Reklama

"Królowa Radia"

W 1997 roku ukazała się debiutancka płyta Lutricii McNeal, amerykańskiej wokalistki pochodzącej z Dallas. Początkowo album "My Side Of Town" odniósł sukces tylko w Szwecji, ale dzięki przebojowi "Ain't That Just The Way" o piosenkarce usłyszała cała Europa. Nie mniejszy sukces odniosły kolejne płyty Lutricii ("Whatcha Been Doing" z 2000 roku i "Metroplex" z 2003 roku). A w 2004 roku ukazał się czwarty album artystki, "Soulsister Ambassador". Z tej okazji z Lutricią McNeal rozmawiał Mateusz Smółka (RMF FM), któremu Lutricia opowiedział o zmianie podejścia do tekstów piosenek, życiu w trasie i pozamuzycznych zainteresowaniach.

Spotykamy się z okazji wydania twojego nowego albumu "Soulsister Ambassador". Powiedziałaś o nim, że to twój najbardziej osobisty album. Dlaczego?

Myślę, że wszystkie moje płyty są osobiste. Ale ta trochę się od nich różni. Poczułam się inaczej jako autorka tekstów. Poczułam, że mogę napisać coś o sytuacji jaka teraz ma miejsce w Ameryce, o wszystkim, co ma miejsce. Poszłam troszeczkę w stronę polityki, dlatego nazwałam płytę "Soulsister Ambassador".

Czego czujesz się ambasadorką?

Przede wszystkim pokoju. Także muzyki i harmonii. Mówiąc całkiem serio - wiele się wydarzyło i poczułam, że jestem w stanie o tym napisać. I właśnie dlatego powiedziałam, że to tak osobisty album. Bardzo wiele podróżowałam. Spotkałam ciekawych ludzi, byłam w w różnych miejscach. I zainspirowały mnie mocno konkretne wydarzenia w tych państwach.

Reklama

Inspiracją były wydarzenia w Ameryce i na całym świecie, bo w ten czy inny sposób dotyka to nas wszystkich.

Dlaczego po raz pierwszy zdecydowałaś się zostać producentką swojego albumu?

Przede wszystkim dlatego, że było to wspaniałą zabawą. Miałam wiele swobody, żeby zrobić ten album w sposób bardziej "oldschoolowy", dokładnie tak, jak chciałam. Czasami wytwórnia płytowa jest bardziej nieugięta w tym względzie. Ale ja czułam pełną swobodę, żeby nagrać album po swojemu.

To bardzo soulowy album. Jak myślisz, dlaczego soul ma taką moc, że ludzie na całym świecie, także w Polsce, go czują i kochają?

Nie wiem dlaczego. Mogę powiedzieć, dlaczego soul na mnie tak działa. Sprawia, że czuję się wspaniale. Lubię różne rodzaje muzyki. Ten album jest osobisty, trochę polityczny - taka mieszanka. Ale chciałam także powrócić do moich korzeni i nagrać "oldschoolowy" soul i dodać do niego trochę hip hopu.

Pracowałam z Romeo X, który jest wspaniałym człowiekiem i świetnym raperem. I tak nagrałam połowę materiału w Teksasie, prawie całą resztę w Szwecji, a jeden utwór - singel "Promise Me" - powstał w Berlinie.

Jakie są twoje muzyczne inspiracje, masz muzycznych idoli?

Tak jak powiedziałam wcześniej, uwielbiam stary soul - Arethę Franklin, Tinę Turner, Jil Scott, R. Kelly'ego. Także niektóre rzeczy nagrane przez grupę Oasis, ale ostatnio nie słyszałam nic nowego w ich wykonaniu (śmiech).

Zaczęłaś śpiewać w kościelnym chórze swojego ojca. Opowiedz coś więcej o tamtych doświadczeniach.

Zaczęłam śpiewać, kiedy miałam 4 lata. I dorastałam, tak jak moi bracia i siostry, śpiewając. Mój tata była pastorem i naturalną rzeczą było śpiewanie. To mnie wiele nauczyło. Między innymi tego, na jak wiele sposobów można śpiewać i oddziaływać na słuchaczy (śmiech).

Mam nadzieję, że to, co mówię ma sens, bo ja nie jestem tego pewna (śmiech). Wstałam dzisiaj o 4.30, więc musisz mi wybaczyć. Jestem naprawdę rozbita.

Bycie w trasie jest bardzo męczące...

Ja to bardzo lubię, lubię udzielać wywiadów. Bardzo mi się tutaj podoba, to przecież moja czwarta wizyta w Polsce. Wszystko zależy od tego, czy się dobrze wyśpię.

Podróżowanie zabiera ci wiele czasu, czy znajdujesz go dla swojej rodziny?

Tak, oczywiście. To jest dla mnie bardzo ważne.

Słyszałem, że przylgnęła do ciebie ksywka "Queen Of Radio" ("Królowa radia"). Napisanie przeboju radiowego to duża sztuka, masz jakiś przepis na to?

Nie mam żadnego przepisu na przebój. Staram się po prostu wkładać wiele serca do utworów, które nagrywam. Kiedy je piszę, albo kiedy tak, jak w wypadku "Promise Me" Beverly Craven, wykonuję cover. Uwielbiam oryginał, ale poczułam, że utwór opowiada w pewien sposób o moim życiu, bo wiele podróżuje i chcę wrócić do domu, mojej mamy i mojego taty po tym jak wykonam całą swoją pracę. Bo kocham wychodzić na scenę, doceniam uznanie jakie otrzymuję od fanów.

W Polsce też ludzie są bardzo zakręceni. I ja to uwielbiam. A ten tytuł zawdzięczam mojej muzyce. To wielkie szczęście móc być uznaną za Królową Radia. I to dzięki waszemu wsparciu, dziewczyn i chłopaków z radia, jakie otrzymywałam przez te wszystkie lata. Dziękuję.

Osiągnęłaś sukces. Czy masz jeszcze jakieś cele, ambicje w życiu?

Chcę po prostu być najlepszą mamą jaką tylko mogę być.

Więc te marzenia nie są związane ściśle z muzyką?

Oczywiście, że są. Moje marzenia cały czas się spełniają w moim życiu, w tej chwili. Zapytałeś mnie, jakie to uczycie produkować własny album - to właśnie dało mi możliwość tworzenia piosenek w takiej formie, jaką chciałam osiągnąć. Czasami, jako artysta jesteś w jakiś sposób ograniczony w tym co możesz zrobić, w jakim stylu. Ale tym razem miałam pełną wolność i czułam się z tym świetnie.

Jakie są twoje pozamuzyczne zainteresowania?

Bardzo lubię sport. Lubię koszykówkę, jestem fanką Dallas Mavericks. Lubię też hokej - Dallas Stars. Gdy mam trochę wolego czasu staram się wybrać na jakiś mecz hokejowy. Za to bardzo dawno nie byłam na spotkaniu koszykarskim. Lubię też pograć kosza, gdy mam wolne, na moim podwórku w Teksasie. Jeżdżę także na nartach w moim sąsiedztwie.

Jakiś czas temu śpiewałaś w polskim reality-show. Powiedz, czy chciałabyś wziąć udział w takiej zabawie jako uczestniczka?

Myślę, że mogłabym. Z pomocą moich zwariowanych przyjaciół i rodziny.

Dziękuje za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: krolowa | Królowe | RMF | śmiech | królowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy