Reklama

"Bezrefleksyjny aktywizm"


Płyta "Neurofotoreceptoreplotyka jako magia bytu" zespołu Kanał Audytywny to bez wątpienia jedno z najciekawszych wydawnictw 2005 roku w Polsce i to nie tylko na szeroko pojętej scenie hiphopowej i nowobrzmieniowej. Podwójna płyta autorstwa l.u.c.a i spaso, podąża za trendami wyznaczonymi przez najbardziej kreatywnych artystów, czerpiących z jazzu i tworzących nową jakość tego stylu. Amon Tobin, DJ Vadim czy w mniejszym stopniu wrocławski Skalpel, nagrywający dla słynnej wytwórni Ninja Tune, to artyści, których można postawić w jednym szeregu z Kanałem Audytywnym. Niektórzy szukają bliżej, porównując dokonania l.u.c.a i spaso do wczesnego Kalibra 44 i Paktofoniki. Jednak członkowie Kanału Audytywnego nerwowo reagują na wszelkiego rodzaju porównania czy szufladkowanie.

Reklama

I słusznie, bo zależy im na byciu niezdefiniowalnym, o czym opowiedzieli w rozmowie z Arturem Wróblewskim, w trakcie której poruszono także temat gry w warcaby, fascynacji refleksyjnym sensualizmem, misji nauczania ludzi otwartości i poszukiwania oraz paraliżu dyskursu estetyczno-kompozytorsko-teoretycznego na korzyść bezrefleksyjnego aktywizmu.

Dlaczego zdecydowaliście się wydać podwójny album? To trochę "nieekonomiczne" rozwiązanie w dzisiejszych czasach...

l.u.c.: To było podyktowane wieloma czynnikami. Przede wszystkim warcabami. Kochamy ze spaso warcaby. Teraz możemy naszych krążków używać jako pionków i jesteśmy śmiertelnie szczęśliwi. A tak poza tym to nie lubię za bardzo wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Uważam, że każda płyta powinna się charakteryzować czymś specyficznym. Magia bytu jest schizofreniczna, rozdwojona w swojej jaźni - są to dwa odmienne pokoje, jak ludzka natura.

Warto tu zwrócić uwagę na klipy, których akcje również dzieją się w pokojach, ale w zupełnie innych - oba są nieco psychodeliczne, ale w zupełnie różnych klimatach. Poza tym oboje ze spaso jesteśmy indywidualistami i chcieliśmy zobaczyć, jak wyjdzie taki zabieg.

spaso: Podwójny album jest wynikiem naszej wspólnej fascynacji samplingiem i produkcją muzyki. Wstępnie ostatnią naszą płytę miałem wyprodukować w całości ja, ale okazało się, że l.u.c. zgromadził już dużo materiału, który też warto było pokazać. Postanowiliśmy zrobić album oparty o koncept dwóch płyt. Cały patent polega na tym, że produkowaliśmy krążki osobno, nie współtworzyliśmy muzyki razem, tak jak to miało miejsce wcześniej na płycie "Skirtotymicznej" i częściowo na "Spasoasekuracji".

Fenomenem dzisiejszych czasów jest to, że można nagrać płytę, samplując poszczególnych instrumentalistów w taki sposób, że finalna forma jest w rękach producenta. To on selekcjonuje dźwięki, buduje aranż, itd. Tak naprawdę żaden z instrumentalistów biorących udział w nagraniach nie kontaktował się z resztą. Każdy dostał wyselekcjonowany dla siebie materiał albo usłyszał go dopiero w studio podczas sesji nagraniowej.

To daje pewien pierwiastek improwizacji, który może mieć w sobie więcej energii, w stosunku do wymyślanych wcześniej zagrań. Nie zastanawiałem się nigdy, czy taka forma może być ekonomiczna czy też nie. Lubię pracować w ten sposób.

Która z tych płyt jest waszym zdaniem lepsza?

l.u.c.: Nie mnie to oceniać. Wydawało mi się, że płyta spaso jest lepsza. Swojej już nie mogłem słuchać, ale po konsultacjach z ludźmi w sumie doszedłem do wniosku, że rzeczywiście to po prostu dwa inne pokoje i nie da się ich porównywać w kategoriach "lepsza" - "gorsza". Mogą istnieć tylko jako obie razem.

spaso: Też tak myślę.

W mojej opinii "Neurofotoreceptoreplotyka jako magia bytu" jest bardziej jazzowa niż hiphopowa - jeżeli weźmiemy pod uwagę oczywiście polską "średnią krajową", która nie jest jednak wymierna dla światowych trendów. Jacy artyści jazzowi was inspirują i dlaczego właśnie oni?

spaso: Hmmm. Na przykład Andrew Pekler "Station to Station", Frederic Galliano "Espaces Baroqes", Amon Tobin "Permutation", Emiter-Arszyn. Bardzo podoba mi się ostatnia płyta Skalpela, tylko ja tę muzykę swobodnie nazywam sobie jazzem, elektroniką, trip hopem, downtempo, hiphopem, drum&bass, itd... Lubię, kiedy granice stylowe w muzyce się zacierają.

Z żywych składów bardzo podoba mi się na przykład MatPlanete, Robotobibok. Taka muzyka wywołuje we mnie najwięcej emocji, jest mi najbliższa abstrahując od korzennego hip hopu.

l.u.c.: Z artystów stricte jazzowych noszę w głowie przede wszystkim Cassandrę Wilson, ale także Stana Getza, Ellę Fitzgerald, Milesa Davisa i wielu innych. Czasem słucham bardziej współczesnych pląsów, jak Stacey Kent, Leszka Możdżera, Mikołaja Trzaskę, Marcina Olesia czy Diane Krall. Ale nie znam twórczości żadnego z tych jazzmanów dokładnie w pełnej dyskografii. No, może Leszka.

Jednak prawdę powiedziawszy główne inspiracje to "ninjowskie" eksperymenty z jazzem (Amon Tobin, Skalpel), czy bardziej populistyczne dźwięki typu St. Germain, Tab Two. Dlaczego właśnie oni? Jest ich zbyt dużo, żeby teraz zdefiniować. Nie wiem. Po prostu jakaś energia. Brzmienie. Styl. Aahh. Jest jeszcze Eric Truffaz... Nie no... Jest czego słuchać...

Muszę zadać też "typowe" pytanie o tytuł płyty...

spaso: l.u.c. generalnie jest odpowiedzialny za sferę liryczną Kanału...

l.u.c.: "Neurofotoreceptoreplotyka jako magia bytu" opowiada o fenomenie bytu jako źródle niesamowitych doznań. To fascynacja refleksyjnym sensualizmem, który jest prawdopodobnie jedynie ludzkim zasobem. Cały ten album opowiada o człowieczeństwie, o neuronach, smakach, energii, psychice i o plotyce tych elementów.

Jak bardzo denerwujące są porównania Kanału Audytywnego do Kalibra 44, Paktofoniki czy klasyfikowanie waszej muzyki jako "psychorap"?

spaso: Bardzo lubię K44 i PFK, więc generalnie nie mam z tym najmniejszego problemu. Jeśli ktoś wyczuwa w mojej muzyce jakiś pierwiastek tych zespołów, to dobrze, bo to dobra muza. Generalnie jednak mam wrażenie, że nasza muzyka ma inną estetykę.

l.u.c.: Myślę, że byłoby dużo gorzej, gdyby przyrównywali nas do Beaty Kozidrak(śmiech). K 44 i PFK to akurat według nas najlepsze, co powstało w polskim hip hopie, więc to zaszczyt. Chodzi tylko o to, żeby teraz w tym wszystkim wypracować swój unikatowy styl i pójść jeszcze dalej. Myślę, że nasza następna płyta kompletnie już odetnie nas od tych porównań i będzie to po prostu Kanał Audytywny. A to, jak ludzie to określają, tak naprawdę nas nie obchodzi: trip hop, hip hop czy psychorap. Jak chcą.

Ja osobiście uważam, że definiowanie tego to kompromitowanie się. Bo jeżeli "Klinika" ma smak oldschoolowego hip hopu, to "2 pokoje" są ewidentnie psycho-trip hopowe, "Taniec membran" to zabawa szumem i mini noisem, a "Radiowa piosenka o niczym" to nu jazz. Ale widziałem ostatnio naszą płytę podpiętą gdzieś pod hip hop - r'n'b. Gratuluję...

Powiedzcie mi w kilku zdaniach o gościach, którzy uczestniczyli w nagraniu albumu "Neurofotoreceptoreplotyka jako magia bytu"

l.u.c.: Goście tego albumu to przede wszystkim scena wrocławska: Natalia Gorsiak (mikromusic), Agim Dzejlili i DJ Patrysia (Oszibarack), Agatka Radwańska, Adam Baron na trąbce (Milk, Miloopa), Michał Litwiniec na saksofonie i kalimbie czy Dawid Szczęsny na gramofonach. To wspaniali, otwarci, poszukujący ludzie, którzy bezinteresownie dzielą się swoim talentem.

Spoza Wrocławia tylko Rahim, w pełni odpowiadający powyższemu opisowi. Pokłony i podziękowania dla nich.

spaso: Każda z tych osób włożyła cząstkę siebie w tę muzykę, od każdego czegoś się nauczyliśmy. Każda z tych osób jest bardzo barwną postacią, tak pod względem twórczości, talentu, jak i osobowości. Wielki respekt.

Niestety, nie miałem jeszcze okazji zobaczyć was na żywo. Jak wyglądają wasze występy? Czy używacie żywych instrumentów? I jak polska hiphopowa publiczność przyjmuje dźwięki, które zdecydowanie mogą powodować "przyswajalne" problemy u co po niektórych krajowych fanów hip hopu?

spaso: W skład Kanału wchodzą: Adam Lepka - trąbka, Darek Dżugan - kontrabas, Filip Daniel - perkusja, l.u.c. - wokal, elektronika, beatbox, piszczałka z wakacji, spaso - scratch, elektronika, sample. Chcielibyśmy również przybliżyć do zespołu Natalię Grosiak, która wokalnie udzielała się na płycie. Na koncertach Kanał gra inną muzykę niż ta, którą można usłyszeć na albumach.

Forma koncertu jest bardzo otwarta. Mamy tu do czynienia z połączeniem sampli, elementów elektroniki z żywym instrumentarium. Zawsze nazywam nasze granie remiksowaniem się na żywo. Polega to na tym, że zachowujemy jakiś charakterystyczny oryginalny element utworu, może to być np. sampel albo linia kontrabasu czy tekst, a cała reszta jest już wymyślona na próbach, albo jest elementem improwizacji, której nie brakuje.

l.u.c.: Cóż, powoli wykształcamy sobie swoją własną publikę i to jest "superextraturbogitess" publika. Na początku były trudne sytuacje, ale początki zawsze są trudne. Teraz mamy inną pozycję, również inny poziom grania. Nabraliśmy doświadczenia, kupiliśmy sobie lepsze buty, chodzimy na solarium oraz łowimy ryby w wełnianych kaloszach, puszczamy latawce i wkładamy sobie do uszu spinacze. To wszystko pomaga nam zachować lepszą cerę i przyciągać więcej ludzi na koncerty oraz zapewnia bezbłędny odbiór i rozwiązuje 99 procent naszych życiowych problemów...

A do tego coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć tę muzykę. Nadchodzi dobry czas dla tych dźwięków. Coraz więcej "pamperków" zaczyna też odczuwać jakim syfem faszerują ich radia. Oczywiście nie jest łatwo, bo nie jesteśmy ani stricte hiphopowcami, ani jazzmanami. Wielu, niestety, zamyka się w jednym gatunku, a my balansujemy i to wiele utrudnia.

Może to śmieszne, ale wkręciłem sobie taką misję - uczyć ludzi otwartości, poszukiwania i niedefiniowania. Jeśli chodzi o hiphopowców, to myślę, że dobrym przykładem była trasa z Pokahontaz. Wspaniała przygoda, dająca wiele wiary. Komentarze po koncertach, na forum i maile pokazały, że ludzi naprawdę to wkręcało, bo nigdy nie słyszeli na przykład rymów do kontrabasu i beatboxu, a chłopaki z Pokahontaz cieszyli się, bo nakręcaliśmy im publikę. To było miłe. Oczywiście to wszystko nadal jest niedoskonałe i wymaga sporo pracy, ale chce się żyć.

Gdybyście musieli w 10 zdaniach napisać o przesłaniu, jakie niesie wasza muzyka i przede wszystkim teksty, to...

l.u.c.: Wow... Wydaje się, że Kanał Audytywny to od początku specyficzny tunel, którym płyną sobie nieskrępowane myśli wyrażone w dźwiękach i słowach. Powiem szczerze, że nie lubię o tym mówić, bo zawsze uważam, że muzyka, liryka, grafika i film mówią same za siebie. To, co ja mam w głowie tworząc przekaz, niekoniecznie musi w takiej samej formie dotrzeć do odbiorcy.

Mówienie o co mi chodzi, odbiera temu cały urok interpretacji. Przesłanie liryczne, tak jak i muzyka, wydają się tu być niedefiniowalne. Czasem jest to grzebanie we własnym mózgu ("2 pokoje", "Gwiezdne galaktyki"), czasem opowieści o smakach i percepcji ("Nienasycenie"), czasem teksty są tylko malowanym obrazkiem za pomocą słów ("Ponad śródmieściem"), czasem przemyśleniem ("Jest inna droga", "Luksfery sedno"), a czasem po prostu to kawałek na rano ("Pobudka"). Od samego początku staram się prowadzić Kanał w ten sposób, aby nic nas nie krępowało. Nie dajemy sobie raczej narzucać form od wydawcy, staramy się nie żyć tylko z Kanału, bo wtedy stało by to się sztapleśne.

spaso: Nasza muzyka? Na pewno jest to uwstecznienie tego, co uważa się za muzykę. Paraliż dyskursu estetyczno-kompozytorsko-teoretycznego na korzyść bezrefleksyjnego aktywizmu. Chociaż z drugiej strony...

Na koniec poproszę o ocenę kondycji polskiego hip hopu w 2005 roku.

l.u.c.: Niestety, nie mogę ocenić zjawiska, którego nie znam. Naprawdę nie znam. Nie wkręca mnie to. Znam kilku artystów z szacunku oraz kilku przez to, że wpieprzają się do głów nawet u fryzjera za pomocą zdegenerowanych stacji radiowych. Za mało więc chyba wiem, żeby oceniać.

spaso: Rzeczywiście, hip hop w Polsce jest dość konserwatywny jeśli chodzi o formę. Mam jednak nadzieję na otwarcie się tak artystów, jak i słuchaczy tego gatunku, na nowe środki wyrazu. Zapomniałem jeszcze o wydawcach! Ostatnią płytą, która bardzo mi się podoba, jest wyprodukowana przez Metra "Antidotum", wydana tylko na winylu, przez nowo powstający label o nazwie QultuRap, przy wydawnictwie Rockers Publishing i kooperacji ze studiem nagraniowym Laboratorium. Ściągnąłem ostatnio z DigginTheShelf Etamatamski "Antykwadratyzm EP", naprawdę coś świeżego. Myślę, że jest generalnie nadzieja dla tych, którzy jeszcze nie wyklęli słowa hip hop.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | magia | L.U.C.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama