Reklama

"Inny wymiar"

Przez długie lata zespół Universe był pomijany w mediach, mimo, że ich piosenki zdobywały serca słuchaczy. Największą popularnością cieszy się do dziś utwór "Mr Lennon". Ta piosenka, wraz z innymi nagraniami Universe, znalazła się na nowej płycie grupy, zatytułowanej "Mijam jak deszcz" (premiera 11 kwietnia 2008 roku). Ten album to zarazem pożegnanie z wokalistą Mirkiem Bregułą, który na początku listopada 2007 roku odebrał sobie życie. Płyta zawiera także trzy ostatnie premierowe piosenki, do których Breguła zdążył nagrać wokale jeszcze przed śmiercią.

O tym albumie, nowych nagraniach, kontynuacji działalności Universe Emilia Chmielińska rozmawiała z Henrykiem Czichem i Damianem Filipowskim.

To album, który poświęcacie waszemu przyjacielowi, Mirkowi Bregule. To dla was wyjątkowy dzień?

Henryk Czich: Tak, bo to stało się namacalne. Myśmy cały czas mówili, że będzie płyta i nareszcie mamy dzień w którym możemy faktycznie pokazać, że ona jest.

Na płycie jest 12 utworów. 9 z nich to są piosenki, które wasi fani pewnie dobrze znają, a trzy to utwory premierowe, które jeszcze Mirek zdążył nagrać. W jaki sposób dokonywaliście selekcji i wyboru tych dziewięciu?

Reklama

H.C.: Ciężko było wybrać, bo ta płyta jest też kompromisem. Żeby przedstawić cały dorobek to by musiały być przynajmniej trzy kompakty. Zresztą tu nie o to chodzi, by zawrzeć wszystko. Chcieliśmy pokazać, że twórczość Universe to nie tylko "Wołanie przez ciszę", "Tacy byliśmy" czy "Mr Lennon", ale naprawdę bardzo dużo innych piosenek.

Tutaj szliśmy nie w przebojowość, ale w przesłanie - w to jaki charakter miał Mirek, jaką miał umiejętność aranżowania, pisania, komponowania, śpiewania i myślę, że ktokolwiek tego albumu posłucha, to zobaczy, że jednak był to człowiek nieprzeciętny i bardzo zdolny.

Na swojej stronie napisaliście, że dołożyliście wszelkich starań, żeby ta płyta była taka, jaką Mirek chciał żeby była. Myślicie, że się to udało?

Damian Filipowski: Myślę, że tak. Nieraz tak rozmawialiśmy prywatnie, że jest tyle fajnych piosenek, a nie ma możliwości ich zagrać na koncertach, bo ludzie chcą "Lennona", "Wołanie przez ciszę", te przeboje, które znają. Tutaj chcieliśmy przemycić to, co zawsze chcieliśmy razem z Mirkiem zagrać na koncertach. Nie było takich możliwości, teraz jest - tak że polecamy.

H.C.: Ja myślę, że to powinno zachęcić do sięgnięcia w naszą twórczość wcześniejszą. Jesteśmy zespołem, któremu stuknęło to 25 lat (a nawet i więcej) na scenie, to są jednak prawie trzy pokolenia fanów. Ci, którzy wychowywali się na Universe w latach 80., to patrzą na to z jakimś sentymentem, a jest wielu ludzi, którzy dopiero po raz pierwszy spotyka się z zespołem Universe. I oni zaczynają szukać tych wcześniejszych piosenek.

Na pewno te piosenki z lat 80. nie mają takiego brzmienia jakie jesteśmy w stanie teraz nadać w studiu. Kiedyś było 16 śladów i trzeba się było zmieścić, teraz jest nieograniczona ilość. To i dobrze i źle. Wtedy trzeba było piosenkę dokładnie zaaranżować, były one przejrzystsze, ale teraz za to mogą być ciekawsze (śmiech).

Ta płyta jest ostatnią z udziałem Mirka, ale pozostaje pytanie czy zamierzacie nadal nagrywać, tworzyć kolejne piosenki?

H.C.: Mam kilka piosenek, które czekają w szufladzie. Ostatnio też sobie coś tam wymyśliłem, nie mam do niej tekstu, bo tekściarzem nie jestem takim oczywistym, bardziej kompozytorem. Nie chcę pisać na siłę. To, co się stało wymaga pewnej refleksji i myślę, że to wymaga pewnego odstępu czasu.

Nie chciałbym napisać piosenki dla Mirka typu "Mr Lennon". Miałem nawet już taki pomysł, chciałem coś napisać, ale przerwałem. Nie jestem jeszcze w stanie, ja czuję, że on jest. Gdybym napisał jakiś hołd, to byłoby to takie przypieczętowanie. Na koncertach widzimy pewną jego obecność, czujemy, że on z nami jest. Dzisiejsza technika pozwala nawet na to, że on wokalnie jest z nami na koncercie.

Postanowiłem, że będziemy to kontynuować, bo i my odczuwamy taką potrzebę, że coś jeszcze nie jest dokończone i nasi fani też tego chcą.

Płytę promuje piosenka "Raz wróg, raz brat", jedna z tych trzech nowych. Czy taki zamysł był od początku?

H.C.: To były piosenki demo, nagrane tylko wokal z gitarą akustyczną. To, co jest na płycie zostało nagrane już w tym roku. Musieliśmy polegać na intuicji. Spróbowaliśmy to zrobić jak najbardziej w jego stylu.

W tym roku macie być w Opolu, bo wygraliście w konkursie na największe przeboje "Kochamy polskie piosenki". To było dla was zaskoczenie, że wzbudziliście taką sympatię?

H.C.: Wiedziałem o tym plebiscycie, ale się nim nie zainteresowałem. Dowiedziałem się o zwycięstwie telefonicznie. Świadczy to zwycięstwo o tym, że jednak tych fanów jest troszeczkę. Tym bardziej chcemy podziękować naszym fanom i zrobimy wszystko, żeby się w Opolu zaprezentować.

Wracając jeszcze do historii Universe, to Opole było dla was szczęśliwe - 1992 rok, pierwsze miejsce w Debiutach, rok później - trzecie miejsce... Jak wspominasz tamtą publiczność?

H.C.: Naprawdę super. W Opolu byliśmy jeszcze w 1984 roku z piosenką "Blues na wpół do 5 rano" i w 1988 z "Tacy byliśmy". Za każdym razem przyjęcie było rewelacyjne. Zresztą piosenka "Daj mi święty spokój" wygrała bezapelacyjnie dzięki głosom publiczności.

Wiadomo, że Mirka nie da się tak po prostu zastąpić, ale czy nie myśleliście o tym, żeby kogoś nowego przyjąć do zespołu?

H.C.: Mamy takie szczęście w nieszczęściu, czy odwrotnie, że mamy podobne wokale. W niektórych piosenkach naprawdę jest ciężko stwierdzić kto śpiewa. Są pewne piosenki, których ja sam się obawiam zaśpiewać, bo są tak osobiste, że skoro ja tego nie przeżyłem, to jest mi to ciężko odtworzyć.

Natomiast znając go przez tyle lat, wiem kiedy te pewne piosenki powstały, czego one dotyczą, dlatego jestem w stanie jak najlepiej to odtworzyć. Staram się jak mogę, zdaję sobie sprawę, że ciągle będę porównywany. On miał wokal fenomenalny, bardzo charakterystyczny.

Od czasu do czasu, jak jest jakiś koncert okolicznościowy, to mamy okazje zapraszać różnych ludzi, żeby razem z nami wystąpili. To jest wtedy pewna forma innej interpretacji piosenki. Ale zmienić wokalistę w Universe, to pytanie na kogo?

Gdyby się okazało, że będziemy w "Szansie na sukces" i będzie ktoś taki, kto te piosenki będzie czuł, będzie miał podobny głos, to kto wie, szansa jest... Powiem szczerze, że mnie niekiedy jest ciężko coś zaśpiewać... Zostawmy to tak jak jest, jak się coś ma wydarzyć, to się wydarzy.

Na ostatnim koncercie, który zagrał Mirek, zaśpiewał on piosenkę z Andrzejem Lampertem. Być może to była jakaś wskazówka. Zaśpiewał z nami na koncercie urodzinowym "Ciągle szukam drogi". Andrzej jest człowiekiem tak zdolnym, że na próbie z nami zaśpiewał "Ciągle szukam drogi" w czterech wersjach, a na koncertach zaśpiewał jeszcze dwie inne.

Ale on też ma swoje zajęcia, swoje rzeczy - jesteśmy z Andrzejem w kontakcie troszkę bliższym, natomiast jeszcze nie było takiej rozmowy czy by chciał. Jesteśmy otwarci, ale to czas pokaże.

W związku z tym co się stało, że Mirka już nie ma, pojawiają się różne komentarze, także negatywne, że za sprawą tej tragedii o Universe stało się głośno. Że ta płyta to jest podpięcie się pod tą tragedię. Jak wy na takie głosy reagujecie?

H.C.: Ktoś, kto jest w stanie coś takiego napisać, to po prostu nie ma zielonego pojęcia. Trzeba to przyjąć, my nie jesteśmy alfą i omegą, że wszystko wiemy najlepiej. Ta płyta to jest wielki kompromis, jak już mówiłem.

Zastanawialiśmy się, czy ona ma się nazywać "Mijam jak deszcz". Ja byłem wielkim zwolennikiem tego tytułu - chciałem, żeby było słowo "mijam", bo to nie znaczy "minąłem". Ta piosenka była nagrana 7 lat temu, ale mało kto ją posłuchał, mało kto się zagłębił w tekst. Teraz ma ona jeszcze inny wymiar. Została nagrana jeszcze mocniej, w sposób symfoniczny.

Dziękuję za rozmowę.

Pełną wersję video tego wywiadu możecie zobaczyć tutaj.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wymiary | deszcz | Opole | piosenka | wymiar | piosenki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy