dawna mieliśmy okazję poznawać swoją wrażliwość muzyczną i to, jak postrzegamy rzeczywistość. Przez dłuższy czas nie robiliśmy razem nic, no może poza paleniem jointów (śmiech), bo nie byliśmy jeszcze do tego dorośli. Po jakimś czasie zaczęliśmy coś razem składać, ja zajmowałem się śpiewaniem refrenu albo podbiciami, a oni resztą.

Mówisz teraz o współpracy z kolegami z osiedla, a jak wyszła współpraca z Tede czy Ewenementem?

Poprzez to, że właśnie Joka, Dab czy Jajo byli jednymi z najsłynniejszych przedstawicieli hip hopu w Polsce, mogłem dzięki nim poznawać równie sławnych wykonawców. Poza tym kiedyś często jeździłem na różnego rodzaju koncerty, np. do Warszawy, gdzie też pojawiały się gwiazdy hip hopu i tak następowała pierwsza wymiana demówek, spalenie pierwszego jointa i kolejna hiphopowa przyjaźń była zawarta. Dzięki niej po jakimś czasie oni zaczęli się do mnie odzywać z propozycją nagrania czegoś wspólnie, ja bardzo chętnie się zgadzałem i dalej jakoś samo poszło.

Czyli to po prostu twoi kumple po fachu, a nie żadni idole czy konkurencja?

No co ty, z niektórymi znam się od dziecka, jak mógłbym z nimi konkurować? A jeśli chodzi o idoli, to wiszą w moim pokoju na ścianie - np. Bob Marley. Na pewno dla małolatów Tede, Peja czy nawet Gutek to wielkie gwiazdy, ale dla mnie to tylko dobrzy znajomi albo przyjaciele.

Planujesz jeszcze współpracę z tymi wykonawcami?

Oczywiście, że tak. Na pewno bardzo mi zależy na pracy z Dabem, czy Jajem. W przypadku Daba gramy razem koncerty, bawimy się razem i doskonale nam się razem pracuje. Poza tym znamy się wszyscy od dawna i myślę, że razem - mówię tutaj też o Jajonaszu - tworzymy fajny układ, więc bez sensu byłoby to przerywać. Mam nadzieje, że oni też patrzą na to w podobny sposób.

Co się dzieje z Basem, z Mustafarai?

Ja w tej chwili na pierwszy plan przełożyłem Indios Bravos, bo panuje wokół tego jakaś pozytywna wibracja, która powoduje, że fajnie mi się przy tym pracuje. A właściwie pracowało, bo skończyliśmy nagrywać płytę, która jest już na rynku. W drugiej kolejności chciałbym się skupić na pracy z Dabem i pomóc mu wydać drugą płytę. A potem myślę, że nagramy coś z Basem, może zaprosimy Banacha, Daba.

Wiesz, ja nie mam jakiegoś strasznego ciśnienia na Mustafarai. Ta płyta na pewno powstanie i będzie się działo, ale nie potrafię podać żadnych konkretnych terminów, bo za dużo się dzieje dookoła, żebym mógł coś planować.

Jesteś wykonawcą, który potrafi się dopasować do ludzi, z którymi nagrywa, zachowując przy tym cały czas swój styl. Powiedz co - poza nim - jest w tobie charakterystyczne, niezmienne?

Szczerość, nieważne jaką wybieram formę przekazania jej - to już zależy od mojej inwencji i pomysłów, ale zawsze staram się odkrywać jakąś cząstkę siebie i przekazywać ją w tekstach. Oczywiście, że staram się żeby to, co śpiewam odpowiadało tym, z którymi współpracuje, ale nie robię nic na siłę i nie zmuszam się do pisania czegoś, o czym nie mam pojęcia. Poza tym uważam, że to moi słuchacze powinni ocienić, co jest we mnie charakterystyczne i łączy wszystkie moje piosenki.

Dużo się ostatnio mówi o podziałach na śląski, warszawski czy wielkopolski hip hop. Ty pracowałeś z wykonawcami z każdego z tych regionów Polski. Dostrzegasz jakieś bariery?

Myślisz, że naprawdę są jakieś bariery? Ja tego nie odczuwam. Wiadomo, że każdy region uważa swój hip hop za najlepszy - my też bardzo wysoko oceniamy śląską scenę hiphopową, to jest naturalne, ale nie ma jakiś większych podziałów. Myślę, że to media stworzyły jakieś konflikty, na ich własne potrzeby. Gdyby rzeczywiście tak było, to nie byłoby żadnej współpracy pomiędzy tymi regionami. Nie wiem, czy jest w ogóle o czym mówić, ja nie zaobserwowałem żadnych podziałów.

W 1999 roku ukazała się płyta "Banach & Indios Bravos". Czytałem w jednym z wywiadów, że powiedziałeś, że przeszła ona raczej bez echa. Dlaczego?

Miałem wtedy na myśli, że nie została zauważona przez media, przez szersze grono odbiorców, a to dlatego, że nie miała wstępu na tak zwane "salony", czyli do Zetki, RMF-u itp. Z drugiej strony myśmy też za bardzo nie zabiegali o popularność tego albumu. A jeśli chodzi o ludzi związanych z muzyką reggae w Polsce, to tutaj odniosła sukces, była to ważna płyta 1999 roku. Słyszałem nawet opinię, że Indios Bravos wyprzedziło swój czas. Z czego się oczywiście bardzo cieszę, bo uważam, że to był dobry album, o czym może świadczyć fakt, że wyprzedał się cały nakład. Owszem, był niewielki, bo wydała nas mała niezależna wytwórnia, ale to i tak jest powód do dumy.

A jeśli chodzi o to, że nie odniosła komercyjnego sukcesu, to myślę, że po prostu jeszcze nie była pora na to, by dotarła do wszystkich słuchaczy. Z drugą płytą na pewno tak nie będzie, a to dlatego, że od niedawna panuje moda na reggae, ale nie będę o tym mówił, bo to temat do dłuższej dyskusji.

Jaka jest ta druga płyta?

Połowa utworów śpiewana jest po polsku, a druga połowa po angielsku, gdyż bardzo lubię śpiewać w tym języku, a z hiphopowcami nie za bardzo mogę, bo nie pasuje. Starałem się przekazać w tekstach to, co siedzi w mojej głowie. Na pewno nikt prawie do nieba mnie nie zabrał, nie spadł na mnie złoty deszcz, ani wiele innych dziwnych rzeczy mi się nie przydarzyło. Mówię o moich doświadczeniach, przeżyciach, emocjach.

Tytuł płyty, "Mental Revolution", głęboko odnosi się do wartości rasta, do filozofii wschodu, do buddyzmu. Dzięki tym rzeczom zacząłem mieć dystans do samego siebie i do całego świata, a teraz chcę to przekazać innym. Druga płyta Indios Bravos właśnie to ze sobą niesie: świadomość, wyzwolenie, które staram się przekazać w bardzo przestępny sposób, żeby dotarło do wszystkich słuchaczy.

Ukaże się teledysk promujący tę płytę?

Tak, ukaże się klip. Na razie kręcimy fragmenty naszych koncertów na cyfrówkę, żebyśmy później mogli je wykorzystać w naszym teledysku. Wiesz, żeby zrobić naprawdę dobry wideoklip trzeba mieć pieniądze - zatrudnić reżysera, wypożyczyć porządny sprzęt. My tej kasy na razie nie mamy, ale myślę, że z czasem znajdziemy jakichś sponsorów i powstanie naprawdę fajny teledysk.

Planowałeś zaprezentować pierwszą płytę Indios Bravos na zachodnim rynku. Udało ci się to zrealizować?

No, niestety nie, z pierwszą płytą nie udało nam się uderzyć na ten rynek. Ale od czasu wydania tej płyty nawiązaliśmy wiele kontaktów, więc w tej chwili drzwi są dla nas trochę bardziej otwarte. Poza tym myślę, że jeżeli drugi album okaże się ciekawym produktem dla odbiorców w kraju, to może uda się wydać płytę za granicą i zrobić reedycję pierwszej płyty, której już nigdzie nie można kupić.

Od zawsze słuchasz reggae, czy ktoś naprowadził cię na tę drogę?

Od zawsze na pewno nie, chociaż jak byłem mały, to jedną z moich ulubionych piosenek był "Bananowy song", który ocierał się trochę o reagge (śmiech). Generalnie moim nauczycielem reggae jest Piotr Banach, to dzięki niemu zacząłem się interesować korzeniami tej muzyki i wszystkim, co jest z nią związane. Poza tym to właśnie z Piotrkiem po raz pierwszy zaśpiewałem reggae. Oczywiście wcześniej też występowałem, na przykład z zespołem grając bluesa, ale dopiero dzięki Banachowi zrozumiałem, co tak naprawdę mi się podoba.

Czym jest dla ciebie reggae?

Przede wszystkim muzyką, która oprócz tego, że mi się strasznie podoba i niesie zajebistą treść, jest wzorcem postępowania i życia. Tak samo jak hip hop dla wielu to nie tylko słuchanie rapu, ale jeszcze break dance czy graffiti, czasopisma i imprezy, tak samo dla mnie reagge jest fundamentem mojej postawy. Bardzo ważną dla mnie wartością i tym co ze sobą niesie: pokój, tolerancję, miłość, poza tym ta muzyka daje mi poczucie niezależności. Ja czuję się uczniem i nauczycielem, naczyniem, które przenosi to, czego się nauczyło, aby inni mogli z niego czerpać.

Śpiewasz: "Walcz o prawdę, bo prawo masz". W jaki sposób ty walczysz o prawdę?

Wydaje mi się, że to nie jest otwarta walka z polityką, władzą, korupcją, ponieważ nauczyłem się podchodzić do tego wszystkiego z dystansem. Oczywiście, że jestem przeciwko temu co złe, zakłamane i fałszywe, ale nie mówię o tym na okrągło. Kiedy mam taką potrzebę to przekazuje to, ale nie tylko na tym polega muzyka - żeby mówić jak źle jest w naszym państwie. Ja walczę, pokazując to, co jest dobre dookoła mnie, co jest pozytywne i dodaje energii.

Jak myślisz - gdybyś nie robił reggae, czym byś się zajmował?

Nie wiem, jestem artystą, więc pewnie moje życie jest ściśle powiązane ze sztuką. Pożyjemy, zobaczymy. Jestem swoim własnym uniwersytetem i sam wystawię sobie kiedyś dyplom.

Czy myślisz że polskie reggae - na przykład w twoim wykonaniu - ma szansę zaistnieć na europejskim rynku?

Na pewno mam nadzieję, że to co robię w życiu będzie się wybijało ponad przeciętność i zostanie zauważone przez innych. Myślę, że ogólnie reggae ma duży potencjał, nieważne czy jamajskie, francuskie, niemieckie czy polskie - każde niesie jakiś przekaz. Teraz ta muzyka stała się wszędzie bardzo popularna, a to głównie z tego powodu, że jest ona po prostu podana na tacy tym, którzy nie mieli z nią styczności. Prawie wszędzie na Ziemi można było usłyszeć o Seanie Paulu - nie da się przejść obok tego obojętnie.

Marley powiedział kiedyś: "Reggae będzie rosło tak długo, aż znajdzie swoich prawdziwych odbiorców" i myślę, że ten moment właśnie nastąpił. Ja się uważam za prawdziwego odbiorcę. Jestem białym kolesiem, który słucha Boba Marley'a i oddaje cześć Selassiemu, nie dlatego, że jest dla mnie Bogiem, ale dlatego, że dostałem od tej muzyki bardzo dużo. A wracając do tematu, uważam, że reggae już jest bardzo popularne, bo dużo się wokół niego dzieje. Mam nadzieję, że Indios Bravos też uda się dotrzeć do tych słuchaczy, którzy wcześniej nie mieli z nami kontaktu i jakoś się do tego ustosunkują.

Pracujesz nad swoim głosem?

Staram się codziennie śpiewać. Nie ćwiczę gam, ale puszczam sobie jakąś muzyczkę, czasami jest to moja muzyka, czasami są to jakieś płyty reggae'owe, które mi się podobają i jadę np. z Gentlemanem. To jest zaje***te, bo cały czas trenuję głos i jestem przygotowany na występ przed publicznością. Kiedy tydzień przed koncertem codziennie po 3, 4 godziny gram, to w dniu imprezy znacznie lepiej śpiewam, bo mój głos jest bardziej wyćwiczony.

Chodziłeś do jakiejś szkoły muzycznej, czy sam uczyłeś się śpiewu?

Przez pewien czas pobierałem lekcje, ale to nie było to, czego oczekiwałem. Mówię tu o Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie będąc na wydziale muzyki rozrywkowej, cały czas skupialiśmy się na jazzie, który był tam priorytetem. Ja nie lubię zamykać się tylko w jednym gatunku muzycznym, a niestety tutaj to było wręcz wskazane, więc zrezygnowałem i sam zacząłem się uczyć.

Wspominałeś wcześniej, że twoim idolem jest Bob Marley, a oprócz niego?

Piotrek Banach, Gentlemen, no i na pierwszym miejscu oczywiście Marley.

Dlaczego akurat oni?

Bob Marley - za całe jego życie, jestem pełen podziwu dla tego, co dokonał człowiek mieszkający w domu z tektury. On zrobił więcej dla Jamajczyków, niż niejeden polityk w historii Jamajki. Zresztą ludzie właśnie jego chcieli słuchać i jemu ufali, bo mówił o życiu - o biedzie, o miłości, o tolerancji. Natomiast jeśli chodzi o Banacha, to tak jak już mówiłem, bardzo wiele się od niego nauczyłem i jemu po części zawdzięczam to, jaki i kim jestem.

A Gentleman? On jest genialnym przykładem na to, że biali dają radę. Mistrz!

Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu?

Samorealizacja, zawsze pozwalałem na to, żeby rzeczy działy się same. Chcę śpiewać i staram się to realizować coraz lepiej, dla siebie i dla innych. Ja tak bardzo kocham reggae, że po prostu muszę je tworzyć (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: śmiech | Bob Marley | muzyka | deszcz | złoty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy