Reklama

"Nie chodziło o jakiś trick"

Garou, wokalista pochodzący z Kanady, swoją karierę zaczynał jako członek grupy grającej covery The Beatles. W 1999 roku wystąpił w przedstawieniu "Notre Dame de Paris", które odniosło ogromny sukces we Francji. Na fali popularności musicalu zdecydował się nagrać własną płytę. Podczas prac nad albumem "Seul" pomagały mu takie sławy, jak Bryan Adams, Luc Plamondon, Richard Cocciante i Aldo Nova. W jednym z singlowych utworów gościnnie zaśpiewała sama Celine Dion. Z okazji premiery nowej wersji jego debiutanckiej płyty, z Garou, o współpracy z wykonawczynią przeboju "My Heart Will Go On", miłości i cygańskim życiu, rozmawiał Jan Kulig z radia RMF FM.

Jesteś gwiazdą we Francji i w kanadyjskim Quebeku, niemniej w Polsce póki co jeszcze nie jesteś bardzo popularny. Możesz więc na początek przedstawić nam siebie...

Nazywam się Garou, nie lubię słowa gwiazda, ale cóż robić - już tak mi się przytrafiło. Wszystko przez musical, w którym występowałem. Wystawiany był on w Paryżu od 1999 roku, nazywał się "Notre Dame de Paris" [na motywach "Nędzników" Wiktora Hugo - przyp. red.] i odniósł niesamowity sukces we Francji. Dzięki niemu ludzie mnie poznali, a grałem w nim rolę Quasimodo, potem na fali popularności musicalu mogłem nagrać płytę. Co więcej, udało mi się ją zrealizować z ekipą Celine Dion, której członkowie zdecydowali się wyprodukować album innego artysty niż Celine i pracować z nim. Stwierdzili, że mogą wesprzeć rozwój międzynarodowej kariery kogoś innego; ba, to właśnie Celine zaproponowała mi współpracę. Z trudem mógłbym jej odmówić. Zatem dostałem niesamowitą szansę współpracy z wielkimi już przy pierwszej płycie. Duży budżet, szeroka współpraca - i to wszystko już przy pierwszej płycie. Jestem z tego bardzo dumny, powstał nawet duet z Celine Dion, dzięki któremu można o mnie usłyszeć także u was, w Polsce.

Reklama

Co chcesz przekazać swoją muzyką?

Mmmm... Jeżeli chodzi o teksty, to wiele z nich dotyczy miłości. Śpiewam dużo piosenek z tekstem na ten temat - z tym, że zawsze jest on prezentowany w inny sposób. Czasami mowa jest o tym, że "L'amour est violent" - miłość jest gwałtowna, że rozdziera serce, czasami - jak w utworze "Seul", śpiewam o samotności, w nieco innym duchu. Muzyka śpiewanych przeze mnie piosenek jest pisana przede wszystkim na scenę. Kiedy wybieram dany utwór, myślę o scenie - chcę, by ludzie na koncercie marzyli, by się ruszali, by dobrze się bawili. Korzystam przy tym z uprzejmości wyświadczonej przez wytwórnię płytową, która zgodziła się, bym nagrał utwory wykonywane w różnych stylach. Na przykład "Gitan" - w stylu jakby nieco bardziej latynoskim, jest też rhythm'n'blues - "Criminel" czy "Gambler", są ballady, co jest o tyle dobre, że we Francji ballady się podobają. To dobrze, że moje piosenki tak różnią się od siebie, bo razem tworzą spektakl, o którym mogę powiedzieć, że nie przypomina za bardzo linii prostej, a kolejne występy nie są do siebie podobne. Mamy możliwość, by trochę poszaleć na koncertach.

"Sous le vent" to najbardziej znana w Polsce twoja piosenka...

...i jedyna, jak mogę się domyślać... (śmiech)

A wcale niekoniecznie, bo "Gitan" czy "Je n'attendais que vous" także mogą stać się u nas hitami... Ale wracając do "Sous le vent" - proszę opowiedzieć o tej piosence. Jak to się stało, że zaśpiewałeś z Celine Dion, co myślałeś śpiewając ten utwór, co o nim sądzisz?

To, co mi się podobało, to praca z zespołem Celine. Ona sama była właśnie na wakacjach, nie była niczym zajęta i siedziała w domu. Na pewno zasłużyła sobie na urlop - po osiemnastu latach pracy bez przerwy. Kawał czasu. Nie śmiałem nawet pytać, czy coś by z tego wyszło... Co ciekawe, "Sous le vent" to jedna z trzech pierwszych piosenek, które nagrałem sam, solo. Początkowo był to utwór napisany na jeden głos. Po nagraniu wysłałem go Rene i Celine, by posłuchali efektu pracy w studio i powiedzieli, co sądzą na jego temat. Rene, mąż i menedżer Celine, oddzwonił do mnie i powiedział, że Celine uwielbia tę piosenkę, cały czas śpiewa ją w domu i chciałaby wiedzieć, czy moglibyśmy nagrać ją razem. Zatem wróciliśmy do studia, faktycznie nagraliśmy utwór od nowa, tak by Celine mogła zaśpiewać w swojej skali - i powstał duet. Nie chodziło o jakiś trick marketingowy - Celine miała ochotę zaśpiewać tę piosenkę - spodobała się i już. Na początek była tam partia gitary, a my przyglądaliśmy się, czy będzie pasowała, czy nie. Oboje mieliśmy dużo frajdy, śmialiśmy się, Celine z uśmiechem na ustach powiedziała, że ma dość wakacji, dość urlopu. W związku z czym weszliśmy jeszcze raz do studia, by nagrać "Sous le vent" tak, jak brzmi teraz.

"A Gitan" - "Cygan"?

Powiedziałbym, że to piosenka, w której najwięcej mówi się o mnie samym. Usłyszałem muzykę napisaną przez pewnego Włocha, który nazywa się Romano Musumarra. Obok mnie stał Luc Plamondon, twórca musicalu "Notre Dame de Paris", w którym występowałem, autor połowy tekstów na mojej płycie. Zanuciłem sobie pod nosem, ot tak "Gitan, na na na - na na na..." i poprosiłem Luka, by napisał słowa do tej melodii. Powiedziałem, o czym ma być ten tekst - o wolności, o tym, co ze mnie stworzy zawód, który uprawiam... O tym, że zawsze chciałem być wolny, żyć jak Cygan, wraz z muzykami, bawiąc się i przemieszczając się z miasta do miasta... Powinienem mieć prawa autorskie do tej piosenki (śmiech)!!! Tak naprawdę, to powiedziałem Lukowi, by podłubał jeszcze przy słowach - "żitan", "zuwan", "siwan" i tak dalej. Na koniec powstało to, co powstało - i jest to utwór, który najbardziej lubię na tej płycie.

"Je n'attendais que vous" - "Czekałem tylko na ciebie", czy też "Czekałem tylko na was"?

Początkowo nie wiedziałem dla kogo śpiewam - a to dlatego, że tekst tej piosenki jest dość otwarty i może nie rozwodniony, ale mimo wszystko dość abstrakcyjny. Najpierw zaśpiewałem ją dla mojej dziewczyny, po czym pomyślałem o publiczności, o scenie, o tym, co by się na niej działo, o pięknie tego utworu, o tym, co by było, gdybym nim rozpoczynał koncert... Już ją słyszałem, już widziałem publiczność... Pięknie. Kiedy nagrywałem "Je n'attendais que vous" w studiu, nie wiedziałem jeszcze, że moja dziewczyna jest w ciąży - teraz mam małe dziecko... Tymczasem podczas sesji akustyk miksujący piosenkę w studiu w Los Angeles, musiał nas opuścić, by pojechać do szpitala do żony, która właśnie rodziła. Słucham brzmienia, a on do mnie podchodzi i mówi: "Przepraszam, muszę pojechać, I gotta go, I gotta meet my son, przepraszam, muszę wyjść, muszę zobaczyć mojego syna". To mnie bardzo zainspirowało, myślałem o tym, co powiedział i proszę - to samo mnie spotkało parę miesięcy później.

Córka. Jaka jest twoja córka ?

Ma siedem miesięcy, zaczynają jej wyrastać pierwsze ząbki, cały czas się śmieje... To na pewno mała, szczęśliwa dziewczynka... Zawdzięcza to prawdopodobnie swoim rodzicom, mam przynajmniej taką nadzieję. Ale jeśli o nią chodzi, jest małą, radosną dziewczynką.

A jej matka?

Jej matka... (śmiech) Jej matka sprawia, że to ja się śmieję cały czas. Jej matka jest Szwedką, jest wyjątkowa... Jestem w niej zakochany.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: Notre Dame | seul | piosenki | śmiech | Notre Dame | paris | matka | Celine Dion
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy