Reklama

"Bliźniaki rapu"

Janek i Kas, czyli rymujący trzon zespołu Afront. Za sobą mają dwie udane płyty, na których dali się poznać jako niezwykle zgrany duet, kipiący oldschoolowymi odniesieniami, funkową wibracją, poczuciem humoru oraz szczyptą chamstwa zmieszaną z abstrakcyjnymi pomysłami. Z hiphopowcami rozmawiał Kamelito ("Magazyn Hip Hop").

Wasz pierwszy album wyprodukował niemal w całości "klasyczny" O.S.T.R, drugi materiał to dzieło "odjechanego" Metro. Tak duża rozbieżność osobowości muzycznych miała wpływ na waszą pracę, czy wyglądało to podobnie?

Janek: Troszkę inaczej. Pierwsza płyta powstawała dość długo. Mieliśmy do dyspozycji pokaźne archiwum bitów Ostrego. Było tego kilka tysięcy. To było z jednej strony udogodnienie, a z drugiej pewien problem. Bo jakkolwiek oboje jesteśmy dość wybredni co do bitów, tak mamy dość rozbieżne gusta i często ciężko było nam coś wybrać. Natomiast przy płycie z Metro praca przebiegała szybko. On wysłał porcję bitów, część wymieniliśmy, pod część nagraliśmy, doszły nowe i tak to poszło. Jak zauważyłeś, Metro robi nieco "inne" bity, stąd też powstały też nieco inne kawałki. Zresztą każdą płytę będziemy chcieli zrobić inną od poprzedniej.

Reklama

Czy Metro był obecny podczas sesji nagraniowej?

Kas: Nie. To znaczy tylko raz.

Nie przeszkadzało wam to? Sami wspomnieliście w jednym z wywiadów, że kawałki głównie opierały się na live-actach, a Metro to przecież teraz część Afrontów.

Kas: Live-acty w naszym przypadku to głównie sposób nagrywania, nie samego powstawania kawałków. Wiesz, jedziemy w tym samym czasie na dwa "majki", Jasiek robi mi podbitki, ja jemu, itd.

W moim pytaniu chodziło mi bardziej o pracę na zasadzie MC z producentem w studio, coś, co dobrze było pokazane w filmie "Fade to Black". O tą studyjną burzę mózgów w czasie nagrywania.

Janek: No nie, przy tej płycie niestety nie miało to miejsca. Jednak już teraz mogę zdradzić, że następny nasz album będzie robiony właśnie na tej zasadzie. Nas dwóch plus producent, którym tym razem będzie DJ Haem, zamkniemy się w studio i tak powstanie trzeci Afront.

Kas: Takie jest nasze założenie, by z każdym kolejnym materiałem iść na przód, a różni producenci zawsze powodują jakieś zmiany w podejściu do kawałków, do flow.

Mówicie o zmianach. Druga płyta to tematycznie, czy też nawet w kwestii skojarzeń i porównań pojawiających się w zwrotkach, spory powiew abstrakcji. Wpływ Metro?

Kas: Nasze kawałki głównie powstają na zasadzie skojarzeń. Rzucamy temat i po prostu nawijamy. Nie obmyślamy kawałków, nie piszemy jakiś planów, itd.

Janek: A że bity Metro są jakie są to wiadomo, że te skojarzenia szły bardziej w kierunku klimatu muzyki. Pod takie coś nie można nawijać sobie o tak równiutko i prosto: "pyk, pyk, pyk" (śmiech).

Swoją drogą Metro wpłynął nie tylko na klimat kawałków, ale i tematykę. Jeden z utworów, co niespotykane, poświęciliście właśnie jemu.

Kas: Siedzimy w hip hopie od dawna. Jak każdy kto zaczynał wiele lat temu, stykaliśmy się z niemal każdym elementem tej kultury. No może szczęśliwie nas break dance ominął (śmiech). I wiesz, to taka oldschoolowa jazda. Swoisty hołd dla naszego producenta, tak jak w starej szkole robiło się kawałki na cześć DJ-ów, tak my analogicznie zrobiliśmy o naszym producencie.

W recenzji "Coraz grzej" nazwałem was "hiphopowymi bliźniakami" ze względu na podobieństwo styli. Jakkolwiek źle by się to dziś nie kojarzyło chciałbym, żebyście się odnieśli do tej opinii.

Janek: W sumie znamy się na wskroś (śmiech). Nie jesteśmy rodzeństwem, ale na przykład... mieszkamy przez ścianę (śmiech).

Kas: Jeśli chodziło ci o bliźniaków na zasadzie Blues Brothers, to jak najbardziej jestem za (śmiech). Myślę, że to jest właśnie naszą siłą, chemia na mikrofonie, zgranie, co też myślę jest dużym atutem w czasie koncertów. Choć osobiście uważam, że nasze style się różnią od siebie (śmiech).

To w takim razie dla tych, którym ciężko Was rozróżnić. Różnica między rapem Janka a Kasiny jest taka, że...

Kas: Hmmm, no nie wiem (śmiech).

No właśnie... (śmiech)

Janek: Ja mogę powiedzieć, że Kas jest na pewno lepszy ode mnie na freestyle'u...

Kas: Eee tam...

Janek: Daj mi się wypowiedzieć (śmiech). Muszę ci powiedzieć, że różnimy się... W sumie to mało się różnimy (wybuch śmiechu).

Kas: To wyszło może przy projekcie Bakflip. Kolega miał nieco większą zajawkę na takie rockowe rzeczy. Ale w opcjach rapowych, to faktycznie można odnieść wrażenie, że nawijamy podobnie. Dla obu nas liczą się flow i technika...

Janek: Nawet powiedziałbym, że przede wszystkim flow. Jest wielu raperów, którzy tworzą teksty matematycznie - ile rymów, itd. Długo na przykład nie zapisywaliśmy wszystkiego wers w wers, tylko przeplataliśmy to jakoś, dodawaliśmy wiele rzeczy na żywo.

Kas: Nigdy chyba nie wyglądało to w ten sposób, że mówiłem do Jasia: "Wiesz, mam tu szesnastkę napisaną, dopisz jeszcze coś i będzie kawałek". U nas wszystko się zazębia. Jak kto czuje, bez obliczeń.

W innej z kolei recenzji porównano was do Cali Agents. Dobry trop, czy może jest wam muzycznie do kogoś bliżej?

Kas: Do Ugly Duckling.

Janek: Tak, ich klimat, tematy, czy podejście do DJ-ów. Teraz Haem stał się bardzo ważną postacią, jeśli chodzi o Afront, a właśnie w Ugly Duckling zawsze DJ to był zawsze ktoś na równi z MC.

Kas: Poza tym ich ostatnia płyta w całości oparta na takim koncepcie, gdzie każdy kawałek składa się na jedną dużą opowieść, to jest mistrzostwo świata.

To, że świetnie dogadujecie się w rapie to słychać. A jak jest na co dzień, biorąc pod uwagę to co powiedzieliście, że jesteście sąsiadami przez ścianę? Pewnie bywa różnie (śmiech).

Kas: Myślę, że podobnie jak w rapie rozumiemy się dobrze. Wiadomo, jak w życiu - bywają spięcia mniejsze lub większe, ale raczej takie sytuacje to rzadkość.

Janek: W sumie nie pamiętam, żebyśmy się pokłócili tak naprawdę. W sensie, że się do siebie nie odzywamy i nie mówimy sobie "Cześć" (śmiech).

A jeśli już się zdarzy jakieś spięcie to, o co najczęściej i kto zazwyczaj jest prowodyrem?

Janek: Jeżeli już, to zazwyczaj chodzi o muzykę lub też kwestie około muzyczne, typu wyjazd na koncert itp. Ale nie nazwałbym tego kłótnią a bardziej ostrą wymianą poglądów (śmiech).

"Coraz gorzej" w rapie, bo...

Kas: Słabo, słabo. Chciałbym szczerze powiedzieć, że jest coraz lepiej, ale niestety nie mogę. Może wynika to z tego, ze podchodzimy do rapu od tej oldschoolowej strony, chociaż młodzi jesteśmy (śmiech). Mało jest takiego dążenia do bycia coraz lepszym, na rozwijanie patentów, stylu oryginalności. Dużo rzeczy po prostu zlewa się w jedną nudną całość. A nam chodzi o to, co już dziś klika razy wspomnieliśmy - ten następny "level".

Wasza płyta nie należy do tych najłatwiejszych w odbiorze. Graliście trasę z O.S.T.R. Z pewnością stykacie się z dużą publiką. Czy na podstawie tej choćby trasy możecie stwierdzić jak przyjęła się płyta?

Janek: Powiem ci, że jak robiliśmy tą płytę, to nie mieliśmy specjalnie jakiś dużych oczekiwań. Mało tego, skłanialiśmy się raczej w kierunku tego, że mało kto tą muzykę zrozumie i zaakceptuje.

Kas:: Żeby już nie mówić ilu ją kupi (śmiech). Ale muszę powiedzieć, że kilkukrotnie byliśmy w niezłym szoku, jak choćby w Olsztynie, gdzie większość sali znała doskonale teksty, a te przecież nie są jakoś łatwe do zapamiętania. Do tego stage diving i inne tego typu szalone opcje.

"Coraz gorzej" w Polsce, bo...

Kas: Ostatnio czytałem artykuł z lat 90. napisany przez obcokrajowca, który przyjechał do Polski, by opisać sytuację, jaka ma u nas miejsce. Czytając to miałem wrażenie, że jest to tekst sprzed miesiąca. I to jest najgorsze. Bo nie tyle, że coraz gorzej, ale nie ma zmian na lepsze niestety.

Janek: Nie ma u nas ciągłości władzy, kontynuacji wizji politycznej. Na zmianę - lewica, prawica, lewica, prawica. Ciągłe zmiany po "tamtych" już rządzących bez jakiejś myśli na przyszłość.

A już dzielenie ludzi poprzez lustracje jest chorą rzeczą. Głupie jest słuchanie facetów, którzy mówią, że PRL to było jedno wielkie gówno, a większość z nich pokończyła w tamtych czasach studia, dorobiła się profesury, itd.

A czy jest jakaś opcja, za którą się opowiadacie?

Janek: Może powiem tak, że nie odpowiada nam żadna skrajność.

A czy jest prócz muzyki coś, co sprawia, że jakkolwiek w rapie czy w państwie źle by się nie działo, macie siłę powiedzieć: "Wszystko wporzo"?

Janek: Wielu naszych przyjaciół, którzy obserwują to, co robimy, często pyta: "Co tam u was?". Zazwyczaj pada właśnie taka odpowiedź: "Wszystko w porzo". Bo choć oni się dziwią, że nie ma z tego jakiś dużych pieniędzy, to mamy ten komfort wydawać w najlepszej wytwórni, bity robią nam najlepsi producenci. Nie ma co narzekać. Wiesz, Łódź to miasto patologii, my odnaleźliśmy jakąś drogę pośród tego wszystkiego i jest OK.

A czy rap nie jest takim swoistym przedłużeniem beztroski?

Kas: Tak, na pewno. Zaczynaliśmy jak byliśmy bardzo młodzi, teraz jesteśmy troszkę starsi i mamy z tego taką samą frajdę. To głównie pasja. Niezależnie od profitów.

Janek: Inna rzecz, że to właśnie za młodu jest zabawa. Bo co możesz powiedzieć w rapie o życiu mając 18 lat? Kiedy my mamy 25, to powoli dowiadujemy się, co to jest życie. Myślę, że z czasem staje się to coraz poważniejsze. Dobrym przykładem jest Scarface - facet po czterdziestce, który nawija takie rzeczy o życiu, że wiesz... Myślę, że raper im starszy tym więcej ma do powiedzenia.

Ostatnie pytanie nawiązujące po części do jednego z kawałków z ostatniej płyty, ale też do nazwy pierwszej ekipy LWC. Jakie największe chamstwo wyrządziliście bliźniemu (śmiech)?

Janek: Jest taka akcja, o której opowiadamy we wspomnianym przez ciebie kawałku. Jest tam wers: "Kiedy Kasa psiknął Sera w mache gazem". Pewnie mało to osób kuma. A chodzi o to, że jak mieliśmy chyba ze 14 lat - a to bardzo zły wiek (śmiech) - ktoś załatwił gaz pieprzowy. I jak wiadomo, od razu przetestowało się go na pierwszym z brzegu koledze (śmiech). Wtedy może nie było nam i jemu pewnie tym bardziej do śmiechu, ale dziś miło jest powspominać tamte chamstwa (śmiech).

mhh.pl
Dowiedz się więcej na temat: hip hop | ITD | bliźniaki | metro | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy