Reklama

"Diabelskie i anielskie"

Grupa Hey to nadal jedna z gwiazd rodzimego rocka. Na początku lat 90. jej płyty rozchodziły się w nakładach idących w dziesiątki tysięcy egzemplarzy, a utwory błyskawicznie podbijały listy przebojów. Po rozstaniu z gitarzystą Piotrem Banachem kariera grupy nieco straciła tempo, ale zespół nadal cieszył się uznaniem fanów. Banacha zastąpił Paweł Krawczyk, prywatnie partner wokalistki Kasi Nosowskiej. Pod koniec listopada 2005 roku, po dwuletniej przerwie, ukazała się ósma studyjna płyta zespołu, zatytułowana "Echosystem", która już kilka dni po premierze znalazła ponad 15 tysięcy nabywców! Materiał okazał się mocno melodyjny i przebojowy. Po premierze "Echosystemu" Michał Boroń rozmawiał najpierw z Kaśką Nosowską, a później z Pawłem Krawczykiem, głównie na temat nowej płyty. Opowiedzieli m.in. o kulisach powstania ciekawego teledysku do utworu "Mimo wszystko", a Krawczyk ujawnił swe solowe plany.

Jaki jest "Echosystem"?

Kasia Nosowska: Mam wrażenie, że to płyta zaskoczeń. Tytuły są totalnie takie "po Bożemu". Zawsze były dziwne i nikt nie rozumiał dlaczego są właśnie takie. A teraz w piosence, w której jest refren "Kochaj mnie mimo wszystko", tytuł brzmi "Mimo wszystko" i wszystko jest jak należy. To i tak dużo zaskoczeń jak na zgredków.

W pierwszych komentarzach pojawiły się stwierdzenia, że "Echosystem" jest albumem bardziej melodyjnym i przebojowym od swojego poprzednika "Music Music" z 2003 roku.

Reklama

Może faktycznie jest? Powiedziałabym, że nowa płyta jest taka "nieprzedumana". To jest takie granie "po prostu". Biorąc pod uwagę taką aurę, taki czas w naszym życiu, ogólnie poszczególnych członków zespołu, to była najsłuszniejsza opcja. Dźwięki stoją w opozycji do ciężaru życia jako takiego, i w ramach kontrastu i równowagi są przez to lżejsze.

Płyta jest melodyjna, ale ostrzejsza niż "Music Music". Mam nadzieję, że jest zauważalny jakiś progres w naszej działalności. Że to nie jest coś, co stoi w miejscu i kiśnie w pleśniowych oparach. Bo wbrew pozorom ładna melodia jest trudniejsza do napisania, niż brzydka i skandowana.

Pierwszym singlem był utwór "Mimo wszystko", do którego powstał ciekawy teledysk Anny Maliszewskiej. Jakie są twoje opinie na temat tego klipu, bo podobno nie byłaś specjalnie zadowolona z poprzednich teledysków?

Nie ukrywam, że kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, poczułam swoistą kulę wzruszenia w gardle. Nie wiem, czy jestem jesiennie opętana melancholią, albo podatna na jakieś wzruszenia. Naprawdę ta historia z teledysku mnie uwiodła.

Nie wiem czemu, ale te klipy, w których reżyser każe nam grać, śpiewać i mizdrzyć się do kamery, są raczej słabe. Jesteśmy takimi osobami, które raczej średnio się nadają do jakiś zadań aktorskich. Powiedziałabym, że jesteśmy aktorskimi pierdołami, więc jeśli nie każą nam robić zbyt wiele, to jesteśmy bardzo szczęśliwi.

A sam utwór?

To dosyć stara piosenka Pawła, zaprezentował mi ją po raz pierwszy ze dwa lata temu. Chciał chyba z nią coś solo zrobić, ale ponieważ uważam, że to bardzo rzetelny i łatwy utwór, więc naginałam go, by jednak przyniósł go na obrady "Hey'owe".

W mieszkaniu głównych bohaterów teledysku można zobaczyć na ścianie plakat promujący "Echosystem", ale także z grupę Kasabian. Jak oceniasz ten zespół?

Kasabian był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że to jeden z współczesnych zespołów, które robią na mnie duże wrażenie. Podoba mi się, jak grają, więc jest nam miło w towarzystwie zespołu Kasabian znaleźć się w mieszkaniu tej pary. Zakupiłam ich płytę, bo gdzieś w przelocie widziałam teledysk. Chciałam zobaczyć, jak się prezentuje cały ich materiał. To było dwukrotne przesłuchanie, które utwierdziło mnie, że to dobry zespół.

W takim razie czego słuchasz ostatnio?

Nie jestem w tej chwili słuchaczem zaangażowanym. W ostatnim czasie zaniedbałam tę sferę mojego życia i muzyki słucham do sprzątania. Jak odpalam odkurzacz, to lubię sobie coś włączyć do słuchania. Ostatnio mam pod ręką płytę Seala i to w dodatku nie tą ostatnią.

Jeśli chodzi o komponowanie, to tym razem, w porównaniu do "Music Music", w grupie zapanowała większa demokracja. Czy uważasz, że to lepsze niż dominacja muzyczna jednej osoby?

Paweł Krawczyk: Uważam, że każda droga prowadząca do nagrania dobrej płyty jest dobra. Najważniejszy jest efekt, a to, jaką metodą zostanie osiągnięty, nie ma żadnego znaczenia.

Tekst do utworu "To tu" jest dość apokaliptyczny, to jednak on sam ma dość pozytywną energię.

Z tego, co wiem, Kasia uważa, że zestawienie mocnego przekazu, pozostającego w jawnej opozycji do subtelności muzyki, czyni go paradoksalnie jeszcze mocniejszym.

Ostry na albumie numer, niemal grunge'owy "Luli lali", to dość przewrotna kołysanka, przy której ciężko zasnąć. Jakie "Wyjdą z szafy potwory"?

Każdy ma takie potwory, na jakie sobie zasłużył (śmiech). Tak naprawdę jest to kołysanka przeznaczona dla dorosłych, która ma na celu sprowokowanie do myślenia nad tym, jak daleko czasami człowiek jest w stanie się posunąć w swym dążeniu do upadku.

Akustyczna, spokojna piosenka "Byłabym" bardzo pasuje do takiego jesiennego klimatu płyty, ale trochę wam sytuację zepsuła pogoda.

Jesień w tym konkretnym przypadku jest raczej metaforą. Musielibyśmy chyba po raz kolejny nagrać "cztery pory roku", aby mieć pewność, że zawsze trafimy z pogodą.

Śpiewasz w utworze "Na wieczność". Czy to był jednorazowy wyczyn, czy też będziesz częściej pojawiać się przy mikrofonie? Co na to Kaśka?

To raczej jednorazowa sytuacja, wynikająca z potrzeby sytuacji. Kasia namówiła mnie, żebym wykonał ten utwór, bo uznała, że tak będzie lepiej dla tej piosenki.

Jeśli chodzi o muzyczną stronę tego nagrania, to mamy metalicznie-elektroniczny głos i kojarzące się z Doorsami organy.

Z chwilą, kiedy pojawiła się w mojej głowie koncepcja tego utworu, przeczuwałem, że tego typu rozwiązania dodatkowo podkreślą jego charakter, który z założenia bazuje na pewnych sprzecznościach.

Kaśka śpiewa "Ja wiem, już nie mam pięciu lat / że nic nie będzie wiecznie trwać". Czy w takim razie zastanawiałeś się kiedyś na dalszą przyszłością swoją i Heya za lat powiedzmy 15?

W zasadzie cały czas się nad tym zastanawiam. I nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Jestem z natury optymistą, wręcz czasami niepoprawnym. Jednocześnie staram się pozostawać w bliskim kontakcie z tym co tu i teraz. Przyszłość w swej naturze nieprzewidywalna sprawia, że z niecierpliwością, a zarazem ufnością, czekam na jej kolejne odsłony.

Cytat z komentarza na naszej stronie: "Musieliście podpisać cyrograf z diabłem, żeby nagrać tak genialną płytę". Czy wyczuwasz w waszym graniu jakiś pierwiastek diabelski, który by potwierdzał takie zdania?

Nasza muzyka tak naprawdę powstaje w miejscu, gdzie styka się to, co diabelskie, z tym, co anielskie (śmiech).

W rozmowie z Kaśką padł temat grupy Kasabian. Jak ty oceniasz tę grupę, a także nurt nazwany nową rockową rewolucją, zespołu pokroju Franz Ferdinand, The Strokes i inne grupy zaczynające się na The, a kończące na -es?

Kasabian - zdecydowanie tak. Franz Ferdinand - tak sobie. The Strokes - pierwsza płyta tak. Można by tak wymieniać bez końca. Mam w nosie nową rockową rewolucję. Interesuje mnie dobra, z mojego punktu widzenia, muzyka. Z każdego nurtu wywodzą się dobre i kiepskie zespoły. Na chwyty marketingowe mnie nie wezmą.

Promocyjna trasa koncertowa Hey kończy się dwoma występami w Krakowie. Dlaczego zdecydowaliście się na aż dwa występy pod rząd w tym mieście, w tej samej sali? Czy szykujecie jakieś pomysły specjalne na trasę - jeśli chodzi o repertuar, scenografię, a może rejestracja koncertu?

W dwóch ostatnich latach na nasze koncerty w Krakowie brakowało biletów - stąd pomysł, aby tym razem zagrać dwa razy. Zagramy dużą część materiału z ostatniej płyty. Pokazów pirotechnicznych nie należy się spodziewać, aczkolwiek wizualna oprawa koncertów będzie bardzo ciekawa, za sprawą Spidera - mistrza Polski w tej dziedzinie.

Wiesz kim są wasi obecni słuchacze? Pytam, bo Kaśka mówiła mi o dorastaniu starych słuchaczy Heya razem z waszą muzyką.

Nie ma dla nas specjalnego znaczenia, w jakim wieku są nasi słuchacze. Tworząc muzykę nie zastanawiamy się nad tak zwanym targetem. Ważne dla nas jest to, że znajdują się tacy, którzy łaskawym okiem zechcą spojrzeć na naszą twórczość. Wiek, kolor skóry, czy orientacja seksualna, nie znaczą nic.

Czy gdzieś tam głęboko masz schowane pomysły na solową płytę? Podobno singlowy "Mimo wszystko", z ciekawym folkowym klimatem, z wykorzystaniem harmonijki ustnej, powstał w oparciu o pomysł szykowany właśnie na twój projekt solowy. Gdybyś miał zrobić solową płytę, to jaka by ona była i czym by się różniła od tego, co robisz w Hey'u?

Nie ukrywam, że chciałbym zrobić coś "na własną rękę". Niekoniecznie musi to być płyta tak zwana solowa. Może założę jakiś jednopłytowy zespół. Jeśli uznam, że niczym od Hey'a się nie różni, rozwiążę go natychmiast.

Na razie to jednak tylko plany. Dość mgliste. Jest wielka szansa, że nie zdążę ich zrealizować do czasu kolejnej płyty Hey'a.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hey
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy