Reklama

"Jestem leniwym raperem "


Numer Raz, czyli Michał Witak, to jeden z legendarnych i najbardziej znanych MC's w Polsce. Hip hop tworzy już od niemal dekady i od samego początku cieszy się popularnością. Zaczynał ze składem Quit New Sort i Traials X. W tym czasie wraz z Dj-em Zero nagrali wspólny kawałek na pierwszą polską oficjalną składankę hiphopową, "Smak Beat Records". Mniej więcej w tym samym czasie Numer i Zero dołączyli do legendarnej ekipy MOP Skład, w której udzielali się 3H (w składzie Tede, Mario, CUB) oraz inni młodzi raperzy z Warszawy. Za namową chłopaków z zespołu 3H porzucili swój funkowy projekt i wraz z Tede i Dj-em Mario stworzyli jeden z najbardziej kultowych zespołów ostatniej dekady 3H Warszafski Deszcz. Współpracę uwieńczyła wydana w styczniu 1999 roku płyta "Nastukafszy".

Reklama

W styczniu 2004 roku Numer Raz wydał pierwszą własną płytę "Muzyka, Bloki, Skręty", która firmuje wraz z DJ Zero. Gościnnie na albumie pojawiają się m.in. członkowie grupy Sistars. Już po wydaniu albumu z raperem rozmawiał Marcin Samborski.


Dlaczego tak długo trzeba było czekać na twoją solową płytę? Nie miałeś czasu nagrać materiału, czy może tak długo nad nim pracowałeś?

Na fakt, że na płytę trzeba było trochę poczekać, złożyło się kilka czynników. Po pierwsze, długo nie byłem gotowy na wydanie własnej produkcji. Po drugie, materiał na płytę zbierałem przez 1.5 roku. Chciałem, żeby od początku do końca płyta spełniała moje oczekiwania, a także DJ Zero. Samo nagranie wszystkich utworów zajęło niecałe trzy miesiące, ale dopracowywanie jej - mając do dyspozycji własne studio i brak ograniczeń czasowych - trwało wieki.

Kolejną rzeczą wpływającą na długi okres pracy nad materiałem był fakt poznania ekipy Sistars. Jak usłyszałem ich produkcje stwierdziłem, że muszę mieć ich na płycie. Znów minął pewien czas, zanim się dotarliśmy, ale myślę, że nie był to czas stracony i kawałki z nimi wyszły naprawdę świetnie. Dzięki nim miks płyty stoi na najwyższym poziomie, ponieważ naprawdę przyłożyli się do swojej roboty.

Płyta ukazała się pod szyldem Wielkie Joł, ale czy od razu byłeś zdecydowany na wydawanie u swoich znajomych, czy rozważałeś współpracę z jakąś dużą wytwórnią?

Pomysł na wydanie w WJ pojawił się dość niespodziewanie. Sama wytwórnia powstała jakiś rok wcześniej. Osobiście powątpiewałem w jej sukces, ale okazało się, że nie miałem racji, więc podpisaliśmy umowę. Wolałem współpracę z dobrymi znajomymi, a nie z jakąś wielką wytwórnią, gdzie narzucą mi, ile płyt mam wydać, bo jak tego nie zrobię, to zapłacę karę. Tym bardziej, że ja nie jestem takim produktywnym raperem jak Tede, który napierdziela kawałek za kawałkiem, płyta za płytą. Ja wolę na spokojnie pracować, więc bałem się podpisać umowę z jakimś gigantem muzycznym, żeby nie zostać zrobionym w konia.

W warszawskim hip hopie jesteś w zasadzie od początku jego istnienia. Jak się zapatrujesz na jego obecny kierunek i na to, że dzieli się on na jasną stronę - bardziej zabawową i ciemną - uliczną?

Taki podział został stworzony na samym początku przez DJ Volta. Stworzył on ciemną i jasną stronę warszawskiego hip hopu. Nas, jako Warszafski Deszcz, zaprosił akurat i na jedną i na drugą, więc wychodzi na to, że jesteśmy szarą eminencją na warszawskiej scenie. Na temat tego, co ogólnie dzieje się w miejscowym hip hopie, mogę powiedzieć tylko tyle, że dziwi mnie np. to, jaką płytę nagrał Fu albo Zipera. Nie neguję tego, co robią, ale ich płyty osobiście nie trafiają w mój gust, chociaż muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o wykonanie, to stoją na wysokim poziomie. Myślę jednak, że jeżeli ktoś był fanem tego, co Zipera robiła dotychczas, może się nieźle zdziwić słysząc ich nowy materiał.

Najgorszy obecnie, i nie mówię tu o Warszawie, tylko ogólnie o Polsce, jest nurt zwany hiphopolo. Fakt, że hip hop może iść w takim kierunku, jest naprawdę niepokojący. Ludzie z dużych wytwórni mają w du*ie, co wydają - najważniejsze dla nich jest, żeby zrobić na tym hajs.

Nie wydaje ci się, że wina trochę leży też po stronie słuchaczy? Przecież kupując takie płyty sami napędzają i dopingują nurt hiphopolo.

Nurt disco polo został zastąpiony przez hiphopolo, słuchają tego wszyscy. Mam kontakt z ludźmi zupełnie nie słuchającymi hip hopu, a mówią mi, że "Suczki" to fajny kawałek, bo łatwo wpada w ucho. Prawda jest taka, że jest to mało związane z hip hopem i jest to szmira. Ciekawy jestem, co myślą sobie ludzie, którzy to robią? Może sądzą, że są fajnymi hiphopowcami (śmiech).

Słuchacze rzeczywiście są różni, w związku z tym mam do ciebie pytanie: czy wydając płytę zastanawiasz się nad tym, do kogo ona trafi i jakie wnioski wyciągnie z niej słuchacz, czy raczej puszczasz ją w ogólny obieg i jeśli komuś będzie odpowiadać jesteś zadowolony?

Płytę nagrywałem nie zastanawiając się zupełnie, do kogo ona trafi. Przesłuchując jej jednak kilka razy wiedziałem, że nie spodoba się ludziom, którzy słuchają np. Tede. Tak w ogóle to powiem, że wku**ia mnie to, jak ludzie porównują mnie to Jacka. Uważam, że robi on zaje**te rzeczy, ale w którymś momencie troszeczkę odbiliśmy w różne strony, jeżeli chodzi o hip hop. Jeśli moja solówka podoba się komuś - to świetnie, jeśli nie - to nikogo nie zmuszam do słuchania.

Co myślisz o różnych plotkach, które pojawiają się w Sieci? Chyba najsłynniejsza dotyczyła twojego wejścia, za CeUBe, do Warszafskiego Deszczu. Podobno wykorzystałeś kłótnię chłopaków i drugą dotyczącą zawieszenia działalności Warszawskiego Deszczu?

Lubię sobie poczytać takie rzeczy, ale ogólnie wku**ia mnie to, co tam te debile wymyśliły (śmiech). Olewam to, bo wiem, jaka jest prawda - cały czas widuję się z Tede w studiu, z Marianem tak samo, jesteśmy w dobrych układach. Co do CeUBe, to nie było między nim a Tede żadnej kłótni. Kuba po prostu miał trochę inne spojrzenie na hip hop. Po drugie miał swoją zajawkę ubraniową, czyli Moro i poszedł w tym kierunku. Zresztą bardzo dobrze zrobił, bo w tym momencie można powiedzieć, że stoi na czele małego imperium. Na pewno nie byłoby mu tak dobrze, gdyby zajmował się tylko muzyką.

Wracając jeszcze do tematu samych plotek, to w sytuacji, kiedy ludzie jarają się jakimś tematem, plotki zawsze muszą się pojawiać. Przy okazji informuję wszystkich, że Warszafski Deszcz na pewno pojawi się w sklepach, bo powoli zaczynamy się poważnie za to zabierać. Kompletujemy z Tede bity od różnych ludzi w Polsce, aby urozmaicić trochę materiał na płycie, tak więc spokojnie mogę powiedzieć, że nowy album ujrzy światło dzienne.

Wróćmy teraz do tematu twojej solowej płyty. Kogo zaprosiłeś do gościnnego udziału w swoim solowym projekcie?

Ze śpiewających osób zaprosiłem Sistars, z raperów natomiast Deusa i Mariana. Marian jest moim zaje***tym ziomem, dlatego chciałem koniecznie mieć go na płycie, co do Deusa to uważam, że jest on jednym z lepszych raperów w Polsce. Ma zaje***ty styl i flow, a jakoś nie potrafi się wbić w hiphopowy rynek w Polsce i dlatego jeszcze nie wydał swojej solowej płyty. Z tego, co wiem, Deus oprócz mnie wspomógł również Fu na jego solowej płycie.

Dużo osób pyta mnie, czemu nie nagrałem żadnego kawałka razem z Tede. Po prostu nie czułem takiej potrzeby, po drugie mnie nie ma na solówce Tedego, więc pozostawiamy siły na Warszafski Deszcz. Bardzo dużo dała mi współpraca z Sistars, dzięki temu płyta ma ciekawe brzmienie, można na niej znaleźć wiele smaczków muzycznych.

Na początku powiedziałeś, że materiał na płytę zbierałeś około 1.5 roku. Czy przed samym wydaniem płyty musiałeś dokonywać selekcji i odrzucać część utworów?

Mam może ze trzy utwory, które odrzuciłem, ale tylko z tego powodu, że nie bardzo mi się podobały. Tak naprawdę tworząc solówkę od początku wiedziałem, co chcę na niej usłyszeć, więc nie było problemu wynikającego np. ze zmiany koncepcji płyty. Obecnie zająłem się nagraniem nielegala pod pseudonimem Antonio Numeraz. Mam nadzieję, że już niedługo produkcja ujrzy światło dzienne. W międzyczasie, pomimo że jestem leniwym raperem (śmiech), stworzyłem dwa kawałki na swoją nową solową płytę.

W telewizji pojawił się teledysk promujący twoją solową produkcję, niestety nie można było zobaczyć go zbyt często na muzycznych kanałach. Co wpłynęło na taką sytuację?

Tak naprawdę wykiwano mnie i zrobiono na szaro (śmiech). Na taką sytuację wpłynęła trochę jakość teledysku i z tego powodu MTV nie chciało puszczać go wcale. Viva na początku puściła go na przyzwoitej rotacji i z tego, co mówiło mi parę osób, można było go zobaczyć na antenie. Od połowy kwietnia pojawił się teledysk wykonany w animacji 3D do remiksu tego samego utworu. Mój ziom Tiger zrobił remiks w hiphopowo-housowym stylu i muszę przyznać, że wyszła z tego całkiem fajna produkcja. Z moich zwrotek powycinane są konkretne wersy, zmieniony jest też refren, ale wszystko brzmi naprawdę fajnie.

Pomimo że pierwszy teledysk rzadko pojawiał się na antenie, drugi jest w trakcie realizacji, obecnie można zobaczyć cię na szklanym ekranie i to w produkcji, która, z tego, co wiem, budzi ogólny aplauz. Powiedz o kulisach powstawania teledysku do utworu na Kodex 2.

Akcja teledysku była jedną z bardziej wykręconych opcji ostatnio w moim życiu. Na plan zdjęciowy pojechałem w sumie z ludźmi, których znałem słabo. Z Mesem wielokrotnie gadałem, ale nie jest on moim ziomem, z którym widuję się codziennie. Oprócz niego był Arek Deliś i jego szalony kierowca. Wsiadając do samochodu myślałem, że się trochę prześpię w podróży, ale koleś cały czas zapier***ał dwie stówy i musiałem czuwać (śmiech).

Jak zobaczyłem plan zdjęciowy i gości montujących ścianę z żarówek, to byłem w szoku. Ponieważ MOUSTACHE Filmnacja są maksymalnymi zajawkowiczami i profesjonalistami, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Każda scena powtarzana była po siedem, osiem razy, tak że zdjęcia do teledysku trwały trzy dni. Śmieszna opcja była z tym, że prawie przez cały jeden dzień musiałem chodzić w garniaku, na szczęście prawie nie widać tego w teledysku.

Przy okazji kręcenia klipu poznałem Laskę i Magierę, bo wcześniej nie miałem okazji gadać z chłopakami. Muszę jeszcze powiedzieć, że w ciągu tych trzech dni wypiłem chyba najwięcej piwa w swoim życiu (śmiech). Ogólnie rzecz biorąc praca przy klipie była dobrym dwudniowym melanżem.

Teledysk teledyskiem, ale jak w ogóle doszło do twojej współpracy z Mesem?

Sam w pierwszym momencie byłem zaskoczony, że Mes zadzwonił do mnie w sprawie nagrania kawałka. Co prawda chciałem zaprosić go na swoją solową płytę, ale jakoś z braku czasu nie udało się nam wcześniej dogadać. Mes zapytał mnie, czy nie chciałbym nagrać z nim utworu, który będzie lekkim disem na hiphopolowców, puścił mi zaje***ty bit i się dogadaliśmy. Ten kawałek oprócz promowania Kodexu, tak naprawdę promuje płytę Flexxip i moją solówkę. Dlatego dziękuje mu, że wykonał taki ruch w moją stronę. Ja go zaproszę na pewno na swoją kolejną płytę i na nielegal, który właśnie nagrywam.

Znasz wyniki sprzedaży swojego krążka i czy znalazł się on w rękach piratów?

Powiem tyle, że już na drugi dzień po ukazaniu się płyta była ona do ściągnięcia w Internecie, więc powiem szczerze, że odechciało mi się zagłębiać w wyniki sprzedaży. Kiedyś wpadał do mnie do sklepu ziom Ukrainiec, który handlował pirackimi płytami i mówiłem mu, że jak kiedyś będzie miał moją płytę, to żeby się nie pokazywał. I już więcej nie przyszedł (śmiech). Tak więc płyta jest już, niestety, u piratów.

Dzięki za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: deszcz | hip hop | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy