Reklama

"Muzyka Północy"

Fińska Sonata Arctica narodziła się w małym miasteczku Kemi, położonym na północnym wybrzeżu Morza Bałtyckiego, kilkadziesiąt kilometrów na południe od koła podbiegunowego. Po kilku latach istnienia i wydaniu czterech albumów, zespół jest uważany za jednego z czołowych przedstawicieli nurtu określanego mianem power metal. Grupę wymienia się w jednym rzędzie obok takich wykonawców, jak Stratovarius czy włoski Rhapsody. Sukces formacji sprawił, że wyciągnęły po nią ręce duże wytwórnie. Pod koniec 2003 roku Sonata Arctica podpisała kontrakt z niemiecką firmą Nuclear Blast. Kilka tygodni przed wydaniem czwartego albumu "Reckoning Night", promujący go singel "Don?t Say A Word" znalazł się na pierwszym miejscu fińskiej listy przebojów.

W związku z premierą nowej płyty Maciej Bury umówił się na rozmowę z wokalistą grupy Tony Kakko. Gawędzili o pracach nad najświeższym wydawnictwem Finów, miejscami zabawnej historii zespołu, primaaprilisowych żartach i Japonii. Frontman Sonata Arctica wyjaśnił także, dlaczego pisanie o ludzkich emocjach jest ciekawsze niż pisanie o księżniczkach i latających smokach.

Poprzednia płyta Sonata Arctica, "Winterheart?s Guild", odniosła sukces artystyczny i komercyjny. Czy ta świadomość ułatwiała czy utrudniała prace nad nowym albumem?

Reklama

Wiem, że oczekiwania związane z nową płytą były większe niż w przeszłości, ale my nigdy, także tym razem, nie czuliśmy presji. Będąc muzykiem musisz uodpornić się na dopływający z zewnątrz nacisk. On odbiera komfort pracy. Gdybyśmy ugięli się przed presją, oznaczałoby to, że komponujemy wedle ustalonych przez kogoś innego warunków. A my piszemy płyty żywiołowo.

Nie mamy planu, żadnego szkicu nowych utworów, projektu płyty ani niczego takiego. Zaczynamy grać i patrzymy co z tego wyniknie. Zawsze tak pisaliśmy i zawsze nasi fani byli zadowoleni, więc dlaczego mielibyśmy to zmieniać?

Niczego nie sugeruję, ale niektóre zespoły odczuwają presję np. ze strony wytwórni...

Znam niektóre z tych zespołów. Wiesz, ja nigdy bym się nie zgodził na układ, w którym firma fonograficzna decyduje o kształcie twojej płyty. Podczas jakiegoś wywiadu dziennikarz zapytał mnie, czy nie odczuwamy nacisku ze strony fanów. Otóż nie. Nie zrozum mnie źle: fani są niezwykle istotnym elementem tego wszystkiego, dla nas także są bardzo ważni. Ale nie możesz słuchać fanów, bo każdy z nich ma odmienną opinię.

Opinia jest jak d**a, każdy ma swoją (śmiech). I gdyby zespół chciał nagrać płytę, która próbowałaby pogodzić te często sprzeczne opinie, taki zespół popełniłby artystyczne samobójstwo.

Jak przebiegała sesja nagraniowa nowej płyty?

Niektóre utwory wymagały wielu prób, zanim je ostatecznie zarejestrowaliśmy. Pod tym względem była to chyba najbardziej wymagająca płyta. Strasznie się natrudziliśmy nagrywając kawałek "Blinded No More". Przed wejściem do studia mieliśmy bardzo szczegółowy szkic tego utworu, który potem, podczas sesji, przerabialiśmy wielokrotnie. Nie było łatwo harmonijnie połączyć te wszystkie zmiany tempa, różne odmiany wokalu, rozmaite brzmienia gitar, trudne, skomplikowane solówki, rozbudowane klawisze. Ale trud się opłacił, utwór jest wspaniały!

Produkcja nowej płyty jest doskonała. Dźwięk jest idealny, brzmienie selektywne, proporcjonalne. Wszystko jest doskonale słyszalne, każdy szczegół jest tak dopieszczony, że prawie przeprodukowany. Zespoły powermetalowe przyzwyczaiły nas już do równie bezbłędnego brzmienia. Nie sądzisz jednak, że tak poprawny dźwięk może stać się w końcu nużący?

Jest to prawdopodobne. Produkcja "Reckoning Night" w zasadzie nie różni się od poprzedniej płyty, może jest jedynie nieco bardziej brutalna. Pracowaliśmy z doskonałymi inżynierami dźwięku, których celem jest dążenie do stworzenia idealnego brzmienia. Można je nazwać przeprodukowanym. Ja osobiście jestem bardzo zadowolony z uzyskanego efektu, wydaje mi się, że dźwięk jest bardziej organiczny niż poprzednio.

Nowa płyta, mimo większych czy mniejszych zmian, ma ten sam, charakterystyczny dla Sonata Arctica feeling. Czy to znaczy, że odnaleźliście już swój własny styl?

Na poprzedniej płycie po raz pierwszy Sonata Arctica zabrzmiała tak, jak powinna brzmieć. Nasza muzyka stała się rozpoznawalna. Cieszę się, że to zauważasz, gdyż celem każdego muzyka i artysty powinno być właśnie stworzenie czegoś odrębnego, własnego, niepodrabialnego, nieodmiennie kojarzonego tylko z nim. Jestem szczęśliwy, że nam się to udało.

A z punktu widzenia współtwórcy - jakie są główne różnice między "Winterheart?s Guild" oraz nowym albumem "Reckoning Night"?

Nowa płyta jest kontynuacją, zaczyna się w tym miejscu, gdzie skończyła się poprzednia. "Reckoning Night" wyrasta z naturalnej ewolucji. Nowy album jest mroczniejszy, cięższy, trochę bardziej progresywny.

Krótko mówiąc - jest agresywniejszy.

Właśnie. Dla mnie największym zaskoczeniem są słyszalne tu i ówdzie partie progresywne. Kto zdecydował się wzbogacić o nie nową płytę?

My wszyscy i każdy z nas z osobna. W trakcie pisania albumu okazało się, że delikatna progresja może wyjść albumowi na dobre. Nikt tego nie planował.

W nagrywaniu płyty po raz pierwszy uczestniczył wasz klawiszowiec. W jaki sposób jego udział wpłynął na ostateczny kształt nowego albumu?

Jego rola podczas komponowania była niewielka, ale miał duży wpływ na aranżacje. On zaproponował użycie organów Hammonda. On wniósł pewne oldschoolowe elementy, z którymi normalnie nie jesteśmy kojarzeni. Współpraca z nim w studiu była nie tylko przyjemna, ale przede wszystkim owocna.

W dzienniku z sesji nagraniowej "Reckoning Light" wyczytałem, że zamierzacie nagrać kilka przeróbek...

W studiu nagraliśmy dwie przeróbki. Jedna z nich znalazła się na singlu "Don?t Say A Word", promującym nową płytę. Nagraliśmy nową wersję utworu Depeche Mode "The World In My Eyes". Dla wielu naszych słuchaczy może ona być zaskakująca. Nie chcieliśmy, aby zabrzmiała ona jak normalny utwór Sonata Arctica, nadaliśmy jej bardziej industrialną muzyczną szatę.

Na wersji EP "Don?t Say A Word" znajduje się zaś druga przeróbka. Tym razem chodzi o kawałek "Two Minds One Soul", pochodzący z repertuaru australijskiej grupy Vanishing Point. Wraz z nimi oraz Gamma Ray graliśmy w przeszłości koncerty. Zaprzyjaźniliśmy się. Uważam, że są fajnymi kolegami, tworzą znakomity zespół i grają wspaniałą muzykę. Wierz mi, zasługują na znacznie większą popularność niż ta, którą cieszą się w Europie. Pomyśleliśmy, że nagrywając przeróbkę jednego z ich numerów pomożemy im. Możemy uczynić ich zespołem bardziej znanym w Europie. A "Two Minds One Soul" jest świetnym kawałkiem.

Utworem zamykającym nową płytę jest delikatny, epicki, na wpół akustyczny "Shamandalie", który drastycznie różni się od pozostałych numerów. To już tradycja Sonata Arctica, że na każdej płycie słuchacze odnajdują heavy metalową balladę...

To prawda. Tyle że w przeszłości na naszych płytach były zazwyczaj dwie ballady. Tym razem jedna, wieńcząca płytę. Chcieliśmy, aby zakończenie tak ciężkiej i agresywnej płyty było przyjemne, miłe, subtelne... Oferowało relaks.

Jak już powiedziałem, na naszych poprzednich płytach zawsze były ballady i ludzie bardzo je polubili, przyzwyczaili się do tego. Nas także cieszy nagrywanie takich spokojnych utworów, więc postanowiliśmy zrobić to ponownie.

"Shamandalie" jest tylko pozornie ostatnim utworem płyty. W rzeczywistości "Reckoning Night" kończy ukryta piosenka-eksperyment, instrumentalny jamming na tamburynie, bębenkach i gitarze. Słuchacze już zdążyli się przyzwyczaić, że na każdym albumie znajduje się taki ukryty utwór, nigdy jednak nie był on tak rozbudowany.

Ten utwór to swego rodzaju jamming session. Po ciężkim dniu w studiu ja i nasz klawiszowiec Henrik postanowiliśmy poeksperymentować i w ten sposób odpocząć. Wszystkie instrumenty, które wymieniłeś, są w tym utworze sztuczne i pochodzą z komputera. Wypróbowaliśmy różne sample, dziwne brzmienia perkusyjne. Tak nam się to spodobało, że w środku ustawiliśmy mikrofon i postanowiliśmy to nagrać. Jamming session jest czymś fantastycznym, zmusza cię do kreatywności, poszukiwania nowych brzmień, czasem wygłupów. Zamieściliśmy to na albumie jako żart.

Zespoły powermetalowe przyzwyczaiły słuchaczy do ścisłego repertuaru tematów, które pojawiają się w ich tekstach. Dominują opowieści oparte na fantastycznych wątkach, legendy o latających smokach, uprowadzonych księżniczkach, cudownych władcach i zaczarowanych krainach. Sonata Arctica nigdy jednak nie uległa tej fascynacji i w tekstach poruszała zgoła odmienne tematy. Dlaczego?

Żadnych latających smoków i potężnych wojowników (śmiech)! Życie ludzkie jest tak obfite w najrozmaitsze wątki, że w poszukiwaniu inspiracji nie trzeba uciekać w krainę fikcji. Nas interesują międzyludzkie relacje i uczucia: miłość i smutek. Zajmujemy się i zawsze zajmowaliśmy się w swoich tekstach pełną skalą ludzkich emocji. Nawet jeśli ten album jest mroczniejszy, ogólny temat rozważań podjętych w tekstach jest ten sam: człowiek i jego uczucia.

Na każdej płycie Sonata Arctica był zawsze jeden utwór, którego tekst mówił o wilkach. Mamy więc kolejną, po nagrywaniu ballad i zamieszczaniu ukrytych utworów na płytach, tradycję, do której przyzwyczaja nas Sonata Arctica...

(śmiech) Zgadza się. Wilk stał się naszą maskotką. Tym razem poświęciliśmy mu utwór "Ain?t Your Fairytale".

Na japońskiej wersji najnowszej płyty w formie bonusa ukaże się utwór "Wrecking The Sphere"...

Ten utwór jest zwyczajnym kawałkiem Sonata Arctica. Zaraz pewnie zapytasz: po co zamieszczać zwyczajny utwór i reklamować go jako bonus?

Pewnie po to, by wywiązać się z umów między wytwórniami.

Tak jest. Możesz je lubić lub nie, mogą być racjonalnie lub nie, ale takie są prawa muzycznego biznesu. Ten kawałek "Wrecking The Sphere" jest bardzo szybki, długi jak na powermetalowy kawałek - trwa prawie siedem minut i bardzo tradycyjny. Tak już jest, że w Japonii nie gra się zbyt często koncertów, więc musisz dać fanom coś wyjątkowego.

Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego fińskie zespoły heavymetalowe tak dobrze sprzedają się w Japonii. Jak myślisz, jaka jest tego przyczyna?

Nie mam pojęcia. Gdy po raz pierwszy pojawiliśmy się w Japonii, mieliśmy na koncie jedną płytę, garść naprawdę wspaniałych utworów, niewielkie doświadczenie, byliśmy bardzo młodzi i dobrze graliśmy na instrumentach. Splot tych czynników okazał się wystarczający, by dobrze sobie radzić na niełatwym przecież japońskim rynku. Wtedy zdobyliśmy rozgłos i od tego czasu podtrzymujemy go efektywną pracą. Myślę, że w wykonywanym przez nas gatunku jesteśmy jednym z najlepiej sprzedających się zespołów w Japonii.

Singel "Don?t Say A Word" zajmuje obecnie pierwsze miejsce na fińskiej liście przebojów. W Finlandii metalowe zespoły bardzo często lądują na pierwszych miejscach rozmaitych zestawień. To chyba jedyne takie miejsce na świecie gdzie metalowcy z łatwością wyprzedzają Bon Jovi, Britney Spears czy Madonnę.

Finlandia ciężkim graniem stoi i już. Tak czy owak, pierwsze miejsce singla "Don?t Say A Word" było dla nas olbrzymim zaskoczeniem. Utwór promujący naszą poprzednią płytę także osiągnął pierwszą pozycję. Tym razem liczyliśmy na trzecie miejsce. Sukces "Don?t Say A Word" jest wspaniałą nagrodą za ciężką pracę, jaką włożyliśmy w nagranie nowej płyty.

"Reckoning Night" jest pierwszą płytą, którą wydajecie pod szyldem Nuclear Blast. Jak oceniasz dotychczasową współpracę z nimi, zwłaszcza w porównaniu z poprzednią wytwórnią Spinefarm?

Nuclear Blast to olbrzymia wytwórnia, być może największa na scenie metalowej. Pracownicy firmy są profesjonalistami. Od kilkunastu dni jeździmy po Europie w ramach kampanii promującej najnowszą płytę. Byliśmy już w Paryżu, Atenach, Madrycie, Mediolanie, teraz jesteśmy Niemczech.

Wszystko jest doskonale zorganizowane, wszędzie udzielamy masy wywiadów i spotykamy się z dużym zainteresowaniem. Nuclear Blast popycha nas do przodu.

Wcześniej mieliśmy umowę z fińską wytwórnią Spinefarm, która nie zapewniała nawet połowy tego, co oferuje Nuclear Blast. Nie mogę narzekać na Spinefarm, robili co mogli, ale wydaje mi się, że Sonata Arctica stała się tak znanym zespołem, że musiała podpisać kontrakt z większą wytwórnią. Myślę, że Nuclear Blast to najlepszy wybór. Jestem przekonany, że tylko dobre rzeczy mogą wyniknąć z tej współpracy.

Miesiąc temu nakręciliście teledysk do utworu "Don?t Say A Word"...

To jest zaj****ty obraz. Nie widziałem jeszcze ostatecznej wersji, gdyż obecnie klip jest na etapie postprodukcji. Z całą pewnością mogę jednak powiedzieć, że będzie to mocna rzecz.

Pomówmy chwilę o historii zespołu. Swoją muzyczna przygodę zaczynaliście pod nazwą Tricky Beans. Kto wymyślił tę zabawną nazwę, która nijak się ma do metalowego zespołu?

To była strasznie śmieszna nazwa. Wymyśliliśmy ją około 1996 roku, gdy zaczynaliśmy grać muzykę. Mieliśmy zagrać koncert i musieliśmy wymyślić jakąś nazwę, aby umieścić ją na afiszu. O ile dobrze pamiętam, mieliśmy taką rockowa piosenkę "Tricky Beans" i dlatego tak samo nazwaliśmy zespół. Po pierwszych koncertach ta nazwa do nas przylgnęła. Potem zmieniliśmy ją na "Tricky Means". Po podpisaniu kontraktu ze Spinefarm, jej przedstawiciele poprosili nas o wymyślenie innej nazwy. I wtedy pojawiło się nowe imię dla zespołu: Sonata Arctica.

Czy należy je interpretować mając na uwadze i muzykę, i pochodzenie zespołu: "sonata" jako pewna klasyczna forma muzyczna, zbudowana według ścisłych prawideł formalnych i kojarzona z muzyka poważną oraz "arctica" wskazująca na pochodzenie muzyków z mroźnej, arktycznej właśnie, Finlandii?

Dokładnie tak. Pochodzimy z dalekiej północy - mieszkamy w malutkim Kemi w okolicach koła podbiegunowego - i tworzymy dźwięki, które wiele zawdzięczają muzyce klasycznej. Ot i dlaczego "Sonata Arctica".

Wkrótce wyruszacie na tournée po Europie, w czasie którego zagracie u boku Nightwish. Plany wspólnej trasy koncertowej z twórcami "Once" istniały dużo, dużo wcześniej. Dlaczego ta trasa dochodzi do skutku dopiero teraz?

Nigdy nam nie odpowiadały terminy.

Kiedy my byliśmy w studiu, Nightwish grał koncerty, a z kolei kiedy oni mieli sesję nagraniową, my byliśmy w trasie. Dopiero teraz w podobnym czasie wydaliśmy płyty i jest czas, by je wspólnie promować podczas występów.

Co sądzisz o sukcesach, które odnosi najnowsza płyta Nightwish "Once"?

Ten zespół zasłużył na nie. "Once" jest fantastycznym albumem.

Na początku roku otrzymaliście nominację do fińskiej nagrody Emma. Co to za wyróżnienie?

Emma jest fińskim odpowiednikiem nagrody Grammy. Nominację do tej nagrody w kategorii: "Najlepsza płyta metalowa" otrzymaliśmy już po raz drugi. Pierwszy raz w 1999 roku, gdy wydaliśmy nasz debiutancki album. Ani wtedy, ani teraz nie udało nam się jednak zdobyć tego wyróżnienia.

Na poprawę humoru po rozdaniu nagród Emma zrobiliście fanom niezły primaaprilisowy dowcip...

Nasz basista był w tym czasie w Japonii na wakacjach. Na internetowej stronie zespołu napisaliśmy, że Marco zaginął i nie daje znaku życia od bardzo dawna. Napisaliśmy, że poszukujemy go. I zaczęła się prawdziwa powódź e-maili i komentarzy od zaniepokojonych fanów, piszących rozpaczliwe wezwania: "Marco, wróć!". Oczywiście szybko wszystko odkręciliśmy.

Na stronie internetowej Sonata Arctica od kilku tygodni toczy się dyskusja dotycząca nielegalnego ściągania plików muzycznych z sieci. Niektórzy zamieszczają zdumiewające refleksje, że nielegalne ściąganie mp3 jest korzystne dla artystów.

Niektóre z tych opinii są absurdalne, wiele jednak zasługuje na uwagę. Pozostaje pytanie: czy kopiowanie plików ma realny wpływ na wyniki sprzedaży? Jestem zdania, że ściąganie mp3 nie obniża tak bardzo sprzedaży metalowych płyt, jak sądzą niektórzy przedstawiciele muzycznego biznesu. Metalowe albumy są czymś wyjątkowym, starannie opakowane, bogato ilustrowane, są prawdziwą gratką dla fanów. Muzycy popowi nie przywiązują aż tak dużej uwagi do graficznej oprawy płyty, więc to oni głównie tracą. Jest trochę prawdy w tym, że ściąganie mp3 jest korzystne dla zespołów. Już spieszę z wyjaśnieniem. Najgorszą formą piractwa, zasługującą na potępienie i karę jest nielegalne ściąganie całych albumów, kopiowanie ich i sprzedaż.

Jeżeli jednak jakiś fan ściąga jeden utwór, aby przekonać się na jego podstawie jaka jest nowa płyta, nie widzę w tym nic aż tak zdrożnego. Uważam, że nasi najbardziej oddani fani ściągają nasze utwory z sieci, ale potem i tak kupują płytę.

Muzyka jest tylko częścią tego, co zespół przekazuje swoim słuchaczom. Wielu jest przywiązanych do czarnych płyt i chociaż kopiują mp3 to i tak kupią dla siebie płytę analogową. Dojrzali słuchacze są świadomi, że jeśli wszyscy będą ściągać albumy danego wykonawcy z Internetu, to on już prawdopodobnie nigdy nie wyda kolejnej płyty.

Najgorsze jest jednak to, że w sieci albumy pojawiają się jeszcze przed ich oficjalną premierą. To jest bardzo demoralizujące. Wiem, że "Reckoning Night" jest dostępny w sieci od kilku tygodni. Nie boję się tak bardzo o wyniki sprzedaży, bo wiem, że prawdziwi miłośnicy Sonata Arctica i tak kupią album, ale potępiam tych lekkomyślnych dziennikarzy, którzy "wpuścili" go do Internetu.

W lutym 2005 roku gracie małe tournée po Japonii, po którym zamierzacie wyruszyć w kolejną trasę w Europie. Plotka głosi, że zawitacie także do Polski.

Trasa nie jest jeszcze potwierdzona. Istotnie, w lutym gramy w Japonii i chcemy zarejestrować jeden z tamtych występów jako podstawę planowanego na przyszły rok DVD. Po powrocie z Kraju Kwitnącej Wiśni chcielibyśmy zagrać kilkanaście koncertów w Europie, w tym także w Polsce. Na razie jednak nie znam żadnych szczegółów. Sprawdzajcie naszą stronę internetową. Tam będą wszystkie najświeższe i najpewniejsze informacje.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Na południe | śmiech | Emma | nagrody | słuchacze | dźwięk | mp3 | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy