Reklama

"Najpopularniejszy zespół karaoke na świecie"

Fińscy wiolonczeliści z grupy Apocalyptica zyskali popularność za sprawą własnych wersji nagrań Metalliki, nagranych na debiutanckiej płycie "Apocalyptica: Plays Metallica By Four Cellos" (1996). Od trzeciego albumu "Cult" (2000) muzycy nagrywają już wyłącznie autorski materiał. Na początku lutego 2005 roku ukazała się ich piąta płyta, zatytułowana "Apocalyptica". W ramach jej promocji grupa wystąpiła w katowickim "Spodku" grając przed niemieckim zespołem Rammstein. Z tej okazji Michał Boroń rozmawiał przy dziennikarskim okrągłym stole z Perttu Kivilaakso o trasie z Rammstein, nowym albumie, pracy z Davem Lombardo, planach na przyszłość i rywalizacji Jaane Ahonen - Adam Małysz.

To trochę nietypowe, że zagracie dwa koncerty w tym samym miejscu, w przeciągu niespełna trzech tygodni?

Tak, myślę że to przeznaczenie. Jako pierwszy mieliśmy zaklepany udział w Metalmanii, a nasz udział w trasie z Rammstein jest trochę przypadkowy. Dopiero pod koniec grudnia, na miesiąc przed tym tournee, usłyszeliśmy o możliwości wzięcia w nim udziału. To wspaniała zabawa móc grać wspólną trasę z tymi facetami. Dlatego ponownie jesteśmy tu, w Polsce.

Czy możesz nam opowiedzieć coś o nowej płycie?

Reklama

Nowy album to następca dwóch wcześniejszych. Z "Cult" wzięliśmy kierunek komponowania utworów, a w stosunku do "Reflections" uczyniliśmy dalszy krok w kierunku wykorzystania perkusji. Chcieliśmy rozwinąć rytmiczną stronę i stworzyć muzykę, która być może jest łatwiejsza do słuchania.

Na płycie "Apocalyptica" chcieliśmy też ponownie uzyskać brzmienie tak dobre, jak to tylko możliwe. Mieliśmy już dość brzmienia "zorientowanego na wiolonczele". Oczywiście technika nagraniowa cały czas idzie do przodu, więc my też mogliśmy uzyskać lepsze brzmienie. Może rozwinęliśmy się również jako kompozytorzy, dlatego zdecydowanie uważam, że to nasza najlepsza do tej pory płyta.

Na albumie pojawiły się też wstawki wokalne.

Lauri [Ylonen, wokalista The Rasmus - przyp. red.] i Ville [Vallo, lider H.I.M. - przyp. red.] to nasi dobrzy znajomi, gdzieś od 10 lat. Biznes muzyczny w Finlandii jest raczej nieduży, wszyscy się ze sobą znają. Z Ville i Laurim rozmawialiśmy już od dłuższego czasu o możliwej współpracy. Szanujemy wzajemne dokonania, bo lubimy muzykę ich zespołów.

Ostatniej jesieni mieliśmy okazję spotkać się z nimi i wtedy skomponowaliśmy utwór "Bittersweat". To był pomysł Ville'a, by w tym utworze nagrać duet dwóch męskich głosów. Tego typu duety raczej rzadko się spotyka. Mieliśmy dużo radości i zabawy przy nagrywaniu tego utworu.

Zawsze mieliście ciekawe, nietypowe tytuły utworów. Co oznacza "Quutamo" i "Ruska"?

"Ruska" to taki czas w Laponii, kiedy jesienią liście drzew stają się brązowe, to "brązowa pora" roku. A "Quutamo"? To śmieszna historia, bo "kuutamo", przez "k" oznacza po fińsku "światło księżyca".

A "quutamo" to taki żart, bo nie mam pojęcia, co to słowo znaczy. Często tak mamy, bo wybór tytułów dla naszych utworów jest jedną z trudniejszych rzeczy, ponieważ instrumentalne utwory nie mają za sobą jakiś historii, które by opowiadały.

Z reguły tak jest, że na dzień przed zakończeniem pracy nad płytą, w wielkim pośpiechu, gdy okładki mają jechać do drukarni, mamy z tym wielki problem: O mój Boże, przecież my wciąż nie mamy tytułów! Moim zdaniem tytuły instrumentalnych utworów nie powinny zbyt dużo mówić o danej piosence, ponieważ słuchacz ma swoją wolną wyobraźnię i tworzy własne wyobrażenia na jej temat.

Jak kontaktowaliście się z Davem Lombardo w ramach waszej współpracy? Wysłaliście mu płytkę z mp3, a on wam odesłał nagrane swoje partie, czy kontaktowaliście się przez internet, a może pojechaliście do niego do Stanów?

Na płycie "Reflections" Dave Lombardo zagrał w pięciu utworach i wtedy faktycznie tak było, że wysłaliśmy mu mp3, bo nie mieliśmy czasu, by pracować razem w studio. Ale w przypadku tej płyty było jaczej - Slayer niedawno grał koncert w Helsinkach. Przed nim mieli dzień wolny i dzięki temu mogliśmy się spotkać w studiu "Finnvox".

To była wspaniała sprawa, móc zobaczyć Lombardo we własnej osobie pracującego w studiu. Chciał usłyszeć ten utwór, "Betrayal", co najmniej setki razy, zanim usiadł za bębnami. Musiał wszystko dokładnie przemyśleć, zanim przystąpił do pracy. Pozostałe partie perkusji nasz koncertowy bębniarz, Mikko Siren, nagrał w Berlinie.

Mógłbyś opisać prace nad teledyskiem do pierwszego singla "Bittersweat"?

To była ciekawa sprawa. Wisieliśmy do góry nogami jakieś 6-7 metrów nad ziemią. To było okropne, chyba najgorsza rzecz, jaką robiłem z wiolonczelą w moim życiu. Próbowałem dodatkowo jeszcze robić headbanging.

Przy każdym kolejnym teledysku staramy się grać w coraz dziwniejszych sytuacjach. Tak jak było np. przy klipie "Seemann" z Niną Hagen, który nagrywaliśmy na morzu. A teraz graliśmy w bagnie, gdzie chyba tkwiliśmy z 10 godzin. Następny klip być może powstanie w przestrzeni kosmicznej (śmiech).

Czy klasyczne wykształcenie pomaga ci czy raczej cię ogranicza? I co o waszej muzyce sądzą profesorzy z uczelni Sibelius Academy?

Niektórzy z nich mają bardzo wąskie patrzenie na muzykę i uważają, że gwałcimy starą, dobrą tradycję muzyki klasycznej. Ale to ich problem, bo my właśnie chcemy to robić (śmiech).

Na szczęście większość z ludzi z otwartymi głowami, nawet ci, którzy nie lubią ciężkiej muzyki, mówią, że to, co robimy, jest w porządku, że jest to profesjonalne i za to nas szanują.

Czy nagrywając swoją wersję "Seemana" z Niną Hagen myśleliście, że zagracie kiedyś wspólną trasę z Rammstein?

Wtedy jeszcze nie. Nina Hagen poprosiła nas o zrobienie tej piosenki. Kiedy usłyszeliśmy demo z jej wersją, od razu zakochaliśmy się w tym utworze. Pomyśleliśmy: Wspaniale, zróbmy to!.

A co do współpracy z Rammsteinem, to oni usłyszeli naszą wersję, przeczytałem też wywiad z Tillem [Lindemanem, wokalistą Rammsteina - przyp. red.], w którym bardzo pozytywnie się o niej wypowiadał. W Niemczech jesteśmy w tej samej wytwórni płytowej i zebranie nas razem było stosunkowo łatwe.

Czy lubicie skoki narciarskie? Jak oceniacie rywalizację fińsko-polską Janne Ahonen kontra Adam Małysz?

Tak, ale sam oczywiście nie skaczę (śmiech). Za bardzo boję się wysokich miejsc. Teraz jesteśmy w trasie, więc za bardzo się nie orientuję, kto ostatnio wygrał. Od zeszłego roku Janne Ahonen jest niepokonany i wygląda na to, że nikt nie jest w stanie mu się przeciwstawić. Oczywiście, że to dobrze, bo Janne Ahonen zawsze był tym drugim. Za Peterką, Małyszem, niemieckimi skoczkami, Austriakami.. Prawie od 10 lat był zawsze drugi, ale w tym roku to on jest najlepszy. To wspaniała rzecz.

Co sądzisz o muzycznej scenie w swoim kraju?

Heavymetalowa scena w Finlandii jest naprawdę silna. Wydaje mi się, że to dlatego, że jesteśmy młodym narodem i nie mamy zbyt dużej swojej muzycznej tradycji. W muzycznym świecie zawsze byliśmy trochę z tyłu za resztą Europy. Myślę, że to przez to nie mamy zbyt wielu popowych wykonawców znanych na całym świecie.

Chyba w popie jesteśmy obecnie na poziomie lat 70. ubiegłego wieku. Przez to jest miejsce dla ostrzejszej muzyki. Wpływ na mentalność ludzi ma także mroźny klimat i ciężkie zimy. Przez to popularna jest ciężka muzyka trafiająca do ich serc.

Na singlu "Wie Weit" znalazły się francuska (z Manu z Dolly), angielska i niemiecka (z Martą Jandovą z niemieckiej grupy Die Happy) wersja "Quutamo". Na płycie francuska wersja, jako "En Vie", jest ukrytym utworem. Nie wiesz, czy angielska lub niemiecka wersja trafi na płyty w innych krajach, czy będzie tylko na singlu?

Nie mam pojęcia (śmiech). Chyba powinieneś zapytać ludzi z naszej wytwórni płytowej. Niemiecka wersja "Quutamo" została nagrana na potrzeby konkursu Bundesvision, niemieckiej Eurowizji. Z pomysłem jej zagrania z udziałem wokalistki Die Happy wyszła nasza wytwórnia. Z kolei francuski oddział Universalu chciał mieć swoją wersję.

Może macie jakąś dobrą wokalistkę? Śmiejemy się, że nagramy ją we wszystkich wersjach językowych. Eros Ramazzotti, Laura Pausini we Włoszech i tak dalej..

Jak zamierzacie rozwiązać problem grania koncertów z perkusją?

Mamy koncertowego bębniarza, Mikko Siren, który nagrał także pozostałe partie na płycie "Apocalyptica". Grał z nami już dwa lata temu. To naprawdę świetny i zwariowany koleś, a przy tym znakomity perkusista. Nie chcemy przyjmować kolejnych muzyków na stałe, bo z Eikko Toppinenem i Paavo Lotjonenem łączy nas więź przyjaźni. A na koncertach gramy z reguły w piątkę, z jeszcze jedną wiolonczelą. Ale w zespole jest nas trójka.

Jakie macie plany na przyszłość? Więcej utworów z wokalami, z perkusją, może z innymi instrumentami? A może wrócicie do nagrań tylko z wiolonczelami?

Jeśli chodzi o przyszłość, to na razie nie potrafię zbyt wiele powiedzieć. Mam jedynie nadzieję, że uda nam się przeżyć ten rok, bo do grudnia mamy w planie ze 150-160 koncertów, więc to może być najtrudniejszy rok w naszym życiu. Podczas wiosennych koncertów chcemy nagrać DVD.

Jak na razie mamy trzy albumy z własnymi kompozycjami, ale zawsze dużo radości sprawia nam granie kawałków np. Metalliki. Nieraz tak było, że ludzie tak głośno śpiewali na naszych koncertach, kiedy graliśmy "Enter Sandman", "The Unforgiven", albo jeszcze coś innego, że nie było słychać muzyki. Śmialiśmy się, że jesteśmy najpopularniejszym zespołem karaoke na świecie (śmiech).

Myślę więc, że w przyszłości będzie robić obie te rzeczy - nagrywać własne utwory i przeróbki.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Apocalyptica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy