Reklama

"Podbić wszechświat"

Mijają właśnie dwa lata od chwili, gdy na początku lipca 2007 roku pod sklepowe strzechy trafił album "The Apostasy", przełomowe dokonanie Behemoth, nie tylko w sensie muzycznym. Mimo iż na świecie aż huczało od szeroko pojętego sukcesu komercyjnego naszej eksportowej gwiazdy metalu nr 1, rodzimy rynek muzyczny do dziś wydaje się analizować fenomen pomorskiej formacji na zasadzie osobliwego wybryku natury.

Dlaczego w niedalekiej Szwecji, Finlandii czy Norwegii świat wygląda zupełnie inaczej, i jak słusznie zauważa Nergal w rozmowie z Bartoszem Donarskim (jeszcze przed wejściem do studia), metalowe zespoły konkurują w przewodnikach z fiordami, pozostaje zagadką, której nie sposób racjonalnie wytłumaczyć.

Muzyczny krajobraz nad Wisłą wydaje się jednak bardziej polną drogą tuż obok szerokopasmowej autostrady, po której od wielu lat na sam szczyt pędzi Nergal i jego towarzysze. Po liczonych w setkach koncertach na całym świecie, EP-ce i płycie koncertowej, wypuszczonych w roku 2008, dziś głównym celem Behemoth pozostaje nowy album "Evangelion" (premiera 7 sierpnia 2009), który z dumą swym logiem sygnować będą najwięksi goliaci metalowej fonografii po obu stronach Atlantyku. Tylko czy w Polsce ktoś to doceni?

Reklama

Chyba zdarzył się cud. Zastałem cię w Polsce. To ty jeszcze tutaj mieszkasz?

Witaj. Tak się składa, że oprócz ostatniej trasy po Azji od kilku miesięcy jesteśmy w Polsce.

Przez pięć lat zagraliśmy ponad 500 koncertów na całym świecie promując "Demigod" i "The Apostasy", więc nasza absencja jest usprawiedliwiona.

A tak poważnie, jak znajdujesz rok 2008 w karierze Behemoth? Choć nowej płyty w poprzednim roku nie wydaliście, roboty było chyba nawet więcej niż w poprzednim.

Pracy mamy zawsze bardzo dużo. Albo inaczej, sam sobie tą pracę funduję (śmiech). Przecież nie było żadnego ciśnienia na wydanie albumu koncertowego czy nawet EP-ki. Czułem jednak, że w przerwie między albumami dobrze byłoby się przypomnieć tymi wydawnictwami. W szczególności album koncertowy udał nam się znakomicie. Brzmienie, energia, poziom intensywności "Live Apostasy" jest wyjątkowy. Kocham ten materiał.

Przypomniałem sobie twoje plany na 2008 roku, i faktycznie zrealizowaliście je niemal w pełni. Trasy po całym świecie, w tym wreszcie w Azji, jest zapowiadana EP-ka, a nawet album koncertowy. A miało być DVD! Żartujesz sobie z nas? Myślałeś, że zapomnę?

(Śmiech) DVD na pewno będzie, ale chyba nie prędko. Praca nad naszym dziewiątym krążkiem absorbuje mnie całkowicie i sytuacja raczej się nie zmieni przez cały następny rok, dlatego wstępnie zapowiadamy premierę DVD na 2010. Wiem, że to daleko w czasie, ale biorąc pod uwagę nasz grafik, to wcale nie tak odległy termin. W tej chwili chcemy, żeby cała energia została skoncentrowana na nowej płycie.

EP-ka "Ezkaton" to o ile się nie mylę pierwsze wydawnictwo Behemoth w barwach nowego, amerykańskiego wydawcy, Metal Blade Records. Czytałem, że jakieś cuda tam powkładali; breloki jakieś, boxy z 7-calówkami! Kupili wam jakieś nowe samochody? A tak na serio, gołym okiem widać, że starają się was dopieścić jak tylko można. Zgodzisz się? Trudno na razie mówić o ocenach tej nowej współpracy, ale chyba nie możecie się czuć niedopieszczeni?

Biorąc pod uwagę ostatnie lata pracy z Regain, które były niczym koszmar, nasze pierwsze małe wydawnictwo w Metal Blade naprawdę wypełniło mnie na nowo entuzjazmem i chęcią tworzenia. Nigdy wcześniej nie pracowałem z tak doskonale zgraną i kreatywnie patrzącą ekipą. Jeśli widziałeś limitowany box "Ezkaton", wiesz o czym mówię... To z jakim namaszczeniem potraktowali to, w sumie mało znaczące wydawnictwo, strasznie mi zaimponowało.

W Europie z kolei reprezentować was będzie wszechmocny Nuclear Blast. Czy również z ich strony czujecie przysłowiowe wsparcie?

Tak, od roku rozmawiamy o tym, co powinno się wydarzyć wokół nowej płyty. Mam wrażenie, że po raz pierwszy wytwórnie doskonale zdają sobie sprawę z naszych potrzeb. Wierzę w Metal Blade i Nuclear Blast. Ich potencjał musi przełożyć się na jeszcze większy sukces naszego następnego krążka.

Kolejnym materiałem, który zaserwowaliście na koniec 2008 roku była wspomniana płyta koncertowa "At The Arena Ov Aion - Live Apostasy". Sukces "The Apostasy" aż prosił się o spuentowanie takim właśnie wydawnictwem, niejako zamykającym rozdział związany z tamtą płytą (jak i wydawcą). Jest to zarazem bodaj pierwszy album koncertowy Behemoth. Z tego co słyszę spełnił on twoje oczekiwania.

Jak wspomniałem wcześniej: tak, zdecydowanie. To wspaniały materiał, bardzo dobrze zrealizowany, długi, ale nie męczący. Przy tym potwornie intensywny. Wszystkie dotychczasowe recenzje i reakcja fanów tylko utwierdzają mnie w tej opinii. Wydanie pozostawia jednak wiele do życzenia. Regain kompletnie spier***ili front płyty oraz kilka innych szczegółów. Podobnie rzecz ma się z europejskim wydaniem EP-ki. Katastrofa. Ponoć mają się zrekompensować i poprawić wszystkie błędy, ale od kilku miesięcy milczą.

Prace nad pełnoprawnym następcą przełomowego "The Apostasy" rozpoczęliście już w zeszłym roku.

Tak. Od kilku miesięcy intensywnie pracuję nad nowymi pomysłami, które gromadziłem przez ostatnie kilka lat. Natomiast od października gramy regularne próby z zespołem i muszę powiedzieć, że prace posuwają się do przodu w zadawalającym tempie. Miewamy kryzysowe momenty, ale ostatnie kilka tygodni było bardzo twórczych. W chwili obecnej mamy około siedmiu kompozycji. Jedna ma prawie osiem minut i jest to chyba najwolniejsza piosenka Behemoth w ogóle!

Niektóre tematy są bardziej przejrzyste i posiadają charakterystyczny groove, ale jest też sporo zakręconych partii, bardzo intensywnych i technicznych zarazem. Celem jest nagranie bardzo zgrabnie zaaranżowanej płyty, konsekwentnej i nie przeładowanej smaczkami.

Sukces "The Apostasy" i samego zespołu na arenie międzynarodowej można porównać chyba tylko do dokonań Małysza, Radwańskiej czy Kubicy w dziedzinie sportu. Ten sukces jest z pewnością czymś wspaniałym, mimo to nie czujesz się trochę jak tolkienowski powiernik pierścienia zmierzający do Mordoru? To chyba też spory ciężar, coraz większa odpowiedzialność, zobowiązania etc.

To prawda, chyba tylko ja wiem, ile odpowiedzialności spoczywa na tym zespole... Oczekiwania, zwłaszcza w tej chwili są ogromne. Mam wręcz wrażenie, że patrzy na nas cały świat (śmiech). Mówiąc poważnie, jest to na pewno jakiś psychiczny balast, ale radzimy sobie z tym. Mamy świetny team, który pracuje dla nas w USA, prowadzimy rozmowy z nowym menedżerem na Europę. I co najważniejsze, z muzyką którą mamy skomponowaną na chwilę obecną można podbić wszechświat! (śmiech).

Pozostając jeszcze przy "The Apostasy". Album uplasował się na godnej pozycji w notowaniu Billboard 200. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że w tym komercyjnym sukcesie jest też pewna pułapka. Choćby ostatnio, nowy album twojego kolegi Satyra nie trafił na pierwsze miejsce w Norwegii, sprzedaż w pierwszych tygodniach też była słabsza niż poprzednio, i już ktoś zaczął płakać i narzekać. Nie sądzisz, że i wy możecie stać się ofiarą statystyk, które w oczach wielu mają niby determinować jakość muzyki?

Wiem o czym mówisz. Dzisiaj cyfry grają rolę, a nie emocje, doświadczenie, przeżycie, smakowanie... Nie ukrywam, że sam często ulegam ten obsesji liczb. Ile czego się sprzedało, ile ludzi przyszło na koncert. OK, muszę być bacznym obserwatorem sceny, ale należy pamiętać, co w tym wszystkim jest najważniejsze. Dla mnie priorytetem jest szczery przekaz, który odznacza się wyjątkową jakością. To się na pewno nie zmieniło.

Czy również na nowej płycie możemy się spodziewać kogoś tak zacnego jak Warrel Dane?

Nie sądzę. Z założenia nie chcemy mieć tym razem żadnych gości.

Czy coś zmieni się w sensie doboru osób, które miałby się zająć produkcją nowego albumu? Może warto spróbować gdzieś indziej, choćby po to, by podjąć się nowego wyzwania także w tej materii?

Tak, będzie kilka zmian, kilka bardzo znaczących zmian (śmiech). Co do samej produkcji to jak zwykle zajmuje się nią zespół, przy czym pozwalam sobie na prawo veta w decydujących kwestiach. Doszliśmy do momentu, kiedy Behemoth stał się bardzo sprawnym, zgranym organizmem. W sprawach zawodowych wiemy doskonale czego od siebie oczekiwać...

Mam wrażenie, że coraz częściej polegam na opinii kolegów i ma to korzystny wpływ na ostateczny kształt płyty. Przy kolejnym albumie decydujący będzie sam miks. Będziemy pracować z jednym z największych fachowców w tej dziedzinie, podobnie jeśli chodzi o mastering.

Widziałem kilka twoich wywiadów przeprowadzonych poza granicami Polski. Zauważyłem, że sporo ludzi wykazuje zainteresowanie tym, co dzieje się w kraju nad Wisłą, ale raczej w temacie ciemnogrodu, którym jawi się ostatnio Polska za sprawą żałosnych ataków pokracznych indywiduów. Widzę, że starasz się to tłumaczyć, ale chyba łatwo nie jest?

Jestem już zmęczony tym tematem. Aczkolwiek wciąż odczuwam wewnętrzną potrzebę pokazania natury naszego kraju... Jest wiele rzeczy, które mnie mierzi, wiele cech Polski, które wytykam palcami, komentuję na swój sposób. Mam taką możliwość, więc dlaczego miałbym tego nie robić?

Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego szeroko pojęta Polska nie jest dumna z Behemoth? Gdy taki sukces jak wasz 20 lat temu przytrafił się szwedzkiemu death metalowi, Entombed była na pierwszy stronach gazet, wszędzie ich było pełno; w radiu, telewizji, w ich teledyskach pojawiały się gwiazdy popkultury. Dismember, zespół, który w swoich piosenkach "obdzierał ze skóry", piekł pierniki na łamach największych tabloidów, ku uciesze przeciętnego Szweda. Pomijam już nawet takie kwestie, że do dziś w Skandynawii możesz dostać kasę z magistratu za... granie prób! Czy chodzi tu tylko o szwedzki sekularyzm?!

Szwecja nie jest jedynym przykładem kraju, który jest dumny z owoców swojej kultury, niezależnie od ich mało przyswajalnego charakteru. Jak przejrzysz norweskie przewodniki szybko zorientujesz się, że obok fiordów największą atrakcją i jednocześnie największym towarem eksportowym jest właśnie black metal. Niesamowite, prawda? Myślę, że owa postawa ma wiele wspólnego z narodową świadomością, z inteligentnym odczytywaniem i interpretowaniem wszystkich aspektów kultury, nie tylko tych tzw. "poprawnych politycznie".

I jeszcze takie coś - nie myślałem może, żeby choćby w jednym utworze wrócić kiedyś do śpiewania po polsku? Choćby na bonusie? Mocny tekst wyryczany po polsku, w dzisiejszej masywnej konwencji Behemoth, miałby olbrzymią siłę rażenia. Tak sądzę...

Też tak myślę? (śmiech).

Wiem, że jak każdy z nas jesteś też zwykłym fanem muzyki, i jak każdy z nas kupujesz czasami płyty (no może jak ty i ja i paru innych frajerów), śledzisz scenę itd. Jest coś, co zrobiło na tobie wrażenie w roku 2008?

Nowa EP-ka Deathspell Omega to dla mnie "life changing experience". To zupełnie inny stan świadomości muzycznej plus coś jeszcze... Jestem zniewolony. Poza tym klasycznie, ostatnia Metallica dała radę nawet bardzo. Ich koncert w Katowicach był fenomenalny. AC/DC, Guns, plus kilku innych wydało naprawdę fajne krążki, które często towarzyszyły mi w 2008.

Zdradź, co dziać się będzie z Behemoth w 2009 roku? Wytrzymasz kondycyjnie?

To zależy (śmiech). Poprzeczka jest zawieszona wysoko, ale morale i chęć walki jest chyba jeszcze wyżej. Czuję, że mamy do zaoferowania coś bardzo wyjątkowego... A na pewno świeżego. Postaramy się zdefiniować styl Behemoth na nowo.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rynek muzyczny | DVD | wydawnictwo | świat | metal | śmiech | Behemoth
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama