Reklama

"Jak najwięcej emocji z prostych dźwięków"

Pod koniec marca ukazało się niezwykle efektownie wydane DVD "Strong Together" grupy Quidam. Nie tylko o tym, co kryje się w środku Michał Boroń rozmawiał z wokalistą Bartkiem Kossowiczem.

Co takiego wyjątkowego zdarzyło się w Koninie, że akurat ten występ wydaliście na DVD?

- Rejestracja "Strong Together" była skrupulatnie przez nas zaplanowana. Znaliśmy szczegóły na temat sali Oskarda, oświetlenia, ekipy; "Rufio"- nasz hollywoodzki director spotkał się z Maćkiem [Mellerem, gitarzystą Quidam] i Zbyszkiem [Florkiem, klawiszowcem zespołu] na dwa tygodnie przed gigiem. Koncerty w Koninie zawsze są dla nas ekscytujące, niezmiernie lubimy tam grać. Fajne mają Koninki (śmiech). Byliśmy po udanej artystycznie trasie w Holandii i Niemczech. Plan i marzenia były takie, aby wrócić do domu po trasie na święta wielkanocne, zregenerować się nieco i zagrać "życiówkę" w Koninie. Plan i marzenia zrealizowaliśmy.

Reklama

"Nowy" skład liczy sobie już dobre 5 lat, a w tym czasie pojawiły się dwie płyty studyjne oraz dwa DVD koncertowe i "...bez PÓŁPRĄDU". Wszystko fajnie, ale czekamy na premierowy materiał. Słyszałem, że już coś tam powoli szykujecie? Możesz ujawnić jakieś szczegóły?

- Spotykamy się regularnie na próbach, rejestrujemy pomysły, słuchamy muzyki daleko wykraczającej poza nurt z jakim Quidam jest kojarzony od lat. Mam już ogólną koncepcję tekstową i tytuł płyty. Pracujemy również własnym sumptem, korzystając z rejestratorów domowych.

- Staramy się wykrzesać z prostych dźwięków jak największą ilość emocji, wprowadzić "embargo na wypełniacze". Padł pomysł, aby zaangażować producenta płyty, pojawiło się kilka nazwisk... Podzielimy się z Wami wkrótce. Od 18 kwietnia gramy trasę w Polsce i na pewno pojawią się nowe kompozycje, które będziemy "testować" przed publicznością.

Jeśli chodzi o "Strong Together" to rzeczywiście jest to rzecz niezwykle elegancko wydana, choć muszę przyznać, że przeżyłem lekkie rozczarowanie, jeśli chodzi o zawartość poza samym koncertem - z dodatków mamy tu tylko krótki filmik zza kulis, wizualizacje i galerię zdjęć. Aż prosiłoby się o coś więcej...

- Hmmm... Nie wiem co powiedzieć, ale poniekąd rozumiem co masz na myśli. Z tym, że moje rozczarowanie polega na tym, że często tzw. "extrasy" przysłaniają danie główne. Najbardziej adekwatne w tym przypadku powiedzenie to "Less is More", które towarzyszy nam od momentu wydania albumu "Alone Together".

- W przypadku "Strong Together" najważniejszy jest dobrze brzmiący, zawodowo zmontowany koncert. Recenzje zewsząd płynące potwierdzają, że naprawdę tak jest. Poza tym "Strong Together" posiada wszelkie atrybuty DVD XXI wieku, jak: dźwięk 5.1, OBI, ja się nawet dopatrzyłem elementu 3D (może rozpiszemy konkurs na ten temat (śmiech)). Jeśli chodzi o Blue-Ray to być może pomyślimy o tym, gdyż koncert był nagrywany w technice HD. Aaaa... jeszcze jedno w moim przypadku - "Rufio" chyba "podpiął" jakąś wyszczuplającą "fitness wtyczkę", bo mam jakby mniej kilo na wizji... Projekt graficzny Michała Florczaka jest po raz kolejny unikatowy i mógłby być inspiracją dla wielu grafików. Jestem cholernie zadowolony z tego wydawnictwa!

Ponoć wydanie "Strong Together" to także efekt tego, że nie do końca jesteście zadowoleni z poprzedniego DVD "Live In Concert - The Fifth Season"? Co wam przeszkadza w tamtym wydawnictwie?

- Pamiętam jak niezadowoleni schodziliśmy do garderoby po koncercie w Wyspiańskim [Teatr im. Wyspiańskiego w Katowicach], na którym rejestrowaliśmy "Live In Concert - The Fifth Season", któryś z nas rzucił "k***a, następne DVD robimy z Rock-Serwisem". Powody były oczywiste: staramy się profesjonalnie podchodzić do tematu, jeśli już poświęcamy na coś czas. Niestety nie akceptujemy sytuacji, kiedy tylko my traktujemy swoją pracę poważnie... Początki zapowiadały wielkie "wow", liczna ekipa znanej telewizji, wózkarze, rampy, telebimy, zawodowe światła. Efekt? Montaż szablonowy, statyczny, bez jaj, po prostu do d**y... Widać, że na scenie byliśmy zestresowani tym bałaganem. Za to muzycznie nadrabia - z zadziorem, kopnięte. Uważam jednak, że mimo niedociągnięć, Quidamowi to wydawnictwo było bardzo potrzebne.

Od zawsze wplataliście w swoje nagrania fragmenty lub całe utwory z dobrze pojętej rockowej klasyki. Tradycją już jest obecność "Hush" czy "Wish You Were Here". Tym razem pojawiły się cytaty z "Red" King Crimson, "Riders On The Storm" The Doors i "Walkin' Around The Stormy Bay" SBB. Co decyduje o wprowadzeniu takich elementów? Jak rodzą się takie pomysły, na ile to spontaniczne, a na ile wcześniej zaplanowane?

- Jest to dość spontaniczne, cały pic polega na dość banalnej sprawie - frajdzie. Bankowo będziemy to robić nadal, ponieważ zwyczajnie nas to cieszy... Sięgamy po klasyków, aby nie zatracić tożsamości.

Chciałem zapytać jeszcze o właśnie cytat z "Walkin'..." w "We Lost". Czy to wasz ulubiony fragment z bogatego dorobku Józefa Skrzeka i jego grupy?

- SBB to kawał muzyki. Niedawno oglądałem koncert z Opola na TV Kultura. Totalny gruz! Jak oni grali wtedy... "Keta" Piotrowski na bębnach, jeden z moich ulubionych bębniarzy. Moje topowe płyty to "Memento z banalnym tryptykiem" i "Welcome". "Walkin' Around The Stormy Bay" jest diamentem w twórczości SBB. Energia, melodia, pomysł... perfekcyjna kompozycja. Chcieliśmy go nieco odświeżyć dla młodszej publiki. Swoją drogą, ciekawe czy Józek słyszał (śmiech).

Jak po pięciu latach oceniacie płytę "SurREvival"? Mam wrażenie, że to zapis etapu przejściowego, gdzie jeszcze nie do końca wszystko pasuje idealnie, którego ukoronowaniem jest "Alone Together"...

- Dla mnie "SurREvival" to dorobek sentymentalny i dlatego bardzo ważny. Pierwsze zetknięcie z zawodową sceną, wiesz... łezka w oku. Obecnie wiele bym zmienił na tej płycie, ale inaczej nie znaczy lepiej. Trudno mi przewidzieć jaki byłby finał. Lepszy czy gorszy. To słuchacz jest sędzią. I młody i stary jest wybredny, czasami przekorny.

- Wierzę, że nasi słuchacze są mądrzy, a krytykują to tylko po to abyśmy zwrócili na pewne rzeczy baczniejszą uwagę. Debiutanckie płyty są zbyt często ukamienowywane przez internetowych pryszczy, którzy "zassali z netu", przez moment uwierzyli w siebie i wstukali w klawiaturę ból istnienia. Na szczęście ci "pisarze" to jednostki. W moim odczuciu, "SurREvival" ma niezłą melodykę, wiele utworów gramy cały czas na sztukach Quidamu. W naszym odczuciu brzmią teraz ciekawiej, ponieważ zespół gra już razem kilka lat. Jeśli chodzi o "Alone Together" to najlepsza płyta zespołu, ale my żyjemy już kolejną.

Jakiś czas temu mówiłeś mi, że nie lubisz grać dla siedzącej publiczności, a tu masz babo placek, znów widzowie przykuci do krzeseł. Jak ci idzie na koncertach rozruszanie ludności do większej aktywności?

- Ludzie siedzą... a nagle są pod sceną w połowie koncertu. Mam taki magiczny sposób, jedyny w swoim rodzaju (uśmiech). Zachęcam do obejrzenia "Strong Together" (śmiech).

"Strong Together" to ponoć wydawnictwo szykowane pod kątem zachodu. Jak wyglądają plany związane z tym kierunkiem?

- Wydawnictwo to 2 płyty CD + 1 DVD w przecudownym boxie. Naprawdę miazga!!! Wiesz, nie rozgraniczamy już Polski i Westu. Na szczęście czas te granice powoli zaciera. Czasem przychodzi troszkę jeszcze z polską mentalnością powalczyć... Jeśli jedziemy grać do Anglii, Hiszpanii czy Niemiec to nie jest to już dla nas taki szał. W kraju mamy również cudowne przyjęcie. Czujemy się pełnoprawnymi obywatelami Unii Europejskiej, mówimy i śpiewamy po angielsku... Nie podcinamy sobie sami skrzydeł. Peerelowska ekscytacja zachodem już dawno minęła (śmiech). No może ludzie się tam częściej uśmiechają.

- Plany... "Strong Together" ukazuje się za jakiś czas w Stanach i Japonii (mamy takie info od wydawcy), Zachód już ma. W Polsce płyta zadebiutowała na OLiS-ie na miejscu 16. Póki co jest nieźle.

Zaintrygowało mnie, że boso na scenie pojawiasz się ty, a także gościnnie wspierająca was na skrzypcach Tylda Ciołkosz. O co w tym chodzi? W tzw. progrockowym światku z występów bez obuwia znany jest Steven Wilson, podpatrzyłeś to u niego?

- Wytęż wzrok (śmiech). Jestem obuty w lekkie obuwie sportowe, mogłeś więc nie zauważyć (śmiech). Mówiąc szczerze image Wilsona to totalnie nie mój sznyt, harce na boso po scenie uważam za mało męskie. Co innego w przypadku Tyldy. Fajnie wygląda, ma zgrabne stópki. A Wilson? No powiedz sam?

Niedawno pojawiła się informacja o trzeciej edycji Ino-Rock przy której pomagacie i na której inauguracji zagraliście. Zdradzicie jak będzie to wyglądało w tym roku? Kto jeszcze z polskich wykonawców mógłby pojawić się w Inowrocławiu?

- Mogę troszkę odkryć karty. Zagrają cztery zespoły. Rock Serwis przygotował ich krótką charakterystykę. Zespół nr 1: bardzo obiecująca formacja z Polski, która ma już na koncie dwa albumy. Zespół nr 2: zdobywająca z każdym tygodniem nowych fanów grupa z Norwegii. Zespół nr 3: fantastyczny brytyjski zespół, który nigdy jeszcze nie koncertował w Polsce, pomimo ponaddwudziestoletniego stażu, a który na festiwal przyleci specjalnie z USA (!). Zespół nr 4: znakomita, uznana i bardzo popularna nie tylko w Polsce formacja z Wielkiej Brytanii, która całkiem niedługo zachwyci swoją nową płytą.

- Pozdrawiam internautów, zapraszam na kwietniowe koncerty Progressive Spring Tour 2010.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rock | koncert | Konin | wydawnictwo | śmiech | DVD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama