Reklama

"Osiągnęłam to, co chciałam"

Jedni uważają ją za uzdolnioną piosenkarkę, dla innych jest tandetną wokalistką, bohaterką przeboju grupy Big Cyc. Jeszcze innym kojarzy się wyłącznie z rozkładówką w „Playboy’u”. Magdalena Pańkowska, bardziej znana swym fanom jako Shazza, choć nie jest debiutantką na polskim rynku muzycznym, jednak dopiero teraz wydaje swą pierwszą płytą za pośrednictwem koncernu płytowego. Z tej okazji z Shazzą o nowym albumie, „Disco Relaxie” i karierze filmowej, rozmawiał Konrad Sikora.

Płyta zapowiadana była początkowo na jesień 2000 roku, ale ukazuje się dopiero teraz, w lutym 2001 r. Co się stało?

Tak, rzeczywiście w pierwszych planach ten album miał ukazać się jesienią zeszłego roku. Niestety, z powodu różnych sytuacji w moim życiu osobistym, plany trochę się pokrzyżowały. Trochę więcej czasu zajęło mi dobieranie materiału na płytę, a także samo jej nagrywanie. W sumie jednak dobrze, że tak się to przeciągnęło, bo dzięki temu mogłam nagrać te wszystkie piosenki tak jak chciałam i jestem z nich zadowolona.

Reklama

Pierwsze wrażenia są takie, że styl Shazzy zbytnio się nie zmienił. Lepsza wydaje się być za to produkcja.

Być może produkcja jest nieco lepsza, ale moje poprzednie albumy także nagrywałam w bardzo dobrych studiach, sądzę więc, że różnica nie jest aż tak wielka. Co do stylu, to rzeczywiście zbytnio się nie zmienił. Nie oznacza to jednak, że się nie rozwijam. Wręcz przeciwnie. Nie jestem jednak zwolenniczkę terapii szokowych, dlatego - choć mam bardzo wiele rożnych pomysłów - postanowiłam nie zmieniać swego wizerunku zbyt drastycznie.

Czy nie obawiałaś się posądzeń o „sprzedanie się”?

Zawsze znajdą się osoby, które będą niezadowolone z mojej twórczości i za tego, co robię, niezależnie od tego, czy mam kontrakt z wytwórnią EMI, czy nie. Nie będę się tym przejmować. Nie odrzucam swojej poprzedniej twórczości i jestem z niej dumna. Powtarzałam to nie raz i zawsze będę to powtarzać. Każdy ma prawo do swojej opinii. O tym, czy śpiewam dobrze czy źle, zadecydują słuchacze. Jak na razie mam ich bardzo wielu i mam nadzieję, że tak pozostanie.

Mimo wszystko trzeba przyznać, że oficjalne media nigdy nie były Shazzie zbyt przychylne?

Tak. Często mnie ludzi o to pytają. I ja nie ukrywam, że tak było. Na to pytanie mam zawsze odpowiedź, w której przywołuję wypowiedź Zbigniewa Hołdysa. Stwierdził on kiedyś, że Shazza to taki robal , któremu media wciąż się przyglądają przez lupę i każą się ze wszystkiego tłumaczyć. Jednak, jak widać, jakoś dałam sobie radę i zaciskając zęby osiągnęłam to, co chciałam i dzięki temu możemy teraz rozmawiać.

Czy Shazzę będzie można jeszcze zobaczyć w „Disco Relaxie”?

To już, niestety, nie zależy ode mnie. Zobaczymy, co na to powie moja wytwórnia, jak ona ustawi promocję tego albumu. Jednak tak czy inaczej zawsze będę miło wspominać moje występy w tym programie. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie. Na pewno będę chciała jeszcze tam wystąpić. Nie mam zamiaru się odcinać od czegokolwiek, co robiłam w swojej karierze.

A co ze współpracą z Tomkiem Samborskim?

Tomek zawsze będzie dla mnie bardzo ważną osobą. To dzięki niemu w ogóle zaczęłam śpiewać. Na początku w zespole Toy Boys, a później solo. On był moim menedżerem i kompozytorem mojego repertuaru. Przede wszystkim jest moim przyjacielem i tak pozostanie. Dzwonimy do siebie od czasu do czasu i panują między nami dobre stosunki. Podszedł do mojej decyzji z dużą wyrozumiałością, pomagał mi w tym, co robię i uszanował moje zdanie. Jestem mu za to wdzięczna.

Jako pierwszy na oficjalne listy przebojów przebił się Stachursky, teraz Shazza. Czy to oznacza, że przemysł muzyczny przeprosił się z polską muzyką dance?

To chyba nie jest pytanie do mnie. O to należałoby się spytać szefów koncernów fonograficznych. Ja nie wiem.

Wielkie zainteresowanie wzbudzały koncerty Shazzy z Pawłem Kuzkizem. Czy planujecie jeszcze takie występy?

Z Pawłem nagrywamy teraz dla jednej wytwórni i mamy ten sam menedżment, kto wie, może nasi fani będą mogli jeszcze kiedyś usłyszeć, jak razem wykonujemy „Zośkę”. Na razie robimy to dość sporadycznie. Wszyscy widzieli nas w Opolu, ale poza tym wystąpiliśmy też w Zakopanem. Pamiętam ten koncert bardzo dobrze, była tam naprawdę wspaniała i gorąca atmosfera.

O Shazzie mówi się nie tylko w kontekście muzyki, ale wspomina się także o nagraniu grupy Big Cyc.

Sprawa z Big Cycem jeszcze na pewno długo będzie się za mną ciągnąć. Zespół ten w celach komercyjnych wykorzystał całkowicie bez mojej zgody mój zastrzeżony znak towarowy, jakim jest pseudonim Shazza. Pozostawiłam to bez żadnej reakcji, choć zastanawiałam się nad podjęciem kroków prawnych, bo jest oczywiste, że miałam do tego prawo. Nie mam ochoty dłużej już rozpamiętywać tej sprawy.

A sesja zdjęciowa dla „Playboya”? Wielu ludzi było nią zaszokowanych, a przy okazji był to chyba najlepiej sprzedający się numer w historii tego magazynu w Polsce.

Najprościej byłoby powiedzieć, że to pornografia i mnie skrytykować, albo powiedzieć, że zrobiłam to dla pieniędzy. Wystarczy jednak spojrzeć na te zdjęcia, by zobaczyć, iż jest to bardziej fotografia artystyczna, aniżeli erotyczna. Nie mam potrzeby zarabiania w ten sposób pieniędzy. Jestem kobietą i było to dla mnie wyróżnienie, że zaproponowano mi coś takiego. Ta sesja jest dla mnie dobrą pamiątką. Nie należy się w niej niczego doszukiwać, niczego, oprócz piękna kobiecego ciała.

A co z karierą filmową?

Jak wszyscy pewnie wiedzą, mam już na koncie rolę w filmie "Poniedziałek". Poza tym wystąpiłam w Teatrze Telewizji, w sztuce "W tym domu straszy". Jestem otwarta na wszelkiego rodzaju propozycje i jeśli okażą się na tyle dobre, abym mogła je przyjąć, na pewno to zrobię. Na razie jednak muszę się skupić na promowaniu płyty.

Czy w związku z rozpoczęciem nowego etapu w karierze, jest szansa, ze w Internecie pojawi się oficjalna strona Shazzy?

Nie wiem. Na stronie internetowej mojej wytwórni i menedżmentu są informacje na mój temat. Nie wiem jednak, czy będę mieć jakąś swoją stronę. Nie do końca mnie to interesuje. Wiem, że w Sieci krążą różnego rodzaju materiały na mój temat, słyszałam już o słynnym zdjęciu z mrugającym oczkiem. Komputery nie są mi obce, ale nie darzę ich zbytnią sympatią. Myślę, że nic nie zastąpi mi bezpośredniego kontaktu z moimi fanami. Wtedy poznają mnie najlepiej.

Dziękuję za rozmowę

import rozrywka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy